2008-10-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Mój debiut?! (czytano: 355 razy)
Ktoś na forum napisał - " To niesprawiedliwe" , " dlaczego ja", " to okrutne" itp.
Jak na 3 km. mojego zeszłotygodniowego rozbiegania moją łydkę objęła nagle z wielką siłą jakaś stalowa obręcz i ścisnęła tak mocno,że osadziła mnie w ułamku sekundy w miejscu ,pomyślałem natychmiast - TO NIESPRAWIEDLIWE, DLACZEGO JA,TO OKRUTNE!!!
ZAczęło się nad morzem.Później prawie miesiąc bez biegania,masaże,ćwiczenia.
Odpuściłem kilka ważnych dla mnie biegów.
Powolutku zacząłem biegać. Pierwszy dzień 400 metrów,drugi dzień 1000 metrów i tak pomału doszedłem znów do (w miarę) normalnego biegania. Zacząłem nawet odzyskiwać nadzieję ,że maraton w Poznaniu nie jest jeszcze stracony.
Na treningach przestałem już nawet myśleć o tej nieszczęsnej łydce.
Byłem jednak ostrożny aby nie przeciążyć nogi.
Testem przed maratońskim miał być półmaraton 4energy.Pełen obaw biegłem i biegłem ,i biegłem aż.........dobiegłem. Do tego pobiłem swoją życiówkę. Łydka nawet się nie odezwała,chociaż ostatnie 2 km przebiegłem jak na mnie bardzo szybko ,bo 3.58 i 4.00/km.
Uwierzyłem wtedy,że maraton jest mój.
Po Katowicach ostrożne rozbieganka,odpoczynek,profesjonalna odnowa biologiczna i............nadeszła niedziela( chciałoby się zaśpiewać za Mieciem Fogiem - "Ta ostaaatnia niedzieeelaaaa......),kiedy to chciałem pokonać 30 km a skończyło się na w/w trzech............
To był dla mnie szok.
Na domiar złego przypałętała się jeszcze borelioza,więc od ponad 30 dni wcinam antybiotyk, jak by tego było mało kilka dni temu tak niefortunnie wyciągałem synka ( 18 kg) z łóżeczka,że mi coś w kręgosłupie pyknęło i..... boli .
Fatum jakieś czy cuś?
Tydzień temu sam postawiłem diagnozę.
Przyczyną moich problemów z łydką są........buty.Oby to było to.
Na razie wskoczyłem w moje stare kapcie i znów zacząłem biegać.Pierwszy dzień 200 metrów,drugi dzień 600 metrów, trzeci dzień 4000 metrów a wczoraj zrobiłem rekordową odległość 10400 metrów. Pokonanie każdego z w/w metrów to był horror.Po każdym kroku "wsłuchiwałem się" w łydkę,czy aby już właśnie nie teraz ,w tym momencie nie nastąpi koniec mojego treningu.
Bardzo źle się tak biega.........
Wystartuję w maratonie poznańskim.
Jeżeli po 300m czy 2 km, czy 10 km. będę musiał zejść z trasy,to ........przyjmę to z pokorą i zejdę.
Jeśli dane mi będzie go ukończyć to odczytam to jak znak niebios i..............
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu mamusiajakubaijasia (2008-10-08,21:24): Radek...co takiego jest w TYM WŁAŚNIE maratonie, że wysyła znaki via niebiosa...mnie też wysłał rok temu...a na znaki z nieba nie można być obojętnym:) TREBI (2008-10-08,22:53): Cieszę się że Kerteliku browarka na teamowym pasta w sobotę wypijemy.
A w niedzielkę popołudniową kolejnego śmigniemy za twój debiutos udanos:) Rufi (2008-10-09,08:42): ...a ćwiczonka robiłes???
Jeden but ostatnio mi pokolorowal pzanokiec na czarno - bynajmniej nie farbą tylko od środka :-)...odstawiłam maszkary na razie :-)
Kedar Letre (2008-10-09,08:54): Robię ćwiczonko ,a jakże .Tylko nie wiem czy dobrze. Rufi (2008-10-09,09:19): Dobrze :-) robić, robić. Zaraz na priva Ci podeślę inne tajemne :-) emka64 (2008-10-12,15:19): A teraz się nie wykręcaj, tylko czekam na 5 odcinków trillera z Poznania :) Gratulacje szczere, Radek !
|