Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [39]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Kaja1210
Pamiętnik internetowy
:

Kasia Januszewska
Urodzony: 1966-10-
Miejsce zamieszkania: Jastrzębie-Zdrój
17 / 27


2013-04-16

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
VBC (czytano: 650 razy)

 

Łaknęłam tego startu jak kania dżdżu. Miedzy innymi po to, aby się przekonać, że zima mnie nie pokonała, ale przede wszystkim żeby udowodnić sobie, że Dębno to był tylko wypadek przy pracy i że jeszcze się odkuję. Łydka przestała boleć, czułam się zregenerowana, bieg odbywał się w ciekawym dla mnie miejscu, przy okazji mogłam odwiedzić Jasną Górę i w gratisie otrzymać modlitwę przed biegiem, więc pomyślałam, czemu nie? Widocznie podobnie pomyślało więcej osób, bo na starcie było wyjątkowo ciasno. Wprawdzie nie mogłam tradycyjnie dreptać dla rozgrzewki, ale nie był to problem, mimo przelotnego deszczu było wręcz gorąco od takiej masy ludzi. Zaraz po wystrzale pognaliśmy prosto na Sanktuarium. To musiał być fascynujący widok - prawie tysiąc osób szturmujących główną aleję, jakoś tak naturalnie przypomniałam sobie „Potop” i Babinicza, a zaraz po tym zastanowiłam się, jakie trzymać tempo na podbiegach. Biegło się wspaniale, już na drugim kilometrze usadowiła się wyjątkowo aktywna grupa kibiców, ich doping był bezcenny. Zresztą o kibicach mogę pisać tylko w superlatywach tak samo jak o organizatorach. Dwa kółka minęły jak z bicza strzelił. Jednak dyszka to zupełnie inny wymiar biegania niż maraton. W jednym człowiek pokonuje dystans, a w drugim własne ograniczenia. Najdłuższy dla mnie był ostatni odcinek przed nawrotem. Biegło się po bruku, lekkie odchylenie głowy w lewo pozwalało podziwiać finiszującą elitę, niestety przed sobą miało się jeszcze ok. 800 m do pokonania. W takiej chwili czas wyjątkowo zwalnia, prawie „.. był w ogródku…”, ale prawie jak wiadomo robi wielką różnicę. Organizacja po biegu była idealna, medal, woda i gratulacje wolontariuszy, a później prysznic i posiłek do wyboru, wszystko bez kolejek. Czegóż można chcieć więcej? W Częstochowie byłam pierwszy raz, ale z pewnością nie ostatni.

Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


snipster (2013-04-16,14:05): najważniejsze, że się podobało ;) no i życióweczka wpadła :) Gratulacje
DamianSz (2013-04-16,14:52): Dzięki bieganiu niektóre miasta poznajemy z innej strony i z czym innym nam się potem kojarzą -) Jeszcze raz gratki.
paulo (2013-04-16,15:08): Kasiu, mam nadzieję, że się odkułaś :)
Kaja1210 (2013-04-16,15:09): Dzięki :) życióweczka wprawdzie, ale jeszcze taka malutka.
Kaja1210 (2013-04-16,15:10): Paulo, odkuję się na maratonie, najpóźniej jesienią. "Nie ze mną te numery Bruner.." to znaczy maratonie.







 Ostatnio zalogowani
Admin
01:32
Raffaello conti
23:10
Wąsu
23:04
Wojciech
22:41
Namor 13
22:09
rolkarz
22:00
przemcio33
21:55
bogaw
21:28
arkadio66
21:19
uro69
20:46
benfika
20:14
eldorox
19:52
michu72
19:52
zbig
19:40
edgar24
19:27
INVEST
18:21
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |