2007-12-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wiosenny trening późnojesienną porą (czytano: 1365 razy)
Wiosenne było wczorajsze bieganie. Temperatura o 22.30 sięgnęła szóstej kreski powyżej zera, duża wilgotność, bo wcześniej siąpił deszczyk. Biegłem 10K (trasa bez atestu - zmierzona licznikiem samochodowym). Lubię bieganie po naszym parku. Nawet psy są tu przyjazne dla ludzi, a jest ich i ich właścicieli niezliczona ilość na naszym wcale niezadużym osiedlu. Teren mam tu urozmaicony - podbiegi są, a owszem i nieco nierówności terenu do poomijania. Kółko jedno to 800 m. Może dla niektórych to zbyt monotonne byłoby bieganie - ja lubię tę powtarzalność. Zmieniam jedynie kierunek biegu na półmetku, by zaliczyć i długi i krótki podbieg.
18 listopada pobiegłem pierwszy raz 10K z czasem 1:00,13.
25 listopada było już 54:40,89.
A wczoraj... - 50:38,46!
A prawdę powiedziawszy wcale nie chciało mi się wczoraj wychodzić z domu. Najpierw dzieci miały problem z zaśnięciem, a później wróciła żona z przyjaciółką z filcharmonii i zapowiadała się miła rozmowa przy dobrej herbatce. Mimo wszystko plan postanowiłem zrealizować. I to była najważniejsza decyzja tego dnia.
Marzeniem moim jest pobiec poniżej 50 min. na Sylwestrowym Biegu Radości w Krakowie. Chyba nie stawiam sobie zbyt wygórowanych wymagań?!
Jedno mnie jednak niepokoi. Ból w lewym biodrze. Trzeba z tym podejść do specjalisty. Na szczęście znam dwóch dobrych. Choć przyznać się muszę, że największym problemem jest dla mnie rozciąganie przed i po biegu oraz solidna rozgrzewka i schładzanie. Tak mnie ciągnie do samego biegania...
Muszę nad tym popracować!!!
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |