|
Zaczęło się całkiem niewinnie: najpierw Agnieszka Szymańska, później Paweł Januszewski zwrócili się do mnie z tym samym pytaniem – czy dołączysz do zespołu? Czy przebiegniesz maraton? Każdy dodawał, że cel jest wielki – BIEGNIEMY DLA TYCH, KTÓRZY MARZĄ BY CHODZIĆ. Po tylu latach w sporcie, nieważne jak trudne byłoby wyzwanie, każdy sportowiec bez zastanowienia odpowie TAK. Ze mną inaczej nie było i już po chwili zostałem jednym z NICH – 2 kwietnia w Dębnie przebiegnę, a przynajmniej tak mi się wydaje, -:) maraton.
Większość moich znajomych powtarza, że skoro potrafiłem zdobyć mistrzostwo Świata, czy mistrzostwo Europy, zostać olimpijczykiem – to pokonanie dystansu maratońskiego nie powinno stanowić najmniejszego problemu. W pewnym momencie sam zacząłem w to wierzyć. Warto jednak podkreślić, że te tytuły, o których piszę, są już pełnoletnie -:), zatem to stara historia. Czas upływa, a w głowie w dalszym ciągu pozostała chęć walki i podejmowania wyzwań. Jednak „w praniu” niestety wszystko wygląda inaczej. Wieloboiści to z reguły mężczyźni o sporych rozmiarach, którzy szybko biegają, daleko i wysoko skaczą, nieźle rzucają, ale praktycznie wszyscy mają jedną słabość – nie są stworzeni do pokonywania dłuższych niż 400 m dystansów -:).
Ze mną było podobnie – skok wzwyż, w dal, o tycze, bieg na 400m, czy pchnięcie kulą to niewątpliwie moje mocne strony. Z długimi biegami, jak każdy dziesięcioboista, miałem jednak problem. Co prawda, walcząc o tytuł mistrza świata w hali, pokonałem dystans 1000m w czasie nieco powyżej 2min i 37 sekund, ale do dziś nie wiem jak to zrobiłem? Wydaje mi się to absolutnie niewykonalne, choć niewątpliwie jest to dowód na to, że wola walki i wiara w sukces może zdziałać wszystko. Zatem, biorąc pod uwagę wszystkie te argumenty, z pokorą przystąpiłem do przygotowań. Jak na profesjonalistę -:) przystało, zacząłem od … planu treningowego. Przyjaciół, znajomych, specjalistów od długich dystansów wokół mnie nie brakuje. Niestety, ku mojej rozpaczy, żaden z nich nie powiedział, że można przygotować się do pokonania maratonu przez trzy miesiące trenując tylko raz w tygodniu. A przyznam się Wam szczerze, że tego oczekiwałem. Co więcej wszyscy jak jeden mąż mówili, że pracować należy minimum 4 razy w tygodniu, a spoglądając na mnie dodawali, że powinienem również schudnąć przynajmniej 10 kg (moja początkowa waga to 102 kg przy 194 cm wzrostu). Ta informacja mnie zabiła -:(
Muszę ważyć tyle samo, co w trakcie kariery sportowej, a to już łatwe nie będzie – trudno mi uwierzyć, że ponownie mogę wyglądać TAK -:)...
Pozostała część tekstu na stronie: maraton.zakonmaltanski.pl
| | Autor: KaT, 2017-02-14, 21:17 napisał/-a: kibicuję tej akcja - na prawde jest fajna.
Brawo Panie Sebastianie, będzie dobrze choć czasu ubywa. Trzymam kciuki, a przy okazji fajny tekst | |
|
|
| |
|