2024-05-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Relacja z Maratonu w Pradze (Czechy) (czytano: 3664 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/profile.php?id=100032307533328
Pakiet startowy na maraton w Czeskiej Pradze dostałem w prezencie urodzinowym w październiku zeszłego roku. Wprawdzie na mojej liście europejskich krajów Czechy miałem już „odhaczone”, bo biegłem tam maraton w Ostrawie, ale mimo to, ucieszyłem się, bo o praskim maratonie słyszałem wiele dobrego. A do tego, można go było połączyć z długim, majowym weekendem, ponieważ maraton odbywał się tam 5 maja. Do Pragi wybraliśmy się pociągiem w 5 osób: z Anią, Olą, Wojtkiem i Mariuszem. Wyruszyliśmy 1 maja, a wróciliśmy 6 maja. Koszt odpowiednio wcześniej zakupionego biletu, to niecałe 200 zł w obie strony od osoby. Pociąg na odcinku Warszawa – Praga jedzie ponad 9 godzin. W Pradze wynajęliśmy duży apartament przy starówce za niecałe 4000 zł. Przez te kilka dni do maratonu zwiedziliśmy Pragę, a także pobliskie miasta: Kutna Hora oraz Karlsztejn.
W czwartek udaliśmy się do Expo odebrać mój pakiet startowy. Był to pierwszy dzień wydawania pakietów. Ze względu na to, że do maratonu pozostało jeszcze kilka dni, to było tam bardzo spokojnie. Bez tłoku można było odebrać pakiet startowy zwiedzając stoiska wystawowe i sklepiki. Przystanęliśmy tam m.in. przy stoisku zaprzyjaźnionego Maratonu Warszawskiego, a także maratonu w Atenach, który w tym roku zamierzam pokonać. W pakiecie startowym był mały torbo-plecak, skarpetki kompresyjne i koszulka oraz oczywiście numer startowy.
Pakiet odebrany, więc można było już poświęcić się całkowicie zwiedzaniu.
W niedzielę start maratonu o godz. 9:00. O tej porze już dosyć ciepło, ale na szczęście słońce chowało się za chmurami, tylko od czasu do czasu zza nich wychodząc.
Do tych zawodów przystępowałem z ogromnymi obawami po maratonie w Belgradzie, który tydzień wcześniej niestety bardzo mocno dał mi się we znaki.
Cała ekipa wyjazdowa udała się ze mną rano na start, który był ok., 1,5 km od naszego noclegu tj. na Staromiejskim Rynku. Tam również znajdowała się meta zawodów. Krótka rozgrzewka i udałem się do swojej strefy startowej. Ze względu na dużą ilość zawodników start odbywał się falowo. Był bardzo przyjemny; przy muzyce, wśród kibiców, w malowniczym miejscu, jakim jest Praska Starówka. Zaraz na początku mała górka, których na całej trasie jest wiele. Dużo nasłuchałem się, o tym, że maraton w Pradze nie należy do łatwych, właśnie ze względu na dużą ilość podbiegów. Wszystko się zgadza w tej materii… 😉
A dodatkowo już po pokonaniu przeze mnie kilku kilometrów zacząłem odczuwać ból i duże napięcie mięśni nóg 😕
Z bólem czy bez, maraton trzeba pokonać, a najlepiej w czasie poniżej 4 godzin – pomyślałem i postanowiłem jak najwięcej uwagi skupiać na kibicach i delektowaniu się widokami 😉
A jest czym się delektować, bo Praga jest pięknym miastem i zawody przebiegają prawie cały czas wśród popularnych zabytków m.in. na 3 kilometrze mostem Karola, który jest wtedy otwarty tylko dla maratończyków. Zauważyłem, że podczas biegu, mimo, że był to początek zawodów, było na tym moście mniej ludzi niż jest zazwyczaj, kiedy jest otwarty dla wszystkich 😉
Należy dodać to, że maraton przebiega 10 razy przez rzekę. Oczywiście przebieganie przez rzekę ma swój urok wizualny, ale daje za to niestety dodatkowe podbiegi na most. Ponadto trasa nie jest prosta, dużo zawrotek i zakrętów, a także trochę kostki brukowej. Ruszyłem z założeniem trzymania tempa poniżej 5:30 min./km. i przez jakiś czas założenie to udawało mi się realizować tj. do 25 km.
Dobrze zorganizowane i sprawne punkty odżywcze znajdowały się co ok. 4-5 kilometrów, a więc przyzwoicie. Na nich to co zwykle, czyli woda, izotoniki, jakieś owoce. Na trasie dużo zorganizowanych, muzycznych punktów kibicowania. Ale najważniejsze; to duża ilość spontanicznych kibiców, którzy mogli przemieszczać się po mieście metrem i docierać do różnych punktów. W tym „moi” kibice, którzy za każdym razem, kiedy mnie spotykali to głośno dopingowali i przybijali ochoczo „piątki” dodając przy tym trochę otuchy i sił ☺
Dwukrotnie na trasie korzystałem ze spontanicznego stoiska odżywczego przygotowanego przez kibiców o nazwie „piwna pomoc” łapiąc za każdym razem 3 łyczki zimnego, złocistego trunku 😉
Po 25 kilometrze nogi już mocno bolały, a mięśnie były spięte. Tempo weszło wtedy już powyżej 5:30 min./km. Chciałem wtedy utrzymać jak najdłużej tempo poniżej 6:00 min./km. Przez jakiś czas się udawało, czyli do 31 kilometra, a od 39 kilometra to już ciężka walka…
I o taką właśnie walkę czasami w maratonie chodzi; walczysz pomimo tego, że strefa jakiegokolwiek minimalnego komfortu została już dawno za Tobą… 😉
Na 39 kilometrze spotkałem jeszcze Anię z ekipą, ale wtedy już nawet ich kibicowanie nie pomogło i nie było przypływu energii…
Na 40 kilometrze organizatorzy zafundowali maratończykom jeszcze przebieg pod wiaduktem, a po wybiegnięciu spod niego, kolejną, dużą górkę do pokonania. To coś, co dobiło wielu zawodników.
Te końcowe kilometry właściwie pamiętam trochę jak za mgłą…
Ostatkiem sił wybiegłem na ostatnią prostą, wyjąłem flagę Polski i pośród wrzawy i tłumu kibiców wbiegłem na metę. Tam stanąłem, schyliłem się i nie mogłem się wyprostować. Stałem w takiej pozycji, aż podszedł do mnie ktoś z obsługi i zapytał czy wszystko jest w porządku. No wiadomo, że było… przebiegłem, przeżyłem, czego chcieć więcej… 😉
Na metę, jak się okazało, nie zdążyli „moi kibice”, więc odebrałem medal i poczekałem na nich. Kiedy dotarli pogratulowali mi i poczęstowali zimnym piwem 🙂
Ze względu na ból i spięcie całych nóg nie poszedłem już do strefy finiszerów, tylko udaliśmy się wszyscy do naszego wynajętego apartamentu, żeby się umyć i odpocząć.
W maratonie wzięło udział 6033 maratończyków i maratonek, w tym 298 Polaków i Polek J
Ponadto wystartowało tam również w tym samym czasie 218 sztafet maratońskich.
Podsumowując maraton, należy stwierdzić, że są to ciekawe zawody pod każdym względem; poczynając od trudności trasy, poprzez zachwycające widoki po drodze, a kończąc na rewelacyjnych kibicach. Maraton w Pradze mocno przypomina mi pod w/w względami maraton w Rzymie.
Mój rezultat to 4:06:35.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |