2011-04-13
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| po śnie zimowym (czytano: 1700 razy)
Ostatnie trzy miesiące były biegowo jałowe. Co prawda biegałem, ale niewiele ponad 100 km miesięcznie. Mało, na tyle mało że przy zachowaniu zwyczajów kulinarnych waga podskoczyła kilka kilogramów.
W każdym miesiącu wypadały mi jakieś losowe zdarzenia które wytrącały mnie z biegowego rytmu – prawie 10-dniowa infekcja (styczeń), potem było przeciążenie kolana spowodowane zbyt szybkim powrotem i wydłużenie przerw między treningami (luty) i w końcu zagraniczne wyjazdy służbowe w marcu, które znów wybiły mnie z rytmu na tydzień. Co prawda udało mi się trochę pobiegać ostatnio w Brazylii i Hiszpanii, ale wcześniej wyjechałem do Irlandii (Shannon) na planowany jeden dzień. Nie brałem więc sprzętu biegowego, a wyjazd przedłużył się…do tygodnia. Byłem nieco wkurzony takim obrotem sprawy, gdyż a) pogoda była akurat wymarzona do biegania, b) tak samo jak i tamtejsze tereny (zresztą dużo biegaczy korzystających z tak pięknych okoliczności przyrody i tego, i niepowtarzalnej).
Takie przerwy zdecydowanie mi nie służą.
Co wypadnie w kwietniu? :) chyba jednak wyczerpałem limit możliwości i będę mógł w spokoju pobiegać. Z pozytywów - cieszę się, że udało mi się zorganizować pod koniec marca sztafetę 5x5 z ludźmi z mojej pracy (a nawet departamentu!:) – zajęliśmy 128 miejsce (na 237 sztafet) z czasem 2:10:37, ale mniejsza o to – niezła rozrywka i za rok wszyscy chcą biec – na pewno się poprawimy:), a dzień później przetuptałem połówkę z koleżanką w czasie 2:14 (przed biegiem planowała 2:15 albo wolniej). Biorąc pod uwagę, że dzień wcześniej biegła w sztafecie a ostatnie 600 metrów w połówce pokonała po 4’45/km, było lepiej niż dobrze. A dla mnie przyjemnością było poprowadzenie i motywowanie kogoś i wreszcie luźne podejście do zawodów – przy okazji, był to mój pierwszy w tym roku (!) dystans powyżej 20 km.
Przez cały kwiecień chciałbym w końcu zrobić jakieś 200 km no i wreszcie trochę szybciej pobiegać, na treningach i zawodach. O życiówkach na razie nie myślę, raczej o stopniowej progresji. Na pewno czeka mnie jedna życiówka już wkrótce – na przełomie czerwca i lipca zostanę ojcem :) o mniej życiowych, choć na pewno przyjemnych życiówkach - znaczy się biegowych, będzie czas pomyśleć jesienią.
Na zdjęciu półmaraton, ostatnie metry na Krakowskim Przedmieściu…
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |