|
| morito Jacek Karczmitowicz zgierz Tygodnik Zgierski
Ostatnio zalogowany ---
|
|
| Przeczytano: 703/156631 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Relacja z Półmaratonu Szakali | Autor: Jacek Karczmitowicz | Data : 2010-10-07 | Łódź nie miała szczęścia do dużych i długich imprez biegowych. Dziś o mBank Maratonie można mówić w czasie przeszłym. Powstała pustka, a życie pustki nie znosi. Koledzy i koleżanki z formacji biegowej Szakale Bałut wpadli na genialny w swej prostocie pomysł zorganizowania półmaratonu. Założenie było jedno półmaraton musi być fajny w szerokim tego słowa znaczeniu.
Za nic mieli obowiązujący kalendarz i wcisnęli się w termin pomiędzy maratonami w Warszawie i Poznaniu. Żeby sobie życie dodatkowo skomplikować trasę półmaratonu poprowadzono po niełatwych szlakach turystycznych Parku Krajobrazowego Wzniesienia Łódzkie. A więc półmaraton crossowy dookoła Lasu Łagiewnickiego stał się faktem.
Dziś trudno mi dociec jak to się stało... ale po kolei. W sobotni poranek zerwałem się wezwany budzikiem, na równe nogi. Chciałbym dodać, że świeży i pełen animuszu do walki na trasie półmaratonu. Jednak od kilku dni męczył mnie taki stan przed przeziębieniem. Takie swoiste „pół na pół”. Za zdrowy żeby się położyć i za chory żeby pójść na trening, jeśli do tego dodać panującą aurę to w sumie nie ma czego żałować. Po prostu przez tydzień przed półmaratonem „łapałem świeżość”. Wracając do soboty razem z żoną zjedliśmy lekkie śniadanie i będąc już spakowanymi po godzinie - tej wyszliśmy na autobus do Łagiewnik.
Chwilę przed odjazdem autobusu zadzwonił do mnie kolega żeby ostatecznie się umówić jak będziemy jechać na zawody. I wtedy okazało się, że półmaraton jest … w NIEDZIELĘ. Ja od sierpnia żyłem w przeświadczeniu, że zawody odbywają się 2 października czyli w sobotę. Bardzo mnie to wówczas ucieszyło, bo jakoś nie przepadam za niedzielnymi biegami w Łodzi. Wszystko było przygotowane „pod sobotni półmaraton” a tu taki niewypał. Cóż było zrobić? Wróciliśmy do domu. W domu czekała na nas kolejna niespodzianka. Szwagier zaplanował sobie weekend „2 w 1” czyli półmaraton i nasze odwiedziny. Niestety taka korekta terminu uniemożliwiła start mojej żonie.
Niedzielny poranek powitał nas zdecydowanie ładniejszą pogodą i lepszym samopoczuciem. Jednak ducha bojowego jakby we mnie mniej było. No cóż w końcu liczy się dobra zabawa.
Arturówek powiał nas długą kolejką do weryfikacji. Jednak sama organizacja przebiegała sprawnie. Zaskakująco sprawnie. Szczególnie podobały nam się wrzaski „oberSzakalicy”, która wszystkim tam zawiadywała. Wcześniej z orgami udało mi się ustalić opiekę dla córki. W biurze zawodów dostałem koszulkę w barwach plemiennych „Bałuckich Szakali” i numer startowy. Organizatorzy skromnie szacowali „pojemność docelową imprezy” na około 100 zawodników. Na starcie zebrał się blisko dwusetny tłumek. Wśród biegaczy krzątali się tłumnie zgromadzeni dziennikarze lokalnych TV i kibicujące rodziny biegaczy. Więc na starcie było i tłoczno i gwarno.
Przed samym startem organizatorzy jeszcze raz uprzedzili zawodników o trudnościach trasy i dokładnie o 12 ruszyliśmy do boju. Początkowe 6-7km trasy niczym szczególnym nie zaskoczyło. Był to odcinek w znacznych fragmentach znany z innych imprez jakie rozgrywają się w tej okolicy. Jednak przekroczenie ul. Okólnej i tamtejsze ścieżki, zostały ujęte na trasie zawodów bodaj po raz pierwszy. A są to tereny szczególne, bo obejmują teren nie bez przesady nazwany „PARKIEM KRAJOBRAZOWYM WZNIESIENIA ŁODZKIE”. Nie są to może jakieś niebosiężne wzniesienia czy karkołomne zbiegi, jednak można się tu „namordować”. Są to mi tereny dość dobrze znane, bo są jednymi z nielicznych wzniesień, gdzie można się przygotować do biegów górskich.
Do pokonania mieliśmy 4,5km w zróżnicowanym terenie. Przekroczenie na powrót ul. Okólnej pozornie tylko uwolniło nas od pofałdowanego terenu. Praktycznie kolejne 5 km to były również zmagania z podbiegami i zbiegami. Gdy po pokonaniu 17km trasa się wypłaszczyła biegnąc z szwagrem nieznacznie zgubiliśmy trasę. Jednak nieznaczna korekta ponownie dała nam możliwość rywalizacji i pewnego zmierzania ku mecie. Na mecie czekała na mnie z medalem córka, która mnie i szwagra obdarowała medalem za pokonanie tej malowniczej trasy.
Półmaraton Szakali Dookoła Lasu Łagiewnickiego to fajna impreza z zaje...stą trasą. Powiem więcej. Jest to najlepsza impreza biegowa na trasie przełajowej czy krosowej w jakiej uczestniczyłem kiedykolwiek w Polsce. Półmaraton w niczym nie ustępuje śp. Półmaratonowi Puchatka a rozgrywany jest w zjawiskowo pięknej scenerii Lasu Łagiewnickiego. Jak dla mnie debiut wspaniały. Myślę, że nikt już nie powinien rozpaczać za mBank maratonem, gdy w Łodzi, w nieporównywalnie bardziej uroczych „okolicznościach przyrody” organizowany i rozgrywany będzie Półmaraton Szakali „Giro d"Łagiewniki”.
Było wspaniale i tak trzymać.
Dziękuję!!!
|
| | Autor: tarzi, 2010-10-04, 08:57 napisał/-a: Zamiesciliśmy wyniki półmaratonu do portalu, przysłał Pan Marcin Podgorski | | | Autor: Biegam dla zdrowia, 2010-10-04, 17:20 napisał/-a: LINK: http://www.szakalebalut.pl/page13.php
Chciałem podziękować klubowi Szakale Bałut, że zorganizowali w Łodzi bieg długodystansowy, po tym, jak padł mBank. I Półmaraton Szakala Dookoła Lasu Łagiewnickiego, to w mojej ocenie typowy półmaraton crossowy o wysokiej skali trudności, o czym powinna zaświadczyć mapka profilu biegu (link) oraz uczestnicy biegu. Gdyby nie dopisała pogoda, to zjazdy na tylnej części ciała byłyby gwarantowane, a tak to mogliśmy podziwiać piękną złotą polską jesień na trasie tego półmaratonu. Gdy dodamy do tego pełne zaangażowanie organizatorów, piekny medal na mecie, sympatyczną pomarańczową koszulkę i "coś dla ciała", to mamy kolejną sympatyczną imprezę biegową, która dobrze rokuje na przyszłość. Jeszcze raz gratulacje i podziękowania, za to, że Łódź z tym biegiem lepiej zaznacza swoją obecność w kalendarzu biegów długodystansowych. | | | Autor: balat32KUTNO, 2010-10-05, 21:34 napisał/-a: Ja również bardzo się ciesze ze jest kolejna imreza biegowa w naszym regionie.
Brawo za organizacje i wogóle za wszystko.
Pozdrawiam | | | Autor: Nagor, 2010-10-08, 09:27 napisał/-a: Bardzo zabawna relacja. Tylko dlaczego ta biedna żona została w domu?! | | | Autor: Bartolomeo15, 2010-10-08, 16:24 napisał/-a: A ja mam pytanie!! Dlaczego właściwie MBank Maraton upadł?? :/ | | | Autor: morito, 2010-10-10, 18:48 napisał/-a: Żona musiała pójść do pracy. Są ludzie, którzy potrzebują pomocy w niedzielę szczególnie. | | | Autor: morito, 2010-10-10, 18:50 napisał/-a: To pytanie należy skierować do ...mBanku?
Ja osobiście z tego powodu szat nie rozdzieram, choć termin był fajny. Jednak jestem zdania, że Łodzi mBank maraton chwały nie przynosił. | | | Autor: Bartolomeo15, 2010-10-13, 00:09 napisał/-a: Rozumiem, tylko kurcze wielka szkoda, zawsze odkad przebieglem swój pierwszy maraton, mialem plany zeby jechac na MBank maraton, a teraz juz nie da rady :/ | |
|
| |
|