|
| Admin Michał Walczewski Toruń WKB META LUBLINIEC MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2024-12-04,11:16
|
|
| Przeczytano: 880/695287 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
5 Maratonów na 5 Oceanach | Autor: Michał Walczewski | Data : 2017-08-04 |
Nie przypominam sobie, by podróżowanie było jakąś taką moją znaczącą pasją. Owszem, lubię wyjechać, ale daleko mi do podróżników, którzy drobiazgowo planują swoje podboje, marzą o kolejnych krajach, miejscach, zdarzeniach. U mnie wygląda to nieco inaczej - przychodzi taka chwila, gdy myślisz... czas jechać gdzieś pobiegać :-)
Jedna z takich właśnie chwil przyszła dwa miesiące temu, zaraz przed wyjazdem na maraton na Wyspie Wielkanocnej. Przyszło mi do głowy, że warto byłoby odpocząć po maratonie zabierając rodzinę na wakacje do jakiegoś ciepłego kraju. A że na Mauritiusie akurat w tym planowanym, lipcowym terminie był maraton... I like this bonus :-)
Zwykle to finanse najbardziej interesują czytelników, zacznijmy więc od kosztów. Aby dostać się na Mauritius trzeba lecieć samolotem. Można, owszem statkiem, ale nikt tak nie robi :-) Bilety lotnicze z Polski oraz z krajów ościennych to w większości koszt rzędu 3000-3500 złotych. Nam udało się znaleźć jedną perełkę - z Niemiec, a dokładniej z Kolonii linia lotnicza Eurowings lata w cenach 1900-2200 złotych (z bagażem w obie strony). Linia lotnicza jest dość słaba (ekonomiczna więc nie poczujecie się dopieszczani), no i trzeba dostać się do Kolonii, która leży pod francuską granicą. Na kilka osób najtaniej wychodzi pojechać po prostu samochodem, korzystając z bezpłatnych niemieckich autostrad.
Opłata startowa za udział w maratonie to ok 350-380 złotych. Na miejscu warto wynająć samochód - polecam lokalne wypożyczalnie aut (ok. 150 złotych za auto klasy economy za dobę) bo choć samochody oferowane przez miejscowe firmy nie urzekają ani nowością, ani wyposażeniem, to są dwa razy tańsze niż renomowanych światowych wypożyczalni które znajdziecie na lotnisku. Sprawdźcie jednak szczegółowo formularz który podpisujecie - zgodność stanu paliwa ze wskaźnikiem, zaznaczenie uszkodzeń karoserii, wyposażenie dodatkowe - lokalsi lubią nazwijmy to "mijać się z prawdą".
Kolejny istotny wydatek to noclegi. Tutaj jak zawsze mamy szeroki repertuar możliwości, i jak zawsze warto skorzystać z np. bookingu. Każdy znajdzie coś dla siebie, a przy odrobinie szczęścia można wyrwać **** perłę w cenie 100-150 złotych za dobę. Ceny w górę praktycznie nie mają granicy, ale nasze doświadczenie pokazało, iż prywatne apartamenty często są lepsze niż wypasiony w teorii hotel. Wystarczy zdecydować się na domek w drugiej linii zabudowy od oceanu, by mieć dwa razy taniej! Hotele zaś urywają cztery litery, ale zwykle... tylko na zdjęciach.
Ostatnia składowa kosztów to jedzenie, zakupy itd. Tutaj rządzą ceny europejskie, więc nic Was nie zaskoczy. Mauritius jest demokratycznym krajem, jedynym afrykańskim za taki uznawanym przez społeczność międzynarodową - więc czuć się tutaj będziecie komfortowo. Nie ma barier językowych czy poczucia, że ktoś chce Cię zatłuc szpadlem. Oczywiście kraj jak wszystkie inne raje turystyczne dzieli się na obszary hotelowe (zwykle wzdłuż linii oceanu) oraz regiony lokalsów. W tych pierwszych czuć się będziecie bezpiecznie, w tych drugich - zwiedzajcie w dzień, w nocy unikajcie. Koniecznie jednak trzeba odważyć się i ruszyć w teren, inaczej o samym kraju dowiecie się tyle, co z folderu w hotelu.
Robić to trzeba jednak z głową, i zakładając, że wszystko może się zdarzyć. Mnie spotkała taka oto przygoda: kilka dni po maratonie, gdy uznałem już że odpocząłem, wziąłem wynajęty samochód i pojechałem w góry pobiegać. Chodziło mi o pobieganie w możliwie dzikim zakątku tak, by zobaczyć tubylcze wioski, drogi, kawałek dżungli. Z wybiegania do auta wróciłem już po ciemku. Gdy ruszyłem w drogę powrotną okazało się, że mam zlane paliwo z baku. Stacje benzynowe nie występują zaś tak jak u nas co kilka kilometrów :-)
Mauritius pod względem turystycznym i przyrodniczym dzieli się na dwie części: północną i południową. Północną część możecie sobie spokojnie odpuścić, nie ma tam nic ciekawego. Noclegów szukajcie wyłącznie na południu i południowym zachodzie wyspy. Nie dajcie się skusić informacjom o lazurowych plażach północy wyspy. Jest tam nudno, pusto, płasko - i nie ma gdzie nawet pobiegać. Za to południe obfituje w parki narodowe, góry, lasy, wygasłe wulkany i tak samo piękne plaże. Wschodnia część wyspy to tereny "tubylcze" zamieszkałe w dużej części przez kreoli, a więc murzyńską biedną część populacji. Warto się tam przejechać, ale unikajcie nocy. Pozostaje środek wyspy - to brzydko zabudowane, obskurne miasta i miasteczka ze stolicą w Port Louis. Warto zobaczyć, żeby... zobaczyć, i... i tyle.
Sam maraton trochę mnie zawiódł. Od startu do mety biegniemy szosą prowadzącą nad Oceanem Indyjskim - start i meta są w tym samym miejscu, więc trasę pokonujemy dwukrotnie - do nawrotu i z powrotem. Start jest jeszcze po ciemku - maratończycy startują 6:30, półmaratończycy 7:00. Trasa zupełnie nie wykorzystuje potencjału okolicy - klepiemy nudny asfalt, gdy raptem po drugiej stronie ulicy wznoszą się malownicze górki, wioski, park narodowy. Zapewne jednak taki był plan organizatorów - by maraton był łatwy i przyjemny. Niemniej startuje w nim łącznie z półmaratonem nie więcej niż 250 osób. Więc jest kameralnie i pustawo. Dla tych, którzy szukają większych wrażeń są organizowane na Mauritiusie trudniejsze biegi. Przykładowo tego samego dnia (niestety!!!) był organizowany w górach bieg na 50 km szlakami, o różnicy wzniesień +3500m. Chyba trochę żałuje, że wybrałem maraton!
Na mecie czeka na Was medal. Brzydki. Woda, bułka i coś o wyglądzie kiełbasy. Minąwszy linię mety można spokojnie wsiąść do auta i pojechać spać. Nic nie stracicie :-)
W lipcu na wyspie panuje zima. Objawia się to tym, że w dzień temperatury oscylują w okolicach 26-27 stopni. Jak na maraton, to sporo. Jednak od kilku lat tradycją się stało, że w dzień maratonu leje deszcz. Nie do końca w to wierzyłem, bo śledząc prognozy pogody wciąż widziałem podczas maratonu 26-28 stopni i uśmiechnięte słoneczko. Tymczasem w nocy pogoda się zmieniła, i niemal cały maraton biegłem w deszczu. Deszczu, który może i był ciepły, ale chłodził i pomagał. Gdyby było słońce takie jak dzień wcześniej czy dzień później - byłoby o wiele trudniej. Był to też jedyny dzień podczas naszego 10-dniowego pobytu, podczas którego padało. To się nazywa strzał w dziesiątkę!
5 Maratonów na 5 Oceanach
Pora na wytłumaczenie tytułu tej relacji. Ile jest oceanów na Ziemi? Z pamięci wszyscy wymieniają jednym tchem trzy: Ocean Atlantycki, Ocean Spokojny i Ocean Indyjski. Tego uczą nas w szkołach. W rzeczywistości już od dość dawna oceanolodzy wyróżniają jeszcze dwa oceany - Ocean Arktyczny oblewający Biegun Północny, oraz Ocean Południowy oblewający Antarktydę. Lecąc na Mauritius uświadomiłem sobie, że biegając ciągle po różnych wyspach właśnie kończę Koronę Oceanów. Mauritius jako wyspa na Oceanie Indyjskim zamyka mi pulę :-)
Nigdy tego nie planowałem. Wprawdzie nigdy też nie słyszałem o biegowej Koronie 5 Oceanów (co innego 7 Continents Club zrzeszający biegaczy którzy ukończyli maraton na każdym z kontynentów), ale jak mawiają mądrzy: co się pobiegnie, to się nieodbiegnie! Oto one:
Ocean Atlantycki: Gran Canaria Marathon 2017 (Wyspy Kanaryjskie, Gran Canaria)
Ocean Arktyczny: Spitsbergen Marathon 2016
Ocean Indyjski: Mauritius 2017
Ocean Południowy: The Last Marathon 2014 (Archipelag Szetlandów Południowych, Wyspa św. Jerzego)
Ocean Spokojny: Wyspa Wielkanocna 2017
Co by tu teraz zdobyć? :-)
|
| | Autor: snipster, 2017-08-05, 21:24 napisał/-a: Francja może (?) nie jest wyspą, ale jako rodowity zielonogórzanin, w którego mieście odbywa się Winobranie... tak trochę inaczej spoglądam na taką imprezę, szczególnie, że te winnice mają niezłe hektary i jest się gdzie upodlić ;)
Odnośnie Nowej Kaledonii, czy jak to tam... to fajna opcja, ale start maratonu o 7ej już mnie zniechęciło ;)
a na serio, to w cholerę niezła logistyka jest potrzebna, jak połączenia są jedynie z Hawaje/Japonii/Australii.
A może tak pożyczyć kajak od Doby i wyruszyć na przyszłoroczny? ;)))
a właśnie, Honolulu Marathon - w grudniu, na wyspie, ponad 20k finiszerów :) | | | Autor: Travel2Run.pl, 2017-08-06, 16:09 napisał/-a: Sybiracy z nad Bajkału (Listwianka - muzeum Bajkału) utrzymuja, ze Bajkał jest/będzie oceanem, ponieważ systematycznie rozszerza swój obszar w stronę południową. Przewiduja, ze w przyszlosci moze rozdzielic kontynenty i stac sie oceanem rowniez wg szkolnych podrecznikow. Mozesz wiec dolaczyc do maratonów na przykład Bajkal Ice Marathon ;) | | | Autor: witas, 2017-08-07, 16:11 napisał/-a: Michał, a kiedy ostatnio biegłeś maraton w Polsce?
W sumie co do nazw, to można jeszcze pojechać ...
Sześciomaraton autostrady A2, siedmiomaraton dopływów Odry, pięciomaraton gór, których nazwy zaczynają się od Ś .... | | | Autor: Admin, 2017-08-07, 16:23 napisał/-a: A w kwietniu, w Dębnie biegłem :-) | | | Autor: Jarek42, 2017-08-07, 17:52 napisał/-a: Jedyny półpolski maraton na wyspach, to maraton Świnoujście - Wolgast. U mnie na wyspie Wolin niestety maratonu nie ma. | | | Autor: witas, 2017-08-08, 11:24 napisał/-a: Oooo, widzę, że sentyment do Dębna nie minął przez te kilkanaście lat ... | | | Autor: Admin, 2017-08-08, 12:35 napisał/-a: A dałoby się na Wolinie zrobić? :-) | | | Autor: Admin, 2017-08-08, 12:36 napisał/-a: Taka praca :-) Choć pozytywnie wspominam starą trasę na trzech kółkach, jakaś taka szybsza mi się wydawała, a może byłem młodszy :-) | | | Autor: Jarek42, 2017-08-08, 13:22 napisał/-a: Może by się dało. Fajnych tras można wyznaczyć dużo. Już się zastanawiałem nad maratonem na plaży. Byłby to pierwszy polski maraton na wyspie a drugi po plaży. Ale chętnych do organizacji na razie nie ma. Może ja się zastanowię? Taki na początek maraton na dziko. | | | Autor: Jarek42, 2017-08-08, 13:34 napisał/-a: Tak sobie na mapie zmierzyłem i wychodzi maraton po plaży Dziwnów - Międzyzdroje - Dziwnów. Między falochronem w Dziwnowie a molo w Międzyzdrojach. | |
|
| |
|