| Przeczytano: 692/157485 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Jeff Galloway: pięć wcieleń biegacza | Autor: Jeff Galloway | Data : 2011-09-29 | Od miesiąca dostępna jest w sprzedaży na naszym krajowym rynku najnowsza książka Jeffa Gallowaya pt. "Bieganie metodą Gallowaya". Na naszych łamach informowaliśmy już Was o tym, zdążyliśmy nawet rozdać w specjalnym konkursie dziesięć książek. Dzisiaj, za zgodą wydawcy mamy przyjemność przedstawić Wam pierwsz obszerny fragment książki zatytuowany "Pięć wcieleń biegacza". Życzymy przyjemnej lektury :-)
Książkę możecie zamówić KLIKAJĄC TUTAJ
Nowicjusz Entuzjasta Wyczynowiec Sportowiec Biegacz
"Zacząłem biegać, kiedy miałem 13 lat. Od razu dałem się ponieść fali typowego dla nowicjuszy entuzjazmu: jest to szczególnego rodzaju dreszcz emocji związany z wysiłkiem organizmu i poczuciem, że twoje ciało ma ogromny potencjał. Spróbowałem oczywiście włożyć w ten pierwszy bieg całą energię moich młodych, ale nie wytrenowanych mięśni, więc potem musiałem kuśtykać przez tydzień, zakwasy prawie uniemożliwiały mi ruch.
Kiedy jednak w końcu zelżały, od razu wróciłem na trasę, do biegania. Byłem już uzależniony. Jak w przypadku każdej innej sztuki lub umiejętności można tu wyróżnić kilka różnych etapów zaangażowania, zdolności oraz poziomu czerpanej z biegania radości. Obecnie, po ponad 40 latach biegania i po tym, jak mnóstwo czasu poświęciłem na pomaganie innym we włączaniu biegu w ich życie, dostrzegam podobny wzorzec ewolucji u właściwie wszystkich biegaczy.
Postęp to proces w którym trzeba znaleźć równowagę między uczeniem się, a dojrzewaniem, w miarę jak człowiek dowiaduje się coraz więcej o sobie. Kiedy wszystko związane z bieganiem rozwija się bez problemów, jeden etap stanowi logiczny wstęp do kolejnego etapu. Ale prawdziwy postęp w bieganiu ma miejsce wtedy, kiedy podnosisz się z motywacyjnego dołu, uczysz się na błędach, wypróbowujesz jakieś nowe rozwiązania, i nagle stwierdzasz, że patrzysz już na biegi z innej perspektywy.
Tylko nielicznym biegaczom przypada olimpijskie złoto, ale każdy może dobiegać na metę każdego biegu czując się jak mistrz. Więc chociaż niekoniecznie musisz przejść przez wszystkie pięć etapów rozwoju, to zrozumienie doświadczeń, jakie mogą ci się przytrafić po drodze, pomoże ci w zminimalizowaniu zagrożeń i w optymalizacji korzyści, jakie przyniesie ci bieganie w przyszłości."
Nowicjusz. Etap pierwszy – przełamanie się
Każdy początek jest ryzykowny. Oto stoisz na brzegu czegoś zupełnie nowego, ale trzeba też liczyć się z rozproszeniem uwagi, a nawet z krytyką, które mogą sprowadzić cię na manowce albo zawieść w ślepą uliczkę. Chcesz być zdrowszy i sprawniejszy, ale możesz nie zdawać sobie sprawy, jak bardzo swojsko czujesz się już w swoim świecie bez aktywności. Z każdym kolejnym wyjściem na bieg będziesz skonfrontowany z inną stroną twojej własnej osobowości – każdą z nich trzeba jakoś wkomponować w swoje codzienne życie.
Zazwyczaj ma się do czynienia z walką wewnętrzną i zewnętrzną. Stary styl życia już działa i zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Kiedy energia związana z „rozpoczynaniem” się wyczerpie, będzie ciężej znaleźć motywację, by codziennie wyjść i biegać. Początkowo będziesz musiał stawić czoła wielu przeszkodom. Bardzo łatwo jest zrezygnować, kiedy na dworze jest zimno, kiedy pada deszcz albo śnieg, albo doskwierają ci dolegliwości, jakie towarzyszą początkom. Nie musiałeś się dotąd zmagać z tymi rzeczami, więc pokusa, by zrezygnować, będzie silna.
Twoje bieganie może być także zagrożeniem w oczach twoich mniej aktywnych znajomych. Koniec końców wypracujecie razem jakieś rozwiązanie. Ale okres przejściowy może cechować się brakiem stabilności i stawiać obie strony w niezręcznym położeniu. Jeżeli się zawahasz, stary świat – wygodny pod wieloma względami – będzie czekał byś zajął w nim swoje miejsce. Jeżeli będziesz miał to szczęście poznać nowych znajomych, którym przyświecać będzie taki sam cel polepszenia swojej sprawności (co może się zdarzyć, jeśli na przykład dołączysz do jakiejś grupy biegaczy), to prawdopodobnie uda ci się odnaleźć swoje sanktuarium w tym "aktywnym" świecie, podczas gdy będziesz wypracowywał swoje "poczucie pewności w bieganiu".
Wsparcie ze strony innych ludzi ułatwia wdrożenie się do sprawnościowych nawyków. Dobrym podejściem jest odszukanie regularnie spotykającej się grupy. Możesz też zawrzeć porozumienie z przyjacielem, który będzie cię wyciągał w złe dni, a ty będziesz mu się rewanżował tym samym. Wyścigi i biegi dla zabawy to świetna okazja, by poznać nowych ludzi.
Czasami może się okazać, że nie robisz tak szybkich postępów, jak się spodziewałeś. My Amerykanie jesteśmy tradycyjnie nadpobudliwi i niecierpliwi. Kiedy sadzimy ziarno, pragniemy nie tylko by urosły, chcemy, by w ciągu tygodnia stało w tym miejscu drzewo. Chcemy rezultatów. Kiedy zaczynasz, pragniesz doświadczyć fizycznych i psychologicznych korzyści. Jeżeli jednak będziesz naciskał zbyt mocno, możesz stracić siłę i zrezygnować z powodu frustracji.
Ziarna treningu – jeśli ich nie zniszczysz – przetrwają zarówno okresy mokre, jak i suszę. Akurat wtedy, kiedy zdaje się, że obumarły, rozkwitną życiem, zregenerowane, i dadzą ci napęd na dalszą drogę. Nie poddawaj się, nawet jeżeli już zrezygnowałeś. Jutro też jest dzień. Wielu Nowicjuszy rezygnuje i zaczyna na nowo dziesięć albo piętnaście razy zanim uda im się wypracować nawyk.
Nowicjuszom, którzy nie przesadzają z wymaganiami wobec siebie, kontynuacja nowej aktywności przychodzi zwykle z większą łatwością. Jeżeli będziesz po prostu spacerował lub uprawiał jogging przez 30- 40 minut co dwa dni, poczujesz, jak delikatnie poddajesz się schematowi odprężenia i coraz lepszego samopoczucia. Treningi staną się dla ciebie szczególną częścią dnia.
W miarę postępów odkryjesz w sobie siłę i poczucie pewności, żeby rozwijać się dalej. Początkowo z każdym wyjściem na bieganie jesteś jedynie „gościem” w tym szczególnym świecie. Ale zaczniesz się stopniowo zmieniać. Przyzwyczaisz się do pozytywnych, zrelaksowanych doznań. Twój organizm zacznie się oczyszczać, rozbudowując muskulaturę i polepszając krążenie krwi oraz jej natlenienie. Kiedy w te dni, kiedy zgodnie ze swoim rozkładem nie masz w planach biegania, zaczniesz za nim tęsknić, będziesz już uzależniony. To właśnie w tym momencie Nowicjusz staje się Entuzjastą.
Entuzjasta - Etap drugi – wejście w nowy świat
Entuzjaście towarzyszy już w biegu poczucie bezpieczeństwa. Rozpoczęcie codziennego biegu może ci wciąż sprawiać trudności, jednak w przeciwieństwie do nowicjusza możesz już wczuć się w sytuację osób prawdziwie uzależnionych od biegania. Możesz czuć się onieśmielony wobec „wyczynowców” – takich jak zawodnicy i maratończycy – ale zacząłeś już rozumieć korzyści płynące z dbałości o sprawność fizyczną i zdecydowanie oddaliłeś się od swojego dawnego świata bez kondycji. Dla entuzjasty satysfakcjonujące są biegi same w sobie. Prawie zawsze pod koniec trasy ma on w oczach blask, zdradzający, że jego wysiłek został nagrodzony. Kiedy opuścisz bieg możesz czuć się winny, co rzadko zdarza się nowicjuszowi. Nowicjusze często narzekają, że w biegu towarzyszy im poczucie nudy, ale entuzjaści doświadczają już tego w mniejszym stopniu, aż wreszcie poczucie to zanika w miarę jak rosną pokonywane przez nich dystanse.
Entuzjasta rzadko ma jakiś plan albo cel. Większość biega dla zdrowej rozrywki i nie czują potrzeby wyciągania z tej aktywności czegoś więcej. Po prostu wyrywają się na świeże powietrze zawsze, kiedy mogą, i biegają na tyle, na ile im pozwalają ich możliwości. Ci, którym wydaje się, że przydałby się im plan działania, często mają wrażenie, że wiedzą zbyt mało, aby go przygotować. Zdarza się, że przyswoją sobie kilka porad od bardziej doświadczonych przyjaciół albo wykorzystają jakieś pomysły z czasopism poświęconych bieganiu. Kończy się to niestety często frustracją albo kontuzją, ponieważ takie plany nie opierają się na indywidualnych możliwościach i dążeniach danego biegacza, zostały ułożone z myślą o kimś innym.
Początkowo potrzebowałeś zapewne wsparcia grupy albo chociaż jakiejś jednej osoby, która dostarczałaby ci motywacji i wskazówek. Jako Entuzjasta jesteś już trochę bardziej niezależny. Prawdopodobnie wolisz biegać w towarzystwie niż samotnie, ale jesteś już teraz wybredny w wyborze grupy. Większość nowicjuszy szuka w grupie anonimowości, natomiast entuzjaści często cieszą się, gdy mogą się ze swoją grupą identyfikować. Będąc Nowicjuszem miałeś może okazję uczestniczyć w kilku wyścigach dla zabawy albo może w zawodach. Entuzjaści pamiętają już natomiast, żeby zaznaczyć w kalendarzu daty wszystkich biegów na 10 kilometrów, jakie mogą być organizowane w ich okolicy.
To kamienie milowe podtrzymujące motywację do codziennych treningów. Często może być tak, że nadrzędne miejsce w rozkładzie biegów danego biegacza zajmie jakaś ważna impreza, taka jak amerykańskie Bay of Breakers, Peachtree Road Race, albo Corporate Challenge. Choć nie chodzi ci o rywalizację, ani o poprawę swoich osiągów czasowych, możesz zacząć odczuwać rosnącą potrzebę współzawodnictwa. Stopniowa synteza udanych i nie niosących ze sobą kontuzji doświadczeń nabytych podczas biegania ukierunkowuje twoją ewolucję ku bardziej zdrowemu trybowi życia. Zawsze może przydarzyć się coś nieoczekiwanego – kontuzja, długotrwały okres złej pogody, albo rezygnacja partnera od biegów – co może zmusić cię do przerwania treningów i do rozpoczęcia od nowa w roli Nowicjusza. Możesz też utracić motywację po zakończeniu głównych zawodów w danym roku. Entuzjaście zdarza się czasami całkowicie zrezygnować z biegania, ale zazwyczaj powróci do niego po dłuższej lub krótszej przerwie.
Wyczynowiec - Etap trzeci – kiedy głównym motorem działania staje się współzawodnictwo
Każdy za nas ma instynkt rywalizacji, choć czasem może on pozostawać w ukryciu. Wśród osób, które biegają już od dwóch lat albo dłużej około 30% zaczyna odczuwać skłonność w tym kierunku. Jeżeli zachowasz nad tym kontrolę, to takie dążenie do rywalizacji może być świetnym źródłem motywacji, dającym zapał do należytych treningów i do wkładania w to większego wysiłku, niż byłbyś skłonny to uczynić w innym przypadku. Niestety wielu wyczynowców na pierwszym miejscu stawia osiągi czasowe, nagrody za miejsca w określonych grupach wiekowych i okazję do samochwalstwa, tracąc z oczu liczne inne korzyści, jakie zapewnia bieganie.
Wyczynowcem stajesz się, kiedy zaczynasz planować swoje treningi pod kątem startów w wyścigach. Początki są niewinne. Po kilku zawodach zaczynasz się zastanawiać, jak szybko byłbyś w stanie pobiec, gdybyś naprawdę przyłożył się do treningu. Zanim się obejrzysz, a twoim postępowaniem będzie już rządził kompulsywny popęd nakazujący biegać coraz szybciej kosztem czerpanej z treningów przyjemności.
Nie wszyscy Entuzjaści przechodzą przez ten etap. Wielu zostaje po prostu przy joggingu, a bardzo nieliczny przechodzą od razu do etapu Biegacza. Jeżeli jednak akurat ciebie ogarnęła obsesja rywalizacji, oto kilka rzeczy, których możesz się spodziewać:
Początkowo duch rywalizacji zapewnia dreszcz emocji i dostarcza satysfakcji. Zaczynasz biegać coraz szybciej, ponieważ więcej trenujesz. Czytasz wszystko, co wpadnie ci w ręce na temat treningów, rozciągania, odżywiania itd., aż stajesz się w tych sprawach do pewnego stopnia ekspertem. Zawsze można znaleźć jakieś nowe techniki treningowe do wypróbowania, a ty na pewno żadnej nie przepuścisz (choć później możesz zdać sobie sprawę, że wiele z nich było ze sobą nawzajem sprzecznych).
Ale w miarę jak instynkt rywalizacji będzie w tobie narastał, pojawi się też poczucie niepewności. Twoje codzienne treningi nie są już dla ciebie wartością dla nich samych, liczy się tylko to, jak dobrze mogą cię przygotować do lepszych startów i lepszych osiągów czasowych. Opuszczenie jakiegoś treningu może ci się wydać zapowiedzią niechybnej klęski. Możesz prawie zobaczyć, jak na twoim brzuchu narasta warstwa tłuszczu, a na stoperze powracają na swoje miejsce sekundy, które tak bardzo starałeś się urwać. Na wieść o metodzie przygotowań, jaką zastosował jakiś znajomy zanim osiągnął życiowy rekord, możesz uznać, że musisz mu dorównać, choćbyś miał przy tym polec.
Od czasu do czasu będziesz biegał samotnie, ale często spróbujesz odszukać grupki lepszych biegaczy, żeby z nimi trenować, i zorientujesz się, że każdy taki trening przekształca się dla ciebie w wyścig; będziesz podkręcał tempo, żeby zwyciężyć, albo zmusić innych do opłacenia ich triumfu wysiłkiem. Na tej samej zasadzie każdy kolejny wyścig będzie stanowił wyzwanie rzucone aktualnemu rekordowi życiowemu. Może się zdarzyć, że będziesz wybierał zawody pod kątem łatwego terenu i słabej jakości konkurencji. W pewnym momencie będziesz trenował w ciągu tygodnia tak ciężko, że zabraknie ci już siły woli i siły mięśni, aby pobiec szybciej w czasie wyścigu. Twoje czasy będą coraz gorsze, a motywacja zacznie opadać.
Kiedy dajesz się ponieść duchowi współzawodnictwa, tracisz zwykle z oczu swoje ograniczenia, a zmęczenie błędnie przyjmujesz za utratę motywacji. W razie decyzji o konieczność przełamania tej słabości, możesz ulec skrzywionej logice: Jeśli drobny wzrost długości bieganych dystansów przyniósł ze sobą drobną poprawę, możesz spróbować wielkiego wzrostu, żeby poprawa była jeszcze większa. Mimo wielu przeczytanych lektur na temat istotności odpoczynku, czujesz, że ty sam jesteś szczególnym przypadkiem – nie potrzebujesz aż tyle czasu na regenerację, co inni śmiertelnicy. Możesz całymi tygodniami odczuwać zmęczenie, któremu jednak towarzyszyć będą problemy z zasypianiem. Staniesz się podenerwowany, uprzykrzając życie rodzinie i znajomym. W końcu przesadzisz z wysiłkiem, nabawisz się kontuzji, choroby albo ogarnie cię znużenie, i albo nie będziesz już w stanie biegać, albo nie będzie ci się już chciało.
W takiej chwili możesz mieć wrażenie, że zostałeś zdradzony przez własny organizm. Oto próbowałeś nadać mu wspaniałą formę, a on nie chce współpracować. Umykają ci wszystkie te osiągnięcia, jakie wypracowałeś przez ostatnie miesiące albo lata, i wyobrażasz sobie tylko, że tracisz sprawność, a twoje zamierzenia zostają obrócone wniwecz. Wierząc, że organizm próbuje cię oszukać (albo że przerwa po kontuzji jest oznaką słabości) zbyt szybko powrócisz do treningów. Próba zabiegania problemów może je jedynie pogłębić i doprowadzić do kolejnych kontuzji, co skończy się tym, że uciekną ci właśnie te zawody, na które tak ciężko się przygotowywałeś. Wyczynowcy robią sobie długie przerwy – ponieważ kontuzje ich do tego zmuszają.
Jednak kiedy frustracja przeminie (a ty przytyjesz znowu kilka kilogramów) prawdopodobnie ponownie zaczniesz biegać. Obyś potrafił wyciągnąć wnioski ze swoich doświadczeń. Znowu przypomnisz sobie stare metody treningowe i będziesz się od nowa piął w górę. Kiedy uda ci się spojrzeć na rywalizację z odpowiedniej perspektywy, osiągniesz etap Sportowca albo nawet Biegacza. Wyczynowcy przechodzący bezpośrednio do radości, jaka wiąże się z kategorią Biegaczy, często zdają sobie wtedy sprawę, że osiągi czasowe, trofea i nagrody uzyskane w grupach wiekowych to karma dla ego. To dobrze, że się z nich cieszysz, ale nie wolno ich przeceniać. Nie pozwól, żeby twoje ego zepsuło ci satysfakcję i pozytywne nastawienie, jakie uzyskałeś dzięki biegom – w każdym tempie, nawet bardzo wolnym.
Rywalizacja może nauczyć nas wielu pozytywnych rzeczy, a na szczęście nie wszyscy Wyczynowcy muszą uciekać się do aż tak ekstremalnych metod, żeby je przyswoić. Przełamywanie zmęczenia i dyskomfortu towarzyszących wyścigowi w imię dążenia do nowego rekordu życiowego jest nie tylko autonomicznym źródłem satysfakcji, ale pokazuje także, co mógłbyś osiągnąć w innych dziedzinach swojego życia. W każdym z nas drzemią siły, z których nigdy nie robiliśmy pożytku. Wyzwanie, które zmusza nas do skrajnego wysiłku, a z takim mamy do czynienia podczas rywalizacji, pomaga nam odkryć te siły. Rywalizacja może być swego rodzaju misją rozpoznawczą, która pozwala nam odnaleźć nasze wewnętrzne zasoby. Natomiast doświadczanie frustracji i bólu może nam pomóc uświadomić sobie własne ograniczenia. Walcząc odkrywamy cząstkę prawdy o nas samych, uczymy się na błędach i zmierzamy ku nowym osiągnięciom.
Sportowiec - Etap czwarty – maksymalne wykorzystanie swoich możliwości
Dla Sportowca większe znaczenie ma instynkt nakazujący realizację własnego potencjału, niż kompulsywne kolekcjonowanie czasów i trofeów. Zapanowałeś już w końcu nad skłonnością do rywalizacji i nie jest ona twoją jedyną motywacją. Być Sportowcem to stan umysłu, dla którego nie ma znaczenia wiek, wyniki, ani miejsce w grupie biegaczy.
Dla Wyczynowca zwycięstwo albo porażka są bezpośrednio związane z osiągniętym wynikiem. Czasy, odcinki biegu po płaskim terenie, oraz idealne warunki pogodowe mają oczywiście znaczenie. Dla Sportowca istota zwycięstwa leży jednak w jakości wysiłku. Jeżeli danego dnia pobiegniesz na poziomie bliskim twojego potencjału, będzie to zwycięstwo. Dokonujesz internalizacji współzawodnictwa i przekraczasz jego ograniczenia, poznając swoje ograniczenia i zdolności. Pojmujesz co jest ważne i co musisz zrobić, żeby to osiągnąć.
W czasie rywalizacji wdychasz wyścig głęboko w płuca, bierzesz z niego to, co ci potrzebne, i wydychasz całą resztę. Bieganie staje się twoją własną sztuką, więc dajesz jej po prostu najlepszy wyraz, na jaki cię stać danego dnia.
Wyczynowcy szukają zawodów, które mogliby wygrać. Sportowcy szukają zawodów, które pomogłyby im wydobyć z siebie to, co najlepsze, nieważne czy wygrają, czy przegrają. Nie skupiają się na zajmowaniu pozycji, ani na osiągach (na płaskim terenie itd.) jako takich, wyzwaniem dla nich jest przebiegnięcie biegu w najlepszy możliwy sposób – pod każdym względem – i nie jest przypadkiem, że w dłuższej perspektywie ich nagrodą są lepsze czasy we wszystkich klasyfikacjach. Prawda, Sportowcy są porozrzucani po całej stawce biegaczy, także wśród tych biegnących na końcu. Często wybierają mniejsze zawody zamiast wielkich wydarzeń medialnych, ponieważ nie chcą się zgubić w morzu ludzi.
Dla Sportowca od szybkiego czasu w danym wyścigu ważniejszy jest stopniowy rozwój. Masz już pojęcie na temat tego, na co cię stać. Kiedy tempo czynionych postępów spowalnia, albo zostają one zablokowane, dokonujesz rewizji założeń. Każdy bieg dostarcza twojemu wewnętrznemu komputerowi nowych danych, na podstawie których oblicza on kilka nowych możliwości. Wiesz już, kiedy możesz nie zwracać uwagi na kiepski bieg i nie poddajesz się depresji.
Możliwe, że byłeś kiedyś Wyczynowcem, czytającym wszystko, co wpadnie ci w ręce i wypróbowującym większość z tych porad, ale teraz, jako Sportowiec, czytasz już tylko to, co ma praktyczną wartość. Gdy pojawiają się problemy, szukasz odpowiedzi w książkach autorów, którym ufasz. Twoje lektury wkomponowują się w ogólny plan treningów. Nie eksperymentujesz już z różnymi cudzymi poradami i trikami, zaskakującymi jak jako niespodzianka.
Planowanie jest ważne. Mimo że masz elastyczne podejście, przygotowujesz swoje starty i zamierzenia z 6 – 9 miesięcznym wyprzedzeniem. Sportowca stać już na ciągłą krytyczną ocenę swoich celów i może je zmieniać z jednego tygodnia na drugi. Nie zawsze spisuje swoje plany; niektórzy Sportowcy są tak dobrze wsłuchani w swój organizm, że wystarczy im to, co mają zapisane w głowach. Niezależnie od tego, czy twój plan jest zapisany, czy „zaprogramowany” w głowie, wiesz dokąd zmierzasz. Możesz nie mieć pewności co do sposobu, w jaki dotrzesz do mety, ale wiesz, że się tam dostaniesz.
Jak każdy człowiek, Sportowcy nie są stuprocentowo konsekwentni. Czasami może ci się przytrafić potknięcie i zostaniesz z powrotem Wyczynowcem. Po serii sukcesów możesz poczuć się zdegustowany jakimiś startami, które realizowały twoich zamierzeń. Zamiast je oszacować, zanalizować i dokonać poprawek, możesz zamęczać się takim złym dniem, spadkiem formy, albo słabym występem, i może cię dręczyć poczucie porażki.
Najlepsi Sportowcy, na jakim poziomie by nie byli, zdają sobie sprawę z tego, że to czy coś jest sukcesem, czy nie, zależy od umysłu biegacza. Każde doświadczenie może kryć w sobie sukces. Jeśli będziesz potrafił uchwycić pozytywny aspekt każdego doświadczenia, zdołasz połączyć je w ciąg wewnętrznych zwycięstw, które budują drogę do postępu.
Niektórzy Sportowcy osiągają pewien poziom osiągnięć lub satysfakcji i rezygnują z rywalizacji; zdarzają się nawet tacy, którzy całkiem rezygnują z biegania. Większość decyduje się na obniżony poziom aktywności startowej, a inni startują dość intensywnie, choć w granicach rozsądku. Wielu kontynuuje z powodzeniem swój rozwój i wkracza w jego ostateczny i najbardziej satysfakcjonujący etap: etap Biegacza.
Biegacz - Etap piąty – najlepszy etap
Końcowy etap życiowej przygody z bieganiem łączy w sobie najlepsze elementy wszystkich poprzednich etapów. Biegacz potrafi już znaleźć równowagę między swoimi ćwiczeniami, współzawodnictwem oraz treningiem, a życiem towarzyskim, i potrafi połączyć bieganie z całą resztą swojego życia. Czasami może się zdarzyć, że Biegacz powróci na któryś z poprzednich etapów – dojrzali ludzie miewają takie problemy w każdej dziedzinie – ale to tylko przejściowe epizody, wkomponowujące się w ogólną harmonię.
Biegacz jest szczęśliwym człowiekiem. Dla Biegacza głównym wątkiem jego życia nie jest bieganie. Może to być rodzina, przyjaciele, praca, a często jest to wypadkowa wielu rzeczy. Bieganie jest już teraz integralną częścią twojego programu dnia – jak jedzenie, sen, albo rozmowa. Wiesz, zawsze zdążysz jeszcze danego dnia pobiegać, choć możesz nie mieć pewności, kiedy dokładnie będzie to możliwe. Kiedy zdarzy ci się opuścić bieg, nie cierpisz katuszy. Prawda wygląda tak, że nie zdarza ci się w ciągu roku zbyt wiele dni bez biegania, ponieważ po prostu poprawia ci ono samopoczucie.
Gdyby miało się okazać, że naukowcy ogłoszą jutro, iż bieganie szkodzi, przeczytałbyś tę informację z zainteresowaniem i wyszedł na swój codzienny bieg. Zdajesz sobie sprawę z pozytywnych efektów treningu, ale nie tylko to decyduje, że wyruszasz na trasę. Doświadczenie to daje ci to tyle satysfakcji, że bieganie stało się koniecznym i stabilnym elementem twojego aktywnego stylu życia.
Jako Biegacz cieszysz się towarzystwem innych osób podczas treningu, ale większość biegów przemierzasz samotnie. Doceniasz spokój i czas na refleksję, jakie zapewnia samotny bieg, bardziej niż miało to miejsce na poprzednich etapach.
Ogromnym źródłem satysfakcji jest zdolność ukształtowania swojego organizmu w takim stopniu, by optymalnie wykorzystać jego potencjał. Lubisz łączyć ze sobą trening wysiłkowy, wytrzymałościowy, kondycyjny i przygotowujący do startów, wszystko we właściwych proporcjach. Zawody mogą być dobrym bonusem, okazją do wykorzystania głęboko ukrytej siły. Kiedy osiągniesz już taki stan umysłu, cała radość płynie nie z wyścigu, ale z biegania.
Chociaż czasem możesz planować start w jakichś zawodach i robisz to z równą dbałością jak Wyczynowiec, nie ma już w tobie miejsca na tę obsesyjną zaciekłość. Zawody nie są święte. Jeśli miałyby się pojawić stres i problemy, to zawsze są jeszcze inne wyścigi.
Sporadycznie Biegaczowi przytrafia się kontuzja. Jest to zwykle efektem powrotu do jednego z poprzednich etapów treningu lub taktyki startowej. Na tym poziomie zaawansowania – dzięki zdobytym doświadczeniom – będziesz potrafił odróżnić zwykły ból od głębszego problemu i wycofasz się, kiedy tylko uznasz, że masz do czynienia z tym drugim. Poświęcisz treningi, wyścigi i planowane osiągi czasowe, żeby szybko zaleczyć kontuzję i jak najprędzej wrócić do stuprocentowej formy.
Biegacz doświadcza radości typowych dla każdego etapu i bierze z nich to, co najlepsze. Możesz przeżywać na nowo pasję odkrywczą Nowicjusza, docenić typową dla Entuzjasty równowagę między dbałością o sprawność, a zapałem, dzielić ambicję Wyczynowca, i utożsamiać się z poszukiwaniami Sportowca. Dzięki temu, że połączyłeś już i zrównoważyłeś w sobie wszystkie te etapy, możesz cieszyć się ich pozytywnymi i twórczymi aspektami, a one będą wzbogacać twoje życie.
Książkę możecie zamówić klikając poniższy baner
|
| | Autor: lipton65, 2011-10-31, 08:57 napisał/-a: do biegania .Każdego zachęcam przeleć ile możesz stopniowo wydłużaj trase a potem idż.Jak już wydłużysz do 10 ,15 itd
bez zatrzymywania i łażenia wtedy zapisz się na bieg.Taka jest kolej.Satysfakcja z biegania polega na umiejętności przebiegnięcia trasy 5 ,10 15km itd a nie na jej przełazeniu.
Bieg ma oczyszczać pod każdym względem więc po co mówić ukończyłem maraton czy półmaraton a że połowe z tego lazłem tej prawdy już się nie mówi bo wstyd. | | | Autor: kasjer, 2011-10-31, 09:32 napisał/-a: To jednak prawda, że czytanie ze zrozumieniem to w Polsce problem. Przykra sprawa.
Zdanie o tych wynikach po 3-4 m-cach biegania jest w cudzysłowiu!!!, czyli nie jest to moje zdanie ale cytat z profilu innego biegacza. Zacytowałem to, bo mnie to rozbawiło. Szczególnie rozbawiła mnie naiwność autora tych słów, który umieszcza to na forum ludzi którzy wiedzą co to pot i ból biegania;)
Wynik 1:19:27 to mój wynik na 15km w Tucholi. Jak mogłem jednocześnie biec i 10 i 15km w tym samym czasie?! A i tak jestem dumny z tego wyniku, bo zrobiłem go po 4 m-cach po operacji. Bardzo on mnie motywuje do dalszego biegania. Na 10 km marzy mi się wynik poniżej 50 min ale na tempo poniżej 5:00/km muszę jeszcze sporo popracować.
Wynik z Piły to mój osobisty wynik. Mój pierwszy półmaraton. Piła nauczyła mnie pokory bo planowałem (i byłem na taki czas przygotowny) poniżej 2:00 ale wyszło słoneczko i ustawiło mnie w odpowiednim dla mnie miejscu. Jadę za tydzień do Kościana i mam zamiar mój plan (czyli przebiec poniżej 2:00) zrealizować.
A maratonu nie biegłem jeszcze. Narazie na treningu zrobiłem 26 km. I już trochę poczułem jak to boli:) Może w maju przyszłego roku zdecyduję się na pierwszą próbę. I będę się cieszył, jeżeli zejdę poniżej 4:20. Po roku biegania, 3 razy w tygodniu i niepaleniu papierosów (rzuciłem, jak miałem 6 lat, "wypaliłem" z kolegą 3 i rzuciłem to cholerstwo;)
Więc proszę jeszcze raz - czytać i myśleć. W bieganiu też się to przyda.
ps. Nie podaję, kto jest takim mistrzem biegania po 3 m-cach bo po co? Niech żyje w przekonaniu, że wszystkim kopary opadły;) | | | Autor: kasjer, 2011-10-31, 10:24 napisał/-a: Podpisuję się pod ostatnim zdaniem Kolegi | | | Autor: agawa71, 2011-10-31, 11:24 napisał/-a: Kamień z serca :)). Nie zrozumiałam Twojej wypowiedzi. Sądziłam, że piszesz o sobie.
Sorki :)))). | | | Autor: Mixer, 2011-10-31, 11:34 napisał/-a: Przegranym jest tylko ten,kto zejdzie z trasy. nie piszę tu o kontuzji. a ten co kontynuuje tzn,że walczy dalej,nie poddaje się! | | | Autor: kasjer, 2011-10-31, 11:40 napisał/-a: :))) No problem - jak mawiał pożeracz kotów z planety Melmac - Alf. Lubię biegać a biegając nabrałem szacunku dla tych co na mecie daleko przede mną i może już nie tak daleko ale za mną. Takich głupot bym nie wypisywał:))) Pozdrawiam | | | Autor: Gulunek, 2011-10-31, 15:37 napisał/-a: Zwracam Honor, mój bład :) faktycznie trudno dostrzec cudzysłów :)))
Podobnie jak Aga życzę zabiegania nałogu :) Pozdrawiam. | | | Autor: zbig, 2011-11-12, 17:33 napisał/-a:
| | | Autor: zbig, 2011-11-12, 17:48 napisał/-a: Chciałem zauważyć, jak często czyta się jakiś tekst (w tym wypadku cytowany fragment z książki Gallowaya) bezkrytycznie przyjmując na twarz pewne niesprawdzone fakty.
Poniżej fragment:
[cytat z Gallowaya]
...Po dzisiejszy dzień zamieszkujący północno-zachodni Meksyk Indianie Tarahumara urządzają piesze wyścigi i przemierzają 300 – 400 kilometrów dziennie, kopiąc przy tym piłkę. Bieganie to naturalna forma ludzkiej aktywności...
Co ten Galloway pisze?
Jeżeli przyjąć, że ci indianie przemieżają dziennie 400km, a doba ma 24h ( chociaż dzień tylko 12h ) ale zakładam z górką, że szli dzień i noc (z pochodniami chyba?) to mi wychodzi, że szli srednim tempem (podkreślam średnim) takim, że maraton pokonali by w czasie 2:30. Ale oni nie szli takim tempem tylko jednego maratonu, ale szli tak cały dzien, a raczej dobę.
Jak oni to zrobili???
A jeszcze, jak dodaje autor szli kopiąc piłkę???
Czegoś takiego jeszcze nie widziałem? :-))))
ha ha ha !
Czytam dalej…
[2-gi cytat z Gallowaya]
…Osobiście pracowałem z ponad 100 tysiącami zwykłych osób, które odkryły, że odprężenie i ogólne polepszenie nastawienia do życia, jakie dają im codzienne biegi, polepszają ich samopoczucie i pomagają czerpać więcej radości z życia. Ci którzy biegają mądrze, mniej więcej trzy razy w tygodniu, nie rezygnują, ponieważ dobrze się dzięki temu czują!...
Czyli osobiście Pan Galloway pracował z ponad 100000 zwykłych osób. (Oczywiście nie licząc tych niezwykłych np.: gwiazd sportu, kina, teatru, show-bussinesu, polityków, bankierów, zawodowych biegaczy, których na pewno były miliony, miliardy!).
Jak policzyć, że z każdą z tych osób rozmowa zajęła mu 5 minut (co jest bardzo kiepską współpracą moim zdaniem, gdy trener poświęca swojemu podopiecznemu tylko 5 minut na całą osobistą współpracę), to czyni liczbę 100000razy 5min=500000minut, czyli dalej przeliczając to na godziny i doby
, czyli wychodzi mi około 347 dni bezustannej pracy z podopiecznymi (bez snu i odpoczynków na posiłki). To ile by wyszło z przerwami na sen, mycie się, jedzenie…itd.?
To oczywiście bez Tych nadzwyczajnych osób – niezwykłych :)
Ma facet fantazję, tylko pozazdrościć!
Myślę, że nie warto stosować się do rad takiego trenera!
| | | Autor: Grubaska, 2011-11-13, 14:56 napisał/-a: Nie czytałam Gallowaya i nie mam zamiaru. Nie wiem, jaki czas mi ten facet gwarantuje w maratonie, ale przedwczoraj zrobiłam eksperyment. Moje osiągnięcia biegowe są ZEROWE - mozna tak powiedzieć. Otóz, dystans 44 km (tyle nam wyszedł pomiar trasy), po terenie górzystym (do 21 km 1 bardzo dlugie, strome podejscie, potem krótkie strome, po 21 km kilka podejsc plus 2 strome na koncówce) plus obciążenie - mój plecak start 5 kg, mojego partnera 10 kg plus ciezkie wojskowe buty (ja mialam przywilej w krosówkach) pokonalismy w czasie 05.20 szybkim marszem, bez żadnych podbiegów. Wszystko odbyło sie przepisowo - po 32 km ściana niemocy i ból wszystkiego. Odzywialismy sie wodą i rodzynkami w marszu. Wniosek z tego taki, ze maraton, po plaskim, bez obciazenia, mozna po prostu przejsc lub po swinsku przetruchtac w czasie do 5 godzin. Z całym szacunkiem dla Wszystkich - ale dało mi to trochę nie tyle w kośc, co do myślenia. Po co biec - skoro niektórzy szybciej chodza, niz inni biegają?;) | |
| |
|
|