|
| kryz Krzysztof Ryzner Jarosław 100 Maraton Club Polska
Ostatnio zalogowany 2024-11-06,09:56
|
|
| Przeczytano: 558/92088 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
XXVI Firenze Marathon | Autor: Krzysztof Ryzner | Data : 2009-12-01 | Są to moje wspomnienia z wyjazdu na XXVI Firenze Marathon, który odbył się w dniu 29.11.2009.r., lecz wypada zacząć od podziękowania dla Krzysztofa Zagórskiego z Gorlic, dzięki któremu doszedł do skutku mój udział w tej imprezie i obfitował w wiele atrakcji, których byłem uczestnikiem. Dzięki Krzysztof!
XXVI Maraton we Florencji przeszedł do historii. Cieszy mnie fakt, że w jakiś symboliczny sposób w tej historii się zapisałem. Uzyskany rezultat i miejsce, które osiągnąłem jest dla mnie małym osiągnięciem. Cóż, nie jestem zawodnikiem, któremu łatwo przychodzi uzyskiwanie przyzwoitych wyników. Każdy wynik muszę stosunkowo długo wybiegać na treningach i poprzeć przede wszystkim pracą oraz dużym samozaparciem, nie jestem też biegaczem już młodym, stąd tym większe moje zadowolenie.
Na Maraton do Florencji wybrałem się z postanowieniem, aby zatrzeć niemiłe wrażenie po swoim starcie 04.11.2009.r. w Koszycach. Koszyce były trzecim moim Maratonem, który ukończyłem w przeciągu 21 dniu na przełomie września i października. Start zakończył się z punktu widzenia sportowego totalną klapą. Są maratończycy, którzy lubią i mogą startować często. Ja jak się okazało do takiego wysiłku nie byłem przygotowany. Dlatego przed startem we Florencji postanowiłem nie uczestniczyć w żadnych zawodach, co miało u mnie spotęgować głód startów, a także …
Obowiązki zawodowe oraz dodatkowe zajęcia spowodowały, że mniej biegałem w październiku niż sobie zaplanowałem. Na początku listopada nabawiłem się też drobnej kontuzji prawej nogi, co znacznie ograniczało moje treningi. Jednak gdy zbliżał się sam start w maratonie głód startu się wzmagał. W ostatnim tygodniu jednak nabawiłem się ostrego przeziębienia co w pewnym momencie postawiło mój wyjazd pod wielkim znakiem zapytania. Jednak leczenie przeziębienia biegiem co skutkowało ostrym wypoceniem a potem bezpośrednio po nim gorącą kąpielą okazały się zbawienne.
Podróż do Florencji odbyłem wraz z grupą z Gorlic. Wyjechałem z Jarosławia w piątek o godzinie 9.15. Z Gorlic wyjechaliśmy już cała grupą około 13.50 i we Florencji zameldowaliśmy się w sobotę w godzinach porannych. Ze względu na porę roku obawiałem się różnicy temperatur jaka panowała w Jarosławiu skąd wyjechałem, a Florencją. Florencja powitała nas jednak bardzo ładna słoneczna pogodą.
Najpierw po przyjeździe udaliśmy się na halę do biura zawodów po odbiór numerów startowych, chipów i reklamówek z gadżetami. Mino, że do samego maratonu zgłosiło się kilka tysięcy biegaczy wydawanie numerów startowych odbywało się sprawnie. Nie było poszukiwań swoich numerów startowych. Uprzednio każdy z uczestników otrzymał droga e-meilową swój numer, teraz należało tylko to potwierdzić.
W biurze zawodów miesiła się też wystawa sprzętu sportowego którą też z zaciekawienie obejrzeliśmy.
Jeśli chodzi o sprawy organizacyjne to wszystko co widziałem we Florencji porównywałem do startów w maratonach w Polsce. Wszystko odbywało się perfekcyjnie, tylko w większej skali niż u nas. Fajna koszulka z długim rękawem w cenie wpisowego, która postanowiłem przeznaczyć dla żony oraz sama Florencja robiły na mnie duże wrażenie.
Po załatwieniu formalności w biurze zawodów udaliśmy się do hotelu, a potem na zwiedzanie miasta, a w szczególności Fortezza da Basso, Piazza San Giovanni, Piazza Del Duomo, Piazza San Croce oraz Ponte Vecchio ( Mostu Złotników ). Potem spacerowaliśmy po ulicach Florencji podziwiając jej klimat. W mieście była ogromna ilość przyjezdnych. Nie trudno było dociec kto to taki. Większość chodziła w dresach sportowych stąd było wiadomo że to maratończycy. Wyczuwało się klimat niedzielnej imprezy.
Poranek w dzień startu okazał się dość pogodny, niebo było błękitne z małą ilością chmur, było bezwietrznie, a temperatura wynosiła około 10 stopni. Później uległa zmianie na nieco wyższą.
Jednym z głównych moich problemów dotyczących samego startu było jak się do niego ubrać. Postanowiłem biegać jednak na krótko. Krótka koszulka startowa, krótkie spodenki i czapeczka na głowie, wszystko jak zwykle w moim przypadku w kolorze białym.
Po wyjściu z hotelu nie trudno było ustalić gdzie jest miejsce na które organizatorzy wyznaczyli oddawanie biegaczy. Wszyscy udawali się właśnie nad brzeg rzeki Arno w okolicę Via Tripoli. Tam znajdowały się kontenery na rzeczy zawodników. Stad też organizatorzy zapewnili transport autobusowy zawodników na Piazzale Michelangelo gdzie usytuowano start do maratonu. Po zostawieniu bagarzy i udaniu się do autobusu i przejechaniu na linię startu widać było wszystkich zawodników w zielonych workach foliowych. Robiło to dość oryginalne wrażenie. Jak by UFO wylądowało na Piazzale Michelangelo.
Trasa biegu okazała się dość płaska, ale był też jeden ostry podbieg na most kolejowy i potem ostry lecz krótki zbieg. Było jednak sporo kostki i dość wąskie uliczki, które szczególnie na początku biegło były sporym utrudnieniem Dużym powodzeniem cieszyli się peacemakerzy z pomocy których też skorzystałem.
Ja otrzymałem numer startowy 4650. Sam start zaplanowano na godzinę 9.00 z wzgórza górującego nad Florencję. Przed samym startem byłem jak zwykle dość zdenerwowany. Aby się nieco wyluzować postanowiłem poświęcić sporo czasu przed biegiem na rozgrzewkę. Ostatnie minuty to zajmowanie miejsca w strefie startowej. Jak zwykle kto był wcześniej to wygrał.
Strefa startowa oddzielona była od chodnika metalowymi barierkami. Można do niej było wejść tylko przez wyznaczone bramki za okazaniem numeru startowego. Numery startowe przydzielone były według wyników osiągniętych w ostatnim czasie, a nie według kolejności zgłoszeń. Przed samym startem służby początkowe przestały nad wszystkim panować i powstał dość spory bałagan. Ja też na tym skorzystałem i przemieściłem się ze strefy na 3.45 do strefy 3.30.
Punktualnie o godzinie 9.00 miał nastąpić start. Lecz przeciągnęło się to do godziny 9.20. Dopiero po około 1.30 minucie od startu mijam linię startu. Pierwszy kilometr to nieznacznie pod górę, następne 2 kilometry to cały czas z górki. Wiedząc o tym postanowiłem nieco uważać z dyktowaniem swojego tempa. Jednak prawie wszyscy uczestnicy zaczęli bieg na przysłowiowe złamanie karku, więc co było robić musiałem biec w tym tempie i ja. Wymusili to na mnie biegacze biegnący za mną.
Potem biegło się praktycznie po płaskim. Jak już wspomniałem ustawiłem się za „ zającami ” na 3.30 których było czterech, powodowało to ze nie było jednej zbitej grupy tylko cztery mniejsze. Postanowiłem trzymać się tej grupy jak długo się da, a potem biec swoim tempem.
Trasa biegu prowadziła w dużej części wzdłuż rzeki Arno, a także przez wszystkie zabytkowe miejsca Florencji. W trakcie samego maratony mijaliśmy szereg zabytków Florencji stąd trasa jak dla mnie nie była monotonna. Wszystkie te zabytki które zwiedzałem w sobotę to uwzględniała trasa niedzielnego maratonu.
Co do samego biegu to biegło mi się bardzo dobrze w czym pomagała stosowna temperatura, bezwietrzna pogoda oraz mnogość odżywek na trasie. Dość długo utrzymywałem kontakt z grupą na 3.30
Niestety po 24 kilometrach przebiegniętej trasy przyszło nieuniknione zmęczenie. Zacząłem tracić kontakt początkowo bezpośredni, a potem i wizualny z grupa na 3.30 z którą rozpocząłem bieg. Nie starałem się też na siłę trzymać tempa tej grupy. Strategia moja polegała na utrzymanie się przy tej grupie jak długo się da, a potem w miarę możliwości kontynuowanie biegu w tempie nieco wolniejszym. Jeszcze na 30 kilometrze miałem stosunkowo jak na mnie dobry czas około 2.31.30, lecz rwane tempo z początku biegu zaczynało dawać znać o sobie. Rwane tempo polegało na bieganiu w wąskich ulicach starego miasta. Wąskie uliczki i stojące po jednej stronie samochody powodowały „ wąskie gardła ” co przy takiej ilości uczestników maratonu powodowało duży ścisk i nie trzymanie równego tempa.
Dopiero po 36 kilometrze po raz pierwszy spojrzałem za stoper i okazało się, że mogę mieć problemy z uzyskaniem zakładanego wyniku, a więc czasu poniżej 3.40, dlatego starałem się utrzymać tempo, które mi spadło na 5.30. Jednak ostatnie kilometry pokonywałem w dość dobrej kondycji jednak trzeba powiedzieć, że nasilający się wiatr, którego na początku biegu nie było, ostro i dość skutecznie w tym przeszkadzał.
Ostatnie metry i wbiegniecie na Piazza Santa Croce gdzie usytuowana była linia mety było moim dużym sukcesem. Pomimo choroby w ostatnim tygodniu udało ni się uzyskać zakładany wynik i pokonać granicę 3.40. Gdy w biegałem na metę na tablicy zobaczyłem wynik 3.39.42 co jest moim jak na obecne warunki dużym sukcesem.
Na mecie czekał na mnie wspaniały medal, napoje, cukierki, ciastka oraz pomarańcze.
Zastanawiałem się zawsze jak ocenić poziom sportowy i organizacyjny maratonu. Czy po wynikach jakie osiągnęła czołówka. Jest mi to obecnie trudno bo ich nie znam. Mam jednak na gorąco, a pisze to zaraz po przyjeździe w poniedziałek, kilka uwag:
a. bardzo mało ( jednostki ) widziałem na trasie osób, które podchodziły, a nie biegły
b. bardzo dużo w porównaniu z Polską widziałem pań biegnących między grupą na 3.30 a 3.45
c. pomimo dużej liczby uczestników na trasie ( myślę, że około 7 tysięcy ) nie było tłoku na punktach odżywiania. Biegacze pobierając czy to picie czy jedzenie i po prostu punkty te opuszczali a nie tak jak u nas pozostawali przy stołach tworząc sztuczny tłok.
Tak na gorąco oceniam i widzę 26 Maraton we Florencji. Tak jak opisałem tak go zapamiętałem. Zapewne inni widzieli to nieco inaczej, ale takie jest życie.
Nie licząc wpadki z opóźnieniem startu o 20 minut to uważam go do za godny polecenia i oceniam jako niezwykle profesjonalny |
| | Autor: Krzysiek_biega, 2009-11-30, 23:36 napisał/-a: Koszty paliwa będą do podziału na czterech. Prawdopodobnie załatwie zwolnienie z wpisowego na oba biegi. Noclegi przynajmniej na 2-3 noce zapewnia organizator 50-tki
Na pewno zwiedzimi San Marino, i Florencje | | | Autor: kokrobite, 2009-12-01, 09:58 napisał/-a: Wygląda to - sądząc po stronie - bardzo zachęcająco. Wpisowe niezbyt wysokie, jak na Włochy. | | | Autor: Krzysiek_biega, 2009-12-01, 10:36 napisał/-a: Prawdopodobnie wpisowe by dla nas anulowali, ale trasa patrząc na zdjęcia - rewelacja. Oby tylko zdrowie było | | | Autor: krysiazpuszczy, 2009-12-02, 08:05 napisał/-a: Ja też brałam udział we florenckim maratonie,jestem pod dużym wrażeniem jego trasy,sprawności organizacyjnej zawodów, no i samej magicznej Florencji.Przeczytałam artykuł Kryza i mam dwie uwagi:
1.To, że start nie odbył się o godz.9-tej nie było wpadką organizacyjną; start był przesunięty na godz.9.15 ze względu na początek transmisji telewizjnej z maratonu.(włoski kanał TV RAI 3 przeprowadził 3-godzinną transmisję z maratonu,oglądaliśmy jej powtórkę dzień póżniej).A o fakcie zmiany terminu startu można było przeczytać na oficjalnej stronie maratonu-www.firenzemarathon.it
2.Na starcie maratonu stanęło ponad 10100 zawodników i zawodniczek z 63 państw. | | | Autor: kryz, 2009-12-02, 22:46 napisał/-a: Twoja wypowiedź jeszcze raz potwierdza, że impreza była super.
O szczegóły nie ma się co spierać. Oby wszystkie organizowane u nas imprecy były na takim poziomie.
Pozdrawiam | | | Autor: Krzysiek_biega, 2009-12-03, 10:23 napisał/-a: chyba że były jakieś imprezy towarzyszące, bo wynikach jest podane iż ukończyło 8205 zawodników, czyli ok 1900 zeszło z trasy? | | | Autor: krysiazpuszczy, 2009-12-03, 13:18 napisał/-a: Podaję za stroną internetową maratonu we Florencji:
na starcie stanęły 10104 osoby, maraton ukończyło 8220 osób, czyli maratonu nie ukończyło 1884 osób.Oj kolego,chyba matematyka nie była Twoją mocną stroną w szkole : (
pozdrawiam | | | Autor: Zdzi¶, 2009-12-04, 15:58 napisał/-a: Witam bardzo serdecznie!
Wszystko o XXVI Firenze Marathon 2009 zostało opisane przez moich poprzedników. Pragnę jedynie podzielić się z fanami i sympatykami biegania, że uczestniczyłem w omawianym maratonie dzięki zdobyciu I miejsca w Biegowym Grand Prix Krakowa 2008 w kategorii uczestnictwa (po losowaniu, jeszcze raz dziękuję ślicznie „sierotce” za szczęśliwą rękę). Dodatkowo dla zwycięzcy za 1 miejsce została ufundowana nagroda w postaci zwrotu kosztów wyjazdu na wybrany przez niego maraton w 2009 roku. Współorganizatorem pomysłu był INTERSOPRT Polska SA . Dzięki moim znajomym podjąłem decyzję o wybraniu Florencji jako miejsce startu w maratonie w 2009. Oczywiście w dopełnieniu formalności (rezerwacji lotu, opłaty startowego i rezerwacji hotelu pomogła mi jak zwykle niezawodna Krysia i Bogdan, za co im serdecznie dziękuję. Project Manager Pan Przemysław Wypasek z INTERSOPRT Polska SA okazał się bardzo solidnym przedsiębiorcą, udzielając mi pomocy w realizacji mojego przedsięwzięcia oraz rozliczył wyjazd zgodnie z regulaminem Grand Prix Krakowa 2008. Startując w/w maraton liczyłem na najlepszy wynik w tym roku, a nawet rekord życiowy. Stało się inaczej, od 18 km rozpocząłem chodzenie na przemian z bieganiem. Jeszcze raz okazało się , że do maratonu należy mieć ogromny szacunek. Czas netto: 04:27:23 nie jest rewelacyjny, ale mój rekord został pobity o kolejny zaliczony maraton (jeszcze nigdy nie zszedłem z jakiejkolwiek trasy biegu, pomimo kryzysów). Moje wrażenia osobiste jakie doznałem w czasie tych kilku dni, nigdy nie pozostaną zapomniane. Sposób prowadzenia transmisji, statystyk, filmów z wybranych odcinków trasy, klasyfikacje, atmosfera zawodów, jak i miasto godne polecenia.
Pozdrawiam wszystkich fanów i sympatyków biegania.
| | | Autor: Krzysiek_biega, 2009-12-04, 16:54 napisał/-a: No cóż mam inne dane które są bardziej wiarygodne. Nie jest możliwe żeby aż tyle osób zeszło. Informacja iż 10104 osoby stanęły do biegu - nie oznacza że tyle osób faktycznie wystartowało, bo gdzie reszta? Tak ciężka była trasa? tropikalne warunki? - u nas też się pojawia informacja on-line że powiedzmy 2000 jest zgłoszonych a w praktyce startuje 20-30% mniej zawodników. Ale cóż niektórzy wierzą w to co inni piszą...
Tak więc ktoś informacje iż tyle osób stanęło na trasie-zwyczajnie zastąpił słowem "zgłoszonych" | | | Autor: kryz, 2009-12-13, 20:34 napisał/-a: Czy ktoś dysponuje wynikami z maratonu w "PDF" | |
|
| |
|