2014-05-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bio-drony (czytano: 1526 razy)
Dziś pogoda przeszła samą siebie. Ponieważ z rana pracowałem, na trening wyszedłem ok. godz. 11. Zabezpieczyłem się. Uszy i ręce wysmarowałem kremem z filtrem +30 i zabrałem półlitrową butelkę z rozwodnionym sokiem. Powietrze stało, a niewielkie podmuchy raczej paliły płuca niż dawały ulgę. Wpadłem do lasu i natychmiast szukałem cienia, co przez pierwsze 2 km wcale nie było łatwe, jednak zamierzałem pokonać dziś dystans większy niż ostatnie. Pętla standard - Pawia, Przysiecka - Barbarka, droga na lotnisko, podbieg, potem czubek do Polnej i powrót, ale przez Barbarkę, czyli nieco ponad 14 km. Już pod 3 km wziąłem pierwsze łyki napoju i potem regularnie co jakieś 3 km po łyczku. Było ciężko, choć byłem też zaskoczony, że tyle osób biegało dziś po lesie. Jednak z kilometra na kilometr coraz wolniej przemierzałem leśne dukty. Pot lał się z daszka, koszulki, moczył getry i spływał do butów. Koszmar. Mimo picia straciłem jakieś 2,5 kg (litrów) płynów. Ale nie to zaczęło mi w pewnym momencie przeszkadzać. Na podbiegu (6 km) pojawiła się uporczywa osa, która ścigała mnie przez kolejny kilometr. Powód? Słodki zapach z ust po wypiciu trzymanego w ręce napoju. Bezczelnie podlatywała do twarzy i próbowała usiąść. Potem podobne próby podjęły jeszcze muchy, ale prawdziwego stracha napędził mi na 10 km. szerszeń, który nagle przeleciał w bezpośredniej bliskości. Ten chyba jednak słodyczy nie zwąchał i nie ścigał mnie, albo miał coś ciekawszego do roboty (na szczęście w pobliżu kwitło trochę aromatycznych kwiatów).
To już któryś raz z rzędu w tym roku, gdy uporczywe, organiczne drony przeszkadzają mi w biegach.
Do domu dotarłem ostatkiem sił w upale. Równowagę odzyskiwałem do popołudnia, choć zdaje się, że i tak nie do końca mi się to udało, bo wieczorny drink dość mocno mnie sponiewierał.
Nie szaleję dzisiaj. Zaraz kładę się spać.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Arkadiusz Trojan (2014-05-26,07:45): Zimy nie było, robale szaleją :)
Wygłodniałe, czy jak :)
|