|
| Przeczytano: 530/1052074 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Zamarznięty Bajkał pokonany | Autor: Dorota Chylińska | Data : 2014-04-14 | Środek syberyjskiej zimy i najgłębsze jezioro świata, zamarznięte na pięć miesięcy to fantastyczny pomysł na nowe wyzwanie. Tym wyzwaniem dla mnie w tym roku była X edycja Baikal Ice Marathon i bieg po zamarzniętym jeziorze, przy temperaturze duuuuuużo poniżej zera.
Pomysł wyjazdu na Syberię urodził się jesienią 2013 roku. Przeczytałam kilka artykułów, obejrzałam filmik nagrany przez Bydgoszczanina w ubiegłym roku, pogadałam z uczestnikami poprzednich edycji i postanowiłam spróbować. Zapisy rozpoczęły się w październiku. Należało udokumentować swoją historię biegów długodystansowych, wypełnić odpowiednie formularze i czekać. Bieg organizowany jest na dwóch dystansach – pełnego maratonu i półmaratonu. Z ostrożności zapisałam się na półmaraton. Wiem jak zachowuje się mój organizm w wysokich górach i na dużych wysokościach przy niskich temperaturach, ale nigdy nie miałam okazji doświadczyć biegu na tak długim dystansie przy dużym mrozie, silnym wietrze, na otwartej przestrzeni i na wyjątkowo nieprzyjaznej nawierzchni. Na początku grudnia dostałam potwierdzenie od organizatora, że zostałam zakwalifikowana. Do biegu zaplanowanego na 1 marca zostało sporo czasu a zatem należało kupić bilet na samolot, buty do biegania po lodzie, zrobić zdjęcie do wizy, złożyć wniosek do ambasady rosyjskiej, no i zacząć biegać.
Z zakupem biletu nie było problemów. Gorzej z kupnem butów biegowych dostosowanych do lodowego biegania. Kilka sklepów biegowych próbowało się zaangażować, ale szło im to niezwykle mizernie i bez entuzjazmu. Ostatecznie sprawy wzięłam w swoje ręce, wykonałam trochę telefonów, napisałam parę maili i za trzy dni w moim domu było kilka par butów do wyboru. Ostatecznie, pomijając nie specjalnie lubiany różowy kolor, wybrałam czarno - zielone z kolcami zamontowanymi na stałe. Kiedy później podglądałam innych biegaczy, to często mieli kolce zakładane na buty w postaci gumowych nakładek.
Niezwykłego wręcz skupienia, wymagało wypełnienie wniosku wizowego, opatrzonego niezliczoną ilością załączników. Każdy szczegół był ważny a pominięcie czegokolwiek mogło skutkować, zaliczeniem lodowego półmaratonu a i owszem ale na pobliskim jeziorze Rudnickim w którym zazwyczaj morsuję, a nie na syberyjskim Bajkale. Jeszcze tylko fotka i ostatecznie w paszporcie znalazła się rosyjska wiza. Teraz już wszystko zależało ode mnie i treningu jaki sobie zaaplikuję. Przygotowaniom zaczęła sprzyjać mi pogoda. Z dnia na dzień zrobiło się zimno i to na tyle, że nawet nasz Rudnik zamarzł. Była to świetna okazja, aby wypróbować buty z kolcami. Tak więc miałam całe dwa dni, aby pobiegać po lodzie. Biegałam więc tu i ówdzie strasząc wędkarzom ryby, obtarłam palec w nowych butach, zmarzłam i zaczęłam mieć wątpliwości, czy na pewno chcę jechać na ten duży mróz na Syberię.….. Za kilka dni zaczęło świecić słoneczko, palec się zagoił, dobry nastrój wrócił i można było dalej biegać, tyle, że po lesie, bo lód był już zbyt niebezpieczny. Święta, Nowy Rok, karnawał i ani się człowiek nie obejrzał i już trzeba było pakować plecak i ruszać w syberyjską krainę.
Organizator maratonu zapewnia uczestnikom pełną opiekę podczas całego pobytu – odbiera z lotniska, zawozi do hotelu, karmi i udziela wszelkich informacji na temat trasy, temperatury, picia, jedzenia i wszystkiego co biegaczowi do szczęścia potrzebne.
Samolotem dolatuje się do Irkucka – pięknego miasta położonego ok. 70 km od Bajkału, gdzie różnica czasu w stosunku do Polski wynosi 8 godz. To była pierwsza trudność z którą musieliśmy sobie poradzić. Druga, to różnice temperatur. Rosjanie mają naprawdę tani gaz i nie oszczędzają w ogóle. W hotelu, w kawiarni, w Cerkwi, na lotnisku, w autobusie i każdym innym pomieszczeniu temperatura przekracza +25st, a na dworze jest ok. -20st. Tak więc różnice temperatur dochodzące do 50st dały się mocno we znaki naszym organizmom. Poza tym wszystko było super, powitało nas piękne słońce, przyjaźni ludzie i wiecznie żywy Lenin.
Baikał Ice Marathon jest jednym z bardziej extremalnych biegów na Świecie. Ma limitowaną ilość uczestników i decydując się na taki bieg trzeba mieć trochę doświadczenia, dużo uporu, pozytywnego myślenia i odwagi. Ze wszystkiego najmniej miałam doświadczenia, zwłaszcza, kiedy przy kolacji usiedli przy moim stoliku uczestnicy w koszulkach Iron Men, Triathlon, Sahara Marathon, Himalaya Marathon…… no cóż, dobrze, że nie opuszczał upór i nie zostawiała odwaga. Tych dwoje zabieram ze sobą zawsze w nadmiarze. W biegu brało udział 145 osób w tym 23 kobiety i 122 mężczyzn. Zawodnicy przyjechali z 21 krajów. Najwięcej było oczywiście Rosjan. Pozostałe narodowości to biegacze z Niemiec, Japonii, Anglii, Francuzi, Austriacy, 5 maratończyków z Polski i pojedynczy biegacze z innych krajów.
Najbardziej egzotyczna była piękna Kolumbijka. Wszyscy startowaliśmy razem w Tankhoy i tylko dla niektórych środek jeziora był metą, pozostali musieli dobiec na drugi brzeg. Bajkał to jezioro o półksiężycowatym kształcie, ma 640 km długości i przeciętnie 50 km szerokości. Jest siódmym co do wielkości i zarazem najgłębszym jeziorem świata, zawiera 1/5 wszystkich słodkich wód na kuli ziemskiej - tyle, ile wszystkie Wielkie Jeziora Ameryki Północnej razem wzięte.
Meta pełnego maratonu była w Listwiance, po przeciwnej stronie jeziora. Bajkał o tej porze roku jest w całości pokryty lodem, a warstwa lodu dochodzi do metra grubości. Po jeziorze jeżdżą samochody, skutery i ślizgają się poduszkowce. Ten lód utrzymuje się zwykle do maja.

W początkowej części trasy lód pokryty był warstwą śniegu sięgającą kostek. Trasą wcześniej przejechały samochody tworząc koleiny i w tych koleinach biegło się odrobinę wygodniej.
Po jednym kilometrze ta garstka biegaczy tak się rozciągnęła, że nikt o koleiny nie walczył i dla każdego było bardzo dużo cudownie słonecznej, syberyjskiej przestrzeni. Po 10 km zaczął się odkryty lód, ciemny, popękany i niezwykle przezroczysty, no i oczywiście bardzo śliski. Super wrażenie, kiedy się biegnie po najgłębszym jeziorze świata stąpając po lodzie pod którym jest ok. 1500 m. wody.

Czasami doświadczaliśmy tąpnięcia lodu, wtedy dreszcze przechodziły przez całe ciało zwłaszcza, że prawie każdy biegł sam. Czasami były takie odgłosy, jakby ktoś za mną maszerował, doganiał mnie, a ja byłam zupełnie sama na ogromnej przestrzeni.

Trasa była oznakowana chorągiewkami, które wytyczały kierunek, ale oznakowanie odległości było zaledwie co 5 km i żadnego innego punktu odniesienia. Nie było nic wokół. Ogromna pusta przestrzeń, wszechdominująca biel, połączona z granatowym lodem, aż po horyzont. Nie miałam w ogóle pojęcia jak szybko biegnę, moje endomondo nie działało, a zegarka nie miałam i tak na prawdę byłam zdziwiona, że już 10 km, gdzie podawali herbatę i wodę, czekoladę i suszone owoce. Nie wypadało wziąć kubka z herbatą i wyrzucić po drodze, bo cały bieg jest pod hasłem obrony czystej wody w Bajkale. Należało wypić napój i wyrzucić kubek do worka i dopiero ruszać dalej. W takim biegu nie walczy się o rekordy czasowe, takie warunki nie pozwalają na ich bicie. Taki bieg, jest wielkim wyzwaniem, ogromną frajdą i w tym pięknym słońcu dla mnie, był również wielką przyjemnością. Tak więc biegłam dalej. 
Zrobiłam kilka zdjęć, przeleciało kilka fajnych myśli i już był 15km i znowu była ciepła herbatka i owoce, i czekolada. Cały czas świeciło piękne słońce i to ono dodawało pozytywnej energii i cudownie ogrzewało powietrze. Największą niedogodnością były parujące i zamarzające okulary przez które mało widziałam i potknęłam się kilka razy o wystający lód w pękniętych szczelinach. Temperatura jednak nie przekraczała - 10 st, wiał niewielki wiatr i naprawdę biegło się przyjemnie. W takiej wielkiej przestrzeni, w czystym, mroźnym powietrzu, w pięknym słońcu dobiegłam po zamarzniętym Bajkale do swojej mety z czasem 2:28:57 i mogłabym biec dalej...

Na mecie zrobiłam zdjęcia z flagą Polski i z flagą Grudziądza, wypiłam herbatę z cytryną, zjadłam morele, orzechy, czekoladę i przebrałam się w suche rzeczy, które wcześniej oddałam do depozytu. Tymczasem czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka.
Na środku jeziora, wykuty był przerębel, o który wcześniej dopytywałam, ale dostałam odpowiedź, że lód za gruby i nie da się wykuć przerębla, abym mogła zażyć Bajkalskiej, zimowej kąpieli. A tu niespodzianka, ktoś wyciął w lodzie na środku Bajkału przerębel, pół na pół metra, ale ja nie miałam butów nurkowych, ręcznika i rzeczy na przebranie, a może wystraszyłam się małego przerębla bez dna? Ostatecznie nie skorzystałam i chyba dobrze, bo w 10 min po dobiegnięciu, zrobiło się tak nieprzyjemnie zimno, że nie można było zdjąć rękawic aby zrobić zdjęcie. Tak więc przerębel uwieczniłam na fotce, spakowałam mokre od biegu ubrania i wsiadłam do poduszkowca. Przejechanie się takim pojazdem to wielka frajda. Sunęliśmy po tej ogromnej, otwartej przestrzeni podskakując w miejscach gdzie lód zamarzając tworzył nierówności.
Po drodze mijaliśmy biegaczy pokonujących dystans pełnego maratonu. Wszyscy byli mocno rozciągnięci na trasie, tak bardzo, że praktycznie każdy biegł sam. Nie było elektronicznego pomiaru czasu. Pomiarem, zajmowały się dwie panie w futrach, w których uśmiechach lśniły złote zęby. To one spisywały najpierw numer zawodnika, a później czas z ręcznych stoperów. Super widok i świetna organizacja.
Teraz mieliśmy jakieś trzy godziny czasu na odpoczynek. Wieczorem spotkaliśmy się na wspólnej uroczystej kolacji, gdzie każdy został indywidualnie wyczytany i odebrał medal, dyplom z wypisanym ręcznie nazwiskiem i czasem oraz pamiątkową koszulkę. Było mnóstwo dobrego regionalnego jedzenia, w tym przepyszne omule bajkalskie. Była bajkalska wódeczka, sami sympatyczni, uśmiechnięci i zadowoleni ludzie i następne plany na extremalne wyprawy biegowe.
Baikal Ice Maraton, to dla mnie dzisiaj już historia, wspaniała przygoda, niesamowite doświadczenie, następne przekonanie, że można, jeśli się bardzo chce, że człowiek ma w sobie ogromne pokłady siły i energii, że odwaga i upór doprowadzają nas do celu, że można polecieć na Syberię w środku zimy i przebiec najgłębsze na Świecie zamarznięte jezioro, że warto mieć marzenia i je realizować i fajnie mieć następny wartościowy medal do kolekcji i miło jest reprezentować Grudziądz na końcu świata.
|
| | Autor: agnieszka_, 2014-04-14, 20:42 napisał/-a: Piękna relacja.
Kiedyś marzyłam o tym biegu, chyba pora na realizację. | | | Autor: nomad, 2014-04-14, 22:27 napisał/-a: to jest Nas więcej...))) | | | Autor: running fish, 2014-04-15, 20:22 napisał/-a: Gratulacje za bieg i świetną relację. Ten maraton pojawia się w mych marzeniach od co najmniej roku.Czy mogłabyś napisać coś o stronie finansowej? Ile kosztowała podróż, startowe, pobyt itp. Z góry dziękuję. | | | Autor: Henryk W., 2014-04-16, 08:18 napisał/-a: Michał i Krzychu, co Wy tak mrożną zimnicę pokochaliście? | | | Autor: _Gienka, 2014-04-17, 08:35 napisał/-a: Aż mi się łezka w oku zakręciła ze wzruszenia. Dawno nie czytałam tak ciekawego tekstu opatrzonego świetnymi zdjątkami. Ja marzę o wyjeździe w czerwcu na Pik Czerskiego. Teraz na pewno zweryfikuję marzenia. Dzięki. | | | Autor: Slawek Wisniewski, 2014-04-17, 12:08 napisał/-a: Powiem tyle: zazdrość ściska mi d... Nigdy nie byłem zwolennikiem tzw. turystki biegowej, ale gdy najpierw czytam o "bieganiu wśród pingwinów", a później o Bajkale, to dochodzę do wniosku, że chyba trzeba na nowo przemyśleć pewne sprawy. | | | Autor: emka64, 2014-04-17, 16:13 napisał/-a: Widzę, że można by niezłą ekipę stworzyć, Sławka puścilibyśmy do walki o laury , Admina do kręcenia filmu , pozostali do zadań specjalnych i robienia atmosfery. Tylko pytanie - czy Владимир Владимирович nas wpuści ? | | | Autor: Slawek Wisniewski, 2014-04-18, 07:34 napisał/-a: Krzysiek. Ty zawsze musisz udzielać kontrowersyjnych wypowiedzi! Żona żąda ode mnie wyjaśnienia, kim jest Laura :) | | | Autor: emka64, 2014-04-18, 18:34 napisał/-a: Widzisz tak już mam , co bym nie napisał, wychodzi kontrowersyjnie.
Ale tu odpowiedź jest łarwa - Laura to matrioszka , idealny prezent dla żony : ) | | | Autor: d.chylinska@wp.pl, 2014-04-18, 19:22 napisał/-a: Dziękuję za wszystkie miłe opinie.
To była naprawdę fantastyczna przygoda.
Mam jeszcze więcej niekonwencjonalnych pomysłów na bieganie, zamierzam je konsekwentnie realizować i mam nadzieję opisywać po powrocie.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Wasze plany i marzenia.
| |
|
| |
|