|
Na zdjęciu: Okładka książki pt. (septem.pl)
"Codziennie gdzieś biegniesz, podbiegasz lub idziesz żwawym krokiem. Współczesne życie nabrało tempa. Świat wymaga od Ciebie elastyczności i dynamicznego rytmu pracy. Ty jednak nie trać oddechu i nie poddawaj się zadyszce. Zacznij odpoczywać w biegu!"
W pierwszej połowie maja na Polskim rynku nakładem Wydawnictwa HELION S.A. pojawiła się kolejna pozycja książkowa pióra Jeffa Gallowaya pt. "Maraton - Trening metodą Gallowaya".
W książce popularny amerykański autor wraca do promowanej przez siebie koncepcji pokonywania dystansu maratonu marszobiegiem. O ile poprzednia książka pt. "Bieganie metodą Gallowaya" koncentrowała się na krótszych dystansach, których pokonanie marszobiegiem - przynajmniej dla osób słabiej przygotowanych - wydaje się oczywiste, tym razem Jeff wraca do korzeni proponując pokonanie z przerwami na marsz także królewskiego dystansu.
"Ćwiczenia maratończyka wcale nie muszą przypominać wyciskania siódmych potów. Skorzystaj z bardziej relaksacyjnego, mniej intensywnego programu treningowego, odkryj tajny skłądnik, jakim jest marszobieg, a juz za sześć miesięcy pokonasz maraton. Do biegu gotowy, start!"
Recenzję całej książki przedstawimy Wam na łamach naszego portalu już wkrótce, natomiast teraz podajemy najważniejsze informacja:
W książce znajdziemy takie działy jak:
1. Trening
2. Inspiracja
3. Stawianie czoła wyzwaniu
4. Ten Wielki Dzień
5. Biegać szybciej
6. Jedzenie i spalanie tłuszczu
7. Porady praktyczne
Znajdziecie tutaj odpowiedzi na takie zagadnienia jak metody poszukiwania źródła motywacji, wskazówki dotyczące tempa biegu podczas maratonu, informacje o kontuzjach i przerwach w treningu, technikach głębokiego oddychania, odpowiedniej diecie i obuwiu, czy choćby o tym, jak uczcić swoje zwycięstwo.
"Maraton. Trening metodą Gallowaya"
Autor: Jeff Galloway
Data wydania: 2012/04
Stron: 216
Cena książki: 39.00 zł
Zamówić książkę możecie KLIKAJĄC TUTAJ |
|
|
| | Autor: mizaj, 2012-06-03, 09:42 napisał/-a: Powiedz to tym co robią maraton Gallowayem poniżej 3,5h. "Hej proszę państwa. Być może jeszcze nie czas byście biegali maraton poniżej 3,5h, skoro robicie sobie przerwy na marsz." | | | Autor: Lechu, 2012-06-03, 14:13 napisał/-a: bym powiedzial zeby sprobowali biec, a jesli nie dadza rade to dopiero niech pokonuja na zmiane z chodem | | | Autor: akforce, 2012-06-03, 23:38 napisał/-a: oczywiście, że przerysowałem pisząc o pogardzie :)
chciałem, żebyś nie pisał marszotończycy, bo to jest właśnie ocenianie ludzi..
nie wiesz dlaczego ktoś zaczął maszerować, może wiek, może kontuzje, może upał, a może słabe przygotowanie bo miał ważniejsze sprawy np. rodzina, a może coś innego
trzeba mieć jednak jakąś odwagę aby stanąć na starcie maratonu i dużo samozaparcia żeby go ukończyć i takie postawy należy szanować. Amen
| | | Autor: akforce, 2012-06-03, 23:41 napisał/-a: a niby dlaczego? | | | Autor: hubertp29, 2012-06-03, 23:53 napisał/-a: Kochani. Trzeba pamiętać, że 95% z nas to amatorzy, którzy biegają dla przyjemności. Oczywiście dla mnie goście co biegają maraton poniżej 3:30 to są magicy i herosi. Ale też ci co biegają maraton w czasie 4:50 też są bohaterami. Przecież ostatecznie bieg amatorski to forma wypoczynku, rozstresowania się, zabawy. Jak ktoś zalicza w 5 godzin maraton z podchodzeniem. Ok. Ja nie widzę nic w tym złego. | | | Autor: mizaj, 2012-06-04, 11:45 napisał/-a: Gdyby nie robili krótkich regularnych przerw od początku, tylko czekali na kryzys, to właśnie cały sens tej metody przestałby istnieć. | | | Autor: pawel1003, 2012-06-04, 13:58 napisał/-a: Jeśli przeciwnicy Gallowaya tak bardzo napiętnują ten sposób pokonywania dystansu to niech sobie znajdą zawody gdzie w regulaminie jest zakaz maszerowania i tyle. koniec dyskusji. oczywiście takich nie ma( przynajmniej ja nie widziałem). W regulaminach jest napisane min, że niedozwolone jest np skracanie trasy co skutkuje wykluczeniem z biegu. Marsz z tego co wiem nie jest oszukiwaniem. Nie uważacie przeciwnicy, że to jest z waszej strony przerost formy nad treścią? przecież tu chodzi głównie o zabawę. Czujecie się oszukiwani przez tych którzy maszerują czy co? Wyluzujcie trochę. A jak macie zamiar wykręcić minimum do londynu to powodzenia. | | | Autor: Magda, 2012-06-12, 17:56 napisał/-a: wystarczyłoby pojechać na bieg z mniejszym limitem- do Dębna, chociaż to wciąż 5h, jakoś tłumy się nie cisną...
wiesz, tu nie chodzi tylko o Gallowaya, niektórzy pogardzają każdym kto biegnie maraton dłużej niż 3:30 pff
ja tym mądralom kazałabym przebiec jeden maraton w 5h
jestem pewna że umrą po 4, góra 4,5h
upewnił mnie w tym kumpel (połówka 1:05-1:10) który biegł ze swoją dziewczyną jako suport i zrobili w maratonie 5h z haczykiem
skończyło się tak, że to ona jego wspomagała, bo najpierw wszystko mu wysiadło ("nigdy mnie tak czwórkinie bolały") a na koniec padła psycha
już nie wspominam, że te osoby z 5h często biegną całą trasę, tylko po prostu biegają wolniutko
mam za sobą wiele maratonów, niektóre bardzo wolne, inne szybsze (jak na mnie), z biegiem czasu i roznącym doświadczeniem, a także byciem ze sobą absolutnie szczerą, muszę podsumować to w ten sposób:
można mówić "run for fun", ale często to po prostu przykrywka dla lenistwa, bo gdyby każde z nas porządnie potrenowało to biegałoby lepiej, ale nie zawsze się da, nie każdy czuje potrzebę, nawet jeśli po którymś biegu będzie umordowany i przez chwilę z zazdrością popatrzy się na te osoby, które ukończyły dużo wcześniej od nas, były dobrze przygotowane, więc i nie są tak zmęczone... to co się później zrobi zależy tylko od nas
nie trzeba codziennie wstawać o 4, wystarczy raz w tygodniu, w końcu zależy ci czy nie? jeśli tak to coś zrób, jeśli nie to nie skomlij że ojej jak źle- skoro nic się z tym nie robi, to znaczy że tak jest dobrze
fajnie jest poprawiać życiówki, być szybciej na mecie, nie być ostatnim, czy nawet trafić z nienacka na bieg, gdzie jest się w połowie stawki
i faktem jest, że tutaj wiele osób ma problem z odróżnieniem Gallowaya od marszobiegu spowodowanego niedyspozycją
no i najważniejsze... bieganie stało się popularne, każdy chce coraz więcej, coraz częściej słyszę "byle zaliczyć"
ale byle zaliczone nie smakuje tak, jak wtedy gdy uczciwie przygotujemy się do biegu
wiem, fajnie móc o sobie powiedzieć "jestem maratończykiem", ale zaufajcie, przesuńcie debiut o pół roku, może rok, i przygotujcie się do tego biegu
kibicowałam wiosną dwóm koleżankom, które rzuciły się na maraton po 7 miesiącach biegania
A. ukończyła tuż przed limitem, M. musiała zejść z trasy
jest mi strasznie przykro, że M. się nie udało, widzę jak źle ta świadomość na nią działa, a wystarczyło poczekać do jesieni, bo to co biegały by wystarczyło, gdyby tylko trochę dłużej trwało
a deklaracje o bieganiu nawet na punktach, nie braniu medalu... dla mnie to trochę dziecinada, a nie jakaś postawa, nie umiem oprzeć się wrażeniu, że niektóre osoby na siłę szukają "dramatu" w swoich poczynaniach, nie wiem po co- zrobić z siebie horosa bo polał się wodą z kubka pijąc w czasie biegu, czy maszerował 100m to nie jest maratończykiem i nie weźmie medalu? idąc tym tokiem myślenia powinien w momencie zejść z trasy i nie hańbić jej swoimi maszerującymi nogami
co innego nie wziąć medalu na którym jest "100km" gdy zrobiło się tylko 70...
życzę więcej dystansu do siebie i do biegania, ono jest fajne, ale nie najważniejsze, pamiętajcie o tym | | | Autor: Magda, 2012-06-12, 18:04 napisał/-a: a, a co do Gallowaya
sama jej nie stosowałam, wiem że można nią szybko dotrzeć do celu, ale nie potrafię tak szybko biegać, żeby wypracować taki wynik
wolę pobiec od początku do końca, chociaż robię to wolno, może nawet za wolno, ale póki co mi to nie przeszkadza
dla mnie maratończyk to każdy kto zmieścił się w limicie, skoro regulamin mówi że mam 6h na 42km, to nie wymyślam własnych limitów i wymogów
jeśli ktoś ma ochotę może się nawet czołgać co 5km przez 5 minut, na zdrowie
w życiu by mi nie przyszło do głowy mówić że on maratończykiem nie jest, to już za bardzo zalatuje nietolerancją na tle narodościowym, wyznaniowym, zresztą- każdym innym
jeśli kogoś boli że inny idzie a nie biegnie, to lepiej niech się zastanowi dlaczego, problem jest zazwyczaj w nas samych, a nie w innych ludziach | | | Autor: marbej, 2012-07-13, 23:47 napisał/-a:
Cisza się zrobiła i myślę, że to dobry moment na odświeżenie tematu :)
Jako, że dopadło mnie zapalenie okostnej lewej goleni i zostałem wykluczony z treningów na 1,5 miesiąca (jak na razie) wychodzi na to, że chyba nie dam rady przygotować się na maraton tak jak chciałem i niestety, ale chyba mój pierwszy maraton zaliczę jako marszotończyk :)
W związku z czym mam pytanie do znawców tematu. Z tego co pisze Galloway to chcąc poznać swoje tempo na maraton robimy test jednej mili, wynik z testu mnożymy przez 1,3 i wychodzi nam nasze tempo. Nigdzie jednak nie mogę się doczytać czy to tempo uwzględnia marsz, czy nie? Jest to średnie tempo marsz+bieg, czy tempo samego biegu nie biorąc pod uwagę marszu?
Mnie dziś wyszło tak:
test jednej mili: 4:42/km, zatem tempo maratonu to
4:42/km * 1,3 = 06:07/km
ale jest to tempo tyko biegu czy średnia bieg+marsz?
To raz. Dwa: wychodzi na to, że w moim aktualnym przypadku (choć forma powinna szybko wrócić :)) taktyka biegu to 3 minuty biegu, 1 minuta marszu.
Nijak nie potrafię dojść do tego jakie w końcu powinno być średnie tempo na 1km wliczając marsz aby np. złamać 4 godziny.
Da się w ogóle Gallowayem biec na konkretny czas, aby złamać konkretny czas?
Będę wdzięczny za wyjaśnienie i garść porad.
PS: nie zastanwia Was dlaczego Ci lepsi biegacze w taktyce rozegrania biegu mają 1,6km biegu 30sek marszu, dlaczego 1,6km a nie np. 1km :) Trochę to sztuczne moim zdaniem. 1,6km to mila. W USA skąd jest Galloway posługują się milami a nie km. Zatem jak to rozumieć, gdyby Galloway był np. Polakiem to było 1km, a nie 1,6km (mila)? :D
--
Pozdrawiam,
Marcin
| |
|
|
| |
|