|
| smolny Smoliński Sławek Opole WKB META LUBLINIEC MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2023-01-30,20:12
|
|
| Przeczytano: 752/627813 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Moja pięćdziesiątka | Autor: Sławomir Smoliński | Data : 2013-10-20 | Ta historia zaczęła się w Warszawie w 1991. Chciałem zrobić coś nieosiągalnego, szalonego, coś czym zaimponuję wszystkim w klasie. Miał to być jednorazowy wyczyn, szóstka z wf-u i zasłużony splendor.
Mimo tego, że upłynęło już tyle lat ten pierwszy maraton pamiętam dokładnie. Pamiętam każdy kilometr trasy, wiele twarzy ludzi, którzy biegli razem ze mną.
Do startu przygotowywaliśmy się wspólnie z Michał Walczewskim i naprawdę czuliśmy respekt przed legendą maratonu. Mimo tego, że zawsze biegaliśmy, uprawialiśmy kolarstwo i wysiłek oraz przekraczanie granic swoich możliwości nie było nam obce to w tym wypadku nie było brawury. Była za to naiwność i kompletna nieznajomość metod treningowych oraz strategii biegania.
Stając na linii startu z wielkim rozbawieniem obserwowaliśmy ludzi, którzy się rozciągają, rozgrzewają i wklepują w swoje nogi maści o drażniącym zapachu. Gdy wystartowaliśmy mieliśmy ochotę trochę się ze sobą pościgać, bez świadomości co się będzie działo z każdym upływającym kilometrem. Biegliśmy przez ponure miasto mijając szarych ludzi, dla których stanowiliśmy przeszkodę w ich zaplanowanej trasie.
Pierwsze kilometry upłynęły nam bardzo szybko i radośnie, co chwilę przeskakiwaliśmy z grupki do grupki, gdyż ich tempo było dla nas niezadowalające. Nie potrafię powiedzieć, jak szybko biegliśmy, bo przecież żaden z nas nie dysponował zwykłym zegarkiem nie wspominając już o stoperze. Tempo musiało być jednak tak duże, że robiąc nawrót na podwarszawskim Powsinie poczułem skrajne wyczerpanie i słaniając się z trudem dotarłem do przydomowej ławeczki na której chciałem umrzeć :)
Nie wiem jak długo na niej siedziałem, gdy nagle podbiegła do mnie starsza pani, najprawdopodobniej właścicielka ławeczki i podała mi blaszany kubeczek z wodą. Łapczywie wypijając wodę zapytałem ją słabym głosem, czy ma coś do zjedzenia... Miała. Kiełbasę :)
O życiodajny kawałku świni!!!! Poczułem, że moc we mnie wraca i będę mógł kontynuować swój wyścig. Chciałem szybko poderwać się z ławeczki i pofrunąć dalej do samej mety. Ałłłaaa!!! Co z moimi nogami? Dlaczego nie potrafię zrobić kroku? Z trudem, krok za krokiem staram się rozpędzić i ku mojej radości już po kilku metrach znowu biegnę. Michała już dogonić nie mam szans, ale może chociaż uda się ukończyć ten morderczy bieg. Przyłączam się do grupy, w której biegnie pan Andrzej, który szybko staje się Andrzejem tłumacząc mi, że w maratonie nie ma panów, bo wszyscy jesteśmy dla siebie kolegami.
Dobiegając do 25 km znów poczułem jak słabnę ale teraz biegłem z Andrzejem facetem, który nie wziął się tu z przypadku, facetem który miał ze sobą GLUKARDIAMID.
Zostawiając mnie na wodopoju wcisnął mi w rękę trzy opakowane w sreberko kostki, przypominające irysy. Szybko rozpakowuję jeden z nich i w ustach czuję słodycz płynącą z cukierka. Niestety znów za długo stałem na punkcie z wodą i ponownie mam problem z poruszaniem nogami. Kur... mać!!! To boli!!!
Sobie tylko wiadomymi sposobami docieram w okolice trzydziestego kilometra, gdzie postanawiam na chwilkę położyć się na trawniku dzielącym dwa pasy jezdni. Zasnąłem?? Dlaczego siedzę w karetce?? Przecież ja biegnę maraton!!! Sympatyczna, acz zmartwiona moim stanem pielęgniarka podaje mi coś do picia i informuje, że za chwilę podłączą mnie pod kroplówkę. Nie tym razem. Gdy podbiega do karetki biegacz z prośbą o pomoc przy pęcherzach na jego stopach, ja niepostrzeżenie opuszczam to miłe towarzystwo i próbuję się jak najszybciej oddalić.
Widzę już metę!!! Niestety jest po drugiej stronie jezdni a ja mam do niej jeszcze siedem kilometrów :(
Zjadam ostatnią tabletkę glukardiamidu i lecę dalej. Teraz podbieg, nawrót obok Cytadeli i już naprawdę niedaleko. Dam radę. Ostatnia długa prosta i widzę już ją. Znów zaczynam wyprzedzać innych biegaczy niesiony eksplozją radości dostaję skrzydeł... które po chwili tracę jak mucha przelatująca nad płomieniem świecy. Widzę już zegar z czasem, ale nie jestem w stanie zmusić się, by ukończyć mój pierwszy maraton biegiem. Czas 4:14:49 wydaje mi się bardzo słaby, ale to teraz jest nieważne, bo na mojej szyi wisi wspaniały medal za ukończenie Maratonu Pokoju!
Szóstka z wf-u była, było też tygodniowe zwolnienie ze szkoły, ponieważ nie potrafiłem chodzić :)
Ale przede wszystkim była ogromna satysfakcja, że dałem radę to zrobić ale już nigdy więcej tego nie powtórzę. Nigdy trwało dokładnie rok, do następnej edycji warszawskiego maratonu.
A dokładnie tydzień temu ukończyłem swój 50 maraton niemal z tym samym czasem 4:14:24, ale już bez tylu przygód po drodze :) |
| | Autor: mf48, 2013-10-24, 14:06 napisał/-a: LINK: http://pl.wikipedia.org/wiki/Niketamid
Łykanie Niketamidu jest dyskwalifikujące.
Wypadałoby sprawdzić chociaż po fakcie i nie propagować chemicznego dopingu.
Nazwa Glucardiamid powinna chyba zostać usunięta bo zbyt wielu z nas chętniej coś łyka niż solidnie trenuje. | | | Autor: Zulus, 2013-10-24, 18:46 napisał/-a: A co się stało z Michałem(umknęło mi w opowieści,czy nie piszesz,on ma debiut w 1992?).A rok później debiutowałem równiuteńko godzinę przed Wami;) | | | Autor: smolny, 2013-10-24, 18:55 napisał/-a: Kolego, chyba nie czytałeś uważnie! A Twój zarzut, że jakobym propagował doping jest absurdalny!!!!
Opowiedziałem swój pierwszy start w maratonie w odległych czasach i zawarłem w swoim opowiadaniu wspomnienia z tamtego czasu.
"Glukardiamid" będę posługiwał się tą nazwą był z tego co pamiętam powszechnie używany przez biegaczy, aż do momentu jego wycofania ze sprzedaży.
Nie pamiętam w tamtym czasie żeli i innych odżywek poza Isostarem i bananami, które bym przyswajał podczas biegu.
Nie wiem jak często i jak intensywnie trenujesz ale zastanawiam się skąd bierzesz przekonanie, że większość coś zażywa? | | | Autor: Admin, 2013-10-24, 19:13 napisał/-a: Jeżeli chodzi o Michała W. czyli o mnie, to ja tego debiutu nie ukończyłem :-) Zszedłem na 37 km bo nie miałem już siły biec, a nie wiedziałem że można iść. Wtedy z bieganiem nie mieliśmy nic wspólnego, a że poleciałem jak głupi na jakieś 2:50 to od 27-28 km biegłem nieprzytomny. Dookoła mnie nikt nie szedł, więc jako 18-latkowi absolutnie nie znającemu się na bieganiu (zrobiliśmy przed startem jakieś 5 treningów) wydawało się oczywiste, że jak się nie BIEGNIE to trzeba ZEJŚĆ Z TRASY :-) Całkowicie załamany zdjąłem numer, poszedłem na metę i oddałem go pierwszemu sędziemu jakiego spotkałem.
Swój pierwszy maraton ukończyłem więc rok później. | | | Autor: Truskawa, 2013-10-25, 13:33 napisał/-a: Moim zdaniem to jest historia, która nieco przebija opowieść Smolnego.. :)))
PS. Przepraszam, ale nie poradzę. Kwiczę sobie pod biurkiem. :)))) | | | Autor: mf48, 2013-10-25, 18:30 napisał/-a: Niestety Sławku niepotrzebnie naśladujesz naszych polityków i napinasz się nie przejmując się meritum sprawy i faktami a szturchając mającego innego zdanie.
Niestety nie odpowiada prawdzie twoja informacja że ten specyfik którego nazwę Admin chyba powinien dawno wykropkować, jest wycofany ze sprzedaży. Zobacz: Glucardiamid X 10 Tabl - Ceneo.pl
www.ceneo.pl › ... › Leki OTC i suplementy › Serce i układ krążenia
Od 6,40 zł
Glucardiamid X 10 Tabl - od 6,40 zł, porównanie cen w 28 sklepach. Zobacz inne Serce i układ krążenia, najtańsze i najlepsze oferty, opinie.
Niepotrzebnie zarzucasz mi nieuważne czytanie bo jak łatwo sprawdzić nie twierdziłem że większość biegaczy coś zażywa. Napisałem że zbyt wielu. Z tych których znam zażywa 1 na 50 znajomych biegaczy. Czy gdyby to było nawet 1 na 500 to czy nie byłoby to zbyt wielu? Ten specyfik którego nazwy nie powinno się propagować ma wiele skutków ubocznych i kto wie czy niektóre wypadki śmiertelne wśród biegaczy nie są jego zasługą.
Gratuluję dobrego samopoczucia i podawania nazwy tak taniego dopingu wiedząc jak wiele osób sięga po dopalacze czy inne wynalazki. | | | Autor: Admin, 2013-10-25, 18:53 napisał/-a: Idąc tropem adwersarza, nie zostaje mi nic innego jak pogratulować rozpętania dyskusji o specyfiku tak, by wszyscy na to zwrócili uwagę. Teraz każdy to przeczytał i poleci kupić, po każdy chce podkoksować. Głupoty piszę? Staram się naśladować logikę rozmówcy. Kto zachęca do koksowania? Sławek, który opisał historię swojego debiutu, czy oponent, który robi z tego aferę i rzuca oskarżenia o nakłanianie do dopingu? Niech każdy odpowie sobie sam :-) | | | Autor: GrandF, 2013-10-25, 19:58 napisał/-a: Chciałbym się przyznać - jestem propagatorem niedozwolonych środków dopingujących. 5 lat temu na moje przejściowe problemy z oddychaniem lekarz przepisał mi salbutamol. Kolega z pracy powiedział że środek ten znajduje się na liście zabronionych. Nie zdążyłem nawet łyknąć jednej tabletki, ale przez 2 lata miałem specyfik w szafce. Tak. Propaguję niedozwolone środki dopingujące. Propaguję niedozwolone środki dopingujące. Propaguję niedozwolone środki dopingujące... | | | Autor: Aspe, 2013-10-30, 09:23 napisał/-a: Dzięki za fajny opis, monitor oczywiście oplułem ze śmiechu po tym jak zwiałeś z karetki.
Gratuluję pięknego osiągnięcia.
MF48 do lekarza i to szybko! | | | Autor: snake03, 2013-10-31, 10:03 napisał/-a: Artykuł wspaniały. Życiowy i bardzo zabawny choć nie brakuje w nim dramatyzmu to łzy poleciały mi ze śmiechu jak czytałem te przygody w czasie biegu.
Z drugiej strony teraz zaczynam się zastanawiać co będzie ze mną :D. W kwietniu zamierzam przebiec swój pierwszy maraton, którym będzie Warszawa i już się boję tym bardziej, że do tej pory biegam dystans półmaratonu. Jednak w chwili zwątpienia czy też spadku formy w czasie biegu pokrzepię się tą wspaniałą historią, która doda mi na pewno sił i pozwoli dobiec z uśmiechem na twarzy :). A może spotkam autora i uścisnę jego dłoń :). | |
|
| |
|