2007-04-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Kres przygotowań-Teraz maraton (czytano: 1413 razy)
Tak to już koniec przygotowań do maratonu. Jak policzyłem to na dzień dzisiejsz wykonałem 137 treningów. Wszystko podporządkowane dla tego startu.Oczywiście na tym treningu biega się już dalszą część sezonu podtrzymując lub poprawiając niektóre niedociągnięcia lub braki. W dniu 08 kwietnia 2007 r. wykonałem WT 8x1km. Jestem zadowolny z prędkości i wytrzymałości. Wszystko co założyłem wykonałem nawet z małą nawiązką choć w Kołobrzegu trochę wiało i warunki na poszczególnych odcinkach były nierówne. Zaczynałem z wiarem, druga część pod wiatr, a pomimo to i tak potrafiłem z łatwością utrzymać prędkość na drugiej części. Ostatni tysiąc to 3:09, dwa wcześniejsze również szybkie po 3:12. Może i za szybko jak do maratonu ale puls w odpowiednim zakresie 29/19 ale tylko przy ostatnim powtórzeniu. Czasy szybsze niż rok temu i łatwiej wykonane. To potwierdza, że jestem szybszy niż w 2006 roku. Dlatego już wiem jak zacznę maraton, choć z uwagi na wielki szacunek dla tego biegu zawsze zachowuję rozsądek. Zawsze z podziwem patrzyłem na największych stawce, którzy potrafią drugą część przebiec szybciej niż pierwszą. Tego trzeba się nauczyć, a wtedy łatwiej o rekordy. W 2005 roku starując w Dębnie pierwszą część pobiegłem 01:20:51, druga była o 30 sekund wolniejsza. Pierwszy raz czułem przyjemność biegania maratonu. Gdy po 30 kilometrze mijałem kolejnych biegaczy, którzy na pierwszych kilometrach ruszyli ostro do przodu, a teraz myślami byli tylko przy tym aby dobiec i za dużo nie stracić co zresztą można było zauważyć po grymasach na ich twarzach, czułem ogromny przypływ nowych zasobów energi. Sam nie wiem skąd się brały ale nogi niosły mnie same. Poprawiłem swój rekord sprzed roku o 13 minut. Jak widać wystarczy trochę rozsądku, a można przenosić góry. Dlatego jeżeli wiesz lub przynajmniej realnie domyślasz się na jaki wynik Cię stać pozostaw więcej sił na drugą część. W 2005 roku pierwszy kilometr przebiegłem w 3:50. To i tak było o 5 sekund szybciej niż zamierzałem biec. Czułem się dobrze więc postanowiłem utrzymywać to tempo. Tymczasem kilkanaście metrów przede mną biegła czołówka kobiet. Kilkanaście metrów, lecz aby do nich dociągnąć trzeba było trochę przyspieszyć. Kobiety, zwłaszcza te z czołówki biegają równo, dlatego postanowiłem do nich dołączyć. Na 4 kilometrze byłem już w tej grupie. Było też wielu innych biegaczy i grupa była duża. Łatwo się w takiej biegnie. Tempo było w zakresie 3:48 co nadal mi odpowiadało. Po kolejnych dwóch kilometrach poczułem lekkie zmęcznie mięśni. Nie wiedziałem czy to pierwsze oznaki zbyt szybkiego biegu czy szybsze tempo biegu. Po kolejnym kilometrze okazało się, że to drugie, dziewczyny przspieszyły i zrobiło się 3:45 na kilometr. Teraz musiałem podjąć decyzję co dalej czy trzymać to tempo czy zostać z tyłu i wyrównać tempo biegu do wcześniej zakładanego. To były pierwsze kilometry i mogłem spokojnie biec w tym tempie. Ale do mety daleko i trzeba było myśleć co będzie później. Postanowiłem zwolnić, choć groziło mi, że będę biegł sam, gdyż za nami była dość duża przerwa do kolejnej grupy. Wraz ze mną pozostało dwóch biegaczy. W trójkę trzymaliśmy tempo na 3:50. To tempo bardzo mi odpowiadało i czułem się bardzo wyluzowany. Czułem, że mam jeszcze zapas, który ewentualnie mogłem uruchomić na końcowych kilometrach biegu. Połowa to 01:20:50. Wtedy biegliśmy już tylko we dwóch,wbiegając na drugie kółko został trzeci z kolegów. Na 26 kilometrze poczułem, że mogę swobodnie przyspieszać ale nadal biegłem równym tempe. Po chwili pozostałem sam i tak już dobiegłem do mety. Ciągle biegem równym tempem mijając kolejnych zawodników. Na półmetku byłem 41 lub 42 na mecie 29. Ale to co zrobiłem na ostatnim kilometrze dla mnie samego było zaskoczeniem. Na tym etapie maratonu trudno powiedzieć,że ma się jeszcze siły, biegnie się ich resztkami. Tymczasem nogi niosły mnie tak szybko, że było to najszybszy kilometr z całego biegu. Na tym odcinku również minąłem kilku zawodoników. Z tego szczęścia pomyliłem linię oznaczającą metę i zatrzymałem się kilkanaście metrów przed nią przy napompowanej reklamie. Na szczęście kibice swoim okrzykami przywołali mnie do porządku i tak dokończyłem maraton. 02:42:32 to prawiony o 13minut rekord życiowy. O takim wyniku nawet nie śniłem.
Jeżeli komuś moja historia pomoże w planowaniu taktyki pokonania maratonu to bardzo się cieszę. A jeszcze jedno, myślę, że bardzo ważne. Tych, którzy pobiegli na początku z dziewczynami mijałem jak Mercedes wyprzedza Malucha. Teraz również pomimo, że planuję poprawić swoją życiówkę będę starał się pierwszą część pobiec granicach tempa z 2006 roku, choć jak już wspomniałem czuję się lepiej przygotowany niż rok temu.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |