2023-06-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Zmiany, zmiany, zmiany (czytano: 342 razy)
Ile to już miesięcy, a może i lat, kiedy zmagam się z kolejnymi urazami mięśniowymi. Bo trudno to nazwać kontuzjami. W końcu poszedłem po rozum do głowy i w czerwcu 2023 troszeczkę zmądrzałem. Pomimo tego, że od lat mniej więcej zdawałem sobie sprawę z zalet związanych z dbania o swoje zmęczone mięśnie (po pięciu dekadach intensywnej aktywności na wielu frontach) to od wielu lat nie włączyłem myślenia i nie udałem się np. do najbliższego masażysty, nie zastosowałem rolera, morsowania i wile innych sposobów na regenerację wyeksploatowanego organizmu. Jedyne co stosowałem to pływanie na basenie. A i tu była spora przerwa po operacji w 2019 kolana.
Ale w ostatnim miesiącu nastąpił na tym polu istny przełom. Można użyć słowa rewolucja. Może te wszystkie innowacje będą kosztem mniejszej ilości pokonanych kilometrów, ale być może bez obaw o możliwość pojawienia się dobrze znanego uczucia bólu mięśniowego (ostrego bólu ścięgien pod kolanami).
W końcu wszedłem na dobrą drogę i jest nadzieja, że będzie można inaczej bawić się w bieganie bez obaw o uraz podczas kolejnego startu w zawodach na świeżym powietrzu.
W czerwcu co prawda dwa tygodnie przerwy technicznej na basenie (oraz przerwa w systematycznym pływaniu na basenie rozpoczętym ponownie w maju 2023 roku) ale za to włączyłem więcej godzinnych wycieczek rowerowych i zwiększyłem ilość ćwiczeń na macie (głównie skrętoskłony i inne ćwiczenia na mięśnie brzucha). To sumując te wszystkie czynności to prawdziwa rewolucja na którą długo czekałem. Nie byłem przez wiele lat przejść na ten zakres prostych i logicznych zmian w codziennym postępowaniu.
Przymierzam się jeszcze do wizyt w komorze tlenowej. Ale to w lipcu. Na razie wprowadziłem do rytmu tygodniowego godzinną wizytę u masażysty. Tylko się cieszyć, że udało mi się zmienić stare przyzwyczajenia i postawiłem zdecydowanie na nowe impulsy takie jak jazda na rowerze i pływanie oraz poza ćwiczeniami takimi jak pompki i podciąganie na drążku dodatkowo skrętoskłony. To wszystko ma spory wpływ na samopoczucie. To razem buduje fundamenty do rozpoczęcia ponownego fajnego powrotu do biegania na satysfakcjonującym poziomie. Jaki to poziom. Na razie dużo nie wymagam. 25 min. na 5 km.
Ciekawe co to da za kilka miesięcy. Na razie samopoczucie zwyżkuje. Czy jednak jesienią uda mi się przestawić w większym zakresie z maszerowania dziennych dużych dawek kilometrów z kijami NW (mniej więcej 10 km) na ulubione zabawy biegowe i ostrożne przebieżki po 20-30 powtórzeń.
Oby tym razem nie popełnić jakiegoś błędu. Trzy miesiące temu wydawało mi się, że bez tak radykalnych zmian uda mi się wrócić do startów w biegu na razie na dystansie 5 km na poziomie 24-25 min.
Okazało się to jednak bolesnym dla moich nóg wyzwaniem. Pomimo tego, że jeszcze w styczniu podczas kolejnego parkruna udało mi się z przyjemnością pokonać 5 km w 26 min. to w kolejnych miesiącach nieźle wychodziły mi głównie starty na 5 km NW (satysfakcjonujące czasy 34-36 min) ale niestety kompletnie nieudane okazywały się próby podczas kolejnych podejść do biegu na 5 km.
Wprowadzona do kalendarza cotygodniowa wizyta u masażysty sportowego powinna dużo zmienić. Czuję to po dwóch wizytach. Jutro kolejna. W sobotę ostry start na 5 km NW na leśnej trasie w Szulmierzu k. Ciechanowa ale powoli wracam do szybkich przebieżek i liczę, że wyjdę z dotychczasowych kłopotów i będę się jeszcze cieszył z przebiegniętych kolejnych kilometrów podczas zawodów w ciekawych miejscach na mapie Polski.
Obym się nie mylił i nowe impulsy dla mojego organizmu okazały się strzałem w środek tarczy. Zobaczymy.
Najważniejsze, że pomimo niedawnych sporych kłopotów zdrowotnych sam znalazłem receptę na zdrowie (zioła, zdrowotne wody mineralne i suplementy). Pozbyłem się sporych kłopotów i wyszedłem na prostą. Teraz bez tego obciążenia (zdrowotnego) o wiele łatwiej bawić się w aktywność na świeżym powietrzu.
Tym bardziej, że pogoda dopisuje i przyroda zachęca do korzystania z jej uroków,
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |