Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 



Ostatnio zalogowany

Przeczytano: 828/202974 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:4.6/7

Twoja ocena:brak


Moje biegi górskie, m.in. Climbathon w 1999 roku
Autor: Piotr Uciechowski
Data : 2010-01-21

Otóż po udanych dla mnie tamtych M.Ś. w biegach górskich... {były to dla mnie wtedy 4. w karierze po : Szkocji w 1995 r.(95.miejsce), Austrii w 1996 r.- gdzie zajmując 48.miejsce po raz pierwszy w karierze nabiegałem w biegach górskich Mistrzowską kl. sportową, Czechach w 1997 r. - gdzie zajmując odległe 71.miejsce ponownie nabiegałem Mistrzowską kl. sportową, później w M.Ś. startowałem jeszcze 2.-krotnie : w 2000 r. w Niemczech (64.miejsce) i w USA na Alasce (najsłabsze 102.miejsce ), w sumie w M.Ś. w biegach górskich startowałem 6 razy, prócz tego 2 razy w M.Ś. w biegu górskim na długim dystansie: w Szwajcari - 2004 r. i we Francji - 2005 r. , 4 razy w M.E (we Francji, Włoszech i Austrii dwukrotnie)., 2 razy w P.Ś.(w opisanym niżej "Climbathonie "99" i 1 raz w P.E.w Słowenii}

...na Borneo w prowincji "Sabah" w Malezji (Kinabalu Park), w których to mimo iż zająłem najwyższe swoje miejsce w M.Ś.- 46. uzyskałem tylko normę na 1.kl. sportową. Wtedy w 1999 r. posiadałem jednak wspomnianą Mistrzowską kl. sp. zdobytą po raz 3. w karierze w biegach górskich zajmując 3.miejsce w kl. gen. biegu kat. "M" w Biegu na Pradziada w Czechach (tą magiczną Mistrzowską kl. sportową w swojej karierze zdobyłem jeszcze - po raz 4. - oprócz 3.biegach górskich, w Supermaratonie na 100 km w Zwycięskim Biegu w ramach Międzynarodowych Mistrz.


Rys.1 - Andrzej Puchacz w środku braci - bliźniaków


Ukrainy w Odessie z rezultatem mojego do dziś rek. życiowego na tym dystansie - 6;55,24 godz. - to było 12.04.1997 r.). W tamtym 1999 r. (nie chwaląc się do tego właśnie roku przez 3 lata : 1996 - 1998 byłem w Polskich biegach górskich zawodnikiem nr 1., zdobywając w tych latach 2 razy Puchar Polski w Jeżowie Sudeckim w 1995 i 1997 r., wcześniej przed rokiem 1995. takim nr 1. był kol. Marek Dryja z Radomska) zdobyłem w lipcu w 1. Mistrz. Polski w biegach górskich w Biegu na Śnieżkę z Karpacza 2.miejsce i srebrny medal, właśnie za wspomnianym kol. Jurkiem Zawieruchą z Jastrzębia ).

Oprócz srebrnego medalu w biegach górskich w Mistrz. Polski zdobyłem jeszcze 2 brązowe medale w biegu na 100 km w Supermaratonie "Calisia" w Kaliszu w latach 1996 i 1998. Wracając do Malezji, otóż w tydzień po tych udanych wspomnianych przeze mnie M.Ś. gdzie zajmując 46. miejsce byłem 2. z Polaków za najlepszym wtedy polskim biegaczem górskim, który był tam na 30.miejscu - kol. Jurkiem Zawieruchą ) dzięki ogromnej pomocy w załatwieniu tego startu w 13. International Mt. Kinabalu Climbathon przez wspaniałego do dziś kolegę, Szefa Polskich biegów górskich, wysłannikiem PZLA do tych właśnie biegów - Andrzejowi Puchaczowi z Psar k. Wrocławia ( załatwiał mi wszelkie formalności m.in. w startach w Zwycięskich dla mnie maratonach : w Kuopio w FIN gdzie wygrałem z moim do dziś rek. życiowym - 2;27,18 godz. w 1996 r. i w Reykjaviku na ISL w 2002 r.) mogłem wystartować jako pierwszy z Polaków w tym "Najtrudniejszym biegu górskim na świecie" - tak jest w nazwie zawodów.

Bieg ten rozegrany został w tydzień po wspomnianych M.Ś. w Kinabalu Park. Ten tydzień tam poświęciłem na rozbieganie wcześniejszych Mistrzostw i trening na części trasy pod Mt.Kinabalu...Noclegi wraz z 3. posiłkami dziennie (ryż na okrągło i 90 % potraw na słodko) miałem załatwione w takim ala hotelu - drewnianym ogromnym baraku z przewiewem pod sufitem, były tam takie wojskowe piętrowe koje. Najpierw kilka dni byłem w tym b.dużym 2.piętrowym "szałasie" z tarasami sam, ale od piątku (start w niedzielę) było już kilku biegaczy (w moim "pokoju" był kolega z Walii i z Singapuru).

Pogoda tam był bardzo jednostajna, od rana do wczesnego popołudnia czyste niebo i słońce, dlatego właśnie wtedy jest rozgrywany ten bieg, aby nie biegać w deszczu, który po pełnym zachmurzeniu koło g. 14. zaczynał już od godz. 16. padać aż do nocy (nie pamiętam kiedy skończył padać, bo już spałem), a rano jak się wstało znowu czyste niebo i pełne słońce i tak dzień w dzień.

Dlatego trasy tam do biegania były dość mokre, a w gęstych lasach ścieżki bardzo mocno zarośnięte, aż strach było biec na trening głębiej w zarośla, bo nie wiadomo co można by tam w tej gęstwinie spotkać ( czy nie jakieś węże czy jaszczurki lub. temu podobne "gady" ).

Ja biegałem głównie drogami asfaltowymi w obrębie Kinabalu Parku i nieraz zapuszczałem się poza bramę "Taman Kinabalu". W sobotę 25.09.1999 r. startowały panie ( start był podobnie jak nasz o godz. 6.00 ). Kobiety wtedy jeszcze nie biegały na szczyt tylko do granicy lasów - schroniska Laban Rata do wysokości ok. 3353 mnpm ( gdzie zawodniczki miały nawrót ).




Statowały także uczestniczki wcześniejszych M.Ś. i właśnie zwyciężyła Szkotka Angela Mudge (późniejsza Mistrzyni Europy i świata - rywalka naszej najlepszej wtedy biegaczki górskiej - Izy Zatorskiej) z wynikiem - 1;58,23 godz. ( był to wtedy na tej trasie nowy najlepszy wynik ).

Następnego dnia przyszedł czas na mój start, wstałem ok. godz. 4.30 aby coś lekkiego zjeść i zameldować się koło mety i biura zawodów skąd wyjeżdżały autobusy na start..., który miał nastąpić przed drewnianą bramą Parku w Timpohan Gate (1890 mnpm), potem ok. pół godzinna lekka rozgrzewka i o 6.00 nastąpił start i wystartowało ok. 150.zawodników, czołówka poszła tak ostro (szczególnie miejscowi "Malaje"), że po 1.km mimo mojego prawie "wyplucia płuc" byłem może na 30.pozycji.

Potem swoim doświadczeniem z maratonów i Supermaratonów zacząłem swój rytmiczny równy bieg przeplatany na największych (dochodzących do 45.%) stromiznach - szybkim marszobiegiem. Byłem bardzo zdziwiony gdy cały czas truchtał Słowak - Lubosz Kovaćik ( w tydzień wcześniej rozegranych M.Ś. zajął 54.miejsce będąc o 8 miejsc i czasowo o 40 sek. za mną, liczyłem więc iż i w tym "morderczym" biegu także powalczymy ). Gdy go zapytałem czemu truchta jak tu można szybko maszerować odp., że postanowił sobie, że wszystko wbiegnie. I na mecie zapytawszy go czy mu się udało, przytaknął i był bardzo zadowolony z 15.miejsca, wyniku - 3;02,11 godz. i jeszcze ze 100. dolarowej nagrody (zainkasował je jako ostatni - 15.).

Przebiegało się po bardzo wielkich "kamorach" szczególnie duże one były na ost. kilometrze przed nawrotem (na 8,720 km trasy), setkach różnego rodzaju kamiennych i drewnianych schodach. Do wysokości kobiecego nawrotu (na ok. 6.km i wysokości 3350 mnpm) skończył się zalesiony szlak i wtedy żarty się skończyły, zaczęła się bardzo niebezpieczna trasa gdyż pod nogami były bardzo śliskie i mokre granity i bazalty. Od ok. 7.- 8.km trasę i kierunek wytyczała leżąca na kamieniach - lina (raz mi w jednym ok. 50.metrowym stromym i mokrym podbiegu bardzo mi pomogła (tylko się modliłem żeby mi wytrzymały moje słabe ogólnie ręce).

Ja tam za tą granicą lasu, aż do nawrotu prawie wszystko pobiegłem wyprzedziłem kilku rywali awansując na szczycie Low"s Peak (Masyw Mt. Kinabalu posiada kilkanaście wierzchołków m.in. :wspomniany Low"s Peak, South Peak, Victoria"s Peak, John"s Peak, St. John"s PeakKing Edward Peak, Dunkey Ears Peak) na wspaniałą 17. pozycję w kl. generalnej (tak mi krzyknął sędzia gdy rękoma uderzyłem w 2.tablice na tym wierzchołku na wysokości - 4095 mnpm), w tym momencie miałem przebiegnięte 8,720 km z 21,1 km na mecie (oglądając przez kilka sek. wspaniały widok z wysokości ponad 4 tyś. metrów pomyślałem sobie: teraz ostro w dół i może uda się nawet załapać na nagrodę - 100 USD, bo taka była nagroda za miejsca 11 - 15., wiedziałem jednak, że zbiegi to nie jest moja najlepsza strona w biegach górskich, choć w 1995 i w 1997. roku o dziwo zdobyłem Puchar Polski w stylu anglosaskim, zbiegi i podbiegi ).

Na nawrocie uzyskałem piękny rezultat - 1;54,29 godz. (marzyło mi się "złamać" 2.godz.) i traciłem tylko do prowadzącego na szczycie Słowaka Marcela Matanina 12,45 min., a do późniejszego zwycięzcy na mecie Brytyjczyka Iana Holmesa traciłem na Low"s Peak tylko 6,21 min. (Anglik wspaniale zbiega i do mety na tym "karkołomnym" ponad 12.km zbiegu odrobił ponad 6.min. stratę do Matanina).




A jak ludzie wspaniale zbiegają to proszę sobie wyobrazić iż na tym ponad 12.km zbiegu wyprzedzili mnie Indonezyjczyk i Malaj, którzy na szczycie mieli czas ponad 2,07 godz. - czyli byli o ok. 13 min. za mną, a na mecie mieli odp. 3,15 min. (czyli do tego Indonezyjczyka straciłem ponad 16 min.) i drugi 16 sek. przewagi, czyli Malezyjczyk odrobił owe 13 min. które na szczycie miał do mnie straty.

Ja natomiast "drałowałem" w dół ile "fabryka dała" mimo to już na 10. km straciłem 1.miejsce, a za 5 km spadłem na 25.pozycję, którą utrzymałem do wspomnianej drewnianej bramy przez którą zaczynaliśmy bieg, ostatnie ok. 3,5 km to już był "znajomy" dla mnie z całotygodniowych treningów dość ostry zbieg po asfalcie do mety usytuowanej w Kinabalu Park na wysokości 1560 mnpm. Na tym krótkim odcinku udało mi sie "dopaść" 3.rywali i ostatecznie z wynikiem - 3;10,23 godz. zameldowałem się jako 22. na finiszu odbierając, piękny medal 2 Certyfikaty za wynik na szczycie Low"s Peak i na mecie oraz wielkie gratulacje od Szefa biegu - Balwanta Singha, Prezydenta Światowej Federacji Biegów Górskich - Danny"ego Hughes"a.

W tamtym momencie byłem szczęśliwy gdyż ukończyłem ten trudny bieg (a ukończyło go wtedy 73. ze 104. startujących, ostatni na mecie 73. Francuz uzyskał wynik - 4;30,02 godz. ).

Zwyciężył wtedy po raz 3. z kolei Anglik - Ian Holmes z rezultatem - 2;43,20 godz. przed swoim rodakiem Simonem Boothem - 2;43,22 godz. i prowadzącym na nawrocie Marcelem Mataninem ze Słowacji - 2;43,28 godz., który jeszcze na 500 m przed metą prowadził i dał się wyprzedzić goniących go od półmetka Anglikom (pamiętam jaki był zrozpaczony na mecie bo na ost. metrach stracił 1000 USD, bo za zwycięstwo wtedy było 4,5 tyś., za 2.miejsce - 4 tyś., a za 3.miejsce 3,5 tyś. USD).

Dodam dla ciekawostki iż w roku 1997. czyli 2 lata przede mną w tym niesamowitym biegu wystartował na zaproszenie org. 2 krotny Mistrz i v-ce Mistrz Europy, Mistrz świata z 1994 r. w biegach górskich (kolega z którym w czasie pobytu i startu w Maratonie w Marrakechu w Maroku w 1992 r.) - Helmut Schmuck z Austrii ( z nr 035 na czarno - białym folderze - programie) zajmując 5. miejsce, a zwyciężył wtedy w 1997 r. ( po raz pierwszy w karierze ) w 11.Int.Mt. Kinabalu Climbathon, podobnie jak rok i 2 lata później - Brytyjczyk Ian Holmes. W 1998 r. ustanowił on znakomity rek. trasy (aktualny aż do 2003. roku) - 2;42,07 godz.....A w 2003 roku w "Climbathonie" wystartowała nasza najlepsza wtedy biegaczka górska (3.krotna Mistrzyni Europy (1997, 1999 i 2000 r.) i v-ce Mistrzyni świata ( właśnie z Mistrzostw w 1999 r. w Kinabalu Park).




I z rezultatem 3;29,30 godz. zajęła (okupując ten start ciężką kontuzją) bardzo dobre 3. miejsce w rywalizacji kobiet, które od 2002 roku także biegały na całej trasie z nawrotem na Low"s Peak...W tym także 2003.roku Włoch (3-krotny Mistrz świata) Marco de Gasperi ustanowił nowy fantastyczny rek. tej trasy obowiązujący do dziś - 2;36,59 godz...

Po tym wspaniałym biegu miałem jeszcze tam w ośrodku 1 dzień (poniedziałek) wolny więc mimo zmęczenia poszedłem na małe roztruchanie i troszkę w górę szlakiem którym biegliśmy w niedzielę i nie chciało mi się wierzyć ( może tak byłem mocno zmęczony) jak można było ten początek i środek tej trasy pokonać w większości biegiem, co na tym spacerze wydawało mi się, że to jest bardzo trudne do normalnego wejścia i nie dziwiłem się, że ludzie (zwykli turyści) potrzebowali na wejście na szczyt... 2 dni.

Oni po prostu szli do godzin wczesno-popołudniowych (potem zapewne spotykał ich deszcz i sliny wiatr ) i zostawali w połowie trasy w schronisku Laban Rata na nocleg aby wędrówkę kończyć następnego dnia.




We wtorek rano po śniadaniu zbierałem sie aby dotrzeć auto stopem do wieczora na lotnisko w Kota Kinabalu. Stojąc przy głównej bramie wejściowej do "Taman Kinabalu" do Kinabalu Parku wystarczyło raz podnieść rękę i już zatrzymał się pierwszy samochód, a kierowca z uśmiechem na twarzy zgodził się na zawiezienie mnie na lotnisko (mimo, że to było ok. 100 km) za 20 i to nie USD, a tamtych Malezyjskich pieniędzy. I na każdą moją prośbę aby mi zrobił fotkę (np. tego Meczetu z Narodowa ich flagą ) z uśmiechem zatrzymywał autu i robił zdjęcie. Zaskoczyło mnie w tym wszystkim to iż on tak jakby się cieszył, że może pomóc obcokrajowcowi z Europy.

Nie umiem opisywać jakiś szczegółów, które dla mnie w tych podróżach (zwiedziłem już dzieki udziałowi w biegach 51. krajów) nie są najważniejsze (chyba, że znam coś charakterystycznego z folderów, książek, czasopism czy TV, jak np.: pomnik Chrystusa na "Corkawado" i w Lizbonie na Almadzie, najdłuższe ok. 17.km mosty w Lizbonie i nad "Wielkim Bełtem" w Danii, Plac Czerwony w Moskwie, "Big Ben" i Tower Bridge w Londynie, "Partenon" w Atenach, Wieża Eifla w Paryżu, Plac Św. Piotra, Fontannę di Trevii, Colloseum i Hiszpańskie schody w Rzymie, most łączący Europę i Azję oraz Błękitny Meczet i Meczet - Muzeum Asia Sophia w Stambule, Starą Hawanę na Kubie, Kościół "Sagrada Familia" i stadion Nou Camp w Barcelonie, Estadio Santiago Bernabeu w Madrycie, Parlament w Budapeszcie, "miasteczko" Olimpijskie i skocznie w Lillehamer w Norwegii, stadion Olimpijski w Monachium, Sanktuaria Maryjne: w Santiago de Compostella w Hiszpanii, Fatima w Portugalii, Lourdes we Francji, "Ostra Brama" w Wilnie i Mariazell w Austrii, plaże : "Copacabana w Riode Janeiro i w Złotych Piaskach w Bułgarii, Sears Tower (obecnie 5.wieżowiec świata - 452 m) w Chicago, Geysery na Islandii, Świątynie Hatszepsut i Karnak oraz "Dolina Królów" w Luxorze, Piramidy w Gizie, Obelisk wojny Greków z Persami w Maratonie w Grecji, Zatokę z mostem i Muszlą Filharmonii miejskiej w Sydney, Hradczany w Pradze itp., które te wszystkie znajome miejsca udało mi się dzięki wyjazdom na zawody prawie na wszystkich kontynentach - zobaczyć), najważniejszy jest w tych moich wyjazdach dobry start w zawodach, bo to jest "przepustka" do dalszego pozyskiwania środków od sponsorów na kolejne wyjazdy, a pozostało mi ostatnie marzenie to najdalsze i najdroższe, start w maratonie na Antarktydzie, w którym startowało już 3. Polaków : Bogdan Barewski, Robert Celiński i Jarosław Rajtar.




Linki do filmików na YouTubie:

http://www.youtube.com/watch?v=6czMCTRX1XE&NR=1

http://www.youtube.com/watch?v=TP2VDQ9jxPk

http://www.youtube.com/watch?v=NhuP06b5JTY

http://www.youtube.com/watch?v=GY40PWLmS5U

http://www.youtube.com/watch?v=-KBllZNFWfg

http://www.youtube.com/watch?v=Kmrbgq6vyTE

http://www.youtube.com/watch?v=VLOmALEz4n4

http://www.youtube.com/watch?v=9zkysSbNXgY

http://www.youtube.com/watch?v=YwUZfbttI2o




Więcej o Autorze artykułu:

Nasza rodzinna strona int. :

www.piotruciechowski.zafriko.pl ( m.in. dział o biegach górskich )


Moja "Sylwetka" - ISS z portalu www.maratonypolskie.pl

http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=13&code=254


Relacja z MM Ukrainy w biegu górskim w Skole

http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=2&code=1511








Komentarze czytelników - 39podyskutuj o tym 
 

13

Autor: 13, 2010-01-31, 09:28 napisał/-a:
LINK: http://----

tak sie zastanawiam czy oprócz kolegi płwaka któs to jeszcze czyta. Piotr nie bądż rozgniewany ale ja tego nie rozumie. Straciłe m z godzine .. ichyba pojade sobie pobiegac na trasy mistrzostw swiata w biegaxch przklajowych trzesa mnie sie chyba rece wiec koncze Mistrzostwa 28 marca 2010 Myślęcinek k/ Bydgoszczy godz. 11.00

 

Autor: Piotr 63, 2010-01-31, 13:07 napisał/-a:
...Jasiu, to nie są trasy dla takich jak my ( Ty i ja ). Tam będą biegać, a nie jak my truchtać czy "bawić się w bieganie".
A ja już Ci napisałem, że mnie wcale nie zależy, żeby ktoś to jeszcze czytał. Ale ja to rozumie... ( idź faktycznie pobiegać ).

 

Autor: Piotr 63, 2010-02-01, 09:52 napisał/-a:
LINK: http://www.iol.ie/~imra/climb99m.htm

....z mojego "Climbathonu "99". Otrzymane od kol. Andrzeja Puchacza, za które bardzo Jemu dziękuję.

 

Autor: Piotr 63, 2010-02-01, 10:24 napisał/-a:
Pewno, jak Ty tak czytasz jak piszesz ( przecież nic Ci nie umniejszając, bo nie w tym rzecz, a przecież jesteś moim dobrym kolejarskim kolegą na trasach biegowych ), to zapewne nie wiele z tego ( moich wypowiedzi ) rozumiesz, bo ja też z tej Twojej wypowiedzi nic nie rozumiem ( choć czytałem ten wpis krócej, bo z 2.min., ale za to z 6 razy ), jest po prostu błąd na błędzie. Jasiu, pisz trochę wolniej i bez niepotrzebnych nerwów w moim kierunku, bo ja nigdy Twoim "wrogiem" nie byłem i być nie zamierzam w przyszłości, a tu i teraz Cię Pozdrawiam.

 

biegOcz

Autor: biegOcz, 2010-02-01, 15:10 napisał/-a:
Piotrze, jesteś zbyt wylewny;) Przepraszam, ale nie zdołałem przeczytać całego, przeleciałem tylko wzrokiem. Ja rozumiem, każdy orze jak może. Każdy ma w swoim bieganiu inne priorytety. Nie będę Ciebie tutaj instruował, bo mój starz biegowy mi na to nie pozwala, ale jeśli mogę to poradziłbym wiecej uśmiechu i czerpania radości z takich biegów jak Climbahlon.
Powodzenia w treningu i organizowaniu wyjazdu na Antarktydę. Tam nie będzie specjalnie co zwiedzać, ale przygoda będzie murowana - mam nadzieję, że również dla Ciebie:)

Pozdrawiam.

 

Autor: Piotr 63, 2010-02-02, 20:54 napisał/-a:
...tylko ten Twój "starz" ? jest PRZERAŻAJĄCY. To tak jak ja bym napisał "PRZERARZAJĄCY". A poza tym to dzięki i na przyszłość czytaj uważnie, a nie "przelatuj..." tylko, bo to słowo różnie się kojarzy ( a nie kojaży ).
Co będę tyle zwiedzał, to nie te czasy i nie te finanse.
Dodam Ci jeszcze kolego iż będąc w październiku na maratonie w Nairobi, tam tak strasznie mało było do zwiedzania, że bilet powrotny ( via Kampalę i Brukselę ) miałem na czwartek ( bieg był w niedzielę ), ale we wtorek rano pojechałem na lotnisko i poprosiłem o zmianę terminu odlotu na dziś ( 2 dni wcześniej ), nie było problemu i w środę byłem już w domu zamiast w piątek ( i znowu zaoszczędziłem kilkanaście USD na tym "pięknym" noclegu z Karaluchami.
A co do zwiedzania, to będąc w 2008 r. w Australii to zależało mi oprócz przyzwoitego startu zwiedzić ( czytaj zobaczyć ) port z Mostem i Operą w Sydney i to mi się udało. Reszta to był tam Pan "Pikuś".

 

Autor: GREG, 2010-02-03, 23:52 napisał/-a:
Ja szanuję Piotra za jego mocne dążenie do celu. Kilka razy miałem przyjemność startu ramię w ramię i powiem tyle: każdy z nas ma własny pogląd na życie ale Ja jestem pod wrażeniem Piotra osiągnięć ! :)

Życzę ci wiele zdrowia Przyjacielu w pokonywaniu kolejnych biegowych marzeń !

 

Autor: Piotr 63, 2010-02-04, 12:21 napisał/-a:
Grzegorz ma nie mniejsze dążenie do celu, szczególnie w jego heroicznych startach w tym żołnierskim uniformie. A poza tym niesłychanie inteligentny "Gość".
Pozdrawiam i życzę mu ukończenia Jego Wielkiego biegu dookoła Polski, który mam nadzieje, że kontynuuje.

 

Autor: GREG, 2010-02-04, 12:27 napisał/-a:
Bieg dookoła Polski będę kontynuował gdy wszystko się ustabilizuje ale zamierzam to zrobić - przecież do odważnych świat należy !

To forum (mp.pl) zostało stworzone dla sportowców, każdy z nas ma prawo coś swojego napisać ale nie każdy musi czytać i niechętnie komentować że mu się nie podoba wpis innych.

 

biegOcz

Autor: biegOcz, 2010-02-06, 18:50 napisał/-a:
mylić się to rzecz (nie "żecz") ludzka ;)
Do zobaczenia może na Górze św. Anny

 



















 Ostatnio zalogowani
marczy
16:39
Gocliczek1989
16:35
Admin
16:32
Wojciech
15:56
Ziuju
15:35
VaderSWDN
15:29
uro69
15:14
chris_cros
14:54
martinn1980
14:52
BOP55
14:39
Jurek z Jasła
14:34
Jaszczurek
13:55
kostekmar
13:30
biegacz54
13:18
Tyberiusz
13:12
gpnowak
12:54
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |