Zaczynając pisać ten tekst odruchowo chciałem nadać mu tytuł "Poznańscy koksiarze", ale to mogłoby wprowadzać błąd. Bo mowa o zawodnikach złapanych na dopingu w Poznaniu, a nie zawodnikach pochodzących z Poznania. I właśnie ta druga narracja wielokrotnie snuła się w komentarzach po ogłoszeniu wyników badań antydopingowych miesiąc po zakończeniu poznańskiego maratonu i półmaratonu.
A jest to niezwykle krzywdzące dla organizatorów z Poznańskich Ośrodków Sportu i Rekreacji. Ktoś kiedyś wymyślił hasło - "dbajmy o piękno i czystość sportu". I oni to robią. Komentarze hejterów zazwyczaj sprowadzają się do hasła "znowu w Poznaniu". No znowu, bo ekipa Poznań Maratonu jest jedną z nielicznych, która w ogóle przeprowadza kontrole. Hejter jest jednak typem wiecznie niezadowolonym i mimo logicznych argumentów szukającym nowych punktów zaczepienia. "To po co takiego koksiarza zapraszali". A skąd mieli wiedzieć, że złapana pani czy pan uciekają się do niedozwolonych metod?
Zespół POSiR-u tworzy wspaniałe widowiska dbając o wszystkie jego obszary. Od komfortu każdego zawodnika po show, którego nieodłącznym elementem jest emocjonująca rywalizacja. A oczywistym jest, że im mocniejszy poziom czołówki tym silniejsze wrażenia. Kompletowanie grupy najszybszych zawodników to mozolna i niewdzięczna praca, która finalnie może okazać się fiaskiem, bo na przykład zawodnik na którego liczono nie dostanie wizy. Albo pace maker zobowiązany do prowadzenia 2/3 dystansu uzna po 7km, że już wystarczy podając mniej lub bardziej logiczny powód lub nie podając go w ogóle. Determinacja organizatorów bywa jednak nagrodzona, jak w 2021 roku kiedy po raz pierwszy w historii na ziemi polskiej człowiek przebiegł półmaraton poniżej jednej godziny. Dodać należy, że uczyniło to od razu aż trzech zawodników. Strefa podium pod względem średniej wyników uplasowała wówczas Poznań na 5 miejscu najszybszych półmaratonów na świecie.
Polskim, wspaniałym akcentem był rekord Polski Karoliny Nadolskiej, która zwyciężyła zajmując drugie miejsce. No właśnie. Przybiegła na drugiej pozycji. Świetnie, że ustanowiła rekord Polski, ale szkoda, że nie wygrała. A byłoby to trzecie zwycięstwo po triumfach w 2008 i 2017 roku. Po miesiącu okazało się, że Karolina jednak wygrała, bo zwyciężczyni Tabitha Gichia okazała się oszustką. Na marginesie - Karolina wygrała Poznań Półmaraton trzy razy w trzech różnych dekadach.
A pani Tabitha przyjechała jako faworytka. Z najlepszym rekordem życiowym w stawce. Jako głos wydarzenia anonsowałem ją niezliczoną ilość razy. Zdzierałem struny głosowe kiedy wbiegając na metę poprawiała o 52 sekundy poprzedni rekord trasy należący do... Karoliny Nadolskiej. A po miesiącu okazało się, że pod niebiosa wynosiłem oszustkę. Nie wiedziałem. Nikt nie wiedział. Ani ja, ani Krzysiek Stankowski, z którym od 6 lat doskonale bawimy się pracując, czy pracujemy doskonale bawiąc się podczas poznańskich imprez biegowych. Nie wiedzieli kibice. Nie wiedzieli organizatorzy.
W organizmie pani Tabithy wykryto nandrolon. Popularny zwłaszcza w latach 90, mniej popularny później, bo długo pozostawiający ślad. Na nandrolonie wpadł między innymi Polak Antoni Niemczak, czy mistrz olimpijski w biegu na 5000m z Barcelony, Niemiec Dieter Baumann. Ten ostatni tłumaczył się, że ktoś wstrzyknął mu to coś do tubki z pastą do zębów. A Baumann zawodnikiem był niezwykle sympatycznym. Uśmiechał się często i szeroko więc zęby myć musiał. Zrozumiałe zatem, że higiena jamy ustnej była powodem nakoksowania nandrolonem. Pani Tabitha do sportu raczej nie wróci. Została zdyskwalifikowana aż na 7 lat. Kiedy termin zakazu startów minie będzie miała 45 lat.
Po dwóch latach wrócił do sportu ten, którego nazwisko otworzyło listę autorów księgi pt "Oszuści na poznańskich trasach". Edwin Kosgei Yator wygrał maraton w Poznaniu 12 lat temu. Miesiąc później nasz Adam Draczyński dowiedział się, że zajął jednak drugie, a nie trzecie miejsce, bo w ciele Edwina znaleziono Gonadotropinę. Edwina usunięto z listy zwycięzców. Gonadotropina to hormon wytwarzany u kobiet w czasie ciąży przez łożysko. Wprowadzanie tegoż do organizmu męskiego powoduje stymulację testosteronu. W każdym razie WADA uznała, że Edwina należy zdyskwalifikować na dwa lata. Edwin poddał się karze, chociaż z niewiadomych przyczyn wystartował 9 miesięcy później w półmaratonie w Nairobi kończąc go na 42 miejscu z czasem 1:04:52. Ale był to jego jedyny start do roku 2015. Po powrocie z banicji zajął 3 miejsce w Drezno Maratonie. Dziś ma 37 lat. Do ubiegłego roku był niezwykle aktywny. W "nowym" życiu trzykrotnie wygrał maraton w niemieckim Kassel (2016, 2018-2019), zwyciężył w Bonn (2017), Zurychu (2019), Dreźnie (2018) i Mannheim (2017). W mijającym roku nie ma zanotowanych żadnych startów, ale swoje przez te 8 sezonów po odbyciu kary zarobił.
"Po odbyciu kary", brzmi to bardzo nieprzyjemnie i źle się kojarzy. Ale będę tego sformułowania używał, bo to ma być nieprzyjemne. Jakie ma być skoro nie może kojarzyć się dobrze? W teorii, ktoś kto karnie poddał się sankcjom i pokornie trenował w czasie ich nałożenia wraca z czystą kartą. Zastanawiają mnie jednak zawodnicy, którzy wracają po dyskwalifikacji szybsi, wytrzymalsi i mocniejsi. Jak np amerykański sprinter Justin Gatlin, którego przypadek był poważny do tego stopnia, że początkowo groziło mu dożywocie. Dostał 8 lat, a ostatecznie karę skrócono mu o połowę. I Justin wrócił po 4 latach będąc szybszą wersją siebie sprzed drugiej już wpadki dopingowej. No jak to możliwe? Koksując biegał szybko, a nie robiąc tego czynił to jeszcze szybciej? Nie dostrzegam tutaj logiki przy założeniu, że chcę wierzyć w jego resocjalizację.
Zresocjalizowany po dwóch latach wrócił reprezentant Ukrainy Bogdan Semenowicz, którego występy podczas polskich biegów ulicznych wzbudzają największe emocje w komentarzach. Semenowicz wpadł w Poznaniu podczas maratonu w roku 2015. Zajął wówczas 3 miejsce. Zjadł Niketamid. To samo jadła Torri Edwards mistrzyni świata w biegu na 100m z 2003 roku. Jedzenie wyszło jej bokiem, bo dostała dwuletni zakaz startów.
"Badaniu poddał się po zajęciu trzeciego miejsca w Poznań Maratonie. Po zamieszczeniu informacji przez organizatora potwierdzającej pozytywny wynik, opublikowałem na portalu MaratonyPolskie.PL tekst pod tytułem: „Semenowicz – dopingowicz”. Kilka godzin później napisał do mnie sam Bogdan. Wiadomość od niego nie miała tonu pretensji. Zawodnik tłumaczył, że nic nie brał i wynik badania musi być jakąś pomyłką. Sądziłem, że przyjmie jakąś mniej lub bardziej logiczną linię obrony. Zaproponowałem, że opublikujemy jego oświadczenie. Niestety, oprócz argumentu „jakiejś pomyłki”, nie miał nic na swoją obronę."
Posłużyłem się fragmentem z mojej ostatniej książki, która nie traktuje o dopingu, a o różnych losach ludzkich. Losy Bogdana po powrocie do sportu w roku 2017 są wyśmienite. Na 10 jego najlepszych wyników półmaratońskich w karierze, 8 pochodzi z lat 2020 - 2023. W 2021 roku wygrał półmaratony w Tiranie, Warszawie, Sofii i Varnie. Wygrał również maraton w Plovdiv. Niezliczoną liczbą razy stawał na podium polskich biegów ulicznych. Ma prawo. Od tamtej pory jest czysty, to znaczy - nie został złapany. Pytanie gdzie miał być złapany, skoro na palcach u obydwu rąk można policzyć imprezy biegowe w naszym kraju, które wprowadzają kontrolę. Wiadomym jest, że kontrola kosztuje. Wbrew pozorom nie aż tak dużo. Zdarzają się przypadki mniejszych eventów, które kontrolę wprowadzają, jak np Mazowiecka Piętnastka, która imprezą jest niezwykle przyjemną i aby taką była dba się tam o piękno i czystość sportu.
Poznań wyczyścił również komunikat końcowy z jednego nazwiska w roku 2022. Tym razem nabrudziła Kenijka Lydia Simiyu druga na mecie z czasem 1:10:20. Dostała bana na pół roku. Po krótkim zawieszeniu poczyna sobie nieźle. W tym roku była druga podczas maratonu w Rzymie z życiowym czasem 2:25:10.
W ciągu ostatnich 20 miesięcy konsekwencja działań organizatorów Poznań Maratonu ujawniła dwa kolejne przypadki ciosów poniżej pasa. W 2023 roku 4 na mecie Kenijczyk Shadrack Chesir okazał się koksiarzem. 23-letni obecnie zawodnik nie ma w CV imponujących osiągnięć. Właściwie nie ma ich w ogóle. Rekord życiowy 1:01:20 uzyskany właśnie w Poznaniu nie będzie nigdzie figurował. Obowiązującym będzie 7 sekund słabszy, uzyskany również w Poznaniu przed rokiem. I wtedy również Shadrack Chesir musiał przejść kontrolę. I wówczas nic w jego organizmie nie wykryto. Na razie musi odpocząć, jak długo trudno powiedzieć, bo nie ma informacji ile potrwa odsiadka.
Przerwa od biegania czeka również Celestine Temko Kwachuwai triumfatorkę Poznań Maratonu sprzed dwóch miesięcy. Śledziliśmy jej walkę z licząc, że ustanowi rekord trasy. Śledziliśmy dzielnie prowadzącego pace makera, Łukasza Nowaka dla którego idee czystego sportu nie są obce. Łukasz jest olimpijczykiem. Na igrzyskach w Londynie zajął 6 miejsce w chodzie na 50km. Później przekwalifikował się na bieganie i na poznańskich imprezach prowadzi kobietom półmaratony zazwyczaj na rekord trasy. 13 października zdecydował się na prowadzenie całego maratonu. Mimo, że pięćdziesiątek ma w nogach sporo i to na poziomie, który stawia go na 4 miejscu w historii polskiej lekkiej atletyki to jednak były to pięćdziesiątki chodzone, a nie biegane. A więc debiut biegowy Łukasza w maratonie wypadł podczas prowadzenia w Poznaniu. Debiut ograniczony możliwościami liderki. Liderki, która okazała się oszustką. Łukasz tego nie wiedział. Nie wiedziało o tym trzech Łukaszy - on, Miadziołko - dyrektor maratonu i ja komentator wydarzenia. I my, trzej Łukasze, którym zależało na wyniku Kenijki czujemy się oszukani. Łukasz Miadziołko godnie ją przyjął w Poznaniu, Łukasz Nowak godnie poprowadził maraton, a ja godnie ją powitałem. Oszukała nas wszystkich. Winna jest Celestine Temko Kwachuwai i jej sztab jeśli takowy istnieje. Nie organizator wydarzenia, w którym brała udział.
Kenijka Temeko osiągnęła w Poznaniu życiowy sukces, by miesiąc później uznać go za największą klęskę w swojej krótkiej i ubogiej karierze. Naprawiać błędu w Poznaniu już nie będzie, bo nikt jej nie zaprosi. Ale zapewne będą zapraszani zawodnicy, którzy zechcą walczyć o wyśrubowane rekordy trasy. Pojawiają się głosy - to po co ich zapraszać? Ano po to żeby wydarzenie było kompletne. Jeżeli polskie imprezy biegowe mają być zauważalne na świecie to poziom sportowy jest nieodzownym czynnikiem. Docenienie każdego biegacza jest sprawą najważniejszą dla każdego organizatora. Ale gdzie biegi masowe mają swój początek? W rywalizacji na płaszczyźnie sportu kwalifikowanego. Czy obrażanie się, albo wręcz sugerowanie wykluczenia z biegów masowych profesjonalnych sportowców jest fair? Również nie jest fair stosowanie niedozwolonych środków dopingujących. I na to mamy wpływ. I ten wpływ widać właśnie podczas Poznań Maratonu i Poznań Półmaratonu. Bierzmy z nich przykład. Bądźmy fair.
|