|
METRYKA WATKU DYSKUSYJNEGO | Dyscyplina | | Status | Wątek aktywny ogólnodostępny | Wątek założył | KKFM (2008-02-22) | Ostatnio komentował | Zulus (2008-07-01) | Aktywnosc | Komentowano 270 razy, czytano 1220 razy | Lokalizacja | | Podpięte zawody | Bieg RzeĽnika
| Wątek wielostronicowy, wyświetlana strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 | POWRÓT DO LISTY WĄTKÓW DYSKUSYJNYCH
| | | | |
| 2008-05-19, 22:29 Regeneracja
Polecam Wam basen (świetny masaż dla wszystkich partii mięśniowych) i jacuzzi, bicze wodne itp. ew. suchy masaż też. A nazajutrz rozbieganie koniecznie. |
| | | | | |
| 2008-05-19, 23:36
Heh, w sobotę w trakcie biegu myślałem sobie - "Ok Pete, zrobisz to raz i starczy, marzenie spełniłeś, nie rób takich głupstw więcej" :) No ale w niedzielę gdy wracałem z moim partnerem z zespołu Michałem zaczęliśmy analizować i rozważać...
Pierwsze nadrobienie zrobibiliśmy tuż za skrętem z Duszatyna - pobiegliśmy tak, jak Mirek ostrzegał żebyśmy nie biegli, czyli tym głupio oznaczonym "szlakiem" do góry w lewo, zamiast prosto do Jeziorek Duszatyńskich... Hardość zdecydowała, że pobiegliśmy przez kszal na Dział, do szlaku niebieskiego i dopiero na Chryszczatą, na Żebrak ledwo co się zmieściliśmy w limicie (niecałe 2.5h). Jakieś 3-4km więcej na pewno się póżniej odbiło na kondycji...
Na Odcinku do Cisnej przycisnęliśmy i przesunęliśmy się o jakieś dwadzieściaparę ekip do przodu, ale zaraz połowę z tego straciliśmy za Cisną na tej głupiej szutrówce (zamiast skręcić po 50m w górę w las, my pobiegliśmy ok 1-1,5km w górę, potem powrót, bez komentarza....)
Jestem bardzo ciekaw Zulus i Treborus Waszych przemyśleń odnośnie zaniechań i błędów, ja na razie zlokalizowałem że jak dobiegałem do punktu żywieniowego i się najadłem/napiłem, to wiadomo, że trochę czasu musiało ułynąć zanim to weszło w organizm, a zaraz było podejście, które we wszystkich trzech przypadkach (Jasło,Wetlińska,Caryńska) kiepsko nam szło... Nauczka na przyszłość, że trzeba moim zdaniem więcej zabrać na trasę, by nie być bezpośrednio zależnym od przepaków. Tak wychodziło, że siłę odzwyskiwałem dopiero po wejściu na górę, wyraźnie za późno.
Bieg RZeźnika... dla mnie to bardzo dziwne, ale właśnie "odeszło" jedno z moich marzeń. Tak naprawdę zacząłem myśleć o nim 2 lata temu, ale nie byłem wtedy gotów, w międzyczasie zaliczyłem dwa razy Gorce i wreszcie Rzeźnię... Najdziwniejsze jest to, że czuję się jakbym stracił to marzenie specjalnie się nim nie delektując czy nie cierpiąc( zero skurczów, prawie wogóle kolek na trasie....), a teraz przyjdzie tylko czas na myślenie o hard-core....
A może to tak właśnie czasem jest z marzeniami, że jak spełnisz jedno, to specjalnie się nie roztkliwiasz nad nim tylko wyszukujesz nastęny, wyższy punkt odniesienia?
dziękuję Wam bardzo za ten bieg, to było coś niesamowitego...
Piotrek |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-05-20, 09:15
Ja się lekko zdziwiłem zaraz po starcie jak ludziska ruszyli sprintem do przodu. Ustaliliśmy wcześniej z Zulusem że aby nie pobłądzić w początkowym fragmencie biegu będziemy się trzymać Mel i Konrada bo znają trasę i mają doświadczenie. Kurde.. Ale tak zaiwaniali do przodu że musieliśmy po paru kilometrach odpuścić:)
Dopiero na drugim, etepie zaczęliśmy tak naprawdę wyprzedzać sporo par. Tzn. My biegliśmy cały czas swoim tempem tylko pozostali ewidentnie zwolnili.
Najgorzej wspominam dobieg szutrem do przepaku pod Smerekiem i wdrapywanie się na ten szczyt. Przeżywałem wtedy ewidentny kryzys. Póżniej ze mnie przeszło na Zulusa:)
Całą drogę od przepaku Smerek do schroniska na Wetlińskiej przeszliśmy ani razu nie biegnąc. Do biegu ruszyliśmy dopiero na zbiegu do Berehów. A ewidentnie w tym Nam pomógł Kazik z Lublińca którego wyprzedziliśmy zaraz za Żebrakiem a teraz Nas dopadł i wyprzedził. Odparliśmy atak, obudziliśmy się z letargu i własnie wtedy na nowo wróciliśmy do walki i dalszego biegu.
Generalnie uwazam ze jak w przyszłym roku bedę chciał przebiec hardcora a co się z tym wiąze przebiec szybciej(ok.12 godzin) zasadniczy dystans to wcześniej musze trochę więcej pobiegać lub przynajmniej pochodzić po konkretnych górkach. Najbardziej słaby bowiem byłem na podejściach . Coprawda nadrabiałem na zbiegach i płaskim ale chcąc myśleć
o dodatkowych 4-5 godzinach na trasie to nogi trzeba jednak do tego odpowiednio przygotować. Acha od przepaku na Smereku biegliśmy we trzech bo dołączył do Nas Janusz - mój ziomal z Rzeszowa który na skutek kontuzji stracił partnera.
Ja cały czas biegłem z kamelbagiem który sprawdził się super. Żadnych otarć i dyskomfortu. Jak tak sobie policzyłem teraz na spokojnie to podczas całego biegu w sumie wypiłem około 8 litrów płynów.
Zawaliłem trochę na przepaku w Cisnej bo powinienem już tam się przebrać na kotko i zrzucić długie rajtki i grubszą bluzę. Uczyniłem to niedługo pózniej na Jasle kiedy zacząłem sie gotować w tym ubranku:) i przez to praktycznie cały trzeci najdłuższy odcinek tachałem dodatkowo w plecaku jakieś 1,5 kg mokrego ciężkiego zbędnego balastu.
|
| | | | | |
| 2008-05-20, 10:02
2008-05-20, 09:15 - TREBORUS napisał/-a:
Ja się lekko zdziwiłem zaraz po starcie jak ludziska ruszyli sprintem do przodu. Ustaliliśmy wcześniej z Zulusem że aby nie pobłądzić w początkowym fragmencie biegu będziemy się trzymać Mel i Konrada bo znają trasę i mają doświadczenie. Kurde.. Ale tak zaiwaniali do przodu że musieliśmy po paru kilometrach odpuścić:)
Dopiero na drugim, etepie zaczęliśmy tak naprawdę wyprzedzać sporo par. Tzn. My biegliśmy cały czas swoim tempem tylko pozostali ewidentnie zwolnili.
Najgorzej wspominam dobieg szutrem do przepaku pod Smerekiem i wdrapywanie się na ten szczyt. Przeżywałem wtedy ewidentny kryzys. Póżniej ze mnie przeszło na Zulusa:)
Całą drogę od przepaku Smerek do schroniska na Wetlińskiej przeszliśmy ani razu nie biegnąc. Do biegu ruszyliśmy dopiero na zbiegu do Berehów. A ewidentnie w tym Nam pomógł Kazik z Lublińca którego wyprzedziliśmy zaraz za Żebrakiem a teraz Nas dopadł i wyprzedził. Odparliśmy atak, obudziliśmy się z letargu i własnie wtedy na nowo wróciliśmy do walki i dalszego biegu.
Generalnie uwazam ze jak w przyszłym roku bedę chciał przebiec hardcora a co się z tym wiąze przebiec szybciej(ok.12 godzin) zasadniczy dystans to wcześniej musze trochę więcej pobiegać lub przynajmniej pochodzić po konkretnych górkach. Najbardziej słaby bowiem byłem na podejściach . Coprawda nadrabiałem na zbiegach i płaskim ale chcąc myśleć
o dodatkowych 4-5 godzinach na trasie to nogi trzeba jednak do tego odpowiednio przygotować. Acha od przepaku na Smereku biegliśmy we trzech bo dołączył do Nas Janusz - mój ziomal z Rzeszowa który na skutek kontuzji stracił partnera.
Ja cały czas biegłem z kamelbagiem który sprawdził się super. Żadnych otarć i dyskomfortu. Jak tak sobie policzyłem teraz na spokojnie to podczas całego biegu w sumie wypiłem około 8 litrów płynów.
Zawaliłem trochę na przepaku w Cisnej bo powinienem już tam się przebrać na kotko i zrzucić długie rajtki i grubszą bluzę. Uczyniłem to niedługo pózniej na Jasle kiedy zacząłem sie gotować w tym ubranku:) i przez to praktycznie cały trzeci najdłuższy odcinek tachałem dodatkowo w plecaku jakieś 1,5 kg mokrego ciężkiego zbędnego balastu.
|
Robert, przebrałeś się "na kotko" na Rzeźniku? Kociak z Ciebie...
Aż tak to nie zaiwanialiśmy. W każdym razie jeszcze nie na tym odcinku. Na Żebraku byliśmy w 2:15. My na podejściach też sunęliśmy powoli, wszyscy nas wyprzedzali. Za to zbiegaliśmy jak lawina i tym nadrabialiśmy. A więc taktyka szybkich zbiegów sprawdza się bardzo dobrze. |
| | | | | |
| 2008-05-20, 10:23 Miauuuuuuuu:)
2008-05-20, 10:02 - MEL. napisał/-a:
Robert, przebrałeś się "na kotko" na Rzeźniku? Kociak z Ciebie...
Aż tak to nie zaiwanialiśmy. W każdym razie jeszcze nie na tym odcinku. Na Żebraku byliśmy w 2:15. My na podejściach też sunęliśmy powoli, wszyscy nas wyprzedzali. Za to zbiegaliśmy jak lawina i tym nadrabialiśmy. A więc taktyka szybkich zbiegów sprawdza się bardzo dobrze. |
Fakt niezaprzeczalny. Jeszcze jak by tak można było nogi zapasowe na przepakach zostawiać to byłaby rewelacja.
Może w końcu Orgowie się ugną i na to pozwolą:))
Gratki Mel za naprawdę piękny wynik i wielkie osiągnięcie jakim jest hardcore.
W tamtm roku zrobiłaś 12 godzin z haczykiem. I tak sobie przed startem analizowałem i wychodziło mi że jest to wynik w moim zasięgu o który i ja w tym roku będę mógł się pokusić. Tak sobie dedukwałem że przecież maraton biegam od Ciebie o prawie 30 minut szybciej to spokojnie powinienem dać radę;) Ale dopiero na tej arcytrudnej trasie i zaraz po biegu dotarło do mnie jak mocny jest ten twój ubiegłoroczny rezultat. Tym bardziej wielkie brawa za twoją postawę i poprawienie zeszłorocznego wyniku:)) |
| | | | | |
| 2008-05-20, 10:40
2008-05-20, 10:23 - TREBORUS napisał/-a:
Fakt niezaprzeczalny. Jeszcze jak by tak można było nogi zapasowe na przepakach zostawiać to byłaby rewelacja.
Może w końcu Orgowie się ugną i na to pozwolą:))
Gratki Mel za naprawdę piękny wynik i wielkie osiągnięcie jakim jest hardcore.
W tamtm roku zrobiłaś 12 godzin z haczykiem. I tak sobie przed startem analizowałem i wychodziło mi że jest to wynik w moim zasięgu o który i ja w tym roku będę mógł się pokusić. Tak sobie dedukwałem że przecież maraton biegam od Ciebie o prawie 30 minut szybciej to spokojnie powinienem dać radę;) Ale dopiero na tej arcytrudnej trasie i zaraz po biegu dotarło do mnie jak mocny jest ten twój ubiegłoroczny rezultat. Tym bardziej wielkie brawa za twoją postawę i poprawienie zeszłorocznego wyniku:)) |
Kotku, wynik w maratonie czy jakimkolwiek innym nie ma tu nic do rzeczy. Dam głowę, że większość (jeśli nie wszyscy) z tych, którzy byli za mną na Rzeźniku ma lepsze (i duuużo lepsze) życówki na każdym możliwym dystansie. Góry to góry. Dlatego śmieszy mnie, gdy czasami widzę, jak pary dobierają się na podstawie życiówek w maratonie. Tu szybkość nie ma znaczenia. Wytrzymałość i siła oraz determinacja. I szczęście.
Ale samo ukończenie biegu w limicie jest osiągnięciem i to nie lada! |
| | | | | |
| 2008-05-20, 10:54
2008-05-20, 10:40 - MEL. napisał/-a:
Kotku, wynik w maratonie czy jakimkolwiek innym nie ma tu nic do rzeczy. Dam głowę, że większość (jeśli nie wszyscy) z tych, którzy byli za mną na Rzeźniku ma lepsze (i duuużo lepsze) życówki na każdym możliwym dystansie. Góry to góry. Dlatego śmieszy mnie, gdy czasami widzę, jak pary dobierają się na podstawie życiówek w maratonie. Tu szybkość nie ma znaczenia. Wytrzymałość i siła oraz determinacja. I szczęście.
Ale samo ukończenie biegu w limicie jest osiągnięciem i to nie lada! |
jestem pod wrażeniem Waszych wyników w Rzeźniku... zwłaszcza, że pobróbowałem tego "chleba" w tym samym terminie na Kieracie... trzeba być szalonym! :-) |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-05-20, 13:21
MEL, zabłądziłaś na trasie, czy może przebiegłaś BONUS, że wyszło Ci 105km? A może Bieg Rzeźnika taki ma teraz dystans?
A poza tym GRATULACJE dla wszystkich, którzy ukończyli! |
| | | | | |
| 2008-05-20, 14:41 ranking
No a teraz do rankingu i wystawiać ocenę.Startowało ok.200 osób,a ocen tylko 9 ??? |
| | | | | |
| 2008-05-20, 14:51
2008-05-20, 10:40 - MEL. napisał/-a:
Kotku, wynik w maratonie czy jakimkolwiek innym nie ma tu nic do rzeczy. Dam głowę, że większość (jeśli nie wszyscy) z tych, którzy byli za mną na Rzeźniku ma lepsze (i duuużo lepsze) życówki na każdym możliwym dystansie. Góry to góry. Dlatego śmieszy mnie, gdy czasami widzę, jak pary dobierają się na podstawie życiówek w maratonie. Tu szybkość nie ma znaczenia. Wytrzymałość i siła oraz determinacja. I szczęście.
Ale samo ukończenie biegu w limicie jest osiągnięciem i to nie lada! |
Basia słusznie prawi.Można maraton przebiec w trzy godziny, a rzeźnik i tak to zweryfikuje.Tu liczy się kondycja,wytrzymałość,siła i właśnie determinacja.To marszobieg dla ludzi pragnących przygody,silnych psychicznie, bo psycha siadała myślę nie jednemu jak widział ciągle te strome podejścia. Tu trzeba wiedzieć czego się chce i dążyć do celu.Właśnie mój partner wykazał się duża determinacją, bo przyjechał skończyć rzeźnika i cieszę się że zrobiliśmy to razem.Mieliśmy na Połoninie Caryńskiej 4 drużyny w zasięgu, ale się nie udało, może w przyszłym roku ??? |
| | | | | |
| 2008-05-20, 16:14
2008-05-20, 13:21 - GiganT napisał/-a:
MEL, zabłądziłaś na trasie, czy może przebiegłaś BONUS, że wyszło Ci 105km? A może Bieg Rzeźnika taki ma teraz dystans?
A poza tym GRATULACJE dla wszystkich, którzy ukończyli! |
Na razie ten dystans wpisałam sobie tak z głowy. Ktoś mówł, że podstawowa wesja zmierzona GPSem wykazała 82 km, a do tego dodałam jeszcze jakieś 23 km do Wołosatego (może tam jest więcej? może mniej?), więc wyszło mi tak pi razy oko 105. |
| | | | | |
| 2008-05-20, 20:33
2008-05-20, 14:41 - KKFM napisał/-a:
No a teraz do rankingu i wystawiać ocenę.Startowało ok.200 osób,a ocen tylko 9 ??? |
mówisz i masz
głos oddany |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-05-20, 22:42
2008-05-20, 10:40 - MEL. napisał/-a:
Kotku, wynik w maratonie czy jakimkolwiek innym nie ma tu nic do rzeczy. Dam głowę, że większość (jeśli nie wszyscy) z tych, którzy byli za mną na Rzeźniku ma lepsze (i duuużo lepsze) życówki na każdym możliwym dystansie. Góry to góry. Dlatego śmieszy mnie, gdy czasami widzę, jak pary dobierają się na podstawie życiówek w maratonie. Tu szybkość nie ma znaczenia. Wytrzymałość i siła oraz determinacja. I szczęście.
Ale samo ukończenie biegu w limicie jest osiągnięciem i to nie lada! |
Mel , a w jaki sposób powinny dobierać się pary do Rzeźnika ? Ja chciałbym znaleźć kogoś na taki bieg do pary , ale nie wiem jak się mierzy poziom determinacji przed dobraniem się ? |
| | | | | |
| 2008-05-21, 05:46
2008-05-20, 22:42 - emka64 napisał/-a:
Mel , a w jaki sposób powinny dobierać się pary do Rzeźnika ? Ja chciałbym znaleźć kogoś na taki bieg do pary , ale nie wiem jak się mierzy poziom determinacji przed dobraniem się ? |
Poziom determinacji można sobie zmierzyć podczas jakiegoś/jakiś wspólnych biegów (dłuższych, najlepiej w terenie pofałdowanym). Sądzę, że jedną z ważniejszych rzeczy jest określenie celu i trzymanie się założeń, przy czym pierwszy Rzeźnik powinien być "rozpoznawczy" (celem nie powinen być czas, lecz samo dobiegnięcie w limicie) - wtedy można znaleźć słabe punkty swoje i partnera, przez rok nad nimi popracować. Dobrze, gdy partnerzy się po prostu znają i dobrze rozumieją. "Łapanka" na podstawie wyniku w maratonie może doprowadzić do nieporozumień.
Poza tym trzeba zawsze wiedzieć, że mogą nastąpić sytuacje nieprzewidziane i rozważyć scenariusze w takich momentach - czy zostajemy ze sobą do końca (wleczemy się lub w ogóle rezygnujemy), czy rozdzielamy się (dobijamy do innych par) dając możliwość/szansę drugiej stronie na uzyskania lepszego czasu lub w ogóle ukończenie. |
| | | | | |
| 2008-05-21, 06:00
2008-05-21, 05:46 - MEL. napisał/-a:
Poziom determinacji można sobie zmierzyć podczas jakiegoś/jakiś wspólnych biegów (dłuższych, najlepiej w terenie pofałdowanym). Sądzę, że jedną z ważniejszych rzeczy jest określenie celu i trzymanie się założeń, przy czym pierwszy Rzeźnik powinien być "rozpoznawczy" (celem nie powinen być czas, lecz samo dobiegnięcie w limicie) - wtedy można znaleźć słabe punkty swoje i partnera, przez rok nad nimi popracować. Dobrze, gdy partnerzy się po prostu znają i dobrze rozumieją. "Łapanka" na podstawie wyniku w maratonie może doprowadzić do nieporozumień.
Poza tym trzeba zawsze wiedzieć, że mogą nastąpić sytuacje nieprzewidziane i rozważyć scenariusze w takich momentach - czy zostajemy ze sobą do końca (wleczemy się lub w ogóle rezygnujemy), czy rozdzielamy się (dobijamy do innych par) dając możliwość/szansę drugiej stronie na uzyskania lepszego czasu lub w ogóle ukończenie. |
| | | | | |
| 2008-05-21, 10:52
2008-05-21, 05:46 - MEL. napisał/-a:
Poziom determinacji można sobie zmierzyć podczas jakiegoś/jakiś wspólnych biegów (dłuższych, najlepiej w terenie pofałdowanym). Sądzę, że jedną z ważniejszych rzeczy jest określenie celu i trzymanie się założeń, przy czym pierwszy Rzeźnik powinien być "rozpoznawczy" (celem nie powinen być czas, lecz samo dobiegnięcie w limicie) - wtedy można znaleźć słabe punkty swoje i partnera, przez rok nad nimi popracować. Dobrze, gdy partnerzy się po prostu znają i dobrze rozumieją. "Łapanka" na podstawie wyniku w maratonie może doprowadzić do nieporozumień.
Poza tym trzeba zawsze wiedzieć, że mogą nastąpić sytuacje nieprzewidziane i rozważyć scenariusze w takich momentach - czy zostajemy ze sobą do końca (wleczemy się lub w ogóle rezygnujemy), czy rozdzielamy się (dobijamy do innych par) dając możliwość/szansę drugiej stronie na uzyskania lepszego czasu lub w ogóle ukończenie. |
Mel, właśnie tak podeszłam do biegu - bieg w celu rozpoznawczym - i w przyszłym roku zmierzę się z wersja hardcore. Wiem juz teraz, że sam dystans pokonam, tylko potrzebuję osoby, która w razie czego będzie wspomagała w z robieniu podstawowej trasy w 12 h, aby zmieścić się w limicie przy hardcorze. Rzeczywiście ciężko znaleźć jest kogoś, kto w podobny sposób pokonuje kolejne kilometry i ma ten sam poziom determinacji, ale mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się zgrać z kimś. |
| | | | | |
| 2008-05-21, 12:05
2008-05-21, 10:52 - LauraLi napisał/-a:
Mel, właśnie tak podeszłam do biegu - bieg w celu rozpoznawczym - i w przyszłym roku zmierzę się z wersja hardcore. Wiem juz teraz, że sam dystans pokonam, tylko potrzebuję osoby, która w razie czego będzie wspomagała w z robieniu podstawowej trasy w 12 h, aby zmieścić się w limicie przy hardcorze. Rzeczywiście ciężko znaleźć jest kogoś, kto w podobny sposób pokonuje kolejne kilometry i ma ten sam poziom determinacji, ale mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się zgrać z kimś. |
Na odcinek hard-core też nie możesz iść sama. Ale nie musi to być Twój partner/-ka z drużyny, ani w ogóle ktoś, kto zrobił właśnie podstawową wersję Rzeźnika. Może to być ktoś, kto na Ciebie czeka w Ustrzykach i jest "świeży". Powodzenia! |
| | | | |
| | | | | |
| 2008-05-21, 17:59
2008-05-21, 10:52 - LauraLi napisał/-a:
Mel, właśnie tak podeszłam do biegu - bieg w celu rozpoznawczym - i w przyszłym roku zmierzę się z wersja hardcore. Wiem juz teraz, że sam dystans pokonam, tylko potrzebuję osoby, która w razie czego będzie wspomagała w z robieniu podstawowej trasy w 12 h, aby zmieścić się w limicie przy hardcorze. Rzeczywiście ciężko znaleźć jest kogoś, kto w podobny sposób pokonuje kolejne kilometry i ma ten sam poziom determinacji, ale mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się zgrać z kimś. |
Myślałem,ze polecimy w czwórkę,Ty,Lena,Trebi i ja,od poczatku do końca. |
| | | | | |
| 2008-05-21, 18:13
2008-05-21, 17:59 - Zulus napisał/-a:
Myślałem,ze polecimy w czwórkę,Ty,Lena,Trebi i ja,od poczatku do końca. |
Oooo, to jak tak daleko jeszcze nie wybiegłam myślami, ale jak najbardziej jestem za!!! |
| | | | | |
| 2008-05-21, 18:29
wydaje mi się,ze rozmawialismy o tym jeszcze w Biesach,musiałaś gadać przez sen/lol/.Lena rzuciła propozycję bodaj na Smerek'u. |
|
|
|
| |
|