Na zdjęciu: Tomek Klisz pierwszy od prawej, w centrum zwycięzca Thomas Dold.
Dziewiąte miejsce zajął Tomasz Klisz w swoim siódmym starcie w biegu na Empire State Building, który odbył się w Nowym Jorku 1 lutego 2011 roku. Uczestnicy jak zwykle wbiegali na 86 piętro pokonując po drodze 1576 stopni.
W tym najbardziej prestiżowym na świecie spośród biegów po schodach z ubiegłorocznej pierwszej dziesiątki Pucharu Świata w Biegach po Schodach wystartowało aż ośmiu zawodników. Po raz szósty z rzędu zwyciężył Thomas Dold, najlepszy obecnie schodobiegacz na świecie. Tomek Klisz stoczył zaciętą walkę ze sklasyfikowanym na 2 miejscu Pucharu Świata Meksykaninem Javierem Santiago pokonując go ostatecznie o jedną sekundę. Jak zacięta była to walka świadczy fakt, że między nim, a 15 na mecie zawodnikiem była różnica zaledwie 6 sekund.
Przed nim dwóch zawodników w 34-letniej historii tej imprezy zwyciężało 5-krotnie - byli to Amerykanin Al Waquie (w latach 1983-87) i posiadacz rekordu trasy (9:33) Australijczyk Paul Crake. Karierę tego ostatniego przerwał tragiczny wypadek na rowerze, w wyniku którego ten biegacz górski (m.in. 16 na MŚ w Innsbrucku, 2002) i zawodowy kolarz grupy Naturino-Sapore Di Mare został sparaliżowany.
Wśród kobiet zwyciężyła dwukrotna złota medalistka mistrzostw świata w wioślarstwie, w czwórce podwójnej wagi lekkiej - Australijka Alice McNamara, która za zwycięstwo w biegu na Eureka Tower w Melbourne została nagrodzona udziałem w biegu na Empire State Building. Pokonała tak znane ze zwycięstw w biegach po schodach, w tym Empire State Building, zawodniczki jak Cristina Bonacina, Cindy Harris czy Suzy Walsham.
Wygrał z przewagą ponad minutę - tylko po co na starcie rękoma blokuje innych zawodników ( widać na foto) chyba powinien zostać zdyskwalifikowany HA HA HA żart!!!
Dzisiaj niektórzy aby wygrać stosują różne chwyty. Piłkarze np.łapią przeciwnika za koszulkę gdy jest na czystej pozycji. A tak ze sportowego spojrzenia to nasz zawodnik przegrał z pierwszym ponad 2 minuty, gdyby 2 minuty zastosować w biegu na 3 tys m. został by dwukrotnie zdublowany.
Bieg po schodach to niestety dość brutalna konkurencja i czasami trzeba siłą walczyć o miejsce w stawce.
Dolt to już pewnego rodzaju legenda biegania po schodach, ale w ubiegłym roku dał się ograć chyba w Tajwanie dwum biegaczom górskim.
Nie mniej jednak różnica 2 minut między Kliszem a Doltem jest porażająca.
Szkoda, że z powodu braków środków finansowych nie udało mi się wyjechać na te zawody:/ Mam jednak nadzieję, że moje marzenie się kiedyś spełni.
Jak jest najlepszy to z urzędu powinien dostać fory (elita) i nikt przed niego na starcie nie powinien się pchać.Potem zasada goń i bij mistrza, zabierz mu laur.Dzisiaj oglądałem Justynę Kowalczyk i też zawsze stoi na starcie w pierwszym rzędzie, a niby dlaczego? Jeszcze kijkami blikuje te biegaczki z tyłu. Bo jest najlepsza. Chociaż czy to do końca tak sprawiedliwe, to sam się zastanawiam.My robimy to samo tylko w białych rękawiczkach. Organizator przydziela nam strefę na oznaczony czas i możliwości, a jak jest to widzimy też na zdjęciach.A nawet chwalimy się jacy to jesteśmy sprytni i jak umiemy pod taśmą przejść na linię startu by się rozpychać łokciami z mistrzami, mimo że biegamy maraton powyżej 4h. Przykład Berlin. Mistrzem Polski w tej "konkurencji" jest chyba nasz Mikołaj w szlafroku.Z fotki nie wiemy, czy podobni Mikołaje nie chcieli mu wejść w paradę i go przyblokować.Wasza wersja nie musi być do końca prawdziwa,a już dostał dyskwalifikację. Może to jego pozycja startowa? Przecież to miał być sprint.
Fajne urozmaicenie biegowe takie zawody :-D
Natomiast jeśli tak dobrze się przyjrzeć to, to pozorne blokowanie pozostałych na starcie, na filmie nie wygląda już tak "brzydko", jak na foto.
Widać że walczył o pozycję, ale także chciał uniknąć jakiegoś potrącenia i utraty równowagi. Zresztą rywale /była to dosłownie chwila/ sami zostawili nieco wolnej przestrzeni. Uzyskane wyniki dodatkowo oczyszczają z zarzutów ten fakt ;-)