2010-06-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wygrany I Zmigrodzki Bieg Smoka! (czytano: 1970 razy)
ufff... W końcu mam czas coś napisać... Bieg już był dość dawno bo prawie 2 tyg temu ale natłok egzaminów i zaliczeń na uczelni nie dał mi możliwości napisania i pochwalenia się swoimi dotychczasowymi dokonaniami. Zacznijmy od początku 12czerwca po pierwszych zaliczeniach (udanych) jak od dłuższego czasu gdzieś startowałem w weekend. Wcześniej szczytnicka piątka i jakieś inne biegi. Treningi szły dość normalnie beż fajerwerków ze względu na małą ilość czasu jakim dysponowałem. Ale coś tam biegałem choć nie sądziłem że będzie tak dobrze. No nic start w Żmigrodzie zaplanowany był na 17:00. Rano jak to rano zjadłem makaron z serem wierząc że uda mi się z niego pozyskać dużo energii. W między czasie piłem dużo płynów bo upał nie odpuszczał a o 8 było już ponad 20 stopni natomiast w południe pogoda coraz bardziej się rozkręcała zapewniając około 35stopni ciepła :). Co przy takich warunkach może wpływać znacząco na wynik biegu.
O 15 pojechałem po Dziewczynę którą dzielnie kibicowała mi na trasie biegu oraz reanimowała mnie później już po dobiegnięciu na metę (ale o tym później). Pojechaliśmy około 15:30 a po 16 odebrałem numerek, koszulkę i inne jakieś rzeczy od organizatora. Na początku przebrałem się zastosowałem "mistrzowską" rozgrzewkę :P - przebiegłem jedno kółko którą miała prowadzić trasa biegu. A później zastosowałem ćwiczenia dynamiczne i kilka rozciągających.
Po rozgrzewce i zmianie stroju ruszyłem na miejsce startu. Rozglądam się... Kłeczka nie ma Sobczyka nie ma... ale myślę na bank jest ktoś szybki kto zaraz wyrwie i zostawi mnie w tyle... Najpierw ruszyły osoby nie pełnosprawne na wózkach a po 2min biegacze. Sygnał do startu, tłum rusza i po 200m nikogo koło mnie nie ma, myślę trudno ryzykuje biegnę sam nie oglądam się na innych. Pierwszy km poszedł w 3:04 i suportujący mnie biegacz na rowerze mówi mi że mam około 150m przewagi (myślę sobie jak to możliwe) ale nie zniechęcam się bo czuje jak moc mnie rozrywa. Drugi km w 3:21. Na agrafce widzę ile mam przewagi. Mijam pierwsze koło i słyszę jak organizator szuka kto przed chwilą przebiegł przez linię męty. Na poboczu słyszę pokrzykiwania i doping ze strony Klaudii oraz innych osób które mnie znają a są z Obornik. Doping niesie mnie na skrzydłach! Następne km to 3:24, 3:29 i słyszę że ktoś się do mnie zbliża. Na następnym kole biegnę sam i pokonuje km w 3:22 i 3:29 ale dogania mnie jakiś zawodnik i na 4 kółko wbiega za mną jakieś 10m. Nagle próbuje zaatakować ale ja dzielnie staram się trzymać choć rwał tempo.
Czuje że asfalt ma ze 40stopni, nogi mi się palą a płuca już pracują ciężko, zmęczenie jest ale motywacja była jeszcze większa! Kolejne km to 3:25 i 3:26 ciągle biegniemy w miarę razem co mi ten zawodnik odskoczy od razu go doganiam aby nie wytworzyła się jakaś luka. Biegniemy, słońce coraz bardziej daje się we znaki. Wbiegamy na ostatnie koło a tam słyszę głośne dopingowanie i zrywam pod górkę, urywam się na jakieś 30m ale na 1km przed metą do gania mnie i zaczyna wyprzedzać! Wtedy savvy zmotywował mnie do pogoni i gonię gościa nie wyprzedzając tylko trzymam się mu na plecach. Na 400m przed metą jest agrafka i tam planuję zaatakować. Czuje już wielkie zmęczenie ale gdy robimy nawrót o 180stopni staram się ruszyć. Na początku jest reakcja ale po 100m zostaje już sam i sprintem zmierzam do mety po swoje pierwsze zwycięstwo w tak dużym biegu. Czuję wielki przypływ emocji a ostatnie 400m pokonuje w kolo 1:03. Gdy się zatrzymałem wiedziałem że nie jestem przebiec już ani kawałeczka...
Dostałem medal i czułem jak się zataczam na stolik z wodą, szybko wychyliłem kubeczek ale nie mogłem się utrzymać na własnych nogach. Czas 34:27. Nogi palą w głowie się kręci, dobrze że Klaudia dobiegła i od razu podprowadziła mnie do auta które było dość blisko mety. Okłady z zimnej wody i picie w dużych ilościach po koło 30min doprowadziło mnie do jakiegoś stanu użytkowalnego.
Byłem tak szczęśliwy że płakałem z przejęcia bo tak się cieszyłem! Przebrałem się, odpocząłem, zjadłem lody i jakaś czekoladę i jakiś ożyłem żeby wejść na 1m w kategorii open oraz odebrać super puchar i kopertę. Nagrody wręczał burmistrz oraz inne osobistości Żmigrodzie. Bieg mimo że męczący był po prostu super! dawno tak dobrze mi się nie biegło! Mimo że przed biegiem nie przeprowadzałem jakiś olśniewających treningów uzyskałem uważam bardzo dobry czas który daje dobrą bazę wyjściową na wrzesień żeby pobiec coś naprawdę mocno!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora michu77 (2010-06-27,13:05): Niezły wynik! Gratki!
|