2016-04-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Światowy Dzień Książki... (czytano: 1402 razy)
Już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem kupna książki Agnieszki Graff "Matka feministka".
Lubię sposób pisania pani Agnieszki, feministką jestem odkąd sięgam pamięcią, matką od blisko siedemnastu lat, więc wszystko się zgadza.
Jak to zazwyczaj w moim przypadku bywa, cierpiałam na pewne niedobory finansowe, przeto zakupu nie mogłam sfinalizować wcześniej; nie żebym teraz nagle porosła w piórka, bo tak nie jest, ale postanowiłam wziąć byka za rogi i zrobić sobie miły prezent. Osobliwie, że na przykład szminek nie używam, a miałam bon zniżkowy do księgarni Matras.
Rzecz cała wyglądała tak:
Byłam z kimś umówiona na Rynku, a że przyszłam nieco wcześniej, przeto weszłam o Matrasu i odbyłam taką oto niewiarygodną rozmowę ze sprzedawczynią (dlaczego nie z księgarką okaże się po przybliżeniu tejże rozmowy).
Tonem dygresji uzupełniającej:
W Matrasie, jak i w wielu innych ksiegarniach, półki z książkami sięgają od podłogi do sufitu. W trzech salach. Plus sala z literaturą dziecięcą. Nie zawsze łatwo jest tam coś znaleźć, zwłaszcza jeżeli rzecz nie jest nowością wydawniczą, a książką wydaną dwa lata temu.
Popatrzyłam po regałach, na których spodziewałam się znaleźć dzieło, ale go nie wypatrzyłam.
Podeszła do mnie pani sprzedawczyni (bo nie księgarka) i zapytała:
- Czy mogę pani w czymś pomóc?
- Tak, szukam książki Agnieszki Graff "Matka feministka". Gdzie ją znajdę?
- A to jest autorka polska czy zagraniczna? (sic! Agnieszka!)
- Polska.
- Aha. A jaki to gatunek - romans, kryminał?
(Tu brwi podeszły mi niebezpiecznie do góry, poważnie obawiałam się, że rzęsami mogę sobie podrapać potylicę.)
- Felietony. A poza tym literatura feministyczna.
Pani poszukała. Poszukała. Jeszcze raz poszukała... a potem udała się do komputera i jęła szukać w bazie.
Zapytała jeszcze jak to "Graff" się pisze, sprawdziła i orzekła, że tego aktualnie nie mają, ale mogę to zamówić przez internet, a z okazji Światowego Dnia KSiążki na całą ofertę mają 30 % rabatu.
Z jednej strony ucieszyłam się - bo rabat.
Z drugiej wyszłam stamtąd kompletnie zdruzgotana.
Księgarnia szczycąca się tym, że jest najstarszą nieprzerwanie działającą w Europie (od 1610 roku) zatrudnia w miejscu eksponowanym, jakim bez wątpienia jest krakowski Rynek, panią, która słysząc tytuł "Matka feministka" pyta czy to romans, czy kryminał! O tempora, o mores!
Już pomijam fakt, że gdyby była istotą myślącą, rozumną, znającą się na swojej pracy, e.t.c., to nazwisko jednej z czołowych polskich autorek feministycznych COŚ by jej jednak mówiło. A tymczasem pustka, null, tabula rasa.
Hmm, kiedyś, dawno temu, w księgarniach sprzedawali księgarze.
Teraz sprzedają, jak się okazuje, panienki, których jedynym atutem jest znajomość języka angielskiego.
Nie wiedzieć czemu, ale mnie to zwyczajnie zawstydziło.
PS. "Matkę feministkę" rzeczywiście zamówiłam via internet wraz z książką wybraną przez Jerza w charakterze spóźnionego prezentu urodzinowego.
Do Matrasu w Rynku Głównym będę chyba chodzić tylko na herbatę bądź kawę, bo lubię siedzieć i czytać w ciszy, a tam właśnie tak jest.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora jacdzi (2016-04-25,13:16): Kurka wodna, obok w Warzywniaku brakuje Pani/Pana do sprsedazy kartofelkow a ta Pani sie marnuje w Matrasie! Admin (2016-04-26,10:47): Gaba. Przeczytałem co napisałaś. I nadal nie wiem - to w końcu kryminał czy romans ??? Truskawa (2016-04-26,10:52): Truno dzisiaj o księgarza, bo i księgarń nie ma. Są tylko sklepy z książkami więc i sprzedwca jaki jest każdy widzi. Na szczęście w Żorach mamy księgarnię z panią Izą. Ona wie wszystko i chyba wszystko nawet przeczytała. I nie chodzi o internet. :) shadoke (2016-04-27,06:47): Gaba! Gdybyś wiedziała, jakie są warunki zatrudnienia w Matrasie (rodzaj umowy i stawka) to mniej by Cię to dziwiło... a do tego obowiązki,które mają, czyli dźwiganie paczek i układanie ich pod sufit, opisywanie, często pilnowanie, by nikt niczego nie ukradł, bo jest odpowiedzialność materialna, obsługa klienta, która tu chyba schodzi na plan bardzo dalszy...a w natłoku obowiązków to chyba trudno znaleźć chwilę i chcieć się rozwijać...smutne to:( mamusiajakubaijasia (2016-04-27,11:41): Smutne, Iwona, smutne. Wiesz, człowiek (czyli ja na przykład) za socjalizma przyzwyczaił się do nieco innych standardów. Ale mimo wszystko ciężko mnie przekonać do tego, że sprzedawca w księgarni - takiej księgarni!, może nie znać pewnych nazwisk. Z drugiej strony może Sienkiewicz nie stanowiłby takiego problemu :) mamusiajakubaijasia (2016-04-27,11:44): Michał, genezę bycia matką na ogół stanowi romans. Ale na podstawie statystyk sądowych na przykład można wysunąć wniosek, że czasem kończy się to kryminałem. A feminizm w tym pięknym kraju to czyste oszołomstwo:) shadoke (2016-04-28,06:16): Sama pracowałam kiedyś (moja pierwsza praca) w takiej instytucji jak Dom Książki w Katowicach, gdzie najpierw byłam księgarzem młodszym, potem księgarzem;) Przefajny czas;)
|