Witamy naszych czytelników w cyklu wywiadów prowadzonych pod hasłem „Lyprinol: Ocean Biegaczy”. W ramach tego cyklu prezentujemy biegaczy, maratończyków, amatorów - tych, którzy byli lub są znani nam wszystkim z biegów ulicznych. Biegaczy, których znamy często tylko z twarzy. Postaramy się wraz z patronem cyklu, firmą Biovico – producentem preparatu Lyprinol wspomagającym wydolność organizmu i chroniących przed licznymi kontuzjami – przybliżyć Wam te szalenie interesujące sylwetki, ich życie, ich pasje sportowe, ich osiągnięcia. Osiągnięcia biegaczy – amatorów. Takich samych zawodników jak my wszyscy.
Rozmowa z biegającym i nieco zwariowanym lekarzem ze Szczawna Zdroju, który w roku 2009 przemierzał tysiące kilometrów autem przez Polskę w celu łapania punktów do Ligi Asics. Rozmowa o sporcie, zupie rybnej, teatrze, chórze i niespodziewanych pucharach. Przedświąteczny wywiad z Krzysztofem Mazurem vel. Emką.
P.B – Piotr Bętkowski
K.M – Krzysztof Mazur
P.B Kim jesteś, skąd pochodzisz, czym się zajmujesz?
K.M Spodziewałem się tego pytania i jestem na nie przygotowany.
Jestem lekarzem i mieszkam w pięknym miasteczku na Dolnym Śląsku jakim jest Szczawno-Zdrój. Emka to naprędce wymyślony nick do logowania, nie uwierzysz jaką miałem ksywę w latach szkolnych... Dziki vel Dziku :)
P.B Skąd u lekarza wzięła się pasja biegania i kiedy to się stało?
K.M Kilka osób mnie już o to pytało, ale to chyba nie jest dziwne, że lekarz biega? Sport był obecny w moim domu rodzinnym od zawsze. Mama grała w siatkówkę, tato próbował sił w boksie. Ja reprezentowałem szkołę w biegach przełajowych i piłce ręcznej jako bramkarz. Jednak sportem numer jeden była piłka nożna. Gdy grałem w AZS-ie mgr Jerzy Linowski, który był moim najlepszym trenerem piłkarskim, biegał dla przyjemności długie dystanse i to z niego wziąłem przykład. Biegam więc od wielu lat z małą przerwą gdy urodziły mi się dzieci – wtedy inne priorytety wypełniały mój czas.
Ale wyobraź sobie, że regularnie w biegach ulicznych biorę udział dopiero od 2006 roku, gdy nagłośniono Run Warsaw. Może to się wydawać nieprawdopodobne, ale nie zdawałem sobie sprawy, że w Polsce tak licznie są organizowane biegi uliczne i są dostępne dla amatorów takich jak ja. Dlatego, gdy dziś ludzie są zaskoczeni, że miasto jest przyblokowane przez jakiś maraton, doskonale ich rozumiem. Dla nas bieganie to pępek świata, dla innych marginalne zajęcie.
Rys.1 - Krzysiek pierwszy po prawej w górnym rzędzie.
P.B Jak udaje Ci się powiązać trudną pracę lekarza z treningami biegowymi?
K.M Bieganie daje mi oczyszczenie umysłu ze złych myśli i emocji i choć na pewno czasochłonna praca nie jest okolicznością sprzyjającą, jest mi ono potrzebne do normalnego funkcjonowania .Pewnie chciałbym trenować częściej, pewnie zdarza mi się opuścić trening, gdy padam ze zmęczenia, ale pamiętajmy, że dla amatorów bieganie nie jest sposobem na zarabianie pieniędzy, ale pasją lub jedną z pasji. Motywuję się mottem mojego biegowego przyjaciela i osobistego trenera Pawła Stanisza – „jeszcze nigdy nie żałowałem, że poszedłem trening, ale nie raz żałowałem, że nie poszedłem” Potwierdzam – prawda.
Rys.2 - na urlopie biegając po Toskanii.
P.B Opowiedz o innych pasjach ?
K.M Jest ich wiele – medycyna, podróże, góry, ostatnio doszedł chór. Zatrzymam się na tej, której ostatnimi laty poświęcam mniej czasu – to teatr. Zobaczyłem w swoim dorosłym życiu ponad 600 przedstawień teatralnych, będąc na bieżąco z repertuarem w całej Polsce i nie tylko, obecnie nie udaje mi się wybrać do teatru częściej niż raz w miesiącu. Z teatrem jest związanych wiele przeżyć, m.in. całkiem przygodnie udało mi się zagrać epizod na deskach Teatru Witkacego w Zakopanem w „Caliguli” Alberta Camus.
Rys.3 - Kapitan Hak w Piotrusiu Panu
P.B Zamiłowanie do sportu zostało Ci na wiele lat. Regularnie grasz w piłkę nożną, startujesz w dużej ilości imprez biegowych oraz jesteś fanem mojego ulubionego żużla.
K.M Na Motoarenie w Torunie jeszcze nie byłem Żużel to kapitalne widowisko z charakterystycznym zapachem metanolu. Jestem fanem żużla, a moje żużlowe kibicowskie serce jest rozdarte pomiędzy Spartę Wrocław a Unię Leszno. Do dziś pamiętam szarże wielkich wojowników jak Piotrek Pawlicki, Andrzej Zarzecki, Tommy Knudsen, Per Jonsson czy Dariusz Śledź. Jestem pełen podziwu dla Tomasza Golloba, ale nie dlatego, że zdobył mistrzostwo świata, ale że tak się rozwinął jako człowiek. Może być wzorem dla wielu, że warto nad sobą pracować przez całe życie.
P.B Skąd pomysł na Maraton Pokoju w 1982 roku?
K.M Był to incydent połączony z brakiem wyobraźni. Byliśmy z klasą licealną na wycieczce w Warszawie i postanowiłem sobie zrobić prezent na 18 urodziny poddając się czarowi Tomasza Hoppera. Pobiegłem zupełnie nieprzygotowany, z czego nie zdawałem sobie wówczas sprawy, w szortach Polsportu, które miały tak grube szwy, że krew się lała po udach po otarciach oraz w chińskich trampkach. Trasa wiodła poza Warszawę i nie zapomnę jak ludzie częstowali biegaczy winem własnej roboty i pieczonym ciastami. To były ówczesne punkty żywieniowe :) Finisz oczywiście na Stadionie Dziesięciolecia. Szkoda, że nie mam z tego biegu zdjęć.
P.B Widziałem, że już w roku 1989 wystartowałeś w zawodach na 5 km w Holandii? Opowiedz coś o tym.
K.M Batavierenrace, bo o tym mówimy, to największy sztafetowy bieg na świecie z Nijmegen do Enschede – super impreza – opisałem ją w artykule który można zobaczyć KLIKAJĄC TUTAJ. Polecam Ci jako studentowi zorganizowanie ekipy na to największe biegowe święto studenckie. Pozostaje w pamięci na długie lata.
P.B Jak trafiłeś do MaratonyPolskie.PL TEAM?
K.M Czysty przypadek i śmieszna historia. Szukając informacji o Półmaratonie Św. Mikołajów wyświetliła mi się strona maratonypolskie.pl, a w niej informacja o zakupie strojów teamowych. Pomyślałem sobie, ze mi się przyda kurteczka i wpłaciłem wymaganą kwotę. Nazajutrz zatelefonował do mnie Michał z pytaniem :czy jestem zapisany do Teamu. Po kilku minutach rozmowy zorientował się, że gość kompletnie nie jest w temacie, więc powiedział „Ok, kupimy Panu tą kurtkę i zapiszemy do Teamu.” Po prostu myślałem, że samo zalogowanie się na portalu i wpisanie jako klubu MaratonyPolskie.PL TEAM jest równoznaczne z członkostwem. Takie to były czasy :)
Rys.4 - Trzej przyjaciele z Teamu, Paweł, Krzys i Jurek
P.B W ubiegłym roku do samego końca walczyłeś w Lidze Asics o zwycięstwo. Ile kilometrów startowych zrobiłeś? I jaki był końcowy wynik?
K.M To było szaleństwo dla zdrowia i życia osobistego. Takie coś można zrobić tylko raz. W całym roku przebiegłem 770km w 45 startach. Wystarczyło to do zajęcia 2 miejsca w klasyfikacji punktowej.
P.B Co na to Twoja rodzina?
K.M Nie pytaj. Nie miała lekko.
Rys.5 - pierwszy wspólny bieg z córkami Kasią i Hanią.
P.B Co jakiś czas startujesz też w zawodach zagranicznych. Przezabawną historią był bieg „O Zupę Rybną” we Francji. Opowiedz coś o tym.
K.M Bieg jak każdy inny, tylko nagroda oryginalna. Każdy na mecie otrzymywał słoik zupy rybnej, a zwycięzca tyle zupy ile sam ważył. Opisałem to na łamach portalu, można zobaczyć to KLIKAJĄC TUTAJ. Chętnie też opowiem o moim pierwszym maratonie zagranicznym jakim był 35 Amsterdam Maraton. Takiego dopingu jak w Amsterdamie nie miałem na wszystkich poprzednich 14 maratonach w Polsce razem wziętych. Biegłem w koszulce teamowej i co rusz słyszałem „Come on Polska”, „Go Kristof, go” i najbardziej budujące na ostatnich kilometrach „Keep smiling”.
Tam po prostu każdy maratończyk i ten pierwszy i ten ostatni budzi szacunek.. Z biegów zagranicznych przywiozłem też taką refleksję. Organizacyjnie nie odbiegamy od imprez zagranicznych, a nawet powiedziałbym, że nasi organizatorzy nazbyt rozpieszczają biegaczy. Na jednym z biegów w Rzymie w pakiecie startowym była koszulka okolicznościowa, w której należało biec. Po biegu większość biegaczy wyrzucała je... do koszy na śmieci, bo dla nich najważniejszy jest sam bieg. U nas wielu biegaczy opinię o biegu buduje na podstawie pakietu startowego czy wypasionego posiłku. Na Zachodzie nikt się tym nie przejmuje. Ale spokojnie, jeszcze do tego dojrzejemy.
P.B Na swoim koncie masz również sukcesy w Mistrzostwach Polski lekarzy no i w mistrzostwach MaratonyPolskie.PL TEAM.
K.M Przyznajmy szczerze z moim talentem, wiekiem i wagą te zdobycze jakkolwiek dla mnie cenne – niosą sporą dawkę przypadkowości :)
P.B Jak wyglądają Twoje rekordy życiowe?
K.M Moją największą życiówką jest moja rodzina. I im więcej lat mi przybywa tym bardziej to doceniam. Moje biegowe rekordy to:
- 10 km - 46.36 min (Maniacka Dziesiątka),
- półmaraton 1.44.59 (Wiązowna),
- maraton czeka na złamanie czwórki.
Gdy mowa o życiówkach - wielokrotnie słyszę od kolegów, pewnie przez skromność: „ja mam słabą życiówkę” i tu pada wynik, który czasem dla mnie jest kosmosem. Myślę, że niepotrzebnie ludzie się tak asekurują. Ja jestem z moich dumny, bo kosztowały mnie wiele pracy. I każdemu takie podejście polecam. Bieganie to przecież spora dawka optymizmu i pozytywnego myślenia, więc po co się zamartwiać, że ktoś ma lepsze wyniki?
Życiówka – Rodzina
P.B Startujesz zarówno na wielkich imprezach biegowych, jak i w tych malutkich, wręcz kameralnych. W Twojej liście „Top VIP” biegów znajdują się jednak tylko te kameralne. Skąd ta niechęć do dużych imprez?
K.M Kameralne imprezy dość często są organizowane niskobudżetowo przez pasjonatów dla pasjonatów i mają duszę, więc dlatego je wyróżniłem, ale to nieprawda, że nie lubię udziału w dużych biegach .
P.B Często na forum wdajesz się w dyskusję na temat suplementów diety oraz odżywek. Skąd to zainteresowanie?
K.M Chyba pomyliłeś mnie z moim imiennikiem! Z pytaniem o odżywki proponuję zwrócić się do Krzyśka Bartkiewicza, który w mojej opinii jest w tym specjalistą. Ja poszukuję możliwości progresji wyników w większej kilometrówce i redukcji masy ciała – tu jeszcze mam spore rezerwy :)
Ale skoro przywołałeś temat odżywek to moje zdanie jest takie, że suplementacja produktami markowymi o określonym składzie jest jak najbardziej wskazana, np. Supradyn jako pełne uzupełnienie witamin i minerałów. Dziwi mnie przyjmowanie środków o nieznanym do końca składzie i producencie. Osobiście nigdy bym nie wziął do ust takiego specyfiku. Eksperymentowanie na swoim zdrowiu „wynalazkami” to dla mnie pewien rodzaj masochizmu.
P.B Jakie masz plany startowe na najbliższy czas?
K.M Maraton .Prawdopodobnie V HallenMarathon w Senftenberg, a być może wcześniej V Maraton Cyborga w Chorzowie.
P.B Biegowe marzenie?
K.M Mieć na koncie 49 maratonów, a ten 50. samemu zorganizować na 50. urodziny, oraz Antarctic Marathon. I jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to te marzenia ziszczą się w 2014 roku.
Zabawa zabawą, ale walczyć trzeba do końca!
K.M Czy mogę kogoś pozdrowić?
Chciałbym pozdrowić wszystkich moich portalowych przyjaciół i czytelników . To dzięki bieganiu Was poznałem i jest to dla mnie nieopisana wartość o jaką się wzbogaciłem. Do zobaczeniu na zawodach biegowych !
P.B Dzięki i Wesołych biegowych Świąt Ci życzę.
K.M Dzięki i wzajemnie.
Fotografie: Zbiory własne, Marta Swoboda, Studio AM z Gdańska.
|