2013-10-13
Dostęp do wpisu:
Prywatny
| Każdy talent ma. (czytano: 437 razy) (POPRAW WPIS , DODAJ ZDJĘCIE)
Szperając w szufladzie, natknęłam się na plik małych karteczek.
Niepozornych karteluszek z maleńkimi okręgami i strzałkami, służącymi w pewnym sensie za wektory, ale nie będące przedstawionymi na płaszczyźnie kartezjańskiej.
Pierdołki, którymi zajmowałam się będąc w klasach 4-6 szkoły podstawowej oraz 1-3 szkoły gimnazjalnej. Przez 6 lat podstawówki tańczyłam w kółku tanecznym pod opieką pani Iwonki - najpierw w parze, później jako... pomponiara. Co tu dużo gadać - kochałam to, mimo że bycie cheerleaderką można uznać za szczyt kiczu.
Wracając ze szkoły konsumowałam obiad oglądając Pokemony czy Dragon Balla, po czym odrabiałam lekcje i wychodziłam z domu. Moją inspiracją były dzieciaki z podwórka, ukojenie na polanie, długie spacery z koleżankami.
Nadchodził wieczór, a ja zamykałam się w moim maleńkim pokoiku, włączałam taneczną muzykę i... kreowałam układy choreograficzne.
Prawdziwe boom nadeszło w okresie gimnazjalnym, gdy przestałam tańczyć w kółku tanecznym i strasznie mi tego brakowało. Mój pokój był przestrzenią, w której siedziałam godzinami, wymyślając nowe kroki testowane przeze mnie przed lustrem. Ciekawsze z nich nagrywałam i analizowałam. Regularnie się rozciągałam i dałabym wiele, żeby być w takiej formie jak wtedy ;-).
Tworzyłam, byłam artystką - co prawda przez małe a, ale zawsze coś. Tworzyłam wizje, które nigdy nie ujrzały (i prawdopodobnie nie ujrzą) światła dziennego. Nie było na to warunków i chętnych do realizacji pomysłu, gdyż to wymaga - no właśnie - POŚWIĘCENIA.
Jest wuchta dzieciaków takich jak ja. Dzieciaków, które nie miały możliwości pokazania swoich skrywanych pasji, a to przez podcinanie skrzydeł przez wielu nauczycieli czy też brak zainteresowania tematem przez dorosłych.
W gronie pedagogów, jeśli kiedykolwiek dostanę pracę w zawodzie, będę też i ja. Marzę o tym, by rutyna nie zjadła mojego zapału ku temu, by wyłapywać uzdolnione - w moim przypadku matematycznie - dzieci czy młodzież. Wiecie, tak, by podczas lekcji nie skupiać się tylko na przeciętnej (a zarazem najliczniejszej) grupie uczniów, a spojrzeć też na dwa inne sektory: tych najlepszych i najsłabszych podopiecznych.
Wiem, wiem, w tych czasach jest ciężko, bo brak czasu na cokolwiek, bo to podstawa programowa, bo to tamto.
Chciałabym pokazać moim podopiecznym, że matematyka może być nauką do oswojenia. To nie tylko wpajane przez system algorytmy i schematy. Matematyka jest wszędzie: miary długości, metraż mieszkania (który przecież trzeba obliczyć), kalkulowanie wydatków...
To nie jest potwór pragnący zjeść dzieciaki. Matematyka jest wg mnie jak kobieta, którą trzeba pielęgnować poprzez częste spotykanie się z nią, podejmowanie z nią rozmowy, ponieważ brak systematyki wprowadza ochłodzenie stosunków prowadzące do nieporozumień i braku tematów do konwersacji. Zero kontaktu z nią prowadzi do focha z jej strony i wtedy pojawiają się komplikacje, o których zdołałam się przekonać w pierwszym semestrze studiów.
Tak samo jest z bieganiem wymagającym regularnego treningu, w końcu dobrego rezultatu nie osiągnie się poprzez siedzenie na tyłku i nicnierobieniu. By poprawiać swoje wyniki, trzeba się POŚWIĘCIĆ, zawrzeć pewnego rodzaju porozumienie z treningiem. W bieganiu jest pewna siła, nasilająca się szczególnie wtedy, kiedy tego tuptania nam brakuje. Zatem korzystajmy z tego pięknego daru, jakim jest bieganie :-).
Chwilowo nie pełzam, ponieważ na oskrzelach trochę mi się pogorszyło, ale nie mogę się doczekać truchtania na Cytadeli czy Rusałce. Nie spodziewałam się, że powrót do zdrowia zajmie mi tyle czasu, jednak liczę na to, że cierpliwość zostanie wynagrodzona :-).
Ostatnio spacerując przy polanie wdychałam zapachy natury i przypomniały mi się wszystkie biegi przełajowe, w których startowałam. Przyśpieszony oddech, niezdarne przebieranie nogami, wzajemne motywowanie się z koleżankami... Ach.
Prawdopodobnie, dopiero w drugiej połowie 2014r. będę przygotowana do wystartowania w zawodach, oczywiście tak, by je ukończyć i mam tu na myśli półmaraton. Wiem jedno - nie wytrzymam Słowaka bez startu, ale zarazem zdaję sobie sprawę z tego, iż mam mało czasu na przygotowanie się.
Żółwie nigdy się nie poddają! Ahoj!
Ściskam Was serdecznie, JustineFCB :).
PS Wszystkim znajomym gratuluję postępów, jesteście wspaniali. Podziwiam Wasz wkład w trening i zapewne potęgującą miłość do biegania. BIG RESPECT :)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Piotr Fitek (2013-10-13,17:09): i Tobie też powodzenia :)
Nie zgodzę się z tym POŚWIĘCENIEM, akurat u mnie to jestem daleki od tego. Biegam bo kocham, i zero tu poświęcania się.
pozdrawiam biegowo Honda (2013-10-15,22:53): Pięknie to wszystko napisane... jak zawsze :) Szkoda, że nie urodziłam się trochę później, bo gdybyś uczyła mnie matmy, to na pewno bym ją polubiła... u nas jest jak jest - podstawa programowa idzie do przodu, nieważne że połowa z nas nie ma pojęcia o czym mowa :/ Mam nadzieję, że wrócisz do biegania szybciej, niż się tego spodziewasz i będziesz robić świetne wyniki :) Powodzenia na studiach!
|