2017-03-15
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dajesz, Królewno! (czytano: 2119 razy)
Spotkała mnie dziś dość niezwykła przygoda. Okołobiegowa, że ją tak określę.
Idę sobie mianowicie przez Stary Kleparz (to taki plac targowy w Krakowie; pietruszka, marchewka, buraki, karczochy, pończochy, ser od wiejskiej baby i chińskie klapki. Ze zdecydowaną przewagą produktów spożywczych.) zmierzając w kierunku dworca Kraków Główny, by wrócić do domu. I nagle słyszę za sobą wołanie:
- Proszę pani, proszę pani!
Nie wiem, skąd wiedziałam, że to do mnie. Ale wiedziałam. obejrzałam się. Młoda kobieta.
- Przepraszam bardzo, to pani robiła zdjęcia w Bochni na biegu?
- Tak, ja.
- Ja chciałam panią bardzo przeprosić.
- Tak?????
- Tak. Bo ja się wtedy do pani bardzo nieładnie odezwałam.
- Naprawdę?
- Tak. Pani do mnie krzyczała "Szybciej, królewno", czy coś takiego...
- "Dajesz, królewno"
- Chyba tak, a ja odkrzyknełam "Niech pani sama pobiega". Przepraszam, byłam zmęczona, zła, nie powinnam była.
- Naprawdę tak pani krzyknęła? Nie usłyszałam tego.
- Naprawdę. Tak w ogóle to chciałam krzyknąć, że nie jestem żadną królewną, ale zmęczona byłam i jakoś tak mi to niegrzecznie wyszło.
- Ale co też pani mówi, przecież nic się nie stało. Przecież ja rozumiem - bieg, emocje, adrenalina... można się wkurzyć i tyle. Zaś co do "królewny", to ja tak po prostu wołam na biegach, bo jak krzyknę "Dajesz, królewno", to kobiety się wtedy pięknie usmiechają i łądnie wychodzą na zdjęciach.
- Jeszcze raz przepraszam. Zwłaszcza, że pani naszej sztafecie potem takie ładne zdjęcie pod zegarem zrobiła...
- Tak, pamietam panią. Pani była w sztafecie "CNAHUDBVJNVGAUIR".
- Tak, dokładnie.
(...)
I tak stałyśmy sobie pośród targowiska, pani mnie przepraszała, ja zapewniałam ją, że nie chowam urazy i w ogóle nie zarejestrowałam faktu, a nawet jeżeli tak by się stało, to rozumiem nerwy i zmęczenie.
Zaś na koniec powiedziałam do pani znamienne słowa:
- Gdybym na jakimś biegu znów do pani krzyczała "Dajesz, królewno", to proszę się nie gniewać. Ja po prostu tak robię i tyle. Bez złej myśli.
Pożegnałyśmy się i poszły każda w swoją stronę.
Ale ja naprawdę tak mam. "Dajesz, królewno" to moje bojowe zawołanie fotoreporterki.
I wiecie co?
Ono działa :)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Cześ (2017-03-16,05:50): Pozdrawiam Księżniczko :) adamus (2017-03-16,19:33): Ojjjjj... Jakbyś krzyczała do mnie; Dajesz Królewno - też bym się pogniewał :))) Truskawa (2017-03-18,21:05): O Jezu, co za Bochnia w tym roku. Ja biegałam za takim kolegą żeby go przeprosić, bo zrobiłam coś czego jeszcze nie zrobiłam nigdy, w całej biegowej karierze. Ni z gruszki ni z pietruszki stanęłam nagle. Tak po porostu. I ten kolega by mnie tam nieźle przeorał. Strasznie mi było wstyd ale ja go naprawde nie słyszałam. To oczywiście żadne usprawiedliwienie no ale tak sobie wykombinowałam że nikt nie bieganie i stanęłam. W Bochni. Na tych chodniczkach gdzie za Chiny ludowe normalnie się nikogo nie wyprzedzi... Peepuck (2017-03-24,16:57): Dobrze, że ta pani nie usłyszała pozdrowienia a zarazem dopingu Białostockiej Sekty Biegaczy: "rusz d.pę gruba świnio". Na prawdę tak do siebie wołają :) . Henryk W. (2018-09-30,07:58): Długa już cisza na blogu. Dajesz Królowo, dajesz.
|