| Pamiętnik internetowy Lecę, bo chcę :)
Pawłowska-Pojawa Anna Urodzony: 1976-05-06 Miejsce zamieszkania: Warszawa
Liczba wpisów - 228
|
2010-09-18 | Niechceń (czytano: 1958 razy)
Dopadł mnie niechceń, nazywany też czasami leniem. Niechceń jest oczywiście eufemizmem. Nie chce mi się tak ogólnie - ani pisać, ani biegać. Ani nic. Wlasciwie chce mi się tylko jeść i spać... Obiecuję jednak sobie solennie, a właściwie publicznie, że się nie dam. Nie bedzie mi leń jakiś pospolity, dla niepoznaki zwamy niechceniem, dyktował, jak ma wygladać moj dzień.
Ale ponieważ biegam mało (...
| 2010-08-24 | Tam, gdzie się konczy Polska (czytano: 1855 razy)
Taki mi się ładny tytuł wymyślił do wspomnienia z imprezy, od której trochę czasu już upłynęło. Bo XI Bieg Sapiehów przeszedl do historii 17 dni i prawie 200 km temu. Ale nie mogę o nim nie napisać, bo...
Bo faktycznie bieg odbywa się tam, gdzie się kończy Polska - trochę na południe od Terespola, na samej granicy z Bialorusią leży Kodeń - malutkie miasteczko z sanktuarium maryjnym, które pono...
| 2010-06-13 | Biegam, bo lubię (czytano: 2025 razy)
Za każdym razem, kiedy wracam do bloga po dłuższej przerwie, zastanawiam się, czy ktoś tu jeszcze zagląda ;-) Ale może tak. Może komuś się chce poczytać o takim kompletnie amatorskim, choć zaangażowanym, bieganiu. Nota bene, ciekawe, że w bieganiu taka amatorszczyzna mi nie przeszkadza, a na przykład na gruncie zawodowym nie znoszę takich amatorów, co to udają profesjonalistów (nie mam na mys...
| 2010-05-09 | Nakręcamy, nakręcamy... (czytano: 1955 razy)
Naciągnięta do granic wytrzymałości sprężyna, kiedy się ją puści, z ogromną szybkością wraca do poprzedniego kształtu. Ale żeby sprężynka zadziałała, trzeba ją najpierw naciągnąć. Kiedyś były takie zegarki - bez baterii, a ze spręzynkami. Zegarki się nakręcało - naciągając spręzynkę...
Tak mi się skojarzył zegarek z treningiem, bo na treningu też naciągamy spręzynkę, aby na zawodach wystzrelić...
| 2010-05-03 | Ja - Smok 0:1 (czytano: 1747 razy)
Cracovia to chyba pierwszy maraton, po którym nie miałam nic do napisania. No, bo o czym tu pisać? To zdecydowanie był mój najsłabszy występ na królewskim dystansie. Myślałam, że o złamanie 4 godzin na zwykłej miejskiej trasie to już nie muszę walczyć. A tymczasem do ostatniego metra musiałam powalczyć. Po Krakowie mogę napisać poradnik: Jak nie biegać maratonu.
Za podsumowanie niech posłuzy f...
| 2010-05-02 | Truchcikiem po ZOO (czytano: 1736 razy)
Od razu zaznaczam, że ten tytuł to pewna licentia poetica, bo truchcik to to jednak nie był, a kurcgalopek całkiem konkretny... I nawet nie byłam specjalnie rozczarowana niezrobieniem życiówki ani w ogóle niczym. Najzwyczajniej w świecie cieszyłam sie z biegania i tej radości mi starczyło akurat na 46 minut u 35 sekund. Na nic się nie szykowałam, na nic nie nastwiałam, nic nie planowałam, poza czy...
| 2010-04-17 | Bieg, którego nie było (czytano: 1908 razy)
Na chwilę zamilkłam na blogu. Chwila okazała się dłuższa niż moj zamiar. Tydzień temu na blgu miała się ukazać relacja z Dębna.
Ci, którzy tam byli - twierdzą, że takiej atmosfery, jak w Dębnie (i okolicznych miejsocwościach, przez które wiedzie trasa biegu), nie ma na żadnym maratonie w Polsce, i że organizacja oraz atmosfera jak najbardziej uzasadniają to, aby tam wlasnie Mistrzostwa Polski ...
| 2010-03-29 | Warszawa odczarowana - 1:39:14 (czytano: 1774 razy)
Podobno za metą promieniałam i promieniowałam na wszystkie strony. To możliwe. Bo jak tu nie promienieć, kiedy wreszcie przysla wiosna, a ja zrobiłam dwie rzeczy za jednym zamachem i to w jak najlepszym stylu.
Po pierwsze - tak wreszcie!!! - nie tylko udało mi się poprawić życiówkę w półmaratonie (21,0975 km, tak dla przypomnienia). I to nie o sekndę czy dwie, ale od razu o prawie dwie minuty ...
| 2010-03-08 | Don"t think like a looser. Even if you can"t win, fight (czytano: 1884 razy)
Think like fighter. Do ostatniej krwi. No, może nie aż tak drastycznie. Ale kilka razy musiałam sobie tę frazę powtórzyć.
Bo wczoraj był ostatni etap Ekomaratonu. I wlasciwie już przed startem wiedziałam, że do tego Monako nie pojadę (zresztą, i tak bym urlopu nie dostala w tym czasie :)). A poza tym - to jest sport, walczy się do końca.
Wydobylam gdzieś z głębi siebie te cząstki fightera ...
| 2010-02-28 | Łapanie świeżości (czytano: 2040 razy)
Tak to się chyba w tym biegowym slangu nazywa. Dobrze, jak jest robione świadomie, zgodnie z planem.
W moim przypadku tak jednak nie było. Łapanie świeżości w moim przypadku zostało wymuszone przeziębieniem, które dopadło mnie po biegu Wedla i trzymało... no, długo trzymało, bo jakoś nie chciałam sobie odpuścić i się podkurować. "Dzięki" temu w ubiegłą niedzielę pogrzebałam swoje szanse na wyja...
|
ARCHIWALNE WPISY DO PAMIĘTNIKA
|
|