2012-08-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Obóz z drugiej ręki (czytano: 1808 razy)
![](sylwetki/foto_blog/2012/z33614_1.jpg)
Gdy wiosną biegaliśmy z Piotrkiem w rejonie Perły Zachodu, wspomniałem mu, że meta MW będzie na Narodowym. To było chyba jego pierwsze bieganie w tym roku, bo woli golfa, narty i rower. Ale gdy usłyszał o tym Narodowym, napalił się na MW tak mocno, że jeszcze tego samego dnia się zapisał. Wyszedł z niego patriotyzm lokalny w każdym calu, czyli natura warszawiaka z urodzenia.
Ale wrócił do siebie do Wiednia i znowu nie biegał. Do lipca, gdy odwiedziłem go w drodze z wakacji. Dwa razy polecieliśmy razem, ale skończyło się tym, że towarzyszył mi gdzieś tak od 12 do 18 km – dojechał do mnie metrem i wrócił do domu w ten sam sposób.
A potem pytał: jak – nie lubiąc biegać – przygotować się na Maraton Warszawski? Bo ten finisz na Narodowym...
Myślałem nad tym jeszcze zanim zadał to pytanie. W wyjątkowych sytuacjach trzeba stosować rozwiązanie nadzwyczajne. Dlatego doradziłem mu obóz biegowy z Małgorzatą Sobańską i Piotrem Mańkowskim. No bo jeśli pojedzie na ten obóz – myślałem sobie - to będzie musiał biegać sporo przez te dziesięć dni, co już jakimś przygotowaniem będzie. Poza tym dowie się wiele o kwasie, kroku, sylwetce, treningu itp.
Inaczej mówiąc – nie będzie mu na tym obozie nudno, bo dobry trener – co pamiętam jeszcze z mojej wyczynowej przygody z siatkówką – potrafi prowadzić zajęcia w tak urozmaicony sposób, że choć czasem padasz z nóg, to nawet nie wiesz, kiedy mija ostatni dzień obozu.
Piotrek wszedł na odpowiednią stronę w internecie, poczytał o obozie i... Od razu był bliski decyzji, by jechać. Zachęcałem go do tego, bo w końcu jak się czegoś uczyć, to od takich, co na tym zęby zjedli.
- A w najgorszym wypadku tak bardzo będziesz miał po tym obozie dość biegania, że... Przynajmniej wszystko będzie jasne – mówiłem.
Minął miesiąc, wieczorem leżę sobie po robocie, a tu telefon od Piotrka.
- Pozdrawiam z obozu! Jutro od rana zaczynamy! - wołał z entuzjazmem.
Kasia była z nim, miałem nadzieję, że mnie nie ukatrupi, iż tym razem urlop spędza na obozie biegowym (choć w pięknym miejscu, na dwóch tysiącach w Alpach), a nie gdzieś na południu.
Nie ukatrupiła, mało tego, kilka dni później złapała mnie telefonem (wyjątkowo miałem swój przy sobie w trakcie biegu), gdy wracałem z Lwiej Góry w Rudawach Janowickich. Zdała relację, na co Gosia i Piotr (Kasia i Piotrek tak nazywali trenerów, więc ja też pozwolę sobie na tę poufałość) zwracali uwagę, co radzili i robili z biegaczami. Niby o wszystkim gdzieś już czytałem (także w tekstach Gosi i Piotrka), bądź słyszałem, ale i tak... Znowu zdałem sobie sprawę, jak fatalnie prowadzę ręce - za szeroko, jak jakaś kaczka :-)
Oj, bardzo by mi się taki obóz przydał. Bardzo, bardzo. Gdyby mistrzowie zobaczyli mnie w akcji, dostrzegliby pewnie także inne wady. Kiedyś też pojadę.
Ale wróćmy do Piotrka – zadzwonił podczas drogi powrotnej, był bardzo zadowolony, nawet mi dziękował za pomysł. Odniosłem wrażenie, że do biegania się nie przekonał, ale też nie zniechęcił. W MW w każdym razie na pewno wystartuje, ale czy – jak radziła mu Gosia – będzie biegał do startu regularnie, z przerwami najwyżej jednodniowymi (maksymalnie i wyjątkowo dwudniową) – nie wiem. Szczerze mówiąc, nie sądzę. Piotrek ma świetne predyspozycje fizyczne do biegania (zawsze coś uprawiał, w młodości na bardzo wysokim poziomie), ale psychicznie jest z innej bajki. Lubi krótko, ale intensywnie. Samotność długodystansowca – to nie dla niego. Ale z maratonem spokojnie sobie poradzi. Już kilka przecież zaliczył.
Zdjęcie wykonane za metą maratonu w Wiedniu w 2009 - za metą Ola z Kasią oraz Piotrek (z prawej) i ja.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Hepatica (2012-08-30,22:43): No cóż nie pobiegnie dla intesywności , ale dla tego uśmiechu co nosił go na i za metą w Wiedniu:))). Powodzenia w Warszawie!!! michu77 (2012-08-31,08:19): ...byłem na dwóch obozach z tą samą dwójką trenerów i ... bardzo sobie chwalę ;-))) snipster (2012-08-31,14:18): człowiek się uczy całe życie ;) a ten twój znajomy to na pewno dał sobie zaszczepić ideę, może nie chciał dać po sobie tego poznać ;)
|