2013-10-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| wysokogórskie treningi (czytano: 1653 razy)
Miesiąc temu bujałam w obłokach. Miesiąc temu myślałam o nadchodzącym urlopie i czekających mnie przyjemnościach. Wyczekiwany i wymarzony wyjazd w Tatry był udany. Pomimo kilku pogodowych niespodzianek i tak dużo udało nam się powędrować.
Trasy były ambitne - Rysy, Orla Perć i wiele fajnych szlaków, zahaczających o polskie dwutysięczniki. I co? Tydzień przed wyjazdem, 18.09. spadł śnieg!!! Troszkę nam namieszał w planach, ale naprawdę dużo zwiedziliśmy... Taka krótka relacja dla amatorów gór poniżej.
26/27.09. (czwartek/piątek)
Wyjazd w kierunku Zakopanego, pociąg o 22:50, po 9-ciu godzinach doczłapaliśmy się do Krakowa (przez Ostrów Wlkp.). Jechaliśmy w 1 klasie, bo było tylu podróżnych, że w 2 już nie było miejsc. Bus do Zakopanego odjeżdżał po 8 rano i o 11 byliśmy już na kwaterze. Przebraliśmy się, zjedliśmy obiad i na rozgrzewkę poszliśmy na Ścieżkę nad Reglami - odcinek między Dol. Strążyską a Dol. Kościeliską. Wieczorem zasnęliśmy jak niemowlaki o 19.
28.09. (sobota)
Znajomi, którzy zdecydowali się ze mną pojechać nigdy nie byli na Giewoncie. No to na pierwszą dłuższą wyprawę ruszyliśmy odwiedzić z bliska Śpiącego Rycerza. Wyruszyliśmy na szlak przed 7 rano. Słonko, piękna polska złota jesień. Dłuższy postój na Hali Kondratowej i ok. 10:30 zdobyliśmy szczyt. Nagle naszła niewiadomo skąd mgła i nic nie było widać. Zrobiło się zimno, cicho i szaro. Wstyd się przyznać, ale pierwszy raz się bałam w górach. Gdy zeszliśmy do przełęczy to świeciło już słoneczko. Jako, że była "młoda godzina" ruszyliśmy w kierunku Kopy Kondrackiej i dalej na Czerwone Wierchy. Co wchodziliśmy na szczyt, to nachodziła mgła. Dopiero Ciemniak odczarował pogodę. Schodziliśmy zielonym szlakiem do Kościeliska, do schroniska i dalej do Kirów...
Na Ciemniaku
29.09. (niedziela)
Na 7:00 poszliśmy do kościoła na mszę. Na szlak ruszaliśmy zatem o 8. W planach Kościelec. Do Murowańca dotarliśmy przed 10:00(szliśmy przez Boczań). Śniadanko i w drogę nad Czarny Staw Gąsienicowy. Następnie mocne podejście na Karb i próba wejścia na Kościelec. Próba, bo na sam szczyt nie udało nam się wejść z powodu oblodzenia szlaku. Nie ryzykowaliśmy życia za wszelką cenę - jak ten młodzieniec, który w tym dniu spadł z Rysów. Do wierzchołka zabrakło nam może 20-30 metrów. Ale wygrał rozsądek. Schodziliśmy do Zielonej Doliny Gąsienicowej i przez Jaworzynkę do Kuźnic.
30.09. (poniedziałek)
Pospaliśmy dłużej, na szlak wyszliśmy dopiero o 9:00. Znajomi nie byli na Kasprowym. Jeden chciał wjechać kolejką, ale postanowił iść z nami. Człapał się na szarym końcu. W samo południe dotarliśmy na szczyt. Przywitały nas tłumy, które wjechały kolejką. Zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy w dalszą trasę. Granią Tatr do Przełęczy pod Kopa Kondracką i przez Halę Kondratową do Kuźnic. Cały czas było pięknie, gdy doszliśmy do przełęczy naszła taka mgła, że nic nie było widać: ani Giewontu, ani schroniska, ani Kopy Kondrackiej - nic! I do końca dnia słonko się już nie pokazało.
01.10. (wtorek)
Część ekipy wracała do domu. Zostali najwięksi twardziele (w tym ja, hehe). Dzień poświęcony na odpoczynek i regenerację z racji brzydkiej pogody (było pioruńsko zimno).
02.10. (środa)
Nadal było zimno i pochmurno, ale postanowiliśmy ruszyć się w góry. Po niższych partiach gór. Wdrapaliśmy się na Nosal i dalej przez Polanę Olczyską doszliśmy na Wielki Kopieniec (zaczął padać śnieg). Zastanawialiśmy się czy nie wrócić do Zakopanego, ale przestało padać i poszliśmy dalej. Przez psią Trawkę, Rówień Waksmundzką i Gęsią Szyję dotarliśmy do celu wyprawy - Rusinowej Polany. Niestety chmury zasłoniły po części piękne widoki. Tatry wysokie były pokryte śniegiem.
03.10. (czwartek)
Słonecznie, ale bardzo zimno. Wybraliśmy się do Doliny Kościeliskiej (Jaskinia Mroźna, Smreczyński Staw, Wąwóz Kraków i Hala Stoły).
04.10. (piątek)
Wisienka na przysłowiowym torcie. Wyruszyliśmy busem o 9, o 9:30 ruszaliśmy z Palenicy Białczańskiej, kierunek - Dolina 5 Stawów Polskich. Według moich obliczeń w schronisku powinniśmy być po 3 godzinach. Było tak zimno, że szliśmy tak szybko, że do schroniska dotarliśmy w 2 godziny. Przy rozwidleniu na Wielką Siklawę szlak był oblodzony i woleliśmy ominąć wodospad. Śniadanko i o 12 ruszamy dalej. Ja szłam początkowo w czapce z pakietu startowego z półmaratonu św. Mikołajów. Jakiś facet mnie zapamiętał i potem przez jakiś czas się "tasowaliśmy". Na podejściu pod Szpiglasowy Wierch zostawiliśmy tego pana w tyle. Na Szpiglasowym byliśmy o 13:40, czyli znów dobre 30 minut przed czasem w stosunku do obliczeń z mapy. Żal było schodzić w dół, takie były widoki... Ale czas naglił. Nad Morskie Oko schodziliśmy prawie biegiem. Ze Szpiglasowej Przełęczy miało być do schroniska 1:45, a my ze szczytu do schroniska pędziliśmy 1,5 godz. I znów 30minut zaoszczędzone. Ostatecznie w drodze na bus do tych 2 zaoszczędzonych godzin "dorzuciliśmy" trzecią na "asfaltówie". Po tych kilku dniach rozgrzewek czułam się jak kozica w swoim żywiole.
Na Szpiglasowym
Takie przyjemne wakacje zakończyły się w sobotę. Z Zakopanego wyjeżdżaliśmy w południe. Z Krakowa pociąg był o 15:50 i po 6,5 godz byliśmy w Poznaniu. Niemożliwe? A jednak!
A następnego dnia, na równinach nastąpił upadek z wysokości i trzeba było się pozbierać i stawić czoła codziennym sprawom. Tym dużym i tym małym. Ale o tym może następnym razem.
W każdym bądź razie - kondycja mi trochę bardzo zjechała w dół od siedzenia za biurkiem. I dlatego konieczny jest powrót na biegowe ścieżki. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tym monologiem o maratonie spacerowym po górach... Pa!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Namorek (2013-10-22,21:18): Troszkę przynudzasz - ale fajnie że próbujesz powrócić - oby się Tobie udało :-) ineczka16 (2013-10-22,21:41): Dzięki za szczerość, Roman :P wrócić do biegania wrócę, ale już niekoniecznie do długich dystansów... Zresztą zobaczymy jak ocean życia pokieruje moją łódeczką. Pozdrawiam :) michu77 (2013-10-23,08:36): ech... kiedyś muszę poznać te wszystkie trasy. Tatry znam dosyć słabo... paulo (2013-10-23,09:14): dzięki Tobie mogłem sobie pomarzyć o takim maratonie górskim :) Dzięki :)
|