2016-05-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| uwielbiam zapach napalmu po maratonie (czytano: 1378 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: youtu.be/EnwL03pnBPU
Uwielbiam to, loffciam to, przepadam za tym... tylko szkoda, że takie coś występuje bardzo rzadko.
Pewnie dlatego jest w tym wszystkim taki narkotyk.
Uczucie po maratonie z całą otoczką występującą kilka, kilkanaście dni po tym wszystkim jest fajowskie.
Można to porównać jedynie do słynnego powiedzonka "wstrząśnięte, nie mieszane" :)
Tak też czułem się przez ostatnie kilkanaście dni. Buzowała we mnie mnogość nastrojów, przeżyć, zarówno radochy jak i przygnębień, bo jak to? już po? ale dlaczemu? :)))
Radocha ze spełnionego celu jest ogromna. Dla mnie po wielokroć mając w pamięci moje ostatnie przejścia zdrowotne.
Wciąż to sobie powtarzam - Hat Trick zrealizowany! Mogę, wciąż mogę iść do przodu, albo raczej biec :)
proste, fajnie śmieszne, jednak szlifuje wiele rys w moim środku wywołując zawsze jakiś uśmieszek zadowolenia w kąciku ust.
Życiówka na Dychę, życiówka w Półmaratonie i wreszcie mega życiówka w Maratonie. Wszystko po sobie, na wiosnę.
Lubię ten okres też dlatego, że PO, częściowo można wszystko na wiele sposób. Wszystko nic, jak i wszystko na spontanie.
Pogoda denna, leje, wieje, jakieś wyjście na makaron? okay, przecież trzeba się regenerować zarówno fizycznie, jak i mentalnie odnawiając kontakty z ludźmi.
Z drugiej też strony można sobie pobiec jak w duszy gra nie zważając na wszystko inne. Olać i tak w zasadzie olewane wskazania w Gremlinie na ręce, olać teren czy pogodę i po prostu się przebiec tu czy tam, nic przecież nie ma znaczenia.
Normalnie biegłoby się po górkach, czy po płaskim... długo, czy krótko, a może szybko, czy średnio szybko? nie jest to w tym momencie ważne.
Bieganie na spontanie bez jakiejś spiny, czysty Run4FUN.
Człowiek dopiero po maratonie to dostrzega, że przecież nic nie musi, tylko może. Widzę to szczególnie wokół, na Endo czy Fejsie, gdzie ludzie po maratonie nagle zdają sobie sprawę, że kawałek jakiegoś lasu wycięli, bo normalnie tego nie widzieli, albo że tam o jest fajny asfalt i sporo ludzi śmiga na rolkach, gdzie biegnąc nic się wokół siebie w takiej skali nie widzi.
Sporo ludzi dopiero wtedy dostrzega piękno biegania na samopoczucie, bez przywiązywania się do wskazań czasu, dystansu, tempa i innych pierdół. Pierwszy kilos Garmin piknął 50m za szybko? i co z tego? :))) lecę wolniej, niż zwykle? a jakie to ma znaczenie? :)
Moje dwa tygodnie po maratonie to istna balanga dla ciała i duszy. Wcinam wszystko jak leci bez wymówek ani kontroli. Jem wszystko, na co mam ochotę. Jestem szczęśliwym nie-posiadaczem wagi, więc nie wiem czy przybieram na wadze, czy tracę. Szczerze? mam to w nosie :)
Nadal wchodzę w dziny, czasem mam wrażenie, że są luźniejsze, czasem ciaśniejsze, jednak wszystko krąży wokół stałego poziomu. Jest więc ok.
Biegam również jak mam ochotę.
Biegnąc staram się trzymać emocje na wodzy, bo mimo spokoju często, gęsto, łapię się na tym, że zaczynam przyspieszać i pędzić, jakbym gonił królika.
Ten czas tak szybko pędzi, że chce pędzić razem z nim i poniekąd już tęsknie za kolejnym biegiem i kolejnym uczuciem kręcenia luźną łydką.
Wydaje mi się, że jestem znowu uzależniony od tego uczucia - parafrazując - napalmu, który kojarzy mi się ze zdobywaniem czegoś kolejnego, czegoś innego. Przecież zawsze jest inaczej i zawsze to smakuje jak zwycięstwo :)
Chwila słońca i ciepła... i człowiek od razu uśmiechnięty :)
w linku miła muzyczka dla rozluźnienia atmosfery... wszak tak mi się skojarzyło, jak kiedyś kumpela opowiadała, że ona po sexie to lubi... musi fajeczkę zajarać.
Nie lubię palić i nie palę, ale teraz taki jest właśnie okres, że można i pobiegać dla duszy (metafora do jarania) i słodkim się poobżerać :)
Aloha
pl
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Truskawa (2016-05-06,20:03): Nareszcie nie marudzisz w blogu. :-)) snipster (2016-05-07,08:51): :))) Joseph (2016-05-07,10:54): A nawiązanie do seksu jest dopiero w przedostatnim akapicie, no no ;))) zbyfek (2016-05-08,06:36): Nigdy nie proponujcie sexu na pierwszym spotkaniu ,najlepiej wychodzi z milosci. Jarek42 (2016-05-08,09:17): A ja lubię czas rozluźnienia przed maratonem. snipster (2016-05-08,09:46): haha, ale ja tu nic nikomu nie proponuję... chodziło tylko o muzyczkę pod klimat :P paulo (2016-05-09,08:47): rzeczywiście mega wyczyn. Podejrzewam, że niewielu z takim Hat Trickiem było przed Tobą i niewielu pewnie będzie teraz po :) Ciekawe jak to wpłynie na Twoje życie? :) snipster (2016-05-09,10:15): Paulo, wielu było przede mną i wielu będzie za mną ;) kwestia nastawienia :) odnośnie przyszłości to za wiele nie rozmyślam, życie wszystko weryfikuje. Co ma być to będzie ;) michu77 (2016-05-09,15:02): ...i po co te nerwy w trakcie przygotowań do startu były? :P snipster (2016-05-09,15:29): a bo... nie tyle nerwowo, co tragicznie momentami było :p Piotr Fitek (2016-05-10,07:53): Fajnie Ci :) Znam to uczucie, rok temu miałem podobnie. W tym roku odwrotność. Baw się dobrze ps. muza dobra :) snipster (2016-05-10,08:25): Piter, życie to sinusoida, trzeba więc korzystać ;)
|