Tegoroczna, 13. już, edycja Krakowskiego Biegu Sylwestrowego nieco różniła się od poprzednich. Start i metę tego magicznego biegu wyznaczono tym razem na Małym Rynku, który w tym dniu został niepodzielnie zajęty przez biegaczy i ich wiernych kibiców.
Uczestnicy, jak co roku, mieli do wyboru Smoczą Piątkę (5 kilometrów) i Radosną Dziesiątkę, czyli 10 kilometrów biegu. Na dłuższej trasie mogli startować tylko zawodnicy pełnoletni, zaś krótsza była dostępna dla wszystkich chętnych. Jak co roku wielu rodziców przebrało swoje pociechy i towarzyszyło im w biegu na krótszym dystansie, żegnając w ten sposób odchodzący 2016 rok. W sumie bieg ukończyło 1926 osób płci obojga i w różnym wieku.
Jak wiadomo, Krakowski Bieg Sylwestrowy od zawsze łączy elementy sportowej rywalizacji i świetnej zabawy. Od lat uczestnicy biegu prześcigają się w pomysłowości przy obmyślaniu szczegółów przebrania. Od początku biegu organizowany jest przecież konkurs na najlepsze przebranie, a nagrody w nim są dwukrotnie wyższe, niż te za samo bieganie. Marzeniem organizatorów jest, by na starcie absolutnie wszyscy uczestnicy biegu byli przebrani. Edycja sprzed dwóch lat była pod tym względem rekordowa. W zeszłym roku przebrań było nieco mniej, zaś w tym, z naszej obserwacji potwierdzonej zresztą przez organizatorów, przebrała się zaledwie połowa uczestników biegu. Zawsze można powiedzieć , że tysiąc osób na jednym biegu, które są przebrane, to i tak rzeka przebierańców, ale w tym wszystkim kryje się i drugie dno.
Niestety ci spośród zawodników, którzy się nie przebierają, zazwyczaj (choć nie zawsze) biegną na wynik. I to nieważne, że swój własny. Niestety z naszych obserwacji wynika bezspornie, że nagminne są przypadki, gdy niezbyt sportowo traktują swoich przebranych „konkurentów”, częstokroć nie zdając sobie sprawy z tego, że ci – bez przebrania – biegają o wiele szybciej. Czym to tłumaczyć? Jedna z hipotez mówi, że najprawdopodobniej tym, że teraz mamy do czynienia z wielkim boomem na bieganie. Na starcie biegu stanęło wiele osób, które wcześniej nigdy w nim nie biegło, ani mu nie kibicowało, i w związku z tym nie wiedzą najprawdopodobniej, jaka przyświeca mu idea. A tą ideą jest radość i zabawa w sportowym gronie na pięknej trasie wśród pozytywnie zakręconych osób.
Czy bieg na tym traci? Bieg nie. Ale zabawa – i owszem.
Jak powiedział Tomasz Schimscheiner, aktor i juror w konkursie na najlepsze przebranie, - Bieg Sylwestrowy, poprzez swoją radosną atmosferę zabawy, jednoczy, czyli dostarcza to, czego ostatnio bardzo nam brakuje. Każdy chce się przebrać i każdy świetnie się na nim bawi. Fajnie byłoby, gdyby wszyscy uczestnicy biegu potrafili potraktować siebie i swoje bieganie z przymrużeniem oka i na ten jeden bieg przebrać się i dać się nieść skrzydłom radości. Ja biegłam w tym biegu już dziewiąty raz i nie wyobrażam sobie, że mogłabym stanąć na jego starcie „przebrana za biegaczkę”. Czas na mecie nieważny, wynik nieważny, miejsce w kategorii nieważne; ważne jest przebranie (im bardziej zakręcone i utrudniające bieg, tym lepiej) i dobra zabawa:)
648
604
952
1234
1768
1738
1957
1926
2009
2010
2011
2012
2013
2014
2015
2016
-7%
+58%
+30%
+43%
-2%
+13%
-2%
Historia frekwencji OPEN
Jakie przebrania dominowały? Kreatywne:)
Był i bałwanek z filmu „Frozen”, były Minionki, były winogrona, czołg Rudy 102, rakieta kosmiczna, trzy urocze szarytki (choć habity miały czarne, krój kornetów nie pozostawiał miejsca na złudzenia – szarytki i już!), była Alicja w Krainie Czarów z Królikiem z Króliczej Nory, był austro-węgierski poczmistrz, był Obeliks, Mikołaje, Smurfy, kilku rycerzy, husarz z czerwonymi skrzydłami...
Chyba jednak łatwiej byłoby wymienić, kogo NIE BYŁO:)
Jak wyglądał bieg od strony sportowej?
Start tradycyjnie miał miejsce o godzinie 12.00, tym razem z Małego Rynku. Trasa biegu nie zmieniła się w stosunku do lat ubiegłych. Na starcie stanęło 1926 osób, w tym 1032 do zmagań na dystansie 1032 i 894 na dystansie 5 km, w tym 790 kobiet (odpowiednio 319 na 10 km i 471 na 5 km). Zwłaszcza na krótszym dystansie mieliśmy okazję obserwować fascynującą walkę, która niejednemu podniosła ciśnienie. Dość powiedzieć, że pierwsza kobieta w kategorii OPEN, przekroczyła linię mety jako czwarta osoba w ogóle. Tego niecodziennego wyczyny dokonała Katarzyna Broniatowska, jasna gwiazda na nieboskłonie krakowskiego biegania. Pierwszy mężczyzna na linii mety, a był nim Adam Czerwiński, ukończył bieg czasie zaledwie 35 sekund krótszym niż Katarzyna. 00:15:25 i 00:16:00 – różnica doprawdy niewielka. Na dystansie 10 km zwyciężył z czasem 00:33:53 Maciej Lubieniecki i warto to odnotować, ponieważ to zawodnik „ze stajni” Andrzeja Lachowskiego, wielokrotnego zwycięzcy krakowskich biegów. Ego: uczeń przerósł mistrza! Wśród pań pierwsze miejsce zdobyła Paulina Golec z czasem 00:36:27.
Co warto podkreślić, zwyciężczynie Smoczej Piątki i triumfatorka Radosnej Dziesiątki trasę pokonywały w przebraniach. Da się szybko biegać i bawić jednocześnie? Da się!
Czego sobie i biegaczom życzę za rok w imieniu organizatorów (a i swoim własnym również).
Wyniki 10km - Mężczyźni:
1. LUBIENIECKI MACIEJ - KRAKÓW - 00:33:53
2. PRZYBYLSKI ROMAN - KRAKÓW - 00:33:56
3. LACHOWSKI ANDRZEJ - KRAKÓW - 00:34:07
4. NAWROT PAWEŁ - ŚWIĘTOCHŁOWICE - 00:34:08
5. KEVAN JAMES - KRAKÓW - 00:34:28
6. KAPŁON ŁUKASZ - RABKA‐ZDRÓJ - 00:34:55