Stale spadający pasek HR z klatki piersiowej, mierzący perystaltykę jelit zamiast puls? Ciągłe otarcia mostka? Uczucie „opięcia” klatki? Znacie te historie? Jestem przekonany, że tak. Koszulka do biegania Kalenji Kiprun Cardio może być rozwiązaniem tego problemu.
Z natury jestem mega gadżeciażem, dlatego innowacja jaką jest koszulka z wbudowanym paskiem HR nie mogła mi przejść koło nosa. Potrzebujemy tylko i wyłącznie czujnik, który możemy wczepić w miejsce do tego przeznaczone. Brzmi banalnie. Zobaczymy.
Fot. Kalenji Kiprun Cardio
Pierwsze wrażenie
Koszulka jest dostępna w dwóch kolorach, białym bądź czarnym. Pierwsza myśl, gdy trzymałem rozmiar M w rękach – „ oj, chyba będę potrzebował XXL” Lecz spokojnie, po ubraniu okazało się, że moja dieta ma się całkiem dobrze i „M-ka” w zupełności wystarczy.
Na treningu
Czas na trening. Koszulka ubrana, czas na wpięcie czujnika i to niesamowite poczucie technologii XXI wieku. Na pierwszy rzut leci czujnik Geonaute z zegarka GPS ONMOVE 200 . Już po kilku sekundach na tarczy ONMOVE pojawił się mój puls. Całkiem miłe zaskoczenie, ponieważ producent rekomenduje zwilżenie powierzchni elektrod wbudowanych w koszulkę. Z ciekawości nie zrobiłem tego i zadziałało, więc pierwszy plus dla koszulki.
Fot. Kalenji Kiprun Cardio w kolorze szarym; cena produktu – 79,99 zł
Podczas treningu właściwości pulsometru działały bez zastrzeżeń, nic nie przerywało, żadnych zakłóceń. Kalenji zbiera kolejne plusy.
Pamiętając przyjemne odczucia z poprzedniego treningu, aż nie mogłem się doczekać kolejnego, tym razem trochę dłuższego treningu. W planach 15 km, a na klatę leci czujnik Garmin z zegarka Forerunner 220. Kolejny plus – użytkownicy Garmina również mogą korzystać z tej koszulki.
Fot. Kalenji Kiprun Cardio w kolorze czarnym; cena produktu – 99 zł
Pierwsze kilometry biegu pulsometr bez zarzutu wskazuje prawidłowy odczyt. Koszulka bardzo wygodna mimo tego, że ma profil mocno przylegający, daje jednakże poczucie dużej swobody. Niestety tylko do 12 kilometrów. Po ponad godzinie treningu koszulka zaczyna dawać się we znaki. Swoboda, która mnie urzekła w tej koszulce zaczyna się zamieniać w pętle, która zaczyna ściskać moją klatkę piersiową, powodując lekki dyskomfort w fazie wdechu. 15 kilometrów minęło, a na twarzy mały grymas niezadowolenia.
Kolejny trening. Korzystając z możliwość pożyczenia zegarka polar m400, na klatę trafia kolejny czujnik. Tak, posiadacze Polarów również mogą szczęśliwie korzystać z tej koszulki. Trening w okolicach 15 kilometrów. Znajomy dyskomfort znów się pojawia po ponad godzine biegania. Smutek na twarzy, że nie odnalazłem ideału, ale z nadzieją na lepsze jutro.
Podsumowanie
W samej koszulce do tej pory zrobiłem ponad 90 kilometrów. Większość dystansu przebiegłem z czujnikiem Geonaute z zegarkiem GPS ONMOVE 200. Sama koszulka zbudowana jest z miłego materiału, dobrze przylegającego, odprowadzającego pot i zapobiegającego otarciom. Niestety, nie posiada w sobie żadnych odblasków, co w dzisiejszych czasach może być dużym problemem. Pomimo to, że koszulka po dłuższym bieganiu daje się we znaki to i tak jest lepszym rozwiązaniem od dodatkowego paska na klatkę piersiową.
Autor: bobparis, 2016-07-22, 12:15 napisał/-a: Mam też Garmina Forrunner 220 i już miałem kupić koszulkę ale odezwał się we mnie hamulec.Po treningu trzeba wyprać koszulkę bo jest potrzebna na następny trening i tu nie problem ale cały czas biegać w tej samej koszulce?a co zrobić z tyloma fajnymi koszulkami do biegania które posiadam?przecież nie wyrzucę albo nie będą leżeć bezczynnie w szafce.