Po pokonaniu Spartathlonu, biegu 48-godzinnego w hali i blisko 100 maratonów wydawać by się mogło, że trudno będzie znaleźć kolejne duże wyzwanie...
Nie ma jednak rzeczy niemożliwych, wystarczy odwaga i solidny trening a przede wszystkim wielka pasja, którą nosimy w sercu. Dosyć długo szukałem w zagranicznych kalendarzach biegu, który pobudziłby moją wyobraźnię i zmobilizował do mocniejszych a przede wszystkim dłuższych treningów. Wiedziałem też, że nie będzie łatwo powtórzyć przygotowania jakie kiedyś sobie zaaplikowałem tj. samotny bieg z Pragi do Wrocławia w ramach ultra treningu.
Trafiłem na bieg Ultra Great Britain na dystansie 200 mil z zachodniego wybrzeża Wielkiej Brytanii na jej wschodnie wybrzeże. Bieg w formule non-stop czyli to co lubię – kto pierwszy dobiegnie ten lepszy. W trakcie ewentualnego odpoczynku czy snu czas leci dalej. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie tą chwilę... stoisz w wietrze na brzegu Wielkiej Brytanii, odliczanie, strzał startera i biegniesz na drugi kraniec kraju ! To wydaje się absolutnie szalone, gdy otworzyłem oczy i spojrzałem na mapę biegu wydało się to jeszcze bardziej niesamowite.
Całą relację przeczytacie TUTAJ, a poniżej mała galeria zdjęć, która mam nadzieję zaostrzy Wasz apetyt!
|