2023-12-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Marketing vs rzeczywistość (czytano: 1352 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.trentinoeventi.it/
Ach te foldery reklamowe, ci przystojni biegacze, piękne biegaczki, słoneczne plenery...
A rzeczywistość swoje…
Pot, znój i deszcz.
Dwa razy byliśmy w Riva del Garda na półmaratonie Garda Trentino Half Maraton.
Raz biegliśmy oboje z Asią, dwa lata później ona biegła, a ja kibicowałem.
Ulotki, strona internetowa, social media i foldery reklamowe prezentują uśmiechniętych biegaczy nad jeziorem w słoneczny, piękny dzień.
To listopad, bieg jest w 2. niedziele listopada, ale to przecież Włochy. Nawet jeśli północne, ale to wciąż nie nasz, polski zimny listopad. Zatem wszystko jest możliwe - i słońce i bieganie w krótkim rękawku.
I co?
I te dwa razy pogodę mieliśmy pod psem. Padało, było pochmurno. Za drugim razem to już nie była mżawka, ale konkretny deszcz. Okulary przeciwsłoneczne ochraniały oczy nie przed sloncem, ale zacinającym i wlewającymi się do oczu kroplami.
Daleko takiej pogodzie do tej z reklam organizatorów.
W tym roku – 2023 – półmaraton biegłem ja. Przekładany dwukrotnie bieg, raz z powodu pandemii, a później kontuzji. Tu duży plus dla organizatorów, którzy 2 x przepisali bez problemów czy dodatkowych opłat mój pakiet. W tym roku już postanowiłem pobiec. Asia kibicowała – chociaż na mecie …
O tym później, co zrobiła.
I tym razem prawie się udało. Było słońce w dniu przed biegiem. I tuż po zawodach też wyszło ;)
Na czas zawodów jednak schowało się za chmurami. Zatem jeszcze musimy trafić na taką reklamowaną pogodę.
Biegaliśmy tam już trzeci raz. Mało biegam aktualnie zawodów, a to bieg we Włoszech.
Czyli nie lokalne zawody, gdzie wrzuci się rzeczy do auta i pojedzie i wróci w ciągu jednego dnia. Ale lubimy Włochy, tę imprezę i kolejny już raz łączymy bieganie z listopadowym urlopem po swojemu, i po prostu to są fajne zawody.
Przede wszystkim dobrze karmią.
Przede wszystkim są bogate pakiety.
Przede wszystkim jest świetna atmosfera i organizatorzy.
Czemu dobrze karmią?
Wino, sok, kawa, herbata. Wino najważniejsze. Vino della casa, czerwone i białe.
Do tego różne dobre potrawy i eventy. Pasta party, gnocchi party, pizza party.
2-3 gorące posiłki podczas expo. Do tego kanapki, lokalne sery, wędliny, ciasto - crostata, jabłka.
Pakiety. A to kosmetyczka, a to plecak, to worek marynarski. Trochę ulotek, ale umiarkowanie.
Do tego drobne przekąski. Koszulka do kupienia ekstra. A i buff w pakiecie, którym można się „lansować” na mieście czy na wsi.
I najważniejsze. Tam żyją i cieszą się tym biegiem. Seniorzy, w wieku naszych babć i dziadków jako wolontariusz pomagają w wydawaniu jedzenia i picia. Ogarniają pakiety. Zapytają co słychać.
Kto był we Włoszech i dobrze wspomina taki pobyt, ten wie. Serdeczni, uśmiechnięci, pomocni.
A sam bieg?
Ten akurat był z prostym założeniem. Przebiec, przeżyć i dobrze się bawić.
Od kilku miesięcy ogarniam kolano po zapaleniu kaletki.
W końcu poszedłem na rehabilitację i ultradźwięki.
Ćwiczenia były dopiero po zawodach, w grudniu.
I przez ostatnich kilkanaście miesięcy nie biegałem nic długiego. Do półtorej godziny maksymalnie.
Zatem chciałem przebiec, licząc na łaskę ze strony kolana, i zobaczyć jak wyjdzie w trakcie.
Oczywiście, oszczędnie założyłem czas około 2h. Ach to niedocenianie się. Kilka lat temu rekord 1,25, regularne bieganie od 2009 roku, przerwy sezonowe. Kolano owszem, ale to drobna kontuzja.
Ale nie, Piotr woli założyć dłuższy czas, woli obserwować kolano na biegu niż zaryzykować szybszy bieg. Tak mam.
I dobiegłem trochę poniżej 1.50. Jak na zaistniałe okoliczności to było optymalnie. Zacząłem ostrożnie, w okolicy tempa na 2h i od 15 km zacząłem porządnie przyspieszać. Wcześniej też, ale delikatnie. I tak wbiegłem na metę, gdzie miała czekać Asia.
Ona pobiegła swoją dyszkę. I miała czekać na mecie na mnie. I czekała, i czekała, długo czekała.
Wpadłem na metę. Zdyszany. I trochę rozczarowany, bo tak szybko się ta meta pojawiła, niespodziewanie zupełnie za zakrętem, a chciałem jeszcze pocisnąć.
Ale zmęczenie i bieg były w sam raz. Rozglądam się za A, idę dalej. Nie ma jej, to idę w umówione miejsce. Po drodze medale i poczęstunek.
I się przez Asią najadłem i objadłem.
Bo przeszedłem raz wzdłuż poczęstunku, biorąc ciacha. Stoję w umówionym miejscu i nie ma Asi. Pokręciłem się, bo może jest gdzieś obok. Nie, nie ma jej.
To wracam w okolice mety. Nic. To znowu idę w umówione miejsce zaliczając ciastka.
I tak łącznie trzy razy :D
W końcu idę na samą metę i kogo widzę? Kilka metrów za metą przy barierce.
Zniecierpliwiona i czekająca, już lekko zmartwiona czy coś się stało, że jeszcze mnie nie ma.
Tak, przegapiła mnie na mecie. Nie wiemy jak to się stało, ale moje „imponujące” wbiegniecie na metę pozostało niezauważone! Ale co się objadłem czekając i szukając jej to moje.
Sama trasa jest ciekawa, w tym roku była zmieniona. Jest płaska, poza kilkoma miejscami, ale są drobiazgi. To zbiegi i podbiegi lekko w dół, naprawdę pomijalne, chyba, że biegniesz bez jakiegokolwiek przygotowania.
Jednak na szybki bieg, gdy chcemy wyśrubować o sekundy życiówkę, to na pewnym poziomie ostrzegam.
Trasa jest - od tego roku - dość kreta i wąska miejscami, zwłaszcza na końcowych kilometrach, w okolicy Torbole. I tu może nam zabraknąć tych sekund. Chętnie tam pobiegnę jeszcze, ale niewielkie są szanse, że tam porwałbym się na moje 1.25.
Sam bieg jest coraz popularniejszy wśród Polaków. Cztery lat temu spotkaliśmy kilku biegaczy w Polski, tak samo za drugim razem. W tym roku to było już kilkanaście osób, w tym Agata z naszego Bielska-Białej.
I Rafał, który poznał nas, dzięki Asi, na poczęstunku przed biegiem ;) I Polaków było widać i słychać podczas biegu i na 10 km i na półmaratonie.
Podziękowania dla Asi, za kibicowanie i wsparcie, dla Sandro za miły prezent, dla organizatorów i wszystkich wolontariuszy za świetną imprezę.
ps. Asia napisała o swoim biegu całkiem przyjemny post, i też nie będzie do końca miło ;)
https://asiaprosto.pl/2021/11/16/bieganie-bez-rozu-polmaraton-garda-trentino/
ps2. Obok biegania, to można tam i chodzić i biegać po górach i śmigać na rowerze.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Joanna Kurek (2023-12-24,18:35): W tym roku pogoda była bardzo przyjemna, choć jak to nad Gardą wiało! A przez tydzień po biegu niebo było błękitne i warunki do wędrowania po górach jak z reklamy. Bo w listopadzie nad Gardą nie tylko się biega, to tak na prawdę pretekst do wszystkich innych sportowych aktywności! PS. Na swoje usprawiedliwienie mam, że ubrałeś się na czarno! Kto to widział... no właśnie ja nie! zbyfek (2023-12-25,20:11): A propo czarnego ubioru ,to się dowiedziałem dlaczego nie robią czarnych prezerwatyw,bo wyszczuplają przypowieść wigilijna Piotr Fitek (2023-12-30,09:25): Zbyfek, humorystycznie widzę było w Święta ;) Piotr Fitek (2023-12-30,09:26): Joanna, ano niepodobne do mnie tak na czarno, ale takie miałem ubrania na taką pogodę. Delikatnie grubsza koszulka i spodenki na chłodniejszą pogodę. Zmyliło Ciebie, że nie miałem opaski chyba najbardziej.
|