Trucht powinien kończyć każdy trening, gdyż jest doskonałą formą biegu ułatwiającą "sprowadzenie" twego zmęczonego organizmu do "normalności". Tylko początkujący, którym trucht sprawia jeszcze trochę problemów, powinni kończyć trening kilkusetmetrowym marszem.
Dzięki temu najważniejsze parametry organizmu (tętno, częstotliwość oddychania) powoli powrócą do normy. Jak wykazali naukowcy, najbezpieczniejsze jest aktywne "lądowanie" do fazy spoczynku. Kończąc intensywny trening i "odpoczywając" w bezruchu, np. siedząc czy leżąc, możesz wyrządzić sobie nawet krzywdę! Po zatrzymaniu się, przy tej formie "odpoczynku", może nastąpić załamanie sprawności krążenia krwi, a w konsekwencji niedostateczne zaopatrywanie tkanki mózgowej w tlen. To może doprowadzić do tzw. szoku ortostatycznego, będącego odmiana zapaści (najpierw zblednięcie, a potem omdlenie!).
A czasami widać zaraz za metą zawodników, słaniających się na nogach, którzy - dla "odpoczynku" - kładą sie na ziemi. To błąd! Najlepszym rozwiązaniem jest w takiej sytuacji w opadzie, z rękami podpartymi na kolanach, w ciągu najwyżej minuty "złapać" oddech", a potem, jeśli okaże się to potrzebne, skorzystać raczej z pomocy kolegów lub obsługi biegu, którzy podtrzymując cię, kilka minut z tobą pochodzą! Zapobiegnie to ustaniu działania tzw. pompy mięśniowej, odprowadzającej krew zalegającą w rozszerzonych naczyniach nóg do serca i dalej do obszaru mózgowia.
Wyczerpany na mecie (także po mocnym treningu) nie stój więc zbyt długo, a tym bardziej nie kładź sie na ziemi, czekając aż "samo" przejdzie. Powinieneś chodzić (nie użyję przecież w takiej sytuacji słowa spacerować!). Gdy przejdziesz (dosłownie i w przenośni) najgorsze i poczujesz się lepiej, najskuteczniej pomożesz sobie... 10-minutowym, jak to się wśród biegaczy określa - "świńskim" truchtem. Klina klinem.
Jeśli mimo początkowych trudności - które powinieneś przezwyciężyć - potruchtasz, funkcje twego organizmu zdecydowanie szybciej unormują się.
Chcesz więcej rad? Zajrzyj do www.skarzynski.pl
|