2015-04-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Przedmaratoński stres (czytano: 3852 razy)
Jest zawsze. Przynajmniej u mnie. Kilka przebiegniętych maratonów nauczyło mnie, że do tego dystansu trzeba mieć szacunek. Nie ma znaczenia, czy biegnie się na życiówkę, czy tak jak ja teraz - na ukończenie. Ten dystans jest tak długi, że drobny detal może uniemożliwić ukończenie.
W niedzielę startuję w Krakowie, nowym miejscu dla mnie. Wielk± niewiadom± jest pogoda. Może być każda. Nie zdziwi mnie ani upał, ani deszcz i wichura.
Trasa. Jest na pewno bardzo atrakcyjna turystycznie, bo w samym centrum Krakowa, ale sportowo daleka od ideału. Choćby ze względu na częste nawroty o 180 stopni. W tłumie nawet przy niedużej prędko¶ci różne rzeczy mog± się na takim nawrocie zdarzyć.
Przygotowania... Wybiegałem chyba mniej kilometrów niż przed jesiennym Poznaniem, ale przygotowania były bardziej regularne. 3 tygodnie przed maratonem pobiegłem bez problemu 23km, 2 tygodnie przed, również bez problemu 27km. Przed oboma sprawdzianami bardzo się stresowałem - przed oboma niepotrzebnie.
Moja skromna historia maratońska doskonale nadaje się na przykład do nauki dla innych. 3 pierwsze maratony zakończone pełnymi sukcesami. Bez problemów, z względn± łatwo¶ci±, w każdym kolejne życiówki. Czwarty, biegnięty na kolejn± życiówkę, zakończony zjazdem w połowie dystansu i marszem przez około 17km. Druga połowa biegu pokonana o godzinę dłużej niż pierwsza. Najcięższy test psychiki, jaki można sobie wyobrazić. I najlepsza lekcja szacunku do dystansu i do własnej ułomno¶ci. Kto wierzy, że jest niezniszczalny i każdy szalony plan zawsze mu się uda, ten prędzej czy póĽniej zostanie przez maratońskich bogów ustawiony do pionu. Ale takie biegi też s± bardzo potrzebne. Jestem i na zawsze będę dumny z tego, że potrafiłem mimo absolutnego spalenia w połowie drogi pokonać kolejne 21km, z czego dobre 17km marszem i jednak dotrzeć do mety. Nie chcę tego już nigdy powtórzyć, ale uważam, że to była bardzo cenna lekcja.
Co do niedzielnego startu - nie ma oczywistych powodów, dla których mogłoby się nie udać, więc zapewne się uda. Będę biegł bardzo wolno, na 4:30 ale bez trzymania się na siłę. Tak jak jesienny Poznań - gdy 4:30 zaczęło mi odjeżdżać bez problemu pozwoliłem na to i dobiegłem w 4:33. Antyrekord, ale to nie ma żadnego znaczenia. Teraz też absolutnie nie będę się szarpał. Je¶li będzie kolejny antyrekord, to nie mam z tym żadnego problemu.
OGROMNIE ważn± umiejętno¶ci± dla biegacza jest trzeĽwa ocena swojego poziomu. Szczera, przed samym sob±, ocena swoich przygotowań i uczciwe, w oparciu o przebyte przygotowania, dobranie celu. Cel wydumany, życzeniowy, czasem nawet uda się zrealizować i wtedy historie s± piękne, ale często spowoduje, że zamiast biegowego ¶więta będziemy chcieli jak najszybciej o biegu zapomnieć.
Trzymajcie w niedzielę kciuki od 9:00!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2015-04-18,00:07): Mam nadzieję w takim razie, że nie zdziwi Cię za bardzo deszcz ze ¶neigiem. Tu na południu lubimy mieć takie niespodzianki dla pół-nocników, że wspomnę Silesię. :)) Michu, ja bym bardzo chciała trzymac za Ciebie kciuki ale wtedy biegnie się do dupy. Po prostu czasami sobie o tobie pomy¶lę, życz±c Ci wszystkiego co najlepsze. Baw się w niedzielę jako i ja się bedę bawić. :) Woland (2015-04-18,08:11): No toć razem będziemy się bawić. W tym deszczu ze ¶niegiem :D Piotr Fitek (2015-04-21,23:09): To teraz czekamy na relację :) A co celów to jasne, musz± być realne, mog± być wy¶rubowane ale dalej realne :)
|