| Admin Michał Walczewski Toruń WKB META LUBLINIEC MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2024-11-26,16:49
|
| Przeczytano: 790/266169 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Czy półmaratończyk to półbiegacz? | Autor: Michał Walczewski | Data : 2011-04-27 | Nie ma wątpliwości, że dystansem cieszącym się największą estymą wśród biegaczy jest maraton. To chęć ukończenia biegu maratońskiego jest najczęstszym celem do którego dążymy realizując systematycznie i z uporem plany treningowe. Mało tego - chęć zostania maratończykiem zwykle jest powodem rozpoczęcia przygody z bieganiem! Jednak bieganie to nie tylko maraton, ale także dystanse od niego znacznie krótsze. Może nie tak zaszczytne, nie tak wymagające, nie tak egalitarne, ale... z wielu przyczyn cieszące się nie mniejszą popularnością niż sam maraton.
Pamiętam, że przez pierwsze kilka lat mojej przygody z bieganiem istniały dla mnie wyłącznie maratony. Wręcz nie mogłem wyobrazić sobie powodu, dla którego miałbym startować w zawodach na krótszych dystansach, skoro powodem mojej dumy było pokonywanie kolejnych maratonów. Wystartować w zawodach na dystansie 15 kilometrów? Po co, przecież mogę sobie tyle pobiec na treningu… Półmaraton? Na mecie będę się czuł, jakbym zszedł w połowie dystansu…
W połowie lat 90-tych na krótszych dystansach niż maraton nie wręczano na mecie medali lub była to rzadkość. A medal był tym wymarzonym, wypragnionym, wychuchanym trofeum. Dla mnie była to jedyna licząca się pamiątką z biegu. Nagroda, powód do nieustannej dumy i radości. Pamiętam, jak pewnego razu na mecie jednego z maratonów, gdy dowiedzieliśmy się że zabrakło dla nas medali, usiedliśmy i postanowiliśmy siedzieć tak długo, aż medale się dla nas znajdą. Byliśmy zrozpaczeni! Medale się znalazły ;-)
Rys.1 - Poznańscy półmaratończycy - wuchta wiary tej!
Po co więc biec w jakimś półmaratonie, skoro na mecie nie ma medalu?
Po kilku latach, gdy na swoim koncie miałem już kilkanaście „zaliczonych” maratonów, zacząłem powoli odkrywać krótsze biegi. Pierwszym z nich był Bieg Uliczny w Krapkowicach, potem wystartowałem w nieistniejącym już półmaratonie w Prudniku, następnie w Półmaratonie Wiązowskim, Festiwalu Biegowym w Zamościu itd. Były to starty od przypadku do przypadku, ale pozwoliły mi z czasem zrozumieć, że bieganie to nie tylko 42 kilometry i 195 metrów.
Musiało minąć wiele kolejnych lat, bym należycie docenił te krótsze biegi. Z różnych powodów przez kilka lat trenowałem bardzo mało lub wcale. I dopiero gdy postanowiłem powrócić na startowe trasy, gdy formę trzeba było zacząć budować niemal od zera zrozumiałem, jak bardzo wyczerpujący jest pełny maraton :-) Wyobraźcie sobie, że wrzucacie na plecy 30 kilogramowy worek z ziemniakami, i stojąc na jednej nodze w bezruchu liczycie sekundy, minuty, godziny… po dwóch godzinach takiego stania macie już wszystkiego serdecznie dość, a to dopiero półmetek :-)
Więc tak półmaratony odkryłem dopiero wtedy, gdy okazało się, że jestem „za cienki” na maratony, których pokonanie było dla mnie istną gehenną. Dystans o połowę krótszy i… nagle bieganie w zawodach znowu stało się miłe, przyjemne, bezbolesne. Bez stresu czy ukończę, bez tygodniowego odchorowywania startu, bez miesięcznego leczenia się ze wstrętu do biegania. Bez spinania się, zajeżdżania, bez bólu i kontuzji…
Rys.2 - Półmaratończycy w Wiązownej
Najważniejsze jednak było to, że mogłem startować niemal co weekend. Ba! Zdarzały się nawet weekendy, gdy udawało się wystartować w dwóch półmaratonach! W sobotę w Kietrzu, a w niedzielę w Rudawie :-) Gdy doliczyć do tego krótsze dystanse moje bieganie znowu nabrało kolorytu - otworzyły się przede mną wrota prawdziwej turystyki biegowej. Moim rekordem życiowym, chyba już nie do pobicia jest 6 startów w 4 dni… Ponad tysiąc kilometrów w aucie niemal non stop, ale za to jaka satysfakcja :-)
Maraton to prestiż, do którego dążą zarówno biegacze jak i organizatorzy. Myślę jednak, że niepotrzebnie wiele miast za punkt honoru stawia sobie organizację maratonu. Półmaraton jest kilkukrotnie tańszy, łatwiejszy w organizacji i niezwykle kompaktowy. Imprezę można otworzyć i zamknąć w niecałe 3 godziny. Łatwiej jest wyznaczyć trasę, łatwiej ją zabezpieczyć, nie trzeba organizować noclegów, a na punktach odżywczych na trasie wystarczy zapewnić wodę. W końcu, co bardzo ważne… o wiele łatwiej zachęcić do przyjazdu na krótszym dystansie biegaczy i zadbać tym samym o frekwencję!
Historycznie rzecz ujmując 20-30 lat temu biegi były rozgrywane na kilku podstawowych dystansach: 10 km, 15 km, 20 km i maraton. W pewnym momencie na świecie wybuchła moda na półmaratony jako dystanse bardzo korespondujące z maratonem. W ciągu kilku lat biegi rozgrywane na klasycznym dystansie 20 km zostały dosłownie zdmuchnięte z powierzchni ziemi i teraz ze świecą trzeba szukać możliwości startu na tym obecnie już całkowicie nietypowym dystansie. Niejaką ciekawostką pozostało kilka biegów 15 kilometrowych, zajmują one swoją niewielką, aczkolwiek bezpieczną niszę. Półmaratony błyskawicznie zawojowały wszystko pomiędzy 10 kilometrami a maratonem.
Rys.3 - Półmaratończycy od góry w Warszawie
W naszym kalendarzu na rok 2010 znalazłem 84 różnego rodzaju maratony i 69 półmaratonów, podobnie ta relacja kształtuje się w tym roku. Oczywiście maraton maratonowi nierówny, tak jak i półmaraton półmaratonowi. Co jednak mnie osobiście cieszy to fakt, że czasy nagradzania medalami wyłącznie maratończyków dawno już minęły, i od dobrych dziesięciu lat medal otrzymujemy w każdym dużym i średniej wielkości biegu, bez względu na dystans.
Polska „scena” biegowa doczekała się w okresie ostatnich dziesięciu lat wielu wspaniałych, nowych imprez. Półmaraton Warszawski i Poznański to imprezy niejako towarzyszące, „wiosenne” odpowiedniki jesiennych maratonów. Ale nie sposób nie wspomnieć o Półmaratonie Lechitów w Gnieźnie, Półmaratonie Jurajskim w Rudawie, niesamowitym Półmaratonie Słowaka w Grodzisku Wielkopolskim, Półmaratonie św. Mikołajów w Toruniu, Półmaratonie dookoła Jeziora Żywieckiego, Półmaratonie Ślężańskim w Sobótce, półmaratonach w Hajnówce, Szczecinie, Katowicach, Nowej Soli, Rybniku. A przecież wymienić trzeba jeszcze niezwykle kameralne imprezy półmaratońskie w małych miejscowościach - w Kietrzu, Korycinie, Bytowie, Pucku, Chełmży, itd. itp…
Rys.4 - Ręce do góry! To my półmaratończycy Lechici !
Mimo to, aż do tego roku wciąż jakoś tak w głębi serca półmaratony postrzegałem jako te „gorsze” imprezy, niepełnowartościowe maratony. Wyzwanie mniejsze, więc i radość niepełna… Oczy otworzyły mi się dopiero wtedy, gdy w ramach organizacji tegorocznej Ligi ASICS zaproponowałem likwidację rywalizacji na dystansie półmaratonu. Po raz pierwszy zawiódł mnie na całej linii mój redakcyjny nos, na moją głowę posypały się skargi, prośby i protesty zawiedzionych czytelników.
Okazało się, że społeczeństwo… kocha półmaratony !!! Uległem, i klasyfikację na najszybszego półmaratończyka przywróciliśmy :)
W związku z Wielkanocą, czyli z „małym sezonem ogórkowym”, postanowiłem spisać argumenty przemawiające na korzyść półmaratonów. Oto one (zapraszam do ich uzupełniania)
1. Łatwość organizacji
2. Łatwość… przebiegnięcia
3. Niższe opłaty startowe
4. Możliwość częstych startów
5. Duża liczba uczestników
6. Różnorodność
7. Medale za połowę wysiłku :-)
8. Przetarcie przed maratonem
9. Bardziej kameralny klimat
10. Niby krócej, a radość taka sama :-)
Rys.5 - ...a w Rudawie równiutko na starcie musi być!
Na koniec postaram się odpowiedzieć na postawione w tytule tego artykułu pytanie. Czy półmaratończyk to półbiegacz? Nie. Półmaratończyk to z całą pewnością biegacz pełną gębą...
A jeżeli nie pełną gębą, to co najmniej półgębkiem :-)
|
| | Autor: kocan, 2011-04-28, 21:05 napisał/-a: Szkoda, że tak szybko zniknęło dużo biegów na 15 km (część przekształconych na półmaraton). To taki fajny dystans pośredni między 10 a 21,1 km. | | | Autor: Kalak, 2011-04-28, 21:51 napisał/-a: Hehe, no jestem jestem, no i Krzysztof Czerski jest, na szczęście na 1 planie a ja z boku, gdyby było na odwrót to bym się głupio czuł:). | | | Autor: michałw., 2011-04-28, 22:13 napisał/-a: Najbliższa okazja do przebiegnięcia dystansu 15km bedzie pod koniec maja w Mińsku Mazowieckim. | | | Autor: kyuubisan, 2011-04-28, 22:33 napisał/-a: Naprawdę nie mam pojęcia kto promuje pogląd, że dopiero po ukończeniu maratonu zostaje się prawdziwym biegaczem, takim pełną gębą. Według mnie każdy, kto wystartował w jakichkolwiek zawodach, na dowolnym dystansie i wróci na nie ponownie by choć odrobinę poprawić swój poprzedni czas, zasługuje na miano prawdziwego biegacza. Ponieważ, przykładowo, trenował cały rok, poświęcał na to swój wolny czas, energię itp. | | | Autor: Kamus, 2011-04-28, 23:20 napisał/-a: Nigdy nie liczyłem ile pobiegłem półmaratonów ! Do dzisiaj ich nie liczę. Czy ten art. coś mi podpowiedział?
Chyba tak. Po 5-cio letniej przerwie "zmierzę" się z tym dystansem w Chełmży.
Taki sam strach jak przed maratonem !!!
Pozdrawiam | | | Autor: Ewka:), 2011-04-29, 19:30 napisał/-a: tak mnie też stac na to żeby pobiec z marszu maraton w 3.30 czy półmaraton w 1.40 ale to nie o to chyba chodzi, nie nastawiam sie na ilośc tylko na jakość... można biegać 10 półmaratonów i nie poprawiac czasu, a można pobiec jeden, a porządnie.., | | | Autor: Wojtek57, 2011-05-01, 22:12 napisał/-a: To i ja,podobnie jak Admin i Kamus jestem"ofiarą"kilkuletniej przerwy,narazie mierzę się z połówkami(biegowymi;))-wczoraj Chełmża.Zbyt dobrze pamiętam jak boli maraton,trzeba się przygotować z głową,a nie biegać"na żywca"po przerwie tylko dlatego,że kiedyś... | | | Autor: tytus, 2011-05-02, 08:15 napisał/-a: nie wiem dlaczego bieganie dla przyjemności ma być gorsze od biegania na rekordy, przecież każdy ma swój cel i swoje powody biegania,
| | | Autor: Kamus, 2011-05-02, 09:26 napisał/-a: Prawda?
Od 7km biegłem z Grzegorzem,na tym "biegajacym gadaniu" zeszło nam razem do 19km-Grzegorz dał komendę biegnij jesteś świeży no to 2 minuty nadrobiłem:)
Teraz do poprawki połóweczka w Toruniu a co tam, będzie to wspaniały trening.
Fajnie się wraca do braci biegowej,oj fajnie !
Impreza wg.mnie super, a może za rok odwrócić trasę? ciekawie może być.
Pozdrawiam
| | | Autor: wiadran, 2011-05-03, 14:17 napisał/-a: niestety nie mogę zgodzić się z Autorem - półmaratończyk bowiem, jak się okazuje to nie biegacz, to nawet nie półbiegacz. to ryba - bo nie ma nic do gadania przy prawdziwym bohaterze, jakim jest prawdziwy maratończyk. to zapewne cianias, który nie potrafi przebiec prawdziwego biegu i bawi się jak dzieci w piaskownicy... w ogóle co to za nazwa?! półmaraton, półmaratończyk?! śmiech na sali... czy może na bieżni.
a teraz trochę ochłonę i wytłumaczę - właśnie wróciłem z Katowic, w których biegłem ten dystans dla łamag - głupie, dziecinne 21km... i niby że tam jeszcze 100m? niech będzie... 2 tyg. temu pokonałem sobie maraton z - pewnie w dalszej dyskusji (o samej dyskusji za chwilkę) wyszłoby, że z czasem słabeusza, bo 2:59:09, bo pewien Pan zamierzał biec na 3:15. start obu biegów (maratonu, i tego biegu, który biegiem nie jest, czyli "połówki") odbywał się z tego samego miejsca o tym samym czasie i w ogóle tak samo... mając zamiar biec na złamanie 1:20 (to nie jest osiągnięcie, bo to przecież śmieszny dystans, taki cel nawet celem nie jest, tylko półcelem) starałem się stanąć jak najbliżej taśmy dla "ludu", z przodu byli posiadający "specjalne przepustki".
spotkałem sympatycznego pewnie na codzień pana, który na moje przepraszam zareagował co najmniej agresywnie. dowiedziałem się:
- że półmaratończycy mają iść na koniec
- że półmaratończycy NIE mają nic do gadania
- pan biegnie na 3:15, ja na 1:20 i powinienem biec za nim
próba przemówienia do rozsądku i wytłumaczenia, że kultura (wg. wielkiego pana bohatera maratończyka - owa kultura polegać by miała na tym, że nędzny półmaratończyk biegnie bokiem i rozsuwa czerwony dywan. chyba...) biegowa polega między innymi na tym, że szybsi biegnąc szybciej są z przodu - i wypada trochę im to ułatwić (również dla własnej wygody)
na szczęście było już około 2min. do startu i rozmowa się urwała, chociaż może szkoda - dowiedziałbym się kim jeszcze półmaratończyk jest, bądź nie...
ostatecznie wystartowało przede mną około 30-40 zawodników, udało się podejść jeszcze krok do przodu. na mecie 1/2 byłem 7my... maratończyków przede mną biegło również 7 - Pana Bohatera nie było wśród nich...
ps nie chodzi mi o nic wielkiego, ale zapłaciłem takie samo startowe, czemu więc nie połowę, skoro "nie mam nic do gadania"?, statrowałem na tej samej trasie i chciałem biec na miarę możliwości swoich. kiedy startowałem wolniej nie przeszkadzałem szybszym, kiedy startuję szybciej nie odczuwam potrzeby przeskakiwania nad, pod, między i nie wiem jeszcze którą stroną tych wolniejszych... jakby po prostu pięknie było, gdyby każdy stawał adekwatnie do swojej prędkości docelowej...
przyznam też szczerze, że odrobinę winy za to ponoszą peacowie, którzy z tabliczką 3:15 stanęli w pierwszym możliwym rzędzie - a trójkołamacze zostali wypchnięci lekko dalej... | |
| |
|
|