2009-02-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| znowu cuś mnie boli (czytano: 903 razy)
W niedziele minie dwa tygodnie jak poleciałem w Apeldoorn.
Miałem tam pobiec spokojnie w okolicach 4h. Takie miałem przynajmniej założenia. A wyszło 3:32. Poniosło mnie i razem z Dario daliśmy z siebie prawie maksa. Zdziwiony byłem z lekka że taki czas mi wyszedł bowiem po miesięcznej odpoczynkowej przerwie, biegałem dopiero od niecałego miesiąca a podczas tego okresu ,najszybszy trening (piętnastokilometrowy) zanotowałem w dużo niższym średnim tempie od średniego tempa całego holenderskiego maratonu. I super by wszystko było gdyby nie to że podczas tych zawodów sobie cuś ponaciągałem w lewej nóżce. Na dodatek zamiast w tygodniu po tym starcie odpuścic sobie całkowicie bieganko i sie wykurować to ja postanowiłem że rozbiegam to co mnie pobolewało. Głupota boli jak to mówią. Efekt jest taki że w ubiegły piątek zanotowałem ostatni trening po którym noga zaczęła mnie boleć ze zdwojoną mocą.
Już tydzień nie biegam a poprawy jakiejś znaczącej zaobserwować nie mogę. Od wczoraj biorę zapisane przez doktorka leki. Mam nadzieję że one coś jednak zdziałają. Ta kontuzja to też pewnikiem pokłosie tego że ostatnio bardzo mało się rozciągam , ba prawie wogóle tego nie robię. Nigdy nie byłem w tym prymusem ale muszę to zmienić i zabrać sie za to bardziej profesjonalnie. Jak chcę cieszyć się bieganiem jeszcze przez długie lata to wyjścia innego po prostu nie widzę.
Za często ostatnimi czasy łąpie urazy a w niedostatecznym rozciąganiu się upatruję przyczyn moich kontuzji. Nie należę do zbyt elastycznych, gibkich osób i generalnie nie lubię gimnastykowania się ale nie mam wyjścia i musze to pokochać.
Zamówię sobie książeczkę na temat rozciąganka a wiedzę z niej zaczerpnietą będę ,mam nadzieję z pozytywnym skutkiem urzeczywistniał.
Foto. Przedmaratońska pasta party dla Vipów.
Cały wyjazd na ten maraton jak i wszystkie wygody i przywileje to zasługa Marysieńki. Maryjko raz jeszcze dzieki za te holenderskie przezycia:)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Marysieńka (2009-02-13,11:27): Trebi...Ja przez wszystkie lata swojego biegania, bardzo mało się gimnastykowałm, i w sumie muszę przyznać, kontuzje szczęsliwie mnie omijały...niestety do czasu...wspomnianego przez Ciebie startu w Apeldoorn. Siędzę teraz na tyłku i robię się nieznośna ...Jest i mały plusik..zaczęłam troszkę gimnastykować się...ale czy to coś pomoże??? Zdrowiej szybciutko:))) Tusik (2009-02-13,13:01): No właśnie, Trebi, zdrowiej nam szybciusieńko!:) dario_7 (2009-02-13,13:42): Jak tak sobie ktoś z boku popatrzy na to nasze ściganie w Apeldoorn, to my Robercik obaj kontuzjowani goniliśmy Maryśkę, która z jeszcze większą kontuzją uciekała przed nami... Istne szaleństwo! :))) No i teraz liżemy rany... Ciekawe, czy to nas czegoś nauczy? ;) Myślę, że nie, bo gdybym miał teraz podjąć jeszcze raz decyzję - zrobiłbym tak samo :D Marfackib (2009-02-13,13:49): Robert .. zdrówka życzę :-))) elpaya (2009-02-13,22:58): Pomału wszystko wróci do normy :) Trzymaj się i kuruj:)
|