Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

GrandF
Panfil Łukasz
LKS Maraton Turek

Ostatnio zalogowany
2024-10-17,17:31
Przeczytano: 1320/427013 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/1

Twoja ocena:brak


3000m z przeszkodami. Koniec pięknej historii
Autor: Łukasz Panfil
Data : 2017-11-16

Powyższy tytuł nie jest ani prowokacją dziennikarską, ani wróżbą na bliżej określoną czy też nie przyszłość. To się dzieje teraz. To nie jest koniec jakiejś epoki. To nie jest koniec sportowej przyzwoitości i określonego poziomu. To absolutny koniec pięknej konkurencji w polskim wydaniu.


Jerzy Chromik przed Zdzisławem Krzyszkowiakiem


Trzy ostatnie dekady przyzwyczaiły nas do obniżenia poziomu w biegach na 5000 i 10000mv. Gdyby nie przedstawiciele arcytrudnej konkurencji jaką jest bieg na 3000m z przeszkodami, blok stadionowych biegów długich w naszym kraju już dawno przestałby istnieć w lekkoatletycznej świadomości. Od wczesnych lat powojennych do dziś, bodaj raz lub dwa zdarzyło się, że nie było Polaka wśród stu najlepszych przeszkodowców świata. Od roku 1948 kiedy wśród najlepszej setki znalazł się Jan Kielas do bieżącego kiedy na tej liście po raz kolejny znajduje się nazwisko Krystiana Zalewskiego polscy zawodnicy zahaczali przynajmniej o przyzwoitość. No i właśnie – Zalewski wciąż w tej szerokiej czołówce jest. Jeśli zdrowie mu pozwoli, pewnie jeszcze z 7 sezonów będzie biegał na poziomie gwarantującym awanse na najważniejsze międzynarodowe imprezy. Ale co później? Co będzie po jego odejściu na sportową emeryturę?

Od czasów kiedy Jerzy Chromik ze Zdzisławem Krzyszkowiakiem zaczęli liczyć się na świecie, polskie przeszkody przechodziły dwukrotnie kryzys. Pierwszy mniej drastyczny w latach sześćdziesiątych kiedy po zakończeniu karier wymienionych powyżej osamotniony na placu boju Edward Szklarczyk próbował chociaż nawiązać walkę z najlepszymi. Drugi „dołek” miał miejsce na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy będący już w wieku sportowo emerytalnym Bogusław Mamiński wciąż zdobywał medale mistrzostw Polski. W pierwszym przypadku kryzys wiązał się z brakiem sukcesów najwyższej wagi, do których przełom lat 50 i 60 przyzwyczaił kibiców. Wspomniany Szklarczyk plasował się zazwyczaj w drugiej, trzeciej dziesiątce najlepszych na świecie. Dramatu nie było, tym bardziej, że np. wszyscy finaliści mistrzostw Polski w roku 1966 schodzili poniżej bariery 9 minut. Poza tym na horyzoncie widoczna była nadzieja w postaci młodzieży, która kilka lat później stała się ogromną siłą napędową polskich przeszkód i chyba nie będzie przesady jeżeli dodam – samego Bronisława Malinowskiego. Płomień tej nadziei zatlił się chociażby po Europejskich Igrzyskach Juniorów w Lekkiej Atletyce rozegranych w Odessie ‘66 gdzie po brąz w biegu na 1500m prz sięgnął Kazimierz Maranda. Ten sam Maranda 6 lat później był bliski ustanowienia rekordu świata na dwukrotnie dłuższym, olimpijskim dystansie. I właśnie te 6 lat później Polska posiadała armię przeszkodowców, którzy pod względem średniej byli wówczas najlepsi na świecie. Polacy jako jedyni legitymowali się średnią „top 10” poniżej 8:30.00: 1. Polska 8:29.82; 2. ZSRR 8:30.96; 3. USA 8:34.14; 4. RFN 8:37.94; 5. Finlandia 8:38.84; 6. Wielka Brytania 8:38.86; 7. Francja 8:40.98; 8. Czechosłowacja 8:41.09; 9. NRD 8:45.74; 10. Norwegia 8:46.88. Indywidualnie, sześciu naszych reprezentantów we wspomnianym roku zeszło poniżej 8 i pół minuty: Malinowski 8:22.2, Maranda 8:23.6, Jan Kondzior 8:25.6, Józef Rębacz 8:26.4, Tadeusz Zieliński 8:26.6 i Stanisław Śmitkowski 8:28.0.


Bronisław Malinowski


Drugi kryzys z nadejściem lat 90-tych był znacznie poważniejszy. Po ostatnim błysku w postaci genialnego biegu Mirosława Żerkowskiego na mitingu ISTAF w Berlinie w roku 1990 (8:16.89 i drugie miejsce) nastała na kilka lat martwa cisza. Żerkowski miał wówczas 34 lata, Mamiński rok więcej. Ten drugi mistrzem Polski na przeszkodach został jeszcze trzy lata później. Po srebro sięgnął w kolejnym roku mając już lat 39! Wyczyn niebywały, podkreślający tylko klasę Bogusława Mamińskiego, który nawet w późnej jesieni swojej kariery potrafił znaleźć miejsce dla siebie. No właśnie… A co z innymi? Wbrew pozorom zaplecze wówczas istniało, tylko jakoś przez dłuższy czas nie miało sposobu na przejęcie pałeczki od swoich wielkich poprzedników. Pod koniec lat 80-tych istniała co najmniej kilkuosobowa stajnia juniorów, na której czele stali: Dariusz Klein 8:46.20, Mariusz Staniszewski 8:49.76, Artur Osman 8:50.93 czy Maciej Pawłowski 8:56.50. Część z nich poczyniła w końcu postępy, być może nie satysfakcjonujące, ale jednak. Część zakończyła kariery, a jeszcze inni uciekli w „ulicę”. Lata 1993 i 1994 były mizerne. Do tytułu mistrza kraju wystarczyło 8:38 i 8:45, a liderzy podsumowań sezonu mogli poszczycić się skromnym 8:34. Na szczęście gdzieś z przeszkodowej poczekalni zaczęli wychodzić Ci, którzy przypomnieli, że Polacy potrafią biegać 3000m prz. Późno zaczynający karierę Rafał Wójcik i jeszcze później Jan Zakrzewski. Przekwalifikowujący się na bieg przeszkodowy, doskonały Michał Bartoszak. No i wówczas najbardziej perspektywiczny, Adam Dobrzyński.

Co prawda w rywalizacji seniorskiej nie sięgali po medale imprez międzynarodowych, ale wrócił poziom przeszkodowej przyzwoitości. Szeroka czołówka to ogromny motor napędowy dla zaplecza. Młodzi zawodnicy mieli na kim się wzorować. Kto pamięta mistrzostwa świata w Atenach sprzed dwudziestu laty kiedy nagle po dekadzie marazmu na polskim, przeszkodowym podwórku trzech Polaków stanęło na starcie biegów eliminacyjnych? Kto pamięta bieg Wójcika z Bydgoszczy ‘99 roku kiedy od czasów wspomnianego występu Żerkowskiego, Polak w końcu złamał barierę 8:20.00? Być może bez nich nie byłoby srebrnego medalu Zalewskiego na mistrzostwach Europy w Zurychu 3 lata temu? Bo ta sztafeta pokoleń kreowała co jakiś czas nowych bohaterów, którzy przez te dwadzieścia lat przekazywali sobie pałeczkę – od Wójcika, przez Jakuba Czaję, Tomka Szymkowiaka, Łukasza Parszczyńskiego po Krystiana Zalewskiego. Zastanawiam się tylko komu tą pałeczkę ma podać Zalewski…


Krzysztof Wesołowski w drodze po rekord świata w biegu na 2000m prz (5:20.00)


Jest źle. Dramatycznie źle. To, że mamy jeszcze wspominanego wciąż Zalewskiego potęguje rozmiar katastrofy. Chciałem napisać – nieuchronnej, ale to oznaczałoby, że można się bronić. A polskie przeszkody zalała właśnie fala kulminacyjna niemocy, totalnej słabizny i co najgorsze braku perspektyw. Z natury jestem optymistą, wręcz niepoprawnym jeśli chodzi o Polską Królową Sportu. W przypadku polskiego podwórka przeszkodowego nie widać jednak iskry nadziei nawet na blade światło w kolejnych latach. Poddając analizie stan posiadania seniorów okazuje się, że tu dramat jest nieznacznie mniejszy niż w kategoriach młodzieżowych. Przynajmniej pozornie. Tylko dlatego, że są tam wciąż znane nazwiska. Być może będący w pełni zdrowia nawiąże do swoich wyników Mateusz Demczyszak. Być może to samo zrobi Łukasz Oślizło. Ale nawet ten ostatni mimo 28 lat zalicza się do starej gwardii. Wyniki mistrzostw Polski seniorów zaczynają powoli przyprawiać o ból głowy. Jeżeli ból głowy trwa dłużej należy go określić mianem migreny. I taka migrena trwa już trzeci sezon. Nieznacznym lekiem przeciwbólowym, a raczej maskującym jest obecność znanych i uznanych nazwisk w strefie medalowej. Bo widząc tych, których markę znamy można sobie przetłumaczyć, ze bieg rozegrał się na końcówce. Ale to nie tak. Brązowe medale dwóch ostatnich edycji MP zdobył Tomek Szymkowiak. Wicemistrzem Polski w ubiegłym roku został Hubert Pokrop. Odpowiednio nr 10 i nr 17 polskiej listy All-Time. Odpowiednio 34 i 32-latek. No więc chyba nie jest tak źle jeżeli po medale sięgają Zalewski, Pokrop i Szymkowiak? Gdybyśmy cofnęli się o jakieś 5 lat, owszem można by ocenić sytuację jako normalną. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że dziś Szymkowiak i Pokrop bawią się w sport. Mają rodzinę, pracę, firmę i tonę obowiązków. Dla jednego i drugiego doba zrobiła się za krótka. Sport jest dziś przedłużeniem ich karier. Dodatkiem do i tak przeładowanego zajęciami życia. Kiedyś sport wyznaczał ich rytm w skali doby, tygodnia, miesiąca i roku. Czas mierzony był jednostką treningową, mikrocyklem i sezonem. Życie było podporządkowane pod trening. Dziś trening podporządkowany jest pod inne obowiązki. I chwała chłopakom za to, że tak jak Bogusław Mamiński ćwierć wieku temu potrafią znaleźć czas i bawić się w sport na miarę zdobywania medali mistrzostw Polski. Tylko, że za Mamińskim przyszła fala młodzieży…

Daleki jestem od krytykowania młodzieży. Zmagają się na poziomie jaki zastali. Walczą o medale mistrzostw kraju wdrapując się na szczyt, który z Everestu skurczył się do rozmiaru Rysów. Kilka lat temu jeden z wyśmienitych polskich zawodników, notabene przeszkodowców w przerysowany sposób wyraził się o wskaźniku olimpijskim ustalonym dla tegoż dystansu: „trzeba być kulawym, albo niedomagać, żeby nie wypełnić minimum na igrzyska na przeszkodach”. Uznałem to jako prześmiewczość z jego strony, aczkolwiek w środowisku długodystansowców przypadki wykpiwania wyników na przeszkodach nie są nowością. Kpina zazwyczaj kończy się w momencie podjęcia próby zmagań kpiarza z dystansem. Przyjął się najprostszy rachunek wyliczenia potencjalnego wyniku przeszkodowego: przy nienagannej technice płotkarskiej dodać pół minuty do rekordu życiowego na płaskie 3000m. Btw – cieszyłbym się niezmiernie gdyby to równanie miało swoje przełożenie w rzeczywistości, bo w zamian za moje mizerne 9:28 miałbym w biogramie nieco mniej mizerne 9:07. Za przeszkody nie raz brali się zawodnicy, którzy mogli poszczycić się wynikami poniżej 8 minut na 3000m w płaskim wydaniu. I schodzili na ziemię schłodzeni wodą z nieprzyjaznego rowu sięgającego w najgłębszym miejscu za kolano. Gdyby 8:30.00 było fraszką mielibyśmy co 4 lata zastępy kandydatów do olimpijskich paszportów, a mamy trzydziestu kilku w historii, którym powiodła się sztuka biegu szybszego niż 8 i pół minuty.


Michał Bartoszak z autorem tekstu


Niestety prześmiewcza wypowiedź jednego z naszych czołowych przed laty zawodników staje się celna w odniesieniu do tego co dzieje się na szczeblu juniorskim. Może to jest metoda – udać się na lekcję WF-u, wybrać najmniej kulawego i niedomagającego, który jako jeden z nielicznych na ocenę bardzo dobrą zalicza sprawdzian na 1000m i zrobić z niego przeszkodowca. Brzmi brutalnie, ale za chwilę to będą jedyne słuszne kryteria naboru. Lata temu jeden z najlepszych, europejskich skoczków w dal sprzed pół wieku powiedział: „nastaną takie czasy, że nie będziemy mieli możliwości wyboru najlepszych, weźmiemy każdego kto w ogóle będzie chciał to uprawiać”. Proroctwo już się sprawdza. Tym bardziej w odniesieniu do tak trudnej konkurencji jaką jest bieg na 3000m z przeszkodami. Bo to konkurencja wymagająca dużej odporności psychicznej. Mimo zmęczenia wynikającego z faktu pokonywania samego dystansu co około 80m przed zawodnikiem wyrasta mierząca 91,4cm masywna bariera. Co okrążenie budzący grozę rów z wodą. Nie da się zaplanować, na którą nogę nastąpi atak na przeszkodę. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej w tłumie zawodników. Bariery nie widać, trzeba atakować na wyczucie. Istnieje ryzyko upadku. Ryzyko uderzenia w przeszkodę kolanem, stopą czy inną częścią ciała. Przeszkoda to nie płotek. Nie przewróci się i nie połamie. Te zdarzenia mogą dotknąć jedynie zawodnika.

W tym sezonie na mistrzostwach Polski juniorów po 12 latach powrócono do rozgrywania dystansu kilometr krótszego. Czym to było podyktowane? Nie wiem. Być może faktem, że przed rokiem strefę medalową otwierał wynik powyżej 9:40, czyli 41 sekund wolniej niż w 2005… Jestem jak najbardziej za krótszą formułą i do dziś nie rozumiem dlaczego te 12 lat temu zaczęto juniorów męczyć klasycznym, olimpijskim dystansem. Być może mieli nabierać obycia w perspektywie startów na imprezach rangi wyższej gdzie biega się 3000m prz. Ale to obycie dotyczyło przecież garstki, która i tak doświadczenie mogła zdobywać na czempionacie seniorskim czy świetnie przed laty obsadzonym Europejskim Festiwalu w Bydgoszczy. A szybkiej „dwójki” będącej doskonałym przetarciem zazwyczaj brakowało. Mamy zatem z powrotem 2000m prz. Siódmy wynik tegorocznej rywalizacji wyniósł 6:15. W 1997 roku z czasem sekundę słabszym na siódmą pozycję musiał zapracować junior młodszy. Gdybym wypadł z lekkoatletycznego obiegu, nie śledząc przez lata wyników uznałbym, że komunikat końcowy z tegorocznych mistrzostw Polski juniorów odnosi się do juniorów młodszych.


4-ty zawodnik ME w Barcelonie Tomasz Szymkowiak z wicemistrzem Europy z Zurychu Krystianem Zalewskim


Równie katastrofalna sytuacja dotyczy przedsionka między rywalizacją juniorską, a dorosłą czyli młodzieżowców. Ciekaw jestem czy w przeszkodowej sytuacji zorientowany jest dziś 43-letni Piotr Kałdowski. Brat Wojciecha, brązowego medalisty halowych mistrzostw Europy w biegu na 800m ze Sztokholmu ‘96, był również przed laty zawodnikiem. Dobrym. W skali „dzisiaj” - bardzo dobrym. Piotr w 1996 roku zajął 6 miejsce na młodzieżowych mistrzostwach Polski w biegu na 3000m z przeszkodami z wynikiem 8:46.08. W ostatnich trzech sezonach szóstą pozycję na tej samej imprezie dawały rezultaty – 9:36, 9:29 i 9:34, a strefa medalowa otwierała się czasem 9:26, 9:20 i 9:21. Te rozważania brzmią jak bajdurzenie starego tetryka na zasadzie „kiedyś to było tak, a dzisiaj jest tak”. Tylko to „kiedyś” to nie jakaś nadzwyczajnie odległa przeszłość. Jeszcze 5 lat temu młodzieżowe rozdanie kończyło się miejscem tuż za podium wywalczonym wynikiem 8:53.80.

W mijającym sezonie tylko pięciu polskich przeszkodowców w ogóle, zeszło poniżej bariery 9 minut. Poziomem zbliżyliśmy się do lat 50-tych ubiegłego wieku. Średnia „top 10” w 1956 roku wynosiła 9:09.34. W 2016 po raz pierwszy od 60 lat znów pierwszą cyfrą tej wartości jest „9” - 9:00.09. A przypomnijmy, że w 1972 wynosiła ona 8:29.82. W roku 1985 – 8:27.44, jedenaście lat temu 8:38.26. W bieżącym sezonie pierwszą dziesiątkę zamyka 42-letni, niesłyszący Rafał Nowak wynikiem 9:15.34. Taki rezultat dawał 22 lata temu 31 pozycję podsumowania sezonu Andrzejowi Korytkowskiemu, dziś trenerowi i organizatorowi m.in. międzynarodowego mitingu w Łomży. Btw – gdybyśmy wszędzie mieli takich Andrzejów Korytkowskich, być może polskie biegi długie byłyby w innym miejscu. Facet dosłownie staje na głowie tworząc cieplarniane warunki swoim zawodnikom, a na jego mitingu zdarzyła się w tym sezonie rzecz niebywała i niewidziana od niepamiętnych czasów – dwie serie męskiego biegu na 5000m. W obydwu seriach wystartowało 37 zawodników w tym 33 Polaków. Gdyby nawet Andrzej uczynił wysiłek większy niż stójka na głowie nie byłby w stanie zgromadzić tylu przeszkodowców z całego kraju. Dlatego, że tylu zawodników specjalizujących się w tej konkurencji zwyczajnie nie ma. Chcąc ostatecznie uzmysłowić skalę przeszkodowego kataklizmu chciałem przedstawić ją na średniej 10, 20 i 50 zawodników. Owszem „top 10” i „top 20” możemy zobrazować. „Top 50” niestety nie. Bowiem w roku 2017 bieg na 3000m prz zaliczyło 34 zawodników, z czego 6 to biegacze z kategorii weterańskich. Zatem realnie mamy 28 przeszkodowców. Dokładnie 50 lat temu czasopismo „Lekka Atletyka” zamieściło zestawienie 100 najlepszych polskich zawodników w swoich konkurencjach. Pod hasłem „3000m z przeszkodami” widnieje nawet 101 nazwisk ze względu na fakt, umieszczenia wszystkich, którzy uporali się z barierą 10 minut. I ten sto pierwszy zanotował czas 9:59.0. Zawodnicy mieli do dyspozycji 31 lekkoatletycznych wydarzeń w Polsce, w programach których był bieg na 3000m z przeszkodami. W 2017 10:00.00 „rozmieniło” 24 zawodników, a powalczyć w kraju na swoim koronnym dystansie mogli pięć razy.

Średnia wyników najlepszych zawodników w wybranych latach poszczególnych dekad:


Cyfry nie pozostawiają złudzeń. Rzeczywistość stadionowa tym bardziej. Podobny tekst można by napisać w odniesieniu do piątki i dychy. Z tym, że jakkolwiek to zabrzmi – do marazmu na tamtych dystansach zdążyliśmy się przyzwyczaić. Oczywiście jedno pociąga drugie – jeżeli nie będziemy mieli płaskich biegów długich na granicy przyzwoitości nie będzie z czego wybierać potencjalnych przeszkodowców. Mimo wszystko regres, który dokonał się w ciągu ostatnich dziesięciu lat jest porażający. W ciągu 10 lat, w których przewinęło się 8 zawodników biegających szybciej niż 8:30.00. W czasie, w którym 3 z nich zostało olimpijczykami, a 6 startowało w mistrzostwach Europy. Zalewski przywiózł srebro z Zurychu, Szymkowiak był 4 w Barcelonie, Parszczyński 6 w Helsinkach, a osobostartów w finałach mieliśmy 7.
I to pewnie jedne z ostatnich sukcesów polskich przeszkodowców.

Ten skrajny pesymizm niestety równa się realnej ocenie sytuacji. Jeżeli mimo wszystko jako urodzony optymista miałbym znaleźć jeden mikro błysk przeszywający tą czarną rozpacz powiedziałbym – Nikodem Dworczak. Chłopak, od którego bije skromność. Uparty i pracowity. Taki zdaje się charakterologicznie Bronek Malinowski naszych czasów. W tym roku jeszcze junior. Zajął nawet 8 miejsce w finale mistrzostw Europy w tejże kategorii. Jego 9:02.76 być może piorunującego wrażenia nie robi, ale biorąc pod uwagę krótki staż treningowy wynik jest całkiem przyzwoity. Jeżeli jakimś cudem zostanie przy bieżni być może za kilka lat urwie jeszcze ponad pół minuty. Jego obecność nawet przy najbardziej optymistycznych scenariuszach nie zmienia jednak niczego w kontekście ogółu, zaplecza którego nie ma i widoków na zaistnienie następców.

Żyjemy w 38-milionowym kraju. Chłopców pomiędzy 15, a 19 rokiem życia jest nieznacznie ponad milion. Mamy 28 zawodników, którzy zdecydowali się w ogóle przebiec omawiany dystans. Pięciu z nich to „stara gwardia”. Pozostaje zatem 23. Dwudziestu trzech spośród miliona! Bazowanie w kolejnych latach na 20 - 25 zawodnikach w kontekście wychowania mistrza jest co najmniej absurdalne. Za chwilę poziom strefy podium MP przesunie się o kolejne 40 sekund, albo w ogóle będziemy się cieszyć z dwóch zgłoszonych zawodników wymaganych do przeprowadzenia konkurencji. Paradoks polega na tym, że konkurencja która była jedyną zauważalną w polskim krajobrazie biegów długich rozgrywanych na stadionie staje się zupełnie przeźroczysta. Być może w niedalekiej przyszłości jej rozgrywanie nie będzie miało zupełnie sensu. Nawet 5000 i 10000m zostaną odwiedzane raz w roku na okoliczność mistrzostw Polski przez biegaczy schodzących chwilowo z ulicy. Bo raczej nikt ot tak nie wejdzie sobie na stadion przebiec trzech tysięcy metrów z przeszkodami.

P.S.

Polacy w „top 100” w ostatnich 20 latach:

1996
32. Michał Bartoszak 8:22.84
43. Jan Zakrzewski 8:26.13
70. Adam Dobrzyński 8:31.54
74. Rafał Wójcik 8:31.82
89. Waldemar Glinka 8:33.27

1997
36. Dobrzyński 8:24.09
38. Bartoszak 8:24.26
41. Wójcik 8:24.54
58. Dariusz Klein 8:30.21
61. Zakrzewski 8:30.55

1998
31. Wójcik 8:20.73
56. Bartoszak 8:28.13
60. Zakrzewski 8:28.89
76. Jarosław Czubaszek 8:31.94
81. Maciej Wojciechowski 8:32.73

1999
27. Wójcik 8:17.29
69. Zakrzewski 8:28.67
99. Bartoszak 8:33.85

2000
24. Wójcik 8:17.09
48. Zakrzewski 8:24.56

2001
37. Zakrzewski 8:22.49
38. Jakub Czaja 8:23.00
59. Wójcik 8:27.07
90. Marcin Grzegorzewski 8:34.01

2002
44. Wójcik 8:24.71
51. Czaja 8:26.25
94. Michał Kaczmarek 8:33.23
97. Radosław Popławski 8:33.46
98. Zakrzewski 8:34.03

2003
38. Popławski 8:21.92
60. Czaja 8:26.18
61. Wójcik 8:26.46
66. Zakrzewski 8:28.53

2004
23. Popławski 8:17.32
46. Czaja 8:22.51
49. Zakrzewski 8:23.11
54. Wójcik 8:24.26

2005
31. Czaja 8:17.49
32. Popławski 8:17.72
70. Zakrzewski 8:29.69
71. Tomasz Szymkowiak 8:29.96
76. Marcin Chabowski 8:30.40
81. Łukasz Parszczyński 8:31.18

2006
31. Popławski 8:19.25
59. Szymkowiak 8:25.45
83. Parszczyński 8:31.25

2007
62. Szymkowiak 8:26.52
77. Popławski 8:30.09
81. Mateusz Demczyszak 8:30.81
85. Kaczmarek 8:31.28
86. Hubert Pokrop 8:31.31
88. Rafał Snochowski 8:31.54
97. Chabowski 8:32.55

2008
45. Szymkowiak 8:22.20
63. Chabowski 8:25.90
85. Parszczyński 8:29.46
95. Snochowski 8:30.63
96. Popławski 8:30.73

2009
33. Szymkowiak 8:21.32
73. Chabowski 8:31.83
87. Demczyszak 8:34.15

2010
21. Szymkowiak 8:18.23
42. Pokrop 8:24.04
55. Demczyszak 8:26.31
97. Jakub Wiśniewski 8:35.05

2011
21. Parszczyński 8:15.47
53. Szymkowiak 8:25.52
64. Łukasz Kujawski 8:27.12
68. Krystian Zalewski 8:27.55
86. Pokrop 8:32.07

2012
35. Parszczyński 8:21.80
58. Zalewski 8:25.50
69. Łukasz Oślizło 8:27.61
96. Szymkowiak 8:31.02

2013
39. Zalewski 8:23.31
47. Parszczyński 8:25.01
55. Demczyszak 8:26.30
56. Szymkowiak 8:26.77

2014
17. Zalewski 8:16.20
33. Demczyszak 8:22.38
59. Parszczyński 8:28.03

2015
28. Zalewski 8:21.22
83. Demczyszak 8:31.82

2016
29. Zalewski 8:19.91

2017
41. Zalewski 8:23.68


Najlepsze 20-tki polskich zawodników w biegu na 3000m z przeszkodami w wybranych latach ostatnich 7 dekad:

1956



1966



1976



1985



1996



2006



2016



Komentarze czytelników - 3podyskutuj o tym 
 

jacekzycinski

Autor: jacekzycinski, 2017-11-16, 14:11 napisał/-a:
Świetny artykuł, a przy tej okazji chciałbym przypomnieć Wacława Soldana, najlepszego polskiego przeszkodowca okresu międzywojennego (8 na mistrzostwach Europy w Paryżu w 1938 roku). Soldan miał rekord 9:43, ale w okresie międzywojennym nikt nie złamał 9 min. Dobrze biegał również dystanse płaskie, miał 3 wynik na piątkę (14:59). Lepsi byli tylko Kusociński i Noji. Niestety żaden z nich nie przeżył wojny. Soldan poległ już na początku kampanii wrześniowej, 3 września w bitwie pod Pszczyną.

 

nikram11

Autor: nikram11, 2017-11-18, 12:27 napisał/-a:
Super tekst i analiza. Dziękuję! Szkoda, że regres dotyczy nie tylko biegów, ale w ogóle wysportowania, zarówno młodzieży jak i całego społeczeństwa. Widać to na w-fach, ale też w postawie kibiców (kierowców) na biegach ulicznych - brak zrozumienia, że "ruch" jest tańszy dla Państwa niż siedzenie w domu, czy leżenie (w domu albo w szpitalnym łóżku). Kiedyś były SKS-y dzisiaj jest internet. Dla młodego chłopaka wcale nie musi być atrakcyjne poświęcenie swojej młodości na rzecz "kariery sportowej", z której nie będzie miał wymiernych korzyści. Niestety materializm i rachunek ekonomiczny dotyka każdej dyscypliny a społecznictwo jest wyśmiewane, albo wręcz gnębione. Takie rzucane "kłody pod nogi" pokonują tylko nieliczni i najwytrwalsi pasjonaci. I chwała Im za to! Pozdrawiam, MarcinR.

 

Dezinformator

Autor: Dezinformator, 2017-11-19, 12:20 napisał/-a:
W momencie kiedy przeczytałem tytuł tego artykułu już się wystraszyłem, że młodzież w ogóle już nie biega "przeszkód". Jednak nie jest aż tak źle, następcy? Proszę bardzo: Maciej Żołnowski, Kamil Linka, Mateusz Kaczmarek, Konieczek Dawid no i przede wszystkim najmłodsi w tej stawce Dworczak Nikodem który poprawił się w stosunku do poprzedniego sezonu o ponad 30 sekund oraz debiutujący na 3000p w tym roku Wróbel Jakub który ze swoim czasem 9:14,86 zajął by w poprzednim sezonie miejsce w TOP 8 i Norbert Bogucki 9:27.75 TOP 14. Do tego "składu" dorzucił bym jeszcze debiutantów przyszłorocznych (?)na 3000p tj: SEMPER Mateusz, DĘBSKI Mateusz i przede wszystkim WIĄCEK Aleksander.
Tak więc sporo jest tej młodzieży i fajnie bo mogą ze sobą po rywalizować i jestem przekonany, że za "moment" z tej grupy objawi się następca lub następcy Krystiana Zalewskiego. Co do TOP 10 to w porównaniu z poprzednim sezonem średnia się poprawiła o ok. 1 sekundę i w tym roku ponownie była poniżej 9 min. a z tej tegorocznej 10 tylko 2 nie poprawiło swoich zeszłorocznych wyników.
Swoją drogą po za wpisaniem do TOP-ki, przydało by się jednak jeszcze krótko wspomnieć w tym artykule o naszym finaliście olimpijskim ostatnich lat czyli Radku Popławskim.

 



















 Ostatnio zalogowani
przemcio33
21:55
rolkarz
21:42
bogaw
21:28
arkadio66
21:19
uro69
20:46
benfika
20:14
eldorox
19:52
michu72
19:52
zbig
19:40
edgar24
19:27
INVEST
18:21
marekcross
18:19
Bartaz1922
17:38
42.195
17:25
Bystry1983
16:41
Andrzej.
16:38
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |