|
| 2017-11-12, 11:02 Maratona do Porto - Porto, 5.11.2017
Ktoś może zacząć od październikowej Lizbony, ja postanowiłem zadebiutować w Portugalii królewskim dystansem w Porto, dokładnie przy ujściu rzeki Douro do Atlantyku. Towarzyszyli mi w tej biegowej wyprawie zarówno żona Ania, jak i koledzy, też zapaleni maratończycy - Zbyszek Barabasz z Krosna i Dominik Wróbel z Jasła. Nad wszystkim zaś czuwał jako manager Władek Witalisz z Krakowa, również i autor powyższej fotografii ze startu.
Trasa w Porto nie jest może płaska, ale do górek w Jerozolimie, a przede wszystkim do morderczego podbiegu od 20 do 31 km w Atenach, bardzo jej daleko. Pogoda ok. 20 stopni, ale niebo zupełnie bez chmur, tak że słońce trochę razi w oczy. Daje się też nieco we znaki wiatr od oceanu (bryza), i to na ogół na ogół wiatr ukośny, 200-300-metrowy podbieg na 42 kilometrze oraz - przede wszystkim!!! - nierówna kostka pod nogami na trasie, w sumie ok 5-7 km.
Ale trasa jest wielce malownicza, przy dobrym rozkładzie sił - tak jak mi się tym razem udało - można przybiec na metę krokiem dziarskim w zakładanym nieomal co do sekundy czasie.
Po biegu mieliśmy jeszcze dość sił, żeby wybrać się znad oceanu do centrum miasta, wypić porto, Vinho Verte albo - niech stracę! - CFR Aguardente Velha Reserva (smakowita, szczególnie po maratonie, portugalska brandy). A wszystko to przy śpiewie i dźwiękach muzyki fado, jaka ma wywoływać w wyrobionym słuchaczu rodzaj portugalskiej melancholii ("sodade"). No i zdążyliśmy dosłownie w ostatniej chwili odwiedzić katedrę na wysokim wzgórzu, a potem pospacerować 0 już na pożegnanie Porto - po górnym piętrze słynnego dwukondygnacyjnego mostu stalowego im. króla Ludwika I. Łączy ten most - łudząco podobny do ułożonej w poprzek paryskiej Wieży Eiffla - dwa brzegi rzeki Douro i trzeba go było przebiec tam i z powrotem (na szczęście tylko po dolnym, wysokim parterze), na 20 km maratonu w Porto.
Szczęśliwi i już nieco wypoczęci pojechaliśmy na następny dzień autami na północny wschód do Bragi, a następnie - przez Guimaraes, Coimbrę i Fatimę - na południe do Lizbony, położonej przy ujściu Tagu do Atlantyku.
I jeszcze jedno - w Porto dają dwie koszulki. Jedną w pakiecie startowym, a drugą dla finishersów dopiero na mecie. |
|