Przeglądając parę miesięcy temu terminarz Polskiego Stowarzyszenia Biegów zwróciłem uwagę na intrygująca część nazwy maratonu „... Przez Piekło do Nieba”. Ki diabeł pomyślałem.
Końskie to miasto powiatowe około 40 km na północ od Kielc. Sielpia to wioska i ładny ośrodek wypoczynkowy nad urokliwym o urozmaiconej linii brzegowej zalewem rzeki Czarnej, 10 km przed Końskimi. Kiedyś w Sielpii Stanisław Staszic postanowił umieścić zakład obróbki żelaza. Dzisiaj jest tu Muzeum Zagłębia Staropolskiego.
Pomysł Wojciecha Paska na trasę swego 100-nego maratonu, wydaje mi się, był „strzałem w dziesiątkę”. Najpierw 195 metrów, potem 3 pętle po 14 km, właśnie z Sielpii przez maleńkie śródleśne wioski Piekło i Niebo. Podłoże trasy biegu (asfalt, kostka brukowa, szutr, zniszczona nawierzchnia asfaltowa, piasek, trawa, szyszki i chrust na ścieżkach leśnych), długie podbiegi i zbiegi były dla biegaczy utrudnieniem i niesamowitą atrakcją w pełni uzasadniającą pierwszą część nazwy maratonu – „Cross-Maraton ...”.
Po przebiegnięciu przez część pętli o bardzo trudnym podłożu i znacznym, długim podbiegu do Piekła, a także za Piekłem, i wbiegnięciu na prawie równiutki, gładki asfalt w Niebie, czuło się w pełni pomysł Jubilata na ukryte znaczenie drugiej części nazwy maratonu. Czuło się to piekło i niebo.
Bardzo dobrze oznaczona trasa, tablice odległościowe co 1 km, życzliwa obsługa sędziowska na trasie, uniemożliwiały zgubienie się zawodników w lesie. Punkty odświeżania z wodą do mycia, a także obok z wodą do konsumpcji co 3 - 4 km. Dwa punkty żywieniowe, w tym jeden możliwy do zaliczenia dwa razy, bo na „podstawie agrafki”, na 14 km pętli, zasługują na uznanie z naszej, maratończyków, strony.
Posiłek na mecie wydawany sprawnie. Wybornie smakowała wojskowa grochówka z wkładką. Początkowo wydawana na bony, a po ich realizacji każdy uczestnik bez żadnych ograniczeń mógł otrzymać drugą, trzecią i następna porcję. W pewnym momencie niespodzianka. Organizatorzy częstują wszystkich obecnych smacznymi słodkimi bułkami i jogurtami. Powtarzając to parokrotnie łagodzą nieco zbyt długie oczekiwanie na zakończenie maratonu, ale obecność przedstawicieli władz wszystkich szczebli od gminy przez powiat aż do województwa, licznych sponsorów, olbrzymia ilość nagród (każdy uczestnik maratonu wylosował nagrodę) w znacznej mierze tłumaczy organizatorów.
Część uczestników została na nocleg w Sielpii (przyzwoite warunki, niska cena pobytu - warto wybrać się na kilka dni), a tu znowu niespodzianka – zaproszenie na ognisko. Bez ograniczeń: piwo, potrawy z grilla i ”długie Polaków rozmowy”. Oczywiście o maratonach i ich uczestnikach. Temat dominujący – zawodowcy i amatorzy. Jak uniknąć między nimi konfliktów, jak ich pogodzić? Bo ten cross-maraton jest raczej dla prawdziwych maratończyków, koneserów, entuzjastów, hobbystów a nie dla łowców premii pieniężnych, którzy też zdarzają się w naszym środowisku.
Zaspokajając ciekawość czytelników podaję najlepsze wyniki:
Mężczyźni
Wosik Daniel, LKB Rudnik, 02:42:07
Koń Piotr, KKL Kielce, 02:47:09
Zima Paweł, KKB Krosno, 02:51:54
Kobiety
Mizera Agnieszka, Wrocław, 03:54:27
Skuta Sylwia, KKL Kielce, 03:55:08
Zielińska Bożena, Gubin, 03:55:30
Uwagę moją przyciągnęła zacięta walka Pań o zwycięstwo. Widziały się kilka razy na pętelce trasy w Niebie i zaowocowało to rekordem życiowym Pani Agnieszki Mizery. Godnym odnotowania jest fakt, iż Pani Agnieszka ostatnio kolejno przebiegła maratony: Dębno, Wrocław, Jelcz-Laskowice, Kraków, Łódź i Sielpia. Jest to naprawdę wyczyn. Co tydzień maraton.
Atrakcją imprezy dla wszystkich chętnych był marszobieg po trasie maratonu na jednej 14-to km pętli. Udział wzięło około 300 osób. Wśród nich moja żona Stenia, dzielnie maszerowała w czasie 2 godzin i 39 minut, uzyskując certyfikat pobytu w Piekle i Niebie.
Moje zdumienie wywołała 10-letnia dziewczynka, część trasy biegnąca obok mnie, która ukończyła 14-to km pętlę (+ 195 m) w czasie 1 godziny i 24 minut. Talent dziecka i nieodpowiedzialność rodziców (opiekunów) !!!
Chciałbym podkreślić, że podziwiam Jubilata Wojciecha Paska za naprawdę ze wszech miar udany trud organizacyjny. Podziwiam go także za to, że odniósł sukces w dziedzinie, w której my, maratończycy często ponosimy klęskę - udało mu się przekonać do startu w maratonie żonę Małgorzatę i syna Macieja.
Jako zbieracz numizmatyczny z satysfakcją wzbogacam swoją kolekcję o piękny, nawiązujący do nazwy miasta Końskie oraz jubileuszu 100-nego maratonu Wojciecha Paska medal pamiątkowy. Niech żałują ci, co go nie mają. I chyba na pewno wpiszę „Cross Maraton Przez Piekło do Nieba” do swojego rocznego kalendarza. Czego życzę także kolegom-maratończykom.
Malkontenci są wśród nas. Przykładem wypowiedzi internetowe po Maratonie Wrocław. Zada mi więc ktoś pytanie - Kadzisz i kadzisz, czyżbyś nie dostrzegł nic negatywnego? Odpowiem tak - Dostrzegłem parę drobnych, mało istotnych potknięć organizacyjnych, nie mających znaczenia dla wyników sportowych. Nie powinny mieć one znaczenia dla bardzo dobrej oceny tej imprezy przez nas maratończyków i satysfakcji Jubilata z jej przygotowania i przeprowadzenia. Z ludzi takich jak Wojciech Gruszczyński i Wojciech Pasek powinniśmy brać przykład, doceniać ich, cieszyć się, że są wśród nas. Przez nich zyskało całe środowisko maratończyków.
Hobbysta-amator, czas 04:58:09
Michał Włodarczyk |