2016-10-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Czarny prostest, aborcja, szantaż emocjonalny... (czytano: 2238 razy)
OK, spróbuję.
Walczymy o to, żeby jak, nie daj Boże, tę śliczną, radosną i pełną ufności dziewczynkę ktoś uwiedzie, skrzywdzi, zgwałci, teraz, za rok, albo za dziesięć lat, by prawo nie zmuszało jej do niczego i by niczego jej nie zabraniało.
O to, że gdy badania pranatalne (wciąż jeszcze dozwolone) wykażą, że dziecko w brzuchu matki jest poważnie chore, ale można je jeszcze w życiu płodowym leczyć czy operować, by to zrobić. Albo by być gotowym po urodzeniu się ciężko chorego dziecka na natychmiastową interwencję medyczną.
O to, by macierzyństwo mogło być najpiękniejszym doświadczeniem w życiu kobiety, by mogło być darem - i dla dziecka i dla matki, a nie przekleństwem.
Walczymy o to, by nikt nie kazał nam chodzić w hidżabie, ale też by nikt nam tego nie zabraniał, jeżeli będziemy miały taką ochotę. Walczymy o to, by nikt nie wmawiał nam, że walka o równe prawa jest walką o "możliwość popełniania morderstwa w majestacie prawa".
Walczymy też o to, by móc iść do lekarza bez strachu, co nam powie i gdzie doniesie albo nie doniesie.
Przede wszystkim zaś walczymy o prawo do pomocy - realnej pomocy wtedy, gdy zdecydujemy się urodzić chore dziecko - nasze i mężczyzny, który jest tego dziecka ojcem. I o to jeszcze walczymy, by ten mężczyzna, gdy rzeczywistość posiadania chorego dziecka go przerośnie, nie uciekł bezkarnie w siną dal migając się od płacenia alimentów na swoją "krew z krwi, kość z kości". O to, by takie śliczne i radosne dziewczynki, jak ta na zdjęciu, nie były li i jedynie sprawą matki, ale obojga rodziców.
Ja nie będę już w ciąży, więc mogłabym powiedzieć, że mnie ten problem nie dotyczy. Ale to guzik prawda! Mam troje dzieci i chociażby z tej racji dotyczy mnie on bardzo. Bo moje dzieci zapewne będą miały dzieci. Daj Boże zdrowe. A jeżeli nie? A jeżeli chorym dzieciom moich dzieci będzie można pomóc tylko podejmując natychmiastowe działania jeszcze w życiu płodowym, albo tuż po urodzeniu? Ale żeby pomóc, trzeba wiedzieć, że pomoc jest niezbędna. Więc walczymy o badania prenatalne.
"Kto ratuje jedno życie, ratuje cały swiat". Walczymy o możliwość ratowania świata.
I jeszcze jedno. Przeszło ćwierć wieku temu chodziłam do liceum i miałam tam taki przedmiot, który nazywał się propedeutyka wiedzy o społeczeństwie. Na ten przedmiot należało przygotowywać tzw. prasówkę. A my, jak to młode dziewuszki, nie byłyśmy specjalnie gorliwymi czytelniczkami codziennej prasy. Nie przygotowywałyśmy się po prostu.
Ale za każdym razem gdy profesor wyrwał którąś z nas do odpowiedzi, ta wstawała i mówiła "Sejm wciąż pracuje nad ustawą antyaborcyjną". Istniała też druga wypowiedź "Sejm wciąż pracuje nad ustawą konkordatową". Obie opowiedzi były bardzo aktualne przez bite dwa lata (były dłużej, ale zdążyłam skończyć szkołę). Wtedy, gdy sejm głosno zmagał się z ustawą antyaborcyjną i ustawą konkordatową, po cichu wyprzedano prawie cały majątek narodowy.
Teraz krzyczy się i bije pianę w temacie "ustawa antyaborcyjna", a ja jestem ciekawa, co tak naprawdę szykuje nam nasz parlament i nasi rządzący. Bo że temat aborcji nośny i nigdy nie zawiódł, to wiadomo.
Boję się, że teraz tę aborcję rzucono skłonnemu do głośnych krzyków (a w dodatku zaopatrzonemu w internet) społeczeństwu po to, by nie interesowało sie zbytnio innymi pracami sejmu.
Naprawdę się tego boję.
PS. Nie wezmę udziału w czarnym proteście.
Dlaczego?
Bo obawiam się, że nauczycielki (kobiety!) moich synów nie uznałyby faktu strajku kobiet za wystarczający powód do usprawiedliwienia ich nieobecności w szkole.
I dlatego, że w poniedziałek (właśnie w poniedziałek, a nie na przykład we wtorek) MUSZĘ bezwzględnie wykonać pewną terminową pracę. Obawiam się, że strajk kobiet nie byłby wystarczająco poważnym usprawiedliwiem dla zleceniodawcy, który mi ją zlecił, zaś na luksus rezygnacji z zarobków nie mogę sobie pozwolić.
Dlaczego? Bo mam rodzinę i muszę (i chcę) na nią łożyć.
Mogę się ubrać na czarno.
W domu.
Bo wyjść nie będę miała czasu.
Proza życia:)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora żiżi (2016-10-02,10:35): To jest przerażające co się dzieje na świecie,w Polsce,przemyka myśl,że chciałoby się powiedzieć:nie chcę mieszkać ,żyć w takim kraju-jeżeli nie mogę sama decydować o swoim życiu,ciele.Chciałabym,żeby ten temat został już zamknięty z pozytywnym skutkiem.Żal,że moje ciało a nie mogę sama zadecydować-z drugiej strony jak podjąć słuszną decyzję,gdy ktoś ci nie wytłumaczy,nie powie co najlepsze...temat rzeka. paulo (2016-10-03,08:10): trzymaj się Gabi... Pozdrawiam :)
|