|
| Przeczytano: 645/454368 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Jak przebiegłem 10 ultra w 10 dni | Autor: Artur Kujawiński | Data : 2017-11-01 | Dziesięć biegów ultra w 10 dni. Czy to możliwe? Jak tego dokonać? Zapraszam do relacji ;)
Zawsze zastanawiałem się jak to jest startować w zawodach, które trwają wiele dni. Miałem wprawdzie za sobą biegi trwające 2 dni oraz kilka biegów etapowych trwających od 3 do 5 dni ale jeszcze nigdy nie startowałem w zawodach trwających tydzień i dłużej. To naprawdę duże wyzwanie zarówno psychiczne jak i fizyczne nie wspominając już o logistyce. Dzień w dzień, gdy tracisz siły, zwiększa się ból w wszystkich miejscach ciała a aparat ruchu doprowadzony do skraju wytrzymałości oferuje coraz mniejszy zakres ruchu ;) To tak w skrócie...
Szukając wyzwań na sezon 2017, po określeniu startu głównego (opis będzie w kolejnej relacji) postanowiłem znaleźć cel pośredni, który będzie głównym sprawdzianem i mobilizacją do solidnych przygotowań. Taki schemat działania i planowania sprawdził się już w drodze do realizacji wcześniejszych moich największych celów np. Spartathlon.
Myślałem kiedyś o starcie w cyklu 7 maratonów w 7 dni lub nawet 10 maratonów w 10 dni...to wydawało się fascynujące choć wymagające sporego zaangażowania. Aż w końcu w międzynarodowym kalendarzu wypatrzyłem brytyjski festiwal biegowy, który w jednej z propozycji zawierał 10 biegów ultra w 10 dni ! Każdy z biegów rozgrywano na dystansie od 52 do 54 kilometrów ! Nie znam nikogo kto brał w tego typu zawodach więc zapaliła się lampka ciekawości.
Formuła zawodów była bardzo ciekawa - każdego dnia była osobna klasyfikacja i medal za ukończony każdy bieg. Zatem 10 zawodów w kolejne 10 dni !!! Była też klasyfikacja łączna jako suma wszystkich czasów...fascynujące ! Po tym jak okazało się, że dojazd jest dosyć dogodny tj. przez Londyn i Cambridge a kontakt z organizatorami wzorowy, nie miałem już wątpliwości, że na przełomie czerwca i lipca wezmę udział w tym dziesięciodniowym challangu.
Projekt nazwałem Bitwa o Anglię x 2 ponieważ czekała mnie batalia biegowa dwa razy w tym lubianym przeze mnie kraju. Anglię polubiłem już 20 lat temu z uwagi na zamiłowanie mieszkańców tego kraju do biegania i wielki szacunek do biegaczy, wręcz można mówić iż panuje tutaj kult biegania.
Ponownie utworzyłem wydarzenie na FB, które z jednej strony było dla mnie mobilizacją do treningów a także archiwizowaniem informacji i wrażeń na bieżąco a także pozwalało to na komunikację z osobami kibicującymi co pomagała w realizacji celu.
Poniżej treść postów, które ukazują przebieg przygotowań i samej bitwy. Największą zagadką pozostawało jak będę czuł się np. po 6,7,8 dniu zawodów.
Jest to swego rodzaju pamiętnik wraz z emocjami i realnym przebiegiem rywalizacji dzień po dniu.
POCZĄTEK
Czas odsłonić pierwszą kartę a raczej bitwę. Dokładnie za miesiąc startuję w extremalnym festiwalu biegowym. Wybrałem maxa czyli 10 ultra w 10 dni ;) Będzie to 6 tras w ciągu 10 dni zatem mam nadzieję , że w miarę będą się różnić ponieważ każdego dnia będziemy wybiegać z tego samego miejsca i wracać do miejsca startu czyli naszego obozu ;) Codziennie 52 km trailu co daje 520 km w 10 dni i rekordowy kilometraż tygodniowy około 364 km ;) Traktuję to jako przystawkę i kolejny decydujący etap przygotowań do dania głównego. Ponieważ będę jedynym Polakiem a kilku zagranicznych śmiałków również porwało się na taki kolosalny dystans więc tempo zapewne nie będzie spacerowe. Ps. pozostali uczestnicy festiwalu mają spory wachlarz możliwości np 10 maratonów w 10 dni, codziennie półmaraton , lub bieganie w wybrane dni. W 10 dni jeszcze tyle kilometrów nie biegałem więc regeneracja będzie tutaj kluczowa ;) Ciekawe czy np w 8 dniu będzie mi się chciało wyjść o 8 rano na kolejne 52 kilometry trailu.
A tak szczegółowo wyglądały przygotowania można rzec dziennik pokładowy. Można zaobserwować nakład pracy treningowej, zaangażowanie i rozkład poszczególnych elementów. Oczywiście zawsze można zrobić coś lepiej ale pamiętać trzeba, że to realizacja osoby pracującej , mającej codzienne obowiązki stąd czas na trening i regenerację jest jednak ograniczony.
Tydzień 1 (3-9 kwietnia)
Daty zapisane, zgłoszenia wysłane. Czas zatem zabrać się ostro do roboty ;)
1 i 2 kwietnia to spokojny kilometraż 18 km i 27 km.
3 kwietnia - 16 km
4 kwietnia- 18 km
5 kwietnia- 16 km
6 kwietnia- 20,5 km w tym podbiegi 100/100,200/200 300/300 400/400 x 2 (odpowiednio podbieg/zbieg)
7 kwietnia- 10 km
8 kwietnia- 20,5 km + 5 km R:25,5
9 kwietnia- 30 km w tym kross 21,097 km (narastająco od 5:20 do 4:40 bez spinania) , wieczorem 14,5 km R: 44,5 km
Tydzień razem : 150,5 km
Tydzień 2 (10-16 kwietnia)
Po mocnej weekendowej zakładce (25,5 + 30 + 14,5) pierwszy dzień lajtowy. Następne dni to powrót do objętości i w tym tygodniu wreszcie dwa dni z podbiegami choć mogłoby ich być znacznie więcej jednak zakładka nadal była odczuwalna więc nic na siłę.
10 - 10 km
11 - 20 km
12 - 15,5 km
13 - 19,5 km (w tym podbiegi 5x300m Cytadela)
14 - 21 km
15 - 17+ 12,5+2,5 R:32 km
16 - 8 km w tym 5x120m podbieg +wieczorem 14 km w tym 5x120m podbieg R:22 km
Tydzień razem: 140 km
Tydzień 3 (17-23 kwietnia)
To tydzień testu, który przebiegł lepiej niż przypuszczałem, 6 minut szybciej niż ostatnio. A tak relacjonowałem:
Trening ultra na dystansie 50 km podczas Orlen Warsaw Marathon wykonany : Pełne 50 km ze średnią 4:38/km to tempo dokładnie takie jakiego oczekiwałem. Bez kryzysu, mimo przeciwnego wiatru przez ponad 10km... Najpierw rozgrzewka w trochę zbyt szybkim tempie bo po 4.20-4.25/km, potem maraton i bezpośrednio za metą dokręcenie jeszcze brakujące 1,5km. Po drodze czyli od 1km - 42.195km maraton wyszedł w 3:14:38 (oficjalny w środku tej 50-ki ciut wolniej). Był to sprawdzian czy jestem już wybiegany na przyzwoitym poziomie w przyzwoitym tempie. Najważniejsze, że całe 50km przebiegnięte dosyć równo, bez kryzysu, w pełni kontrolowane i bez dociskania. Bardzo dobre ultra wybieganie i o to chodziło. Napieram zatem z treningami dalej, obecny efekt jest taki jaki oczekiwałem w optymistycznych założeniach. Ps. Sprawdzian zrobiony bez luzowania gdyż cały tydzień wyszedł w sumie 150 km ;) Jest moc !
A tak wyglądał tydzień:
17 kwietnia- 14 km
18 kwietnia - 23 (7,5 + 15,5 w tym 5xpodbieg i 5 x 1 min w tempie 3:45/km)
19 kwietnia - 14 km
20 kwietnia- 21 km w tym na pobudzenie 5km po śr 4:07 (4:14,4:16,4:02, 4:06, 3:55) t152/114
21 kwietnia - 18 km
22 kwietnia - 10 km trucht
23 kwietnia - 50 km (średnia 4:38/km,po drodze maraton 3:14:38)
Tydzień zamknięty 150 km i wszystko idzie w dobrym kierunku, kolejny tydzień zakładam spokojny ale plan co do objętości szacuję na około 140km.
Tydzień 4 (24-30 kwietnia)
Czas biegowo podsumować kwiecień. Kilometraż 625,5 km na tym etapie w pełni satysfakcjonuje ;-) Jakościowo również nieźle, sporo siły, trochę akcentów i udany sprawdzian potwierdzają słusznie obrany kierunek ;) Maj powinien być jeszcze lepszy: większy kilometraż, pilnowanie akcentów, urozmaicona siła ale bez żadnego sprawdzianu ;) Każdy dzień treningu to kolejna cegiełka formy ale i uciekający czas do startu. Skupienie, mobilizacja i realizacja ;)
24 kwietnia - 8 km
25 kwietnia - 18 km
26 kwietnia - 20 km w tym siłownia
27 kwietnia - 17 km
28 kwietnia - 22 km
29 kwietnia - 23 w tym przeplatanie krossem
30 kwietnia - 32 mieszane
Razem :140,00 km
Miesiąc kwiecień - 625,5 km
Przyszedł maj, dla wielu to początek sezonu grillowego ale nie dla mnie. Pierwsze dwa tygodnie maja w normie ale już teraz jestem zadowolony ponieważ trzeci tydzień zapowiada się naprawdę solidnie. Ważne aby zdrowie dopisywało bo chęci są ogromne;)
A początek był taki:
Tydzień 5 (1-7 maja)
1 maja - 18 km
2 maja - 16 km w tym siłownia - nogi
3 maja - 21 km w tym 10x300m 60-65s
4 maja - 16 km
5 maja - 24 km
6 maja - 20,5 km
7 maja - 30 km mieszane
Razem: 145,5 km
Tydzień 6 (8-14 maja)
8 maja - 5 km odpoczynkowo
9 maja - 22 km
10 maja- 16,5 km
11 maja - 18 km (w tym 15x100m przebieżki)
12 maja- 21 km
13 maja - 17,5 + 6,5 R:24
14 maja - 34
Razem: 140,5
W internecie z lupą można szukać opisów treningów szczególnie do ultra. W zasadzie to chyba nigdy nigdzie takich nie widziałem stąd głównie trenuję na podstawie swojej wiedzy, doświadczeniu i znajomości własnego organizmu. Nie ma co ukrywać treningów bo komu by się chciało je powtórzyć ;) Poza tym często wynikają one z możliwości danego dnia lub dyspozycji. Gdyby była lepsza regeneracja na pewno jakościowo byłyby znacznie lepsze. Ale jest ok.
To był solidny tydzień. Bez obozu, bez startu ultra a kilometraż jak na zgrupowaniu mimo stacjonowania w Poznaniu i ogarniania spraw codziennych. W sumie 170 km ;) Aby dotrzeć tam gdzie niektórzy już są lub osiągnąć to co założone trzeba solidnie i systematycznie trenować. Nie ma nic za darmo...kiedy siedzicie wieczorem przed tv, grillujecie w weekend lub imprezujecie w piątek....gdzieś tam nad Maltą kończę właśnie kolejny długi trening ;) Napieramy ! Ostatnie 7 dni wyglądały tak:
Tydzień 7 (15-21 maja)
15 maja - 21 km w tym siłownia
16 maja - 23 km (w tym 10x100m przebieżki po 3:20/km)
17 maja - 27 km w tym 5km po 4:01/km
18 maja - 21 km w tym ostatnie 3km po 4:10-4:15
19 maja - 25 km
20 maja - 20 km
21 maja - 33 km w tym 6x400 podbieg
Razem: 170 km
Zawsze można coś poprawić. Jakościowo powinno być więcej krossu, podbiegów itp ale może to w kolejnych tygodniach uda się dołożyć.
Tydzień 8 (22-28 maja)
Właściwie niczym się nie wyróżniał. Zdrowie dopisuje i poprzedni tydzień z kilometrażem 170 w zasadzie aż tak bardzo nie wymęczył. Gdyby nie obowiązki ten tydzień udałoby się zakończyć liczbą 150 ale i tak z tych 145 km jestem bardzo zadowolony ponieważ nie jest łatwo by przy codziennych sprawach skleić tyle kilometrów.
Oto tydzień ósmy ;)
22 maja - 15 km
23 maja - 20 km w tym siłownia
24 maja- 15 km
25 maja - 22 w tym po 10km żywo 10km po śr 4:12/km luźno kontrolowane, 5km po 4:22, 5km po 4:02 razem 42:05
26 maja - 21 km
27 maja - 21 km
28 maja - 27+4 (31)
Razem: 145 km
Bardzo udany był trening tempowy, pełna kontrola, bardzo dobre samopoczucie po i średnia lepsza niż zakładałem przed treningiem szczególnie, że ostatnio rzadko mobilizowałem się do szybszego tempa. Ten trening utwierdził mnie,że z dużego kilometrażu można bez problemu biegać tempo w bardzo zadowalającym tempie i tętnie.
Tydzień 9 (29 maja - 4 czerwca)
Po wielu ciężkich tygodniach sprezentowałem sobie dzień wolny ;) Kilometraż wyszedł tylko 128 km ale patrząc na dotychczasowy kilometraż dzienny przy 7 dniach byłoby to około 150 km zatem bardzo przyzwoicie.
Niedzielny trening miał być zacznie dłuższy ale potężna ulewa i kilkanaście kilometrów powrotnej drogi w mega deszczu sprawiły , że zdrowie jak zawsze jest ważniejsze niż kilka kilometrów więcej.
Następne dni pokazały, że była to dobra decyzja ponieważ mocne przeziębienie mogłoby mnie wykluczyć na kilka dni z treningu.
Jest ok i napieram dalej:
29 maja - 22 km
30 maja - 19 km w tym siłownia
31 maja - 24 km w tym 5 przebieżek (duże już zmęczenie)
1 czerwca - wolne
2 czerwca - 21 km
3 czerwca - 11 km
4 czerwca - 23,5 + 7,5 R:31 km w tym podbiegi dynamicznie (kilka na Zielonce)
Tydzień 9 - 128 km
Co w najbliższym czasie? Przed wyzwaniem 10 ultra w 10 dni jeszcze sprawdzian podczas ZIELONKA CHALLENGE , gdzie przede wszystkim dystans około 72-75km mam znieść komfortowo. Start ten ma pokazać, że jestem już solidnie wybiegany.
Tydzień 10 (5-11 czerwca)
W zasadzie nic specjalnego, orka choć z dozą rozsądku przed mocnym sprawdzianem w najbliższy weekend. Gdyby nie to, kilometrów byłoby więcej ale test ma pokazać jak organizm reaguje na kilometraż podczas sprawdzianu. Na zmęczeniu nie miałbym możliwości odczytywania w pełni sygnałów organizmu. Jednego na pewno jestem pewien, będę rywalizował/walczył przede wszystkim z sobą nadając tempo na dystansie 72-73km po trailowej trasie. Kciuki się przydadzą bez wątpienia, w sobotę trzeba będzie pocierpieć by poczuć satysfakcję na mecie ;)
A tak wyglądał tydzień nr 10:
5 czerwca - 18 km
6 czerwca - 16,5 km (zakwasy w tym 5 podbiegów)
7 czerwca - 14 (zakwasy jeszcze trzymają)
8 czerwca - 18,5 km
9 czerwca - 14 km
10 czerwca - 31km (w lesie)
11 czerwca- 13 km
Razem 125 km
W tym tygodniu musiałem zrezygnować z siły i tempa z uwagi na mocne ponaciąganie po górkach, które pokonywałem w ubiegły weekend zbyt dynamicznie ;) Trzeba było również łapać świeżość przed testem.
Tydzień 11 (12-18 czerwca)
Czyli czas na sprawdzian ;)
Pierwszy sprawdzian czyli Zielonka Challenge na dystansie około 72km za mną.
Plan był taki: pobiec szybciej niż rok temu, to powinno dać podium (w zeszłym roku byłem 4-ty) i na mecie czuć jeszcze rezerwy ;) Cel główny zrealizowany czyli szybciej niż rok temu i to sporo. Uwzględniając, że niestety 3 razy szukałem trasy ( czasami tak bywa jak np. ktoś pozrywa taśmy i zostają małe końcówki, potem trzeba stanąć, bawić się gps i telefonować lub sprawdzać poboczne ścieżki) przez co straciłem w sumie około 8-10 min + nadrobiłem 1,5km) to realnie poprawa byłaby jakieś 22 minuty do zeszłego roku, wymiernie wyszło 14 minut szybciej i 1,5km nadrobienia dystansu. Ale to pokazuje, że było już dużo szybciej niż w roku ubiegłym. Natomiast brak całkowitego odpuszczania nawet do luzowania na poziomie startu w maratonie sprawił, że o ile tempo do 50 km było lajtowo odczuwalne to potem czwórki zamiast stopniowo sygnalizować zmęczenie zaczęły mocno palić. Jednak zakwasy po bardzo mocnych i dynamicznych podbiegach i zbiegach nadwyrężyły strukturę czworogłowych a kolejne dwa weekendowe wybiegania (ostatnie 31km na 6 dni przed biegiem) dołożyły swoje. Tydzień startu również nie był skierowany na pełny luz. Przy starcie w maratonie stosuję np. trzy lekkie wyjścia rzędu 8, 10 i 6km to tutaj przy ultra były 4 wyjścia w ciągu 5 dni. 14,14,14, wolne, 5, start. Jeśli chodzi o bieg to pierwszych dwóch (szacun dla nich) pobiegło naprawdę mocno odstawiając resztę na ponad 35 minut. Mi przypadło miejsce 5-te, niezłe ale pozostał niedosyt. Z tempa jestem zadowolony ponieważ na ponad 70 kilometrowym trailowym dystansie (uwzględniając 3 poszukiwania trasy) średnia wyszła około 5:28/km. Był to tylko sprawdzian gdyż teraz czeka mnie przyspieszony kurs regeneracji, dokładnie za 10 dni biegnę w UK na festiwalu biegowym 10 ultra (52km) w 10 dni i sztuką będzie przyjąć 520 km w 10 dni a co za tym idzie nabiegać w tygodniu jakieś 364 km. To jednak nadal będzie przystawka przed daniem głównym, prawdziwym kolosem....to już niedługo ;)
PS. Jeszcze raz dziękuję Krzysztofowi Pilarskiemu oraz całej ekipie organizacyjnej za super imprezę (nawet deszcz przegonili), Tomkowi i Kasi za zdjęcia i kibicowanie oraz Bergolowi za mega doping i również pamiątkowe ultra foty .
Tydzień 11
12 czerwca - 14 km
13 czerwca - 14 km
14 czerwca - 14 km
15 czerwca - wolne
16 czerwca - 5 km
17 czerwca - 75 km w tym Zielonka po 5:28 (73,6km) i roztruchtanie
18 czerwca- wolne
Razem: 122 km
Za dużo nie będę się rozpisywał ponieważ nadszedł czas konkretnego biegania -) W sumie ten tydzień wyjdzie ponad 220 km a kolejny ponad 320 ;) Zatem jest co robić....w czwartek ogarnięcie pierwszego spośród 10 ultra na dystansie 52 km ;) Punkt kulminacyjny przygotowań do startu głównego nadszedł ;)
Tydzień 12 (19-25 czerwca)
19 czerwca - wolne
20 czerwca- marszobieg 12km
21 czerwca - 5km
22 czerwca- 10 km...
23 czerwca- 10 km
24 czerwca- wolne
25 czerwca - 10 km
Razem: 47 km . Oczywiście można było więcej....ale przez najbliższe 2 tygodnie nabiegam się wystarczająco, zatem łapanie w miarę świeżości po Ultra Zielonce ;)
Po okresie przygotowań nastąpiło sprawdzenie formy jaką udało się przygotować na pierwsze poważne starcie z Anglią. 10 biegów ultra w 10 dni i to nie na zaliczenie ale z nastawieniem walki każdego dnia w celu osiągnięcia jak najlepszego czasu i zajęcia jak najwyższego miejsca w klasyfikacji generalnej. To oznaczało również ściganie się na każdym etapie a kluczem mogło się okazać odżywianie, regeneracja i jak najlepsza odnowa biologiczna.
Resztę tekstu artykułu znajdziecie pod linkiem - KLIKNIJ TUTAJ
|
| | Autor: Jarek42, 2017-11-01, 14:42 napisał/-a: Pięknie. Tylko, że takie same medale i tylko różne wstążki. Jakby wymyślili jakąś składankę, to może by było ładniej. | | | Autor: Skoczek, 2017-11-01, 15:04 napisał/-a: A czego spodziewać się po Angolach. | | | Autor: Wiesiek 1960, 2017-11-20, 19:43 napisał/-a: kapitalny wyczyn i ładne medale, moje gratulacje | |
|
| |
|