2009-04-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Już tuż tuż! (czytano: 1641 razy)
I jestem w drodze do Krakowa. Czytam po raz kolejny regulamin, wywiad w jednym z organizatorów. Humor mam kiepski ("low spirit") ale to z powodów pozasportowych. Równocześnie obżeram się makaronem i popijam wodę. Nawodnienie i węglowodany to hasło dnia. Czuję się tak sobie, raczej niezbyt mocno. Wczoraj potruchtałem 30 min i wcale poweru nie czułem. Może przesilenie? a może za dużo tego odpoczynku? Dziś jednak nie biegam. Rozruchu w przeddzień nie będzie.
Trochę się obawiam jak to w Krakowie będzie. Pogoda słoneczna mnie cieszy a jednocześnie straszy. W zeszłym roku biegłem tam w deszczu. Nie było przyjemnie ale zrobiłem życiówkę (3:28) i było bardzo lekko. Bieg w deszczu to jednak plus bo chłodzenie jest super. A jutro? jutro zapowiada się 20 stopni na plus. Tak mówi prognoza. Będzie trudno. Pobiegnę za zającem na 3:15, zobaczymy co się uda. Biorę też nerkę ze sobą (wody w butelce tylko połowa). Taktyka? biec za zającem, chować się za plecami. Tempo 4:35. Mam nadzieję że tym razem organizator ustawił oznaczenia kilometrów w widocznym miejscu. Jak wytrzymam do 40 km przy zającu to może na końcówce mały finisz. Zobaczymy. Oprócz pogody boję się ciasnoty. W zeszłym roku było 1300 zawodników i było cholernie ciasno. A teraz jest zgłoszonych 2500 i trasa chyba ta sama... Jeśli nie poszerzyli trasy biegu to będzie tłok jak na odpuście. Zapowiada się gorąco i tłoczno. Ale i tak bardzo się cieszę że jadę.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |