WSTĘP
Od dwóch lat biorę udział w biegach długodystansowych (na koncie mam jak na razie 14 maratonów, nie liczę połówek, piętnastek czy dych). Każdy z biegaczy inaczej odbiera organizację poszczególnych imprez biegowych; jeden patrzy na trasę (ruch otwarty lub zamknięty, malownicze tereny danej miejscowości itp.), pamiątkowe upominki (medale, koszulki), itd. Można rozpatrywać bieg również pod kątem uzyskanych wyników czy pokonania rywala, który wygrał z nami we wcześniejszym biegu. Sposobów patrzenia na bieg, jak widać jest wiele. Jestem młodym biegaczem (26lat), nie stawałem na pudle, nie robię problemów organizacyjnych, jeśli coś jest nie tak, po prostu wiem, że na następny rok tam nie pojadę.
Moją propozycję innego pisania i oceniania danej imprezy biegowej prezentuję wszystkim biegającym, informując jednocześnie, iż moim celem nie jest krytykowanie, obrażanie czy dyskryminowanie tych, którzy robią wszystko, by impreza się powiodła. Uważam, że można mieć wpływ na daną imprezę, a z racji wnikliwej obserwacji ukazuję to co umyka wielu biegaczom, a co ma wpływ na OBIEKTYWNĄ ocenę danego biegu. Tak naprawdę nie wiem jakimi kryteriami oceny biegów posługuje się Ułan; propozycja tego tekstu jest myślę początkiem dyskusji, do której gorąco wszystkich zachęcam, nad wydzieleniem obiektywnych elementów oceniających (może jakaś klasyfikacja?). Ciekaw efektów tekstu, pozdrawiam ZIPWRO.
RYBA PSUJE SIĘ OD GŁOWY, CZYLI BIĘGAJĄC PÓŁMARATON W WĘGORZEWIE
Piękny słoneczny dzień, ładna okolica, dużo biegaczy- to jednym słowem półmaraton jaki odbył się Węgorzewie 2.05.02. Moja opinia na temat tej imprezy sportowej, jak można się będzie przekonać, nie jest jednak sielankowa: zamieszczam w niej fakty a nie spekulacje na ten czy inny temat. Dla kolegów biegaczy, którzy jeszcze tu nie startowali może będzie to zachętą, by pojechać za rok i przekonać się, jak ryba rzeczywiście pływa.
1. Medal imienny jest oryginalnym pomysłem, przyciąga wielu biegaczy. Coś innego niż w innych biegach. Szkoda tylko, że na stronie z imieniem i nazwiskiem znajdują się wybite dwie gałęzie skrzyżowane ze sobą, co przypomina raczej medal "śmiertelny", a raczej przygotowanie do zejścia z tego świata; w moim przekonaniu nie jest to skojarzenie pozytywne (żartując: na medalu mamy nazwę miejsca zgonu WĘGORZEWO, datę O2.O5.2002 r., IMIĘ I NAZWISKO "zmarłego", oraz nazwę miejsca czy miejscowości z którą był on do tej pory związany). Nie mniej, nie mogę czepić się medalu; w końcu nie tylko dla niego się przecież biega!
2. Nocleg był dobrze pomyślany - bezpłatny lub płatny - do wyboru dla biegaczy, przed wcześniejszym zgłoszeniem.
A teraz coś co nie każdy biegacz widział i czego nie każdy doświadczył.
1.Trasa przez około 18km była turystyczna (widoki, cisza), kibicujące dzieci gdzieś na 10km, punkty z wodą: to wszystko sprawiało, że kilometry same uciekały. Jednak taki słodki obrazek psują ostatnie kilometry. Dlaczego? Otóż zniosę wymijające samochody i kierowców zwalniających na pasie, po którym biegliśmy, jednak nie podobało się nam (koledzy z którymi rozmawiałem mieli ten sam pogląd) to, iż biegnąc w mieście (słońce daje się we znaki, zmęczenie jest większe), ulica była zakorkowana - oddech stawał się jedną dyszą od samochodu. Wdychając spaliny przy takim wysiłku już nic się nie chciało, a bieg do mety stawał się "ocaleniem". Pomimo, iż ostatni kilometr był pozbawiony tego typu wrażeń oddechowych, przyciemnia to jednak tak dobrze zapowiadający się półmaraton.
2.Brak znajomości przez organizatorów fizjologii i podstawowych procesów przemiany materii jest innym problemem. Mowa tu o posiłku. Piwo płatne (może i dobrze, bo przy takim upale od razu zamroczy), zupa SZCZAWIOWA!
Na zakwasy odczyn kwaśny, czyli dobicie biegaczy i ich mięśni!!! . Można rzec - no to trzeba było nie jeść! Tak, lecz po biegu i wcześniejszych wrażeniach wszystko co syciło było pożądane. Porcja, w moim przekonaniu więzienna (posiłku brakowało, ciekaw jestem, czy dla ostatnich na mecie starczyło?), a szkoda, gdyż powinno się "odrobić" szybko straconą energię podczas biegu, a tego tu nie można było zrobić. Lepsza już była by zupa z "wkładką" z możliwością nasycenia się, niż ta zupa i skromna porcja ziemniaków (których brakowało) + mielony kotlet z sosem i trochę surówki. Może niektórzy się najedli, chyba byli to szczęśliwcy, a w moim przekonaniu pierwsi na mecie.
3.Najpoważniejszym zastrzeżeniem jakie kieruję pod adresem organizatorów jest to co nazwę "fałszywym zadowoleniem". Otóż nie przewidziano kategorii wiekowej dla kobiet w wieku powyżej 40 lat, czyli wszystkie panie powyżej tej granicy ujęto w grupie K35, eliminując je tym samym z możliwości odebrania za swój wysiłek nagrody czy upominku, jakie odbierają panowie w tym samym wieku. Szkoda, że organizatorzy nie promują biegania wśród wszystkich kategorii wiekowych obu płci. Żeby łatwiej zrozumieć moje wywody to przypomnę, iż (ustawa o ochronie danych osobowych uniemożliwia posługiwanie się nazwiskami, zainteresowanych odsyłam do listy startowej) panie w wieku 43,52,38, oraz pani Maria znana dzięki charakterystycznej parasolce - zostały przypisane do jednej kategorii (dla pań były dwie kategorie wiekowe: K20 i K35, a dla mężczyzn 7). Z tych trzech pań jedna wydaje mi się szczególnie poszkodowana pomimo równouprawnienia kobiet i mężczyzn, za swój wiek nic nie otrzymała. [Nie jestem feministą, uważam jednak, że jeśli nagradzać to w miarę jednakowy sposób]. Jedna biegaczka załapała się na pudło z trzecim miejscem w kategorii K35, pani Marii zrekompensowano niemożność załapania się do seniorek w dość oryginalny i pomysłowy sposób: za długi czas przebywania w jakiejś gminie nasza biegaczka dostała miły upominek: bukiet kwiatów oraz mały puchar. Jak powiedziała było to "miłe uczucie i sympatyczny upominek ze strony organizatorów".
4.Częste pomyłki przy czytaniu nagradzanych było dość przykrym doświadczeniem, szczególnie dla tych osób, które dowiedziały się stojąc na pudle, iż jest to pomyłka i w efekcie musiały zejść ze sceny no i z pudła. Nie było oficjalnej listy, mało kto wiedział, który jest w kategorii (lista wywieszona na drzewie była nieoficjalna). I tak biliśmy brawa biegaczce, okazało się, że to pomyłka. Ciekaw jestem jak czułby się ktoś z Was koledzy, jeśli pewien stan radości okazał by się fałszywy. Brawa za nic, radość niespełniona przez mały aczkolwiek częsty galimatias podczas dekorowania (kilka takich przypadków)- oto negatywne wrażenia, których powinno nie być. Można było przecież oficjalnie przeprosić te osoby, dać im po tym wędzonym węgorzu, który był losowany (chyba z sześć sztuk) wśród wszystkich biegaczy na zakończenie dekoracji. Niestety promowało się rekord trasy i wyczyn a nie bieganie amatorskie - a szkoda.
5.To co najbardziej mnie dobiło jako biegacza to fortel organizacyjny mający na celu zwiększenie liczby uczestników i tym samym niejako szczycenie się, iż ten półmaraton był jednym z większych pod kątem udziału biega
czy półmaratonem w Polsce. A są to brednie!!!. Otóż do udziału w biegu (w zamian za urlop) zachęcono wojskowych. Zdecydowana większość to "młodziki" - M20. Ich statystyka mówi sama za siebie, co może świadczyć o kondycji naszego wojska oraz stosunku armii do kondycji fizycznej. Parafrazując, z takimi wynikami w bieganiu, jeśli dojdzie do konfliktu, nasze wojsko nie ZDĄŻY UCIEC!!!.
A oto i fakty (interesują mnie wojskowi w kategorii M20, których było siedemdziesięciu trzech): najlepszy czas to 1:43:46. Do granicy 1h.50min w sumie 5 osób, w przedziale 1.50-2 h - 11 osób. W przedziale 2h.01 do 2.15- 31 osób. Aż 28 młodzików wojskowych dopełzła za seniorem M70!!! Gdyby nie doping policjanta dla wojskowych, pani Maria nie była by ostatnia na mecie. Jest tylko gorsza o 1min 34s od ostatniego wojskowego! Przeliczając jednak współczynnik wiekowy - to wojsko było ostatnie na mecie. Wielki obciach dla wojska i dla całej Polski, która finansuje tą "instytucję obronną", katastrofalna kondycja tej jednostki czy jednostek, gdzie chyba nic się nie robi - to niestety obraz rzeczywistości, jaki miałem okazję "podziwiać".
Każdy z nas ma jakiś pogląd o bieganiu. Jednemu podoba się coś, co innego zupełnie nie interesuje. Mając nadzieję, iż za rok ktoś wypowie się o Węgorzewie w samych superlatywach, pamiętając jednak o wspomnianych tu uwagach (Węgorzewo będzie kojarzyło mnie się ze kondycją naszego "wojska") kończę omawianie tego biegu, dziękując wszystkim biegaczom za wspólne bieganie, a pomimo wszystkiego dziękując organizatorom za ich wkład w przygotowanie tej imprezy, zachęcając ich jednocześnie do przemyślenia wymienionych tu mankamentów.
Jako propozycję jednego z obiektywnych czynników oceniających dany bieg, proponuję kolegom biegaczom patrzenie na daną imprezę biegową pod kątem równego traktowania wszystkich amatorów biegania, czyli - to co otrzymaliśmy lub czego brakło nam w trakcie biegu (zabrakło np., wody, cukru) to zabrakło również dla ostatniego na mecie i vice versa. Osobiście na maratonie w Poznaniu 2001r. zabrakło ciepłej herbaty (a była), a we Wrocławiu 2002 folii do okrycia czy medali; mimo iż te artefakty otrzymałem to tak naprawdę ich nie mam, gdyż nie mają ich moi koledzy. Czyli przy ocenie biegu patrzmy na to jak czuje się ostatni z biegaczy a w pewien sposób okaże się, jaka naprawdę była dana impreza. Ułan z racji "sławy" jest inaczej traktowany, dlatego na jego ocenę biorę poprawkę (bez obrazy). W dalszych Joggingach przedstawię kolegom inne propozycje dla obiektywnej oceny biegu.
Do zbiegania
ZIPWRO
STARA TAKTYKA BIEGANIA I POŻYTKI Z NIEJ PŁYNĄCE DLA OCENY WIELU, CO DLA BIEGANIA POŚWIĘCAJĄCYCH SIĘ - LĘBORK
Deszcz na starcie i podczas około pierwszej piętnastki (dla mnie w tempie 5.10 na km), spokojna, nieruchliwa trasa wśród łąk, lasów i kilku pagórków, które dla takich nizinnych biegaczy jak ja były wyzwaniem - oto obraz maratonu jaki odbył się 23.06.02 w Lęborku. Woda i izostar na trasie, dobra temperatura do biegania, bez zimnego wiatru, to jeszcze atuty tej imprezy biegowej. Chcę kolegom biegaczom zaproponować pewien sposób kombinowania, jeśli wiadomo jest, że nie biegnie się dla wyniku, gdy jest się w ogólnej niedyspozycji lub ogólnie jest się zmęczonym. Osobiście obrałem taką taktykę łącząc w sobie pewne elementy, które są odbierane przez BIEGAJĄCYCH jako co najmniej śmieszne.
Ale do rzeczy. Pierwszą połowę, przebiegłem w czasie 1.51 uzyskując ogólny wynik 3.25.33. Jak to się stało, że zgubiłem kilkanaście minut. To właśnie takie działania, które pozwolę sobie wypunktować.
1. Podwyższenia pokonywać idąc. Nie idąc w tempie codziennego chodu, lecz stopy nisko, sylwetka wyprostowana, praca ramionami jak sprinterzy, czyli coś na kształt chodu sportowego. Po zakończeniu pagórka przejść powoli do biegu, od wolnego tempa do szybszego; by za chwilę biec, biec a nie iść. Tylko do pierwszej połowy tak robić, chyba, że....
2. Ktoś się zmęczył taką taktyką- wówczas następuje to co powinno mieć miejsce wcześniej, co robią biegacze - biec już nie stając i nie dopuszczając do marszu, truchtu, czy chodu.
3. Na punktach odżywczych w pierwszej połowie nie zatrzymywać się (pierwsza połowa to lekki trucht + chód). Brać napoje (ja brałem dwa kubki) i pić w trakcie tej wolnej fazy biegu. Podczas drugiej fazy biegu (czyli bieg dość ostry) już widząc punkty odżywcze zwalniać lekko, truchtając pić, jednak nie zatrzymywać się. Zmęczenie jest większe i większy wysiłek toteż można więcej wypić w tej drugiej fazie (Ja piłem teraz dwa pełne kubki na punkcie. Jak to pełne skoro zazwyczaj są nalane do połowy? Otóż jakieś 50 m przed stołem krzyczę: proszę dwa pełne kubki IZOSTAR i odbieram od wolontariusza). W sprawie tego picia- pierwsza połowa tylko na wodzie a druga tylko na IZOSTARZE. Dlaczego, bo po IZOSTARZE czuję kwasy, ból żołądka, wymiotuję. Odpowiednio w czasie zaaplikowana dawka tego energetycznego napoju nie wyrządzi szkód, trzeba jednak znać swój organizm. Nie łączyć wody i IZOSTARU, gdyż ten rozcieńczony nie przyniesie efektu energetycznego, a tylko spowoduje szybsze pocenie się i w efekcie szybszą utratę minerałów - nie jest to ocena medyczna lecz z własnych doświadczeń wzięte.
4. Pozdrawiać kolegów, dodawać im otuchy, wyprzedzać tych co zwątpili w sens biegania, czuć wiatr silniej i "czuć szybkość", szybko mijać pagórki i trasę wówczas szybciej pojawia się meta - to atuty tej metody, którą polecam wszystkim wątpiącym we własne siły.
Uwaga!!!
Zakładane tempo w pierwszym etapie to luzik, natomiast drugi etap to już bieg, taki jak na przykład biegamy podczas piętnastki. Wszystko jednak zależy od własnych dyspozycji. Ciekaw uwag kolegów biegaczy, czekam na ocenę i krytykę tej "metody". Może ktoś już biega tak i ma inne nieco zdanie, inne szczegóły odgrywają ważną rolę - proszę zatem o uzupełnienie tej wypowiedzi.
DO ZBIEGANIA: ZIPWRO