|
Ze zmiennym szczęściem startowali Polacy w 3 dniu lekkoatletycznych mistrzostw świata. Dobry występ Michała Haratyka w pchnięciu kulą, awans do finału naszych tyczkarzy i bardzo dobra postawa Adama Kszczota w półfinale biegu na 800m to oś, wokół której obracał się kalejdoskop emocji polskich kibiców.
W sesji porannej toczyła się m.in. rywalizacja na najdłuższym dystansie olimpijskim. Po raz pierwszy w historii w tym samym dniu rozegrano maraton mężczyzn i kobiet. Również po raz pierwszy meta zlokalizowana była poza stadionem. Trasa technicznie była dość trudna – spora ilość zakrętów, „agrafki” i momentami wąskie uliczki na pewno nie pomagały zawodnikom w uzyskiwaniu dobrych wyników. Mimo to, zwłaszcza Europejczycy udowodnili, że można było walczyć nawet o rekordy życiowe.
Mistrzem świata został Kenijczyk Geoffrey Kipkorir Kirui z czasem 2:08:27. 24-latek w swojej kilkuletniej karierze sportowej przebył klasyczną, acz krótką drogę do maratonu. Zaczynał od bieżni notując między innymi sukces w postaci brązowego medalu mistrzostw świata juniorów w biegu na 10000m. Rok wcześniej, w wieku lat 18 zszedł poniżej 27 minut na tymże dystansie – 26:55.73 (drugu wynik w historii juniorskiej LA). Na dystansie 42km i 195m zadebiutował przed rokiem w Rotterdamie, zajmując 3 miejsce (2:07:23). W bieżącym sezonie triumfował w Maratonie Bostońskim.
Wicemistrzem świata został jeden z faworytów do zwycięstwa, Etiopczyk Tamirat Tola, tegoroczny zwycięzca maratonu w Dubaju (2:04:11). Przed rokiem Tola zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich w biegu na 10000m. Brąz przypadł piątemu zawodnikowi igrzysk w Rio w maratonie, Tanzańczykowi Alphoncowi Simbu. Doskonale zaprezentował się pierwszy zawodnik z Europy, plasujący się ostatecznie na 4 miejscu, Brytyjczyk Callum Hawkins.
Bieżący sezon jest dla reprezentanta gospodarzy niezwykle udany. W lutym odniósł zwycięstwo w prestiżowym półmaratonie w japońskim Marugame (60:00), a miesiąc później na tym samym dystansie zajmował drugie miejsce w Nowym Jorku (60:08). W dniu wczorajszym poprawił rekord życiowy uzyskany również w Londynie podczas ubiegłorocznego maratonu Virgin Money. Miejsce szóste, również oprawione w rekord życiowy zajął mistrz Europy w tej konkurencji z Zurychu, Danielle Meucci. 2:10:56 – tyle wynosi od wczoraj najlepszy maratoński wynik utytułowanego Włocha.
W gronie pań startujących 3 godziny później mieliśmy dwie reprezentantki – Izabelę Trzaskalską i Katarzynę Kowalską. Ta pierwsza, debiutująca na wielkiej, seniorskiej imprezie międzynarodowej wypadła przyzwoicie, zajmując 23 miejsce z czasem 2:35:03 (2 wynik w karierze na 5 dotychczasowych startów). Półmetek rywalizacji minęła w 1:15:07. Na tym punkcie minutę i 7 sekund za jej plecami była druga z naszych reprezentantek, mijając ostatecznie metę na 36 miejscu z wynikiem 2:39:47
Mistrzynią świata została Kenijka w barwach Bahrajnu Rose Chelimo (2:27:11), zeszłoroczna triumfatorka maratonu w Seulu. Srebro przypadło zasłużonej i utytułowanej, 38-letniej Kenijce Ednie Kiplagat, mistrzyni świata w maratonie z Dageu i Moskwy. Brązowy medal zdobyła niezwykle doświadczona reprezentantka USA Amy Cragg (znana pod panieńskim nazwiskiem Hastings). Najszybszą Europejką okazała się finiszująca na 14 miejscu Czeszka Eva Vrabcowa (2:29:56), olimpijka z Rio de Janeiro oraz… Turynu, Vancouver i Soczi. Vrabcova, specjalistka od biegów narciarski, 5 zawodniczka ostatnich zimowych igrzysk w biegu na 30km stylem dowolnym przekwalifikowała się w ostatnich latach na lekką atletykę.
Z finałów 3 dnia MŚ szczególnie dla nas interesującym był męski konkurs pchnięcia kulą. Poziom okazał się niezwykle wysoki. Mistrzem świata został Nowozelandczyk Tomas Walsh z pchnięciem o 3cm poza 22 metr w ostatniej kolejce. Srebro przypadło Joe Kovacsowi z USA (21.68), a brąz niespodziewanemu Chorwatowi, Stepe Zunicovi (21.48). Zunic, który przyjechał do Londynu z 13 wynikiem list światowych jest zawodnikiem niezwykle wszechstronnym. Przez kilka lat równolegle pchał kulą, rzucał dyskiem i... oszczepem! W rzucie oszczepem zaliczył dwa finały mistrzostw Europy w kategoriach młodzieżowych, w dysku zajmował 11 miejsce ME juniorów 8 lat temu, aby w końcu ostatecznie poświęcić się pchnięciu kulą.
Jego rekordy życiowe w kuli, dysku i oszczepie to odpowiednio – 21.48, 59.09 i 77.89. Zaledwie 5cm do podium zabrakło wicemistrzowi Europy z Amsterdamu, Michałowi Haratykowi. 25-latek potwierdził swoją stabilną dyspozycję z pierwszej część sezonu, kiedy to regularnie posyłał kulę poza 21 metr. Na 16 edycji mistrzostw świata, londyńskie 21.41 Haratyka, aż 13 razy dawałoby pozycję medalową – w 6 przypadkach brązową, w 6 srebrną i w 1 złotą. Tylko podczas ostatnich MŚ w Pekinie i rzymskich przed 30 laty poziom strefy podium był wyższy.
W ścisłym finale znalazł się również rekordzista Polski w tej konkurencji, Konrad Bukowiecki. Ósme miejsce, aż 4 próby spalone i finalnie 20.89m to zdecydowanie poniżej oczekiwań wobec młodego kulomiota.
Punktem kulminacyjnym wczorajszego wieczoru była żeńska stumetrówka. Już faza półfinałowa, gdzie aż 6 zawodniczek zeszło poniżej 11 sekund, zwiastowała wielkie wydarzenie. Ostatnim czasem, kwalifikującym do finału było 11.07. Mistrzynią świata została Amerykanka Tori Bowie (10.85), srebro przypadło Marie Josée Ta Lou z Wybrzeża Kości Słoniowej (10.86), a brąz Holenderce Dafne Schippers (10.96)
Faworytka, Elaine Thompson z Jamajki, która uzyskała najlepszy czas półfinałów, w decydującej rozgrywce zajęła 5 miejsce. W historii żeńskich stu metrów w bieżącej i dwóch ostatnich edycjach MŚ, 5 zawodniczek zeszło poniżej 11.00. Rekord pod tym względem padł podczas czempionatu w Atenach, 20 lat temu – 6 czasów lepszych niż 11 sekund (6 Christine Arron – 10.97). Najsłabszy poziom wystąpił 10 lat temu w Osace gdzie żadnej z finalistek nie udała się sztuka zejścia poniżej magicznej bariery (złota medalistka, Veronica Campbell Brown – 11.01)
W biegach półfinałowych na 800m mieliśmy trzech Polaków, z których tylko Adam Kszczot awansował do decydujące fazy. Uczynił to jednak w stylu nie pozostawiającym wątpliwości w jakiej znajduje się dyspozycji. Wygrał pierwszą serię i już we wtorek o 22:35 naszego czasu powalczy miejmy nadzieję o kolejny medal MŚ. Trochę szczęścia zabrakło Marcinowi Lewandowskiemu, który zdawało się awansuje dalej. Jak sam Marcin przyznał – stracił nieco czujność i niespodziewanie z prawej strony wychylił mu się sensacyjnie brnący przez kolejne etapy rywalizacji, 21-letni Brytyjczyk Kyle Langford.
Jako, że Marcin startował w drugim biegu, była szansa że awansuje z czasem. Okazało się, że ostatnia seria była najmocniejsza. Lewandowskiemu zabrakło jednej dziesiątej sekundy do swojego 4 finału mistrzostw świata. Nasz zasłużony weteran światowego czempionatu (5 występów od Berlina po Londyn) będzie miał jednak szansę na kolejny finał, tym razem w biegu na 1500m. Michał Rozmys nie awansował dalej, jedna trzeba przyznać, że debiut na wielkiej, międzynarodowej imprezie można zaliczyć do udanych. Uzyskany w półfinale czas – 1:46,10 jest drugim wynikiem w karierze Rozmysa.
Tymczasem czekamy na 9 polski finał w historii i być może trzeci medal:
4. Ryszard Ostrowski 1:44.59, Rzym 1987
5. Piotr Piekarski 1:45.44, Tokio 1991
3. Paweł Czapiewski 1:44.69, Edmonton 2001
8. Marcin Lewandowski 1:46.17, Berlin 2009
4. Lewandowski 1:44.80, Daegu 2011
6. Adam Kszczot 1:45.25, Daegu 2011
4. Lewandowski 1:44.08, Moskwa 2013
2. Kszczot 1:46.08, Pekin 2015
Świetnie spisali się nasi tyczkarze, z których jeden eliminacje przebrnął niezwykle gładko, dla drugiego była to droga przez mękę, zwieńczona jednak sukcesem. Piotr Lisek „czysto” fruwał nad poprzeczką zawieszoną na 5.35, 5.45, 5.60 i 5.70. Paweł w trzecich próbach zaliczył 5.60 i 5.70. Finał jutro o 20:35
Nieco ponad pół sekundy zabrakło, abyśmy w finale biegu na 3000m z przeszkodami mogli kibicować Krystianowi Zalewskiemu. Wicemistrz Europy z Zurychu zajął 9 miejsce w swoim biegu eliminacyjnym z czasem 8:28.41. Za burtą finałowych zmagań znalazł się również mistrz olimpijski z Pekinu, pięciokrotny medalista MŚ i wicelider tabel „All -Time” (7:53.64), Brimin Kipruto.
Mimo bardzo dobrego rezultatu w biegu na 400m, 45.37 nie przebrnął półfinału Rafał Omelko. Ostatnim czasem premiowanym awansem był wynik tylko 12 setnych słabszy od wciąż aktualnego rekordu Polski Tomasza Czubaka (44.62). Najszybciej jedno okrążenie pokonał reprezentant Bahamów, Steven Gardiner wpisując wynikiem 43.89 swoje nazwisko na 13 miejsce listy najlepszych zawodników w historii tego dystansu.
W biegach płotkarskich w niskim wydaniu eliminacje przebrnął Patryk Dobek (49.42), w wysokim Damian Czykier biegnący na 9 torze nie awansował do finału (13.42)
Być może dzisiaj rozwiąże się polski worek medalowy za sprawą Anity Włodarczyk, która wraz z Malwiną Kopron i Joanną Fiodorow stanie w kole o 20:00 naszego czasu. Ostatnim, poniedziałkowym finałem będzie bieg na 1500m pań z Angeliką Cichocką. W decydującej rozgrywce trójskoku wystąpi Anna Jagaciak Michalska, a o finał powalczy wspomniany Patryk Dobek.
| | Autor: Arti, 2017-08-10, 02:42 napisał/-a: Czyli jeden kibic już będzie ;) | | | Autor: Jarek42, 2017-08-13, 07:41 napisał/-a: Piękne osiągnięcie, tylko żeby nie okazało się później, że to na dopingu. | | | Autor: Fidelio, 2017-08-13, 11:25 napisał/-a: Te mistrzostwa pokazały, że jesteśmy liczącym się państwem na lekkoatletycznej mapie świata i to jest istotne. Nie deprecjonowałbym osiągnięć naszych młociarzy - mimo że nie jest to popularna dyscyplina, ma jednak status olimpijskiej, więc prestiżowej. Za to co zrobili Anita i Paweł - ogromny szacunek! A jak ktoś ma wątpliwości, to niech spróbuje rzucić młotem - choćby na połowę tej odległości co oni... | | | Autor: Tatanka Yotanka, 2017-08-14, 09:06 napisał/-a: HENIU - Królowa Sportu w Polskim wydaniu ma się bardzo dobrze !!! | | | Autor: Stepokura-nazwisko zlat60, 2017-08-14, 17:18 napisał/-a: Na pewno nie mniej, niż obecnie. a jeśliby dodając do tego 3.0 m.z przeszkodami ,bez kobiet,to na pewno nie mniej niż obecnie,nie wiem czego chcesz dowieszc, mam nadzieje, iż nie tego ze wtedy było łatwiej ,bo wielkie sukcesy odnosili polscy biegacze w tym Zimy ,KRZYSZKOWIAK ,CHROMIK, Ożóg,Graj, ORAZ ŚREDNIACY [Baran,SZORDYKOWSKI- DWAJ BRACIA, Grywał, Ma komaski,i Kazimierski
A to przecież tylko wierchuszka.Byli najlepsi ,nie dlatego ,ze mniej wówczas biegało. niż obecnie ,Było wprost odwrotnie.
Trzeba tylko dobrze policzyć ,ale to rola dla statystyków
Bylo tez zaplecze ,nie wiele im ustępujące | | | Autor: Siemach, 2017-08-15, 11:48 napisał/-a: Mam pytanie do autora : Czy Pan czytał ostatni wywiad z Szymonem Ziółkowskim na temat poziomu w rzucie młotem (?)
...Jeżeli chodzi o tę imponujacą listę młociarzy i młociarek, o której pisze autor, to wiekszość osób tam występujacych to przypadkowo startujący w tej konkurencji, gdyż w tej niszowej i niepopularnej dyscyplinie bardzo łatwo o ligowe punkty i sukcesy. Gdy jest taka potrzeba, to zwykle namawia się do startu sportowców uprawiających inne dysypliny, w których rówież posiadanie nadmiernej masy i muskulatury jest wskazane.
I jeszcze jedno. Przestańcie czepiać się Pana Henryka. W jego wypowiedziach "widać" prawdziwą troskę o polskie biegi, o ich poziom. Nie da się ukryć, że obecy poziom naszych biegów jest tragiczny.
Jeżeli jest tak dobrze, jak tu niektórzy piszą, do dlaczego pięciu Ukrainców potrafi zdominować wiekszość biegów rozgrywanych w Polsce (?) | | | Autor: Admin, 2017-08-15, 13:48 napisał/-a: Większość z naszych zawodowców pokonuje tychże zawodników z Ukrainy w bezpośredniej walce. Problem w tym, że zawodowiec profesjonalista nie startuje w każdy weekend dzień po dniu, dlatego na biegach w małych miasteczkach i na wsiach nie zobaczy Pan Szosta, Kulki, Chabowskiego czy Kozłowskiego. A Ukraińców owszem, bo przyjechali do roboty więc nawet za 200 złotych pobiegną, bo to dla nich wartościowe pieniądze. | | | Autor: GrandF, 2017-08-15, 14:08 napisał/-a: Czytałem panie Zbigniewie. Czytałem i jestem zażenowany pierwszą częścią wypowiedzi pana Ziółkowskiego. Druga jest sensowna i analityczna. Ale w pierwszej nasz były mistrz "robi" we własne gniazdo i przede wszystkim dyskredytuje osiągnięcia Pawła Fajdka. Zdanie "jak ja rzucałem 80m to wystarczyło do zajęcia 7 miejsca" to brak klasy i jak to pan Szymon określił "poziom kreta na Żuławach" (cokolwiek to znaczy). Równie dobrze można w ten sposób zdyskredytować osiągnięcia pana posła. W 1988 roku 30 osób na świecie rzucało powyżej 80 metrów. Na mistrzostwach Europy w Stuttgarcie "86, Splicie "90, igrzyskach olimpijskich w Seulu trzeba było rzucać powyżej 84m żeby zdobyć złoto. Każda dekada jest inna, w każdej są inni mistrzowie, którzy ze względu na szereg różnych okoliczności stają w obliczu wyższego czy niższego poziomu. A fakt, że poziom światowej czołówki w młocie jest niższy niż jeszcze 10-15 lat temu to wynik przede wszystkim czystek dopingowych, o czym z resztą mistrz Ziółkowski wspomina. A nadmierna masa i muskulatura nie wystarczy żeby rzucać daleko. Nawet 60m, to wynik, którego nie jest w stanie uzyskać człowiek "z ulicy". | | | Autor: Siemach, 2017-08-15, 15:31 napisał/-a: Czyli polska lekka atletyka ma tylko tych biegaczy... To właśnie ci panowie ostatnio w Gdańsku (MP w biegu na 10 km) mieli problemy z czwartym garniturem Kenijczyków(biegających zarobkowo nawet 3 razy w weekend),oraz trzecim garniturem z Ukrainy i Białorusi (oni również startują często i zarobkowo).
Na ostatnich MP w maratonie, w rywalizacji zawodników PZLA do brązu wystarczał wynik lekko poniżej 2:31.
Moim zdaniem ta nasza elita w imprezach w małych miasteczkach i wioskach również miałaby problemy.
Dlaczego tej naszej elity nie było w Londynie ?
Ta nasza współczesna elita osiąga wyniki gorsze od naszej elity sprzed 30-50 lat.
| | | Autor: Siemach, 2017-08-15, 15:50 napisał/-a: Panie Łukaszu ja podziwiam pańską fachowość i lekkość pióra, ale uważam, że nie ma osoby, która w danej dziedzinie we wszystkm jest autorytetem. Pisząc o sportowcach miałem na myśli innych miotaczy (kulomioci, dyskobole). To właśnie oni startują w zawodach mniejszej rangi w rzucie młotem i uzuskuja wyniki, które można odnaleźć w tych tabelach o których Pan wspomina.
| |
|
|
| |
|