|
| Przeczytano: 72/492248 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Bieg Baców | Autor: Dariusz Marek | Data : 2012-08-06 | Nie jest to tekst który ma „zmieszać z błotem” organizację tego biegu lecz by zwrócić uwagę na pewne kwestie i elementy których brakuje w wielu biegach, zwłaszcza górskich. W momencie kiedy zostaną one poprawione, imprezy organizowane w tak niesamowicie pięknych rejonach górskich będą czymś więcej niż zwykłymi zawodami sportowymi. Już są.
Po przejechaniu przez zatłoczone centrum Szczawnicy, na drodze zrobiło się zdecydowanie luźniej lecz znowu zaczął padać deszcz. Zapowiadało się burzowo. Minęliśmy stadion K.S. Jarmuta i wkrótce dotarliśmy na parking przy Wąwozie Homole w Jaworkach. Nawadnianie przed zawodami zmusiło mnie do niezwłocznego udania się do jednego z Toi Toi. Niestety tylko jeden z całej gromadki plastikowych ubikacji był otwarty, pozostałe pozamykano zwyczajnie na kłódki.
W biurze zawodów uiściliśmy opłatę startową, w zamian za podkoszulki z numerkami oraz w zamian za mapę biegu. O tym biegu dowiedzieliśmy się od znajomego, nigdzie nie jest on reklamowany ani zapowiadany. Jedynie na stronie MOK Szczawnica – ale nie jest to strona poświęcona bieganiu. Spodziewaliśmy się małej frekwencji zawodników, co zresztą się potwierdziło. Regulamin biegu był nam znany i byliśmy przygotowani na 10 kilometrową trasę górską.
Jak to w górach, pogoda zmieniła się nagle o 180 stopni i zaczęło świecić ostre słońce. Więc po odprawie start odbył się ok. 14 00 w słoneczniej aurze, lecz nad szczytem Wysoka – widać było ciemne chmury. W przypadku burzy zawody miały być od razu przerwane, ze względu na bezpieczeństwo zawodników. Początek biegu dość spokojnie w kierunku Białej Wody. Nie zablokowano ruchu ulicznego - na szczęście nie był duży.
Po ponad 10 minutach minąłem pierwszego sędziego, spisał mój numerek i pokierował w odpowiednią stronę. Teraz zaczęło się trudniej, bardziej stromo. Łąka, brak cienia, piekące słońce i mocny podbieg – coś wspaniałego. Widoki niesamowite ale nie było czasu nacieszyć oka, walka o miejsca trwała. Kolejny sędzia „zaliczony”. Sędziowie mieli do rozdania wodę mineralną, ze względu że na dystansie 10 kilometrów nie piję, zrezygnowałem z buteleczki. Krótki zbieg i wspinaczka na pierwszy konkretny szczyt. Zrobiło się gęsto od roślinności, drzewa dawały coraz więcej cienia a trasa zrobiła się trudniejsza technicznie.
Zawodnicy się rozciągnęli , straciłem ich z oczu, więc żeby się nie zgubić starałem się wypatrywać żółtych wstążeczek powieszonych na gałęziach. Drugim wyjściem było trzymanie się niebieskiego szlaku turystycznego a trzecim słupków granicznych między Polską a Słowacją. Mimo to zgubiłem się. W ferworze walki nie zauważyłem że trasa skręca i poleciałem prosto na rzecz straconych dwóch pozycji jak się później okazało. Nie byłem jedyny który popełnił ten błąd, lecz wydaje mi się że to nie nasz błąd lecz organizacyjnie źle oznaczono trasę.
Trzeba było odrabiać straty ale już brakowało sił bo na zegarku wybiła mi godzina biegu , czyli czas jaki zakładałem na pokonanie dziesiątki górskiej, a tu jeszcze mnie czekało sporo walki w terenie by dotrzeć do mety. Jak regulamin mówi o 10 kilometrach, to rozkładam siły na taki właśnie dystans a nie na 15,800 km, jak wskazał GPS jednego z uczestników!! No ale co zrobić, walczę dalej. Trzeci sędzia zaliczony i czas na ostry zbieg.
Dotarłszy do miejsca startu które miało być metą trochę się zdziwiłem bo nie było mety! Za to spory tłum ludzi czekających na Redyk. Znalazłem sędziego, upomniałem się że dobiegłem. Spisano mi czas. Jakimś cudem odnalazłem organizatora. Wysłuchano mojego „narzekania” na to że trasa nie oznaczona i zgubiłem się (tylko) dwa razy, że zamiast 10 jest ponad 15 … Jak twierdzi organizator – dokładają wszelkich starań by bieg przebiegał prawidłowo i by każdy był zadowolony. Nie byłem jedyny który się zgubił.
Finalnie byłem zadowolony bo pokonanie piętnastki górskiej, na tak trudnej górskiej trasie sprawia wiele radości. Trasa dla twardych biegaczy. Lecz spotkały mnie dwie nie miłe niespodzianki takie jak inny dystans niż zakładał regulamin oraz złe oznakowanie trasy biegu (nie mówiąc już o ruchu ulicznym i ubikacjach). Gdy już wszyscy ukończyli bieg, każdy z zawodników został zaproszony na scenę. Na oczach zadziwiającej ilości widzów wręczono nam medale i dyplomy, a dla najlepszych bardzo fajne nagrody – pieniężne oraz rzeczowe.
Podsumowując – gdy robi się bieg górski i wykorzystuje się na to taki rejon jak Małe Pieniny warto zorganizować to tak jak się należy. Czyli jasno i klarownie określić regulamin oraz oznaczyć trasę. Nie traktujmy w ten sposób zawodników, bo będą się zniesmaczać i frekwencja dalej będzie niska a warto wystartować w Biegu Baców z wielu powodów lecz nie każdy zna ten bieg. Jaworki – Biała Woda- Przełęcz Rozdziela – Smerekowa – Wysoka – Durbaszka – Jaworki – tak wygląda opisowo trasa biegu. Jest piękna i trudna, warto się z nią zmierzyć. POLECAM!
Dariusz Marek - uczestnik |
| | Autor: kemezrp, 2012-08-06, 18:00 napisał/-a: Biegłem tam 4 lata temu, scenariusz jest identyczny jak pisałeś.. czyli organizatorzy niczego się nie nauczyli. ALE bieg jest godny polecenia, głównie dla tych którzy mile chcą spędzić czas i po biegu również się pobawić, bo to po prostu bieg bez ciśnienia! i tak najlepiej żeby zostało. Baca jest bardzo gościnny.. po biegu (4lata temu) zaprosił wszystkich uczestników na pieczonego barana i piwo. | |
|
| |
|