2007-12-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Powrót (czytano: 1724 razy)
Wracam do biegania. Po dziewięciu latach lenistwa (chciałoby się napisać "przerwy", ale byłoby to oszustwo).
Wracam do biegania dla siebie - po pierwsze.
Wracam do biegania dla żony - po drugie.
Wracam do biegania dla dzieci - po trzecie.
Kiedy poznałem moją przyszłą żonę dużo biegałem, jeździłem na rowerze, rolkach, chodziłem na siłownię. I pewnego dnia zostawiłem to wszystko. I wcale nie dla Niej. Nie. Ania nawet długo nalegała bym kontynuował treningi. Bezskutecznie. Wielka szkoda, że wtedy Jej nie posłuchałem.
Dwa lata temu przeraziłem się stając na wadze. Przy moim wzroście 182 cm waga niezmiennie pokazywała 97-98 kg!!!
Jako że odżywiamy się ekologicznie (poza moimi ciągotkami do słodyczy - jakichkolwiek w częstych chwilach słabości) postanowiłem zastosować sprawdzoną metodę oczyszczenia organizmu wraz z zrzuceniem zbędnych kilogramów. Dieta owocowo-warzywna Pani doktor Ewy Dąbrowskiej wydawała mi się idealnym rozwiązaniem dla mnie. Sześć tygodni walki z sobą i organizmem przyniosło efekt - spadek wagi do 83 kg. Jakiż ja byłem szczęśliwy!!! Niestety zapomniałem o ważnym aspekcie tego przedsięwzięcia. Kiedy wraca się do "normalnego" jedzenia i nie podejmuje się żadnego wysiłku fizycznego nie trzeba długo czekać na efekt powrotu do przeszłości. Kiedy na to nałoży się zniechęcenie spowodowane przybieraniem na wadze - pułapka gotowa i działa idealnie. I ja w nią wpadłem. Sam na siebie zastawiłem sidła.
Kolejne dwa lata wycięte z życiorysu!!! I cudowna waga 97 kg. Cudem jakimś nie przekroczyłem setki ;)
Czego zabrakło? Zdecydowanej decyzji i celu, który kiedyś zawsze mi towarzyszył.
Dziś jest DECYZJA I CEL.
Decyzja podjęta 15 października - zrzucam nadwagę i wracam do biegania. Po trzech i pół tygodnia diety owocowo-warzywnej i tygodniu biegania - wycofałem się z diety. Brakowało sił do treningu. Trochę się bałem, że znowu rzucę się w wir jedzenia i zarzucę bieganie. Zbawienny okazał się CEL - VII Cracovia Maraton AD 2008. I nie wiem czy podejdę do tej próby (zdecyduję najdalej na początku kwietnia - po trzech miesiącach przygotowań). Zrobię wszystko, by wystartować i pokonać dystans - jakkolwiek miałoby to długo trwać. Zbawienne też okazały się cele pośrednie - 31. grudnia IV Sylwestrowy Bieg Radosci w Krakowie (10K) oraz marcowy półmaratom Marzanny (Kraków).
Pomocne dla mnie okazuję się czytanie książek o bieganiu - co pozwala roztropnie i mądrze podejść do treningu - i srton internetowych poświęconych temu zagadnieniu. Wirtualne spotkania z ludźmi biegającymi niesamowicie dopingują.
A waga domowa przestała wariować. Kiedy przerywałem dietę owocowo-warzywną pokazywała 89 kg. Dziś rano 84 kg. Zapiski moje w dzienniczku sugerują, że jeśli nie przegnę w czasie świąt, powinienem na 10K doskoczyć do 82-81 (cudem byłoby 80 kg).
A założenia na 10K - skromne.
Po pierwsze - to mój pierwszy bieg, dlatego chciałbym się dobrze bawić na nim i załapać bakcyla brania udziału w takich imprezach.
Po drugie - utrzymać tempo treningowe przez cały bieg.
Po trzecie - zejść poniżej 50 min.
Powodzenia - życzę wszystkim zaczynającym lub też powracającym do przygody z bieganiem...
cdn
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |