Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 665 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Kraków 2003
Autor: Janek Goleń
Data : 2003-05-12

W sobotę 10 maja 2003 rozegrano II Cracovia Maraton. Warunki pogodowe mimo obiecującej burzy z ulewą w nocy z piątku na sobotę (ale zmokłem...) i chłodnego poranka okazały się dość zbliżone do zeszłorocznych. Jak startowaliśmy było ciepło, a po południu było niemal upalnie, słoneczko prażyło, dobrze że chociaż gdzieniegdzie trochę wiało.

Wystartowaliśmy z rynku o 10.00 w gronie na oko sporo mniejszym niż poprzednim razem. Właściwie nie wiem ilu było uczestników, może z siedmiuset. Po zeszłorocznych doświadczeniach mam spory respekt dla tej trasy a pogoda jednoznacznie oświadcza, że życiówki dziś nie będzie. Zaczynam więc w tempie ok. 6 min./km by nie skończyło się wielokilometrowym maszerowaniem pod koniec.

Kraków piękny w kwiecistej wiośnie. Po niewielkim kawałku Starego Miasta wracamy na Rynek i kostką zbiegamy do Wisły pod Wawelem. Tam rozpoczyna się festyn, jest scena, występuje orkiestra dęta z rytmicznym fajnym kawałkiem. Zwarty jeszcze sznur biegaczy ciągnie alejką do rzeki, zawraca koło przycumowanego statku-kawiarni i biegnie tuż nad wodą. Potem wspinamy się do miasta, kilka ulic i wbiegamy na Błonia. Wielka płaszczyzna pokrytego żółtym futrem mleczy trawnika, przyjemny wiaterek, na trawie walczą na wielkie miecze i pałki młodzi ludzie, oczywiście to tylko pokazy. Po chwili kolejna scena, występy zespołów ludowych i dziecięcych. Święto.

Punkty odświeżania są częste i dobrze zaopatrzone. Woda z pojemników Daru Natury, jasnozielony lub błękitny Powerade, kawałki bananów lub pomarańczy, gąbki. Młodzi ludzie podają kubki, biegniemy jeszcze zwartym pochodem więc muszą się nieźle zwijać. Trochę gorzej jest z oznaczeniem dystansu: tabliczki są tylko co pięć kilometrów. Mylące są też wymalowane na asfacie oznaczenia z zeszłego roku bo trasa została nieco zmodyfikowana. Sporo aktywnych kibiców, harcerzy, strażaków w odświętnych mundurach. Tor biegu dobrze, jednoznacznie wytyczony taśmą i metalowymi płotkami.

Po rundzie wokół Błonia znowu kilka tych samych ulic (ale w przeciwnym kierunku), wracamy do Wisły i biegniemy wzdłuż niej. Przed Mostem Zwierzynieckim nieprzyjemny kawałek: nie ma cienia, jest trochę pod górę. My biegniemy jednym pasem, na drugim stoją w korku z włączonymi silnikami samochody. Nikt z kierowców głośno nie pomstuje (jak to czasem w takich sytuacjach bywa) ale spaliny zatykają płuca. Jeszcze tylko dość stromy podbieg do szczytu mostu. Zbieg, skręcamy w lewo w ul. Praską, ocienioną drzewami i pachnącą świeżo skoszoną trawą. Przyjemnie. Znowu Wisła, na której pływa w szyku 10 małych żaglówek z logiem Cracovia Maraton na żaglach. Jednoosobowe załogi stanowią dziesięcio-dwunastolatkowie. Świetny pomysł!

Teraz najdłuższy, kilkukilometrowy kawałek wzdłuż Wisły. Skręcamy w prawo i mamy nagle wspaniały widok na Wawel po drugiej stronie rzeki. Przebiegamy pod kolejnymi mostami, wreszcie widoczna jest oryginalna metalowa konstrukcja Kotlarskiego, pamiętana z zeszłorocznego maratonu. Przebiegamy pod nim, łukiem w lewo podbiegamy i jesteśmy na moście. Po drugiej stronie zbiegamy i dalej wzdłuż Wisły asfaltowymi alejkami, trasa jest tu trochę inna od tej z pierwszego maratonu. W końcu zawracamy, przebiegamy pod mostem kolejowym na którym właśnie mijają się z hukiem dwa pociągi i znowu jesteśmy pod Kotlarskim. Bulwarem Kurlandzkim docieramy do Mostu Grunwaldzkiego, za którym podbiegamy pod mur Wawelu i przebiegamy pod bramą półmetka. Czas sporo ponad dwie godziny, oj nie zmieszczę się dziś w czterech bo z nieba praży.

Znowu kostka i dobiegam do rynku samotnie po wyprzedzeniu tuż przed nim kilku biegaczy. Widzę w okolicy bramy mety komentującego maraton Włodzimierza Szaranowicza, przebiegam tuż koło niego, nawet kłaniam się zdejmując czapkę, ale nawet mnie nie zauważa wpatrując się w zakręt przed ostatnią prostą. No tak, czas 2:16, za chwilę zza zakrętu wyłonią się finiszujący ciemnoskórzy faworyci. Za to bije mi brawo stojący dokładnie pod bramą mety jegomość w czarnym kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych. Tylko skąd ja znam ten dół twarzy? Czy to czasem nie Jan Nowicki?! Zdejmuję czapkę w podziękowaniu i już Rynek mam za sobą.

Niebawem znowu jestem na ożywiających cieniem i wiaterkiem Błoniach, gdzie słyszę z przodu przyśpiewkę „Ko-cham Polskę, nie-e do Unii!”. Widzę, że to Piotrek Żukowski, bezdomny warszawski biegacz który zalicza wszystkie większe imprezy biegowe w Polsce. Teraz ma na sobie koszulkę z hasłami przeciwnymi wstąpieniu Polski do UE i co jakiś czas powtarza swój refren. Mijam go ale długo jeszcze słyszę z tyłu antyunijny refren. Po Błoniach poza maratończykami poruszają się też rolkarze i oryginalni cykliści. Ich rowery są tak skonstruowane, że się na nich nie siedzi lecz leży, niektóre mają też aerodynamiczne spojlery. Znowu mijamy scenę z zespołem ludowym, rytmiczna muzyka pomaga utrzymywać przez jakiś czas tempo biegu. Nad Błoniami góruje kopiec z pomnikiem, tylko czyj?

Nie ma nudnych kawałków, wszędzie coś się dzieje, sceneria zmienia się co kilka kilometrów. To chyba najciekawsza trasa ze wszystkich znanych mi maratonów, truchtam a świat wokół mnie zmienia się jak w kalejdoskopie. Nogi bolą, szczególnie stopy, przy każdej okazji chłodzę sobie górę ciała gąbkami. Chce się pić choć żołądek jest już pełen i daje o sobie znać. Staram się więc raczej przepłukiwać usta, ale pragnienie jest silne i bukłak w środku chlupoce.

Znowu Wisła, coraz więcej spacerujących, umęczonych maratończyków. Truchtam jednak cały czas, choć tempo mi słabnie. Znowu Kotlarski za którym okazuje się, jak zresztą podejrzewaliśmy, że za drugim razem oszczędzono nam agrafki za mostem i możemy biec prosto w stronę Wawelu. A za Wawelem już ostatni kilometr kostki i Rynek, przyspieszam. Ziutek Woźniak krzyczy, żebym ścigał dziewczynę przede mną, więc ścigam. Ona też finiszuje sprintem i wbiega na metę pół metra przede mną. Koniec, 4:19.

Dostaję medal na biało-niebieskiej wstążce, ktoś chce ode mnie chip i znajduje mi krzesło, żeby mógł go wyplątać ze sznurówek. Wypijam kilka kubków wody, dostaję paczkę żywnościową z bananem i słodyczami, Mirek Cisek wręcza mi grybowskie piwo serwowane maratończykom. Niezłe. Załapuję się też na zbawczy masaż nóg, choć wielu biegaczy zrezygnowało zniecierpliwionych półgodzinnym oczekiwaniem, inni trochę się awanturowali. No zaraz, czy jest o co? W końcu jest lepiej niż w zeszłym roku, poza świadczeniami żywnościowymi (było m.in. Pasta Party w piątek wieczorem, na które się nie wyrobiliśmy) każdy przy zapisach otrzymał bardzo ładną koszulkę, plecaczek i czapeczkę z logiem maratonu (czapeczka niestety granatowa a w letnich maratonach bardziej sprawdzają się jasne), komplet plastrów i balsam do pielęgnacji stóp.

Ogólnie oceniam II Cracovia Maraton bardzo wysoko, krakowianie zadbali o ciekawą oprawę i towarzyszące biegowi atrakcje, zapisy mimo niewielkiego pomieszczenia ukrytego na trzecim piętrze przy ul. Brackiej przeprowadzono bardzo sprawnie dzięki komputerowej ewidencji, maratończycy mogli czuć się dopieszczeni

na każdym etapie imprezy. Dopisali kibice, picia i jedzenia na trasie było skolko ugodno. Niemal wszystkie niedociągnięcia z zeszłego roku zostały dopracowane. Choć na mecie nie było pryszniców, to nauczeni doświadczeniem wsiedliśmy w tramwaj i wypucowaliśmy się bez tłoku przy stadionie Wawelu gdzie nocowaliśmy.

Na koniec chciałem pozdrowić hajnowskich biegaczy, których przedstawiciel Andrzej Jan Radzymin tuż przed startem wręczył mi pamiątkowe poroże jelonka. I Ciebie Morito pozdrawiam za czuły uścisk w trakcie wyprzedzania, choć zabezpieczony rękawicą. No i debiutującą w Krakowie w maratonie Grażynę, z którą trochę pogadałem na trasie i która mam nadzieję szczęśliwie dotarła do mety. I rzecz jasna Jana Nowickiego (o ile to był rzeczywiście on), z którego udziałem anegdota o ruskich pierogach na Placu Teatralnym i klonach bardzo mi się onegdaj spodobała. A Roberta Korzeniowskiego nawet nie zobaczyłem – ależ ten facet musi mieć chodzone, że biegnąc nie można za nim nadążyć.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
szakaluch
16:45
witold.ludwa@op.pl
16:36
macius73
16:32
42.195
16:31
platat
16:31
fit_ania
15:19
mariuszkurlej1968@gmail.c
15:18
Raffaello conti
15:17
mazurekwrc
15:15
Wojciech
15:07
Bartaz1922
14:37
Januszz
14:31
biegacz54
14:31
cinekmal
14:22
Admirał
14:19
wypar@interia.pl
13:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |