| Admin Michał Walczewski Toruń WKB META LUBLINIEC MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2024-11-25,10:43
|
| Przeczytano: 863/425960 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Obiekto 18 - nieznana historia maratonów | Autor: Michał Walczewski | Data : 2011-04-01 | W latach 70-tych i 80-tych minionego stulecia kraje bloku wschodniego za punkt honoru stawiały sobie osiągnięcie światowego prymatu nie tylko w dziedzinach politycznych i militarnych, ale także w sporcie. Sukcesy zawodników zza żelaznej kurtyny w dyscyplinach lekkoatletycznych dowodzić miały słuszności idei i koncepcji ustroju socjalistycznego, i jego przewagi nad konkurencyjnym kapitalizmem.
Także trening biegowy ma swoje mroczne, zimno-wojenne tajemnice, o których osoby w nie zaangażowane opowiadają bardzo niechętnie. Jest to o tyle zrozumiałe, że wiele z nich - trenerzy, lekarze a także sami zawodnicy - wciąż pozostaje aktywnych w branży, i ze zrozumiałych względów są oni ostatnimi, którym zależy na wyjawieniu niektórych faktów...
Późną jesienią 1976 roku, w doskonale ukrytej przed wzrokiem niepowołanych osób niewielkiej rumuńskiej miejscowości Stanisoara powołano do życia ośrodek oznaczony jako "Obiekto 18". Położony w samym centrum Karpat 14-hektarowy obiekt posiadał niemal najwyższy, czwarty z pięciu stosowanych przez rumuńskie służby specjalne Securitate poziom utajnienia. To właśnie w tym miejscu zapoczątkowany został program oznaczony niezbyt wyszukanym kryptonimem "Moscow". W założeniach miał on przygotować biegaczy długodystansowych z krajów bloku wschodniego do startu w Igrzyskach Olimpijskich, które już za cztery lata, w 1980 roku miały odbyć się w Moskwie. Największa impreza sportowa świata organizowana w stolicy Kominternu musiała, i mogła zakończyć się tylko według jednego scenariusza - kompletem zwycięstw przedstawicieli Państw socjalistycznych we wszystkich konkurencjach długodystansowych.
Zdewastowany Obiekto 18 - stan współcześny.Jak wspomina w swoich wspomnieniach wydanych w 2003 roku obecny trener Ukraińskich maratończyków Dmitrij Izwiestnyj, cel jaki przedstawiono zgromadzonym w "Obiekto 18" przedstawicielom kadr siedmiu krajów był prosty i jasny - wszystkie medale od 3000 metrów z przeszkodami wzwyż (a więc 5000 metrów, 10000 metrów oraz maraton) miały przypaść współpracującej ze sobą koalicji zawodników z ZSRR, NRD, Czechosłowacji, Polski, Rumunii, Węgier i Bułgarii. Na osiągnięcie tego celu obiecano nie szczędzić ani środków w postaci dewiz, ani czasu.
Początkowy plan - jak to często bywało - uległ szybko modyfikacji. Pierwsi ze współpracy wycofali się reprezentanci NRD, którzy w swych szeregach mieli świeżo upieczoną gwiazdę z Montrealu, złotego medalistę olimpijskiego w maratonie Waldemara Cierpińskiego. Uznano, że nie należy dzielić się z potencjalnymi rywalami takim talentem, i mimo nacisków z Kremla Cierpiński do Igrzysk w 1980 roku ostatecznie przygotowywał się samodzielnie. Dużo problemów stwarzali także reprezentanci Czechosłowacji, którzy kultywując tradycje Emila Zatopka pragnęli z biegów długodystansowych uczynić powtórnie swoją narodową dumę. Owszem, okazali się otwarci na współpracę z przedstawicielami bratnich krajów, ale raczej na zasadzie "brać" niż "dawać".
Dmitrij Izwiestnyj - autor wspomnień z Projektu "Moscow"W czerwcu 1977 roku, czyli w nieco ponad pół roku od rozpoczęcia akcji "Moscow", po odbyciu zaledwie kilku 2-tygodniowych zgrupowań projekt rozwiązano. I to pomimo zainwestowania bajońskich sum w wyposażenie ośrodka w najnowocześniejsze w owym czasie laboratoria, sprzęt diagnostyczny i personel. Ostateczną decyzje podjęli Rosjanie, którzy oficjalnie jako powód swojego wycofania się z projektu podali brak zaangażowania pozostałych krajów, w tym - brak wysyłania na zgrupowania najlepszych zawodników. I jakaś część w tym prawdy musiała być, bo Bronisław Malinowski, nasz złoty medalista właśnie z Moskwy na 3000 metrów z przeszkodami, nigdy gościem "Obiekto 18" nie był.
Jak to jednak bywa w sprawach tajnych, rozpoczętych prac nigdy się do końca nie odwołuje. Pozostał wszak w pełni gotowy, niewykorzystany ośrodek naukowo-sportowy. W miejsce odwołanych do Moskwy specjalistów sprowadzono nowych, i w chwili, gdy wydawało się, że całej sprawie ukręcono skutecznie łeb, przygotowania nabrały wiatru w żagle...
W "Obiekto 18" zaczęli ponownie pojawiać się zawodnicy z Niemiec, Polski, Bułgarii oraz przedstawiciele gospodarzy, czyli Rumuni. Szefem ośrodka został Niemiec, George Neumannger, zwany później w drugiej połowie lat 80-tych ojcem niemieckiego GoldLohtflotte, odpowiednika polskiego Wunderteamu z lat 60-tych. To właśnie w Stanisoarze zdobywał on doświadczenie i swoje pierwsze szlify przy produkcji środków wspomagających wydolność organizmów sportowców. Dniami i nocami pracował wraz ze swoją ówczesną asystentką, a późniejszą żoną, Emmą Ernholtz. To ona zaszczepiła mu zainteresowanie zioło-wspomaganiem oraz naturalnymi wyciągami z roślin.
Laboratoria ruszyły pełną parą, i wyekstrahowano preparat oznaczony jako Bh+simol. Przez następne 20 lat jego recepturę trzymano w największej tajemnicy a jedynym miejscem w którym możliwe było jego aplikowanie był właśnie rumuńskie "Obiekto 18". Receptura Bh+simolu nigdy zresztą nie ujrzała światła dziennego, gdyż Państwo Neumannger zginęli w 2004 roku w wypadku samochodowym na górskiej serpentynie, raptem 38 kilometrów od ośrodka. Byli jedynymi osobami znającymi dokładny skład preparatu oraz metody jego ekstrakcji...
George Neumannger - wynalazca specyfiku Bh+simolCzym był Bh+simol? Był to środek zmniejszający zapotrzebowanie organizmu na tlen podczas intensywnego i długotrwałego wysiłku z marginesem bezpieczeństwa do trzech godzin. Środek był naturalnego pochodzenia, a więc nie wykrywały go standardowo stosowane wtedy testy farmakologiczne. Zresztą ponieważ opierał się na legalnych przemianach tzw. biouretanów organicznych nawet dzisiaj trudno byłoby go uznać za zabroniony. Przyjmowany w niewielkich i krótkich dawkach zwiększał wydolność komórek, które "uczyły się" oszczędzać tlen w chwili jego braków oraz "pożyczały" go z komórek skórnych. Było to coś jak legalny przecież trening wysokogórski, ale... bez treningu wysokogórskiego!
Warunkiem sukcesu było jednak to, by wygenerowany dług tlenowy nie trwał dłużej niż nieco ponad dwie godziny. Po tym czasie zaczynały występować efekty uboczne. Nie trzeba nikomu tłumaczyć co taki "zastrzyk" wydolności oznaczał dla biegaczy długodystansowych. Nawet maratończyk mógł bezpiecznie pokonać maraton nie narażając się ani na kontrole, które w praktyce wtedy jeszcze nie istniały..., ani na efekty uboczne.
Karierę Bh+simolu stopowała jednak wszechobejmująca w tamtych czasach tajemnica, i absolutna niechęć poinformowanych o wynalazku władz do czerpania ze specyfiku korzyści gospodarczych. Jedynym celem był sukces na Igrzyskach w Moskwie, i nic innego nie miało żadnego znaczenia.
Wiosną 1978 roku, w niecałe dwa lata przed Igrzyskami Olimpijskimi wytypowano reprezentantów czterech krajów, którzy rozpoczęli treningi z Bh+simolem. Do trzech Rumunów dołączyło dwóch Polaków, dwóch Bułgarów oraz pięciu Rosjan. Tych ostatnich nie zabrakło w gronie uczestników przygotowań, gdyż pomimo wcześniejszej ich rezygnacji z udziału w projekcie jak i w badaniach, o specyfiku dowiedzieli się niemal natychmiast za pomocą służb wywiadowczych. Jednym z nich był wspomniany na początku tego artykułu Dmitrij Izwiestnyj, który cała sprawę ujawnił kilkanaście lat później.
Treningi ruszyły z kopyta i wszystko szło nadspodziewanie gładko, mimo iż zawodnicy nie należeli w swoich krajach do ścisłych czołówek. Testy wypadały fantastycznie, a atmosfera przypominała - jak pisze autor pamiętnika - statek kosmiczny:
"To było jak lot w kosmos, każdy nasz ruch był rejestrowany, badany, obserwowany. Zbierano nawet powietrze które wydalaliśmy, nie mówiąc już o posiłkach. Czuliśmy się jak supermani biegnąc całymi kilometrami bez opamiętania. Każdy tydzień przynosił niewiarygodne postępy."
Zespół doktora Neumanngera podczas prac w labolatoriumNiestety sielanka skończyła się niespodziewanie. Zimą 1978/1979 dolegliwości stwierdzono u pierwszego ze sportowców - Bułgara Ivo Stanceva. Początkowo na objawy nie zwracano uwagi, gdyż ani badania, ani sam zawodnik nie wskazywały na to, by cokolwiek szło nie tak jak należy. Wytrzymałość wciąż rosła, a zawodnik potwierdzał dobre samopoczucie i nie narzekał ani na zmęczenie, ani na żadne kontuzje. Personel medyczny długo nie zwracał uwagi na ciemniejącą karnację skóry Bułgara, gdyż wrócił on z miesięcznego pobytu w rodzinnym Sozopolu i potraktowano ją jako naturalną opaleniznę. Sprawa wydała się jednak dziwna, gdy na początku lutego takie same zmiany zaczęto obserwować u trzech z pięciu Rosjan. O opaleniźnie nie mogło być w tym przypadku mowy, gdyż wrócili oni prosto ze skutego lodem Leningradu...
Przeprowadzono badanie, które jednak niczego nie wykazało. Ponieważ jednak Ivo Stance, u którego jako pierwszego wykryto dziwne zmiany nadal nie wracał do "stanu wyjściowego", a niektórzy uważali, że jego "opalenizna" nawet się pogłębiła, stworzono naprędce specjalną skalę karnacji i codziennie po śniadaniu następowało porównanie barwy skóry każdego z zawodników. Wyniki obserwacji zaskoczyły wszystkich - efekt wciąż postępował. Bomba wybuchła jednak dopiero gdy na kolejne zgrupowanie stawili się pozostający poza ośrodkiem od dłuższego czasu Polacy - Dariusz Bauman i Józef Młynarski, młodszy brat popularnego na początku lat 80-tych bramkarza reprezentacji Polski w piłkę nożną. Obaj przypominali w większym stopniu mieszkańców Maroko niż europejczyków...
Podawanie Bh+simolu wstrzymano i rozpoczęto poszukiwania przyczyn tak niecodziennych efektów ubocznych. Spełnił się niestety najczarniejszy koszmar lekarzy – efekt uboczny specyfiku w dalszym ciągu postępował, mimo zaprzestania jego dawkowania. Wszyscy uczestniczący w programie zawodnicy tracili w dalszym ciągu biały pigment, a zmiana ich karnacji postępowała na całym ciele. Jak wspomina Dmitrij Izwiestnyj "ciemnieliśmy z dnia na dzień, niemal z godziny na godzinę".
Na szukanie przyczyn i ewentualnych antidotum stracono rok, i było już wiadomym, że żaden z biegaczy któremu aplikowano Bh+simol nie będzie mógł wystartować w Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie. Zawodnicy wciąż uzyskiwali doskonałe, wręcz fenomenalne czasy pozwalające im atakować nawet ówczesny rekord świata w maratonie, niemniej władze komunistyczne nie mogły pozwolić sobie na wystawienie w zawodach... murzynów! Było to możliwe w kapitalistycznych USA czy Wielkiej Brytanii, ale nie w krajach europy wschodniej!
Wiosna 1980 - zdjęcie grupowe zawodników z ZSRR, Polski, NRD, Bułgarii i Rumunii. W drugim rzędzie drugi od lewej szef projektu - doktor George Neumannger. W środku Emma Ernholtz, która testowała na sobie jako pierwsza specyfik.Po pewnym czasie odnaleziono przyczynę zjawiska, która w kręgach medycznych znana dzisiaj jest pod nazwą Syndromu Neumanngera. Reakcja organizmu oparta jest na tzw. anersji podskórnej, która objawia się zwiększonym wydzielaniem melaniny przez melanocyty. To właśnie poziom pigmentu - melaniny odpowiada za karnację skóry człowieka. Odkryto, że podawany zawodnikom Bh+simol wchodził w interakcję z melanocytami, ale tylko w jednym szczególnym przypadku - gdy poziom poboru tlenu z organizmu odpowiadał zakresowi tempa poniżej 3:05-3:10 na kilometr, i trwał nieprzerwanie nie krócej niż 2 godziny. Stopień ciemnienia skóry był oczywiście dodatkowo zależny od osobistych cech zawodnika, niemniej bieganie maratonu poniżej granicy 2:10:00 uaktywniało silną produkcję ciemnego pigmentu, i trenujący biegacze stawali się murzynami.
Nie widząc możliwości odwrócenia niespodziewanych efektów ubocznych projekt zdecydowano zamieść pod dywan. Było także oczywistym, że młodzi, niepełnoletni zawodnicy nie mogą wrócić do swoich krajów, więc postanowiono pozbyć się ich w iście socjalistyczny sposób. Jako pierwszych do Kenii wysłano w ramach wymiany studenckiej obu pechowych Bułgarów. W ślad za nimi poszli wkrótce pozostali - w tym także obaj Polacy.
Ivo Stance, który jako pierwszy doświadczył efektów ubocznych działania specyfiku poznał na Uniwersytecie Narodowym w Nairobi żonę i zmienił imię oraz nazwisko na Kipczonge Keino. Mniej szczęścia miał jego kolega, który najpierw został relegowany z uczelni, a następnie popadł w niełaskę u wodza plenienia Kalenji. Jako że znał w miarę język angielski przez kilka lat był tubylczym przewodnikiem wycieczek dla zagranicznych turystów. Ostatecznie zginął raniony przez szarżującego nosorożca podczas jednego z fotograficznych safari, gdy niemiecki turysta założył się z nim, że nie zdąży dobiec do odległego o 100 metrów drzewa w czasie poniżej 10 sekund.
Dziwne były losy piątki Rosjan. Jako naturalizowani Kenijczycy tworzyli zręb tamtejszego nowoczesnego biegania długodystansowego. Anatoly Ochronov już jako Douglas Wakkihuri w 1987 roku został Mistrzem Świata w Maratonie (Rzym, 2:12:40), a rok później zdobył brąz na Igrzyskach w 1988 roku w Seulu (2:10:47). Obecnie mieszka w Tanzanii gdzie prowadzi znany ośrodek wyszukiwania biegowych talentów. Karnel Wasputionowicz, mieszkaniec Leningradu wraz z przyjacielem zamieszkał w Etiopii, i zdarzało się, że obaj ścigali się ze swoimi byłymi rodakami, obecnie Kenijczykami, na wysokopłatnych maratonach na całym świecie. Z różnym skutkiem. Do końca kariery obowiązywała ich jednak niepisana umowa, że o ich prawdziwym pochodzeniu nikt nie może się dowiedzieć. Dzięki temu i Etiopia, i Kenia mogą być dumne ze swych "rodowitych" biegaczy.
Dmitrij Izwiestnyj osiedlił się USA i trenował naturalizowanych tak jak on Jamajczyków. Są dowody na to, że byli to niemieccy sprinterzy, którzy poprzez niemieckie służby bezpieczeństwa Stasi także mieli dostęp do Bh+simolu, i po wystąpieniu efektów ubocznych zostali wydaleni z Niemiec jako amerykańscy szpiedzy. W 1999 roku Dmitrij poddał się operacji wybielenia pigmentu (w tej samej placówce co znany piosenkarz Michael Jackson), wrócił na Ukrainę która zdążyła pod jego nieobecność odzyskać niepodległość, i przez kolejną dekadę trenował ukraińskich długasów, zresztą z sukcesami.
Najtrudniej było nam prześledzić losy Polaków, gdyż ślad po nich urwał się już w 1983 roku. Dopiero poszukiwania terenowe bezpośrednio w Kenii pozwoliły ustalić, że obaj także zmienili nazwiska. Józef Młynarski, pod nazwiskiem Joseph Nzau, już jako reprezentant Kenii zajął na Igrzyskach Olimpijskich w 1984 roku w Los Angeles 7 miejsce z czasem 2:11:28. Gdy zaczął jednak biegać dużo powyżej 2:10:00 jego karnacja zaczęła wracać do stanu wyjściowego, i po latach został usunięty z Kenijskiego Związku Lekkiej Atletyki.
Kariery nie zrobił zaś Dariusz Bauman, który przeszedł załamanie psychiczne. Po dwóch latach spędzonych w bliżej nieokreślonym miejscu Afryki południowej wdał się w płomienny romans z niejaką Suessi Kirui, zwaną też Bezzębną Lu. Przyłapany in-figlanti przez wodza i napiętnowany przez starszyznę plemienną został skazany na przymusowe poślubienie kochanki. Ze związku tego w 1982 roku przyszedł na świat Abel Kirui, który w 2009 roku zdobył Mistrzostwo Świata w Maratonie (Berlin, 2:06:54). W tym samym też roku w Wiedniu pobiegł on maraton w czasie 2:05:04, który do dnia dzisiejszego jest 6 rezultatem na tym dystansie w historii światowej lekkoatletyki.
Abel Kirui, syn polaka - Dariusza Baumana - podczas finiszu na Mistrzostwach Świata w Maratonie (Berlin, 2009)Po upadku komunizmu w Polsce władze zgodziły się na przywrócenie obywatelstwa obu naszym reprezentantom. Ci jednak po dziesięcioleciu spędzonym w Kenii postanowili pozostać w Afryce. Jedynie syna Dariusza Baumana, Abela Kirui można czasem spotkać w naszym kraju gdy odwiedza mieszkających pod Bydgoszczą dziadków ze strony ojca. Czasem też startuje w zawodach w Polsce, gdyż jak sam mówi uważa ją za swoją druga ojczyznę. Niestety przepisy IAAF nie pozwalają mu startować w barwach Polski, i zapisuje się do biegów jako Kenijczyk, żałując, że nie może z tego powodu liczyć na dotacje i środki treningowe z PZLA.
Rumuńskie "Obiekto 18" skrywa nadal mgła tajemnicy, chociaż o wydarzeniach które tam się rozegrały wiemy coraz więcej. Być może nigdy nie dowiemy się całej prawdy, ale warto pamiętać o tym co miało tam miejsce. Dzięki temu wiemy, że i Polska ma swój poważny wkład w kenijskie sukcesy.
W pewnym sensie to są nasze sukcesy. |
| | Autor: dario_7, 2011-04-01, 10:41 napisał/-a: Michał, normalnie popłakałem się - Wołoszański się chowa przy Tobie!!! :))) Świetny tekst!...
PS. Czy drobny błąd we fragmencie: "odpowiadał zakresowi tempa poniżej 3:05-3:10 kilometra na godzinę" jest zamierzony?... ;) | | | Autor: Admin, 2011-04-01, 10:47 napisał/-a: Oczywiście chodziło o 3:05-3:10 na kilometr - juz poprawiam !! Za błędy przepraszam, ale tekst był tak tajny, że nie mogłem oddać go nawet do korekty !! | | | Autor: kfilar, 2011-04-01, 16:46 napisał/-a: Gratuluję inwencji! Mistrzowski żarcik :) | | | Autor: kertel, 2011-04-01, 17:37 napisał/-a: Też tam byłeś?!
Szkoda ,że nie pogadaliśmy.
I szkoda,że nie zostałeś do końca, jak Haile zaczął nawijać po polsku... :) | | | Autor: maniek-pf:), 2011-04-01, 17:41 napisał/-a: Też się z z początku nabrałem:) I czytałem z dużym zaciekawieniem. Rzadko czytam od dechy do dechy artykuły , a ten przeczytałem :) gratuluję nominacja do NIKE gwarantowana:)) Nawet zdjęcie mnie nie zbiło z pantałyku hehehe, dopiero bezzębna LOU:) | | | Autor: biegOcz, 2011-04-01, 17:57 napisał/-a: Znajoma mojej babci jest farmaceutką. Mieszka w jakiejś małej miejscowości koło Noworosyjska. Obecnie jest na emeryturze, ale pracowała w branży w czasach komunistycznych.
Poleciłem mojej babci skontaktować się z nią. Z początku nie chciała zbyt wiele mówić, ale gdy dowiedziała się, że cała sprawa już wyszła na jaw - przyznała się, że sama prowadzi nie do końca legalny handel Bh+simol!!!
Mało tego. Kiedy została zapytana o możliwość dostarczenia Bh+simol do Polski, powiedziała, że najprościej będzie się skontaktować z jakimś Lewandowskim, albo Kszczotem. Podobno posiadają oni nieograniczony dostęp do tego specyfiku!
Projekt "Obiekto 18" nigdy nie upadł, po prostu zszedł do podziemia! | | | Autor: ronan51, 2011-04-01, 20:30 napisał/-a: ha ha ha no dobra ale który to brat Młynarczyka bo nie mogę się rozeznać?ha ha ha | | | Autor: frangula, 2011-04-01, 23:03 napisał/-a: Pasjonujący felieton:))). Prosiłabym jeszcze o uzupełnienie takich danych jak np. czas jaki uzyskiwała Emma łącząc pracę z treningami i przyjmując jak to widać na zdjęciu nie tylko najdłużej ale i najwięcej tego specyfiku. | | | Autor: 13, 2011-04-22, 17:14 napisał/-a: toż to człowiek od Sylwestra N. | | | Autor: benek, 2011-04-24, 12:45 napisał/-a: Przecież jest napisane że Abel Kirui odwiedzał swoich dziadków :] | |
| |
|
|