2020-10-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| VI Dziwnowska Liga Biegowa - podsumowanie VI edycji. W szponach zarazy (czytano: 1196 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.facebook.com/DLB-Dziwnowska-Liga-Biegowa-836363536509847/
Któż by pomyślał, że ta edycja będzie zupełnie inna niż wszystkie. Jeszcze 1 marca startowałem w Zimowej Lidze Biegowej. W połowie marca miał się odbyć pierwszy bieg w ramach DLB. Nie odbył się z powodu "pandemii". Piszę w cudzysłowie, bo nie jestem pewien czy to jest pandemia czy ściema. Pierwsze cztery biegi DLB odbyły się wirtualnie, chociaż w pewnym momencie nie można było wychodzić z domu z wyjątkiem niezbędnych potrzeb. Czy bieganie było taką potrzebą? Dla mnie na pewno, ale czy dla policji byłoby to wiarygodne wytłumaczenie? Tak czy inaczej biegałem i startowałem wirtualnie dla bezpieczeństwa na polnej trasie będącej przedłużeniem ulicy na której mieszkam. Mieszkanie na wsi ma swoje plusy. Koledzy z kategorii - Zdzisiek i Waldek znaleźli łatwiejsze trasy i lepsze warunki no i straty moje do nich były znaczne. Dodatkowo na pierwszym półmaratonie, który odbył się już realnie przegrałem ze Zdziśkiem i moje szanse na wygranie kategorii były już iluzoryczne. Waldek odniósł kontuzję i nie mógł zdyskontować dobrych wyników. Nieoczekiwanie dostałem drugą szansę poprzez błąd organizatora. Długość wirtualnego biegu wyznaczył na 6,940 km, a bieg realny odpowiadający mu miał długość 6,240 km. Pobiegłem w tym drugim biegu, Zdzisiek nie i nieoczekiwanie "nadrobiłem" dużo czasu. Nie było to całkiem fair, więc nie czułem się z tym komfortowo. Z drugiej strony koledzy w biegu wirtualnym też robili sobie ułatwienia biegając między innymi tylko z wiatrem. 1:37:37 - taki czas dawał wyrównanie rywalizacji. Pobiegłem 19 sekund wolniej i na ostatnim biegu tyle sekund miałem do nadrobienia. Skalkulowałem sobie, że nie mam szans tyle nadrobić (powinienem poprawić swój najlepszy czas na tej trasie), więc zrezygnowałem z tego biegu na rzecz Wirtualnego Półmaratonu Gdynia. W tym półmaratonie uzyskałem czas 1:37:09, wiec pozostał niedosyt - dlaczego nie było tyle na półmaratonie DLB? Tyle o rywalizacji w mojej kategorii.
24.10.2020, sobota - podsumowanie VI edycji DLB. Miejsce imprezy - Marena Wellnes@Spa w Międzywodziu, 7 kilometrów od domu.
Pierwotnie miało się odbyć dwa tygodnie później, ale zostało przesunięte. Czy się odbędzie też nie było pewne, bo nastąpiły obostrzenia z powodu "pandemii". Odbyło się. Plan imprezy - 10:00 - bieg towarzyski na 5 kilometrów, 11:00 - rozdanie nagród. Oczywiście miałem w planie wziąć udział w biegu i wcale towarzysko nie zamierzałem biegać, tylko na pełen gaz lub prawie pełen. Nie to, że jestem nietowarzyski. Jakoś wolne bieganie mnie nie interesuje. Może za kilka lat jak będę wolno biegał, to będę wolno biegał, ale teraz biegam jak biegam.
Tydzień przedstartowy: półmaraton w czasie 1:37:09, 3 szóstki w tempie lepszym niż 5 min/km, jedna wolna piątka dzień przed startem, dwa dni wolnego.
W dniu startu obudziłem się przed 7:00. Ważenie - 77,2 kg, czyli moja waga jest coraz większa. Więcej jem, mniej biegam - to przyczyna. Śniadanie - trzy kromki chleba z masłem i miodem, kubek herbaty z cukrem i cytryną. Miód ledwo wyskrobałem ze słoika - skończył się. Piszę o tym, bo będzie kontynuacja tego wątku. Wyjazd rowerem, więc patrzyłem na pogodę w internecie i przez okno. Przed wyjazdem - temperatura 13 stopni, pochmurno, bez deszczu. Waga - 77,2 kg.
Wyjazd trochę późno, bo o godzinie 9:23. Jechałem przez to dosyć szybko i dotarłem na miejsce (wjazd na drogę prowadzącą do Marena Wellnes@Spa) o godzinie 9:47, czyli 24 minuty po wyjeździe. Zostało 13 minut do planowanego biegu, więc trzeba było się spieszyć. Pobrałem przysługującą mi koszulkę, ubrałem ją jak prosił organizator i już idziemy na miejsce startu. Rozgrzewki prawie nie zrobiłem, ale nie planowałem szybkiego startu, więc będę się rozgrzewał na trasie biegu. Trasa biegu - taka jak na początku półmaratonu DLB.
START
Wyruszam jako pierwszy i oglądam się do tyłu. Jakoś sam nie mam zamiaru biec. Wołam dwóch chłopaków, którzy biegli za mną, żeby się do mnie przyłączyli. Przyłączyli się i tak powoli biegliśmy do półmetka i jeszcze trochę dalej. Tempo nie było szybkie, gdzieś około 4:40 min/km. Dokładnie nie wiem, bo nie włączyłem międzyczasu na półmetku, chociaż miałem to zrobić. Na półmetku stali strażacy, więc wiedzieliśmy gdzie zawrócić. Chłopaki mieli zegarki z GPS-em i wyszło im dokładnie 2,5 kilometra. Teraz mijaliśmy pozostałych uczestników. Jak minęliśmy wszystkich postanowiłem przyspieszyć. Chłopaki zostali z tyłu, ja biegłem szybko, coraz szybciej. W połowie mostka, 1,060 km od mety, włączyłem międzyczas tak jak trzy tygodnie temu gdy biegłem półmaraton. Ostatni kilometr i...
META
Oczywiście nikogo na mecie nie było, no bo bieg był towarzyski, ale czas mogę podać - 22:14. 1,060 km pokonałem w czasie 4:18 (gdy biegłem półmaraton - 4:32), czyli w tempie 4:03 min/km. Pierwsze 3,940 km pokonałem w tempie 4:33 min/km a przyspieszenie w końcówce pozwoliło to tempo poprawić na 3:27 min/km. Szkoda, że Zdzisiek nie biegł ze mną, ale nie mógł się przemęczać, bo miał w planie jeszcze tego samego dnia pobiec nocny półmaraton w Koszalinie - Nocna Ściema. Poczekałem aż wszyscy zakończą bieg, a ponieważ trochę mi się nudziło, więc podbiegłem trochę w kierunku biegnących. Wszyscy dobiegli (26 biegaczy i biegaczek) i tak biegowa cześć imprezy zakończyła się.
Przeszliśmy do miejsca odbywania się drugiej części imprezy, czyli na teren Marena Wellnes@Spa
. Tutaj czekał na nas poczęstunek. Słodkości, zupka, napoje (niewyskokowe). Osobiście pogardziłem zupką, ale słodkościami nie. Zjadłem dużego pączka, kilka kawałków jabłecznika, jeden kawałek ciasta drożdżowego, ciastka. Najważniejsze było jednak przed nami - wręczenie nagród. Nagrody zostały wręczone. Dostałem dyplom w antyramie za drugie miejsce w kategorii i piękny medal ze szlifowanym bursztynem. Bursztyn ten pięknie świeci gdy padnie na niego trochę światła. Po raz pierwszy wręczano dyplomy za udział we wszystkich biegach. Szkoda, że nie mogłem być na ostatnim biegu, ale nie żałuję.
Czołówka klasyfikacji VI edycji DLB:
1. Łukasz Szymański 3:05:36 (3:50 min/km)
2. Arkadiusz Borysiuk 3:07:54 (3:53 min/km)
3. Przemysław Troszczyński 3:19:20 (4:07 min/km)
4. Piotr Stępień 3:21:29 (4:10 min/km)
5. Zdzisław Kowalski 3:35:03 (4:26 min/km)
6. Jarosław Kosoń 3:35:22 (4:27 min/km)
7. Marcin Zych 3:37:36 (4:30 min/km)
8. Wilczyńki Krzysztof 3:45:51 (4:40 min/km)
9. Waldemar Brząkała 3:47:04 (4:41 min/km)
10. Kowalska Dorota 3:52:32 (4:48 min/km)
Sklasyfikowanych zostało 43 zawodników. Utworzyły się trzy pary, które walczyły o miejsca 1-2, 3-4, 5-6.
Nagrody rozdane. Jeszcze zostało losowanie nagród dla wszystkich uczestników DLB. Nie spieszyło mi się, więc losowałem jako ostatni. Numer 10 dał mi słoik miodu. Jak patrzyłem na nagrody pomyślałem sobie - właśnie skończył mi się miód i chciałbym go wylosować. Jak chciałem tak wybrałem. Już drugi raz. Pierwszy raz było wtedy gdy wylosowałem bon na rośliny w centrum ogrodniczym. Kwiatki rosną do tej pory.
Czas na wyjazd. Godzina wyjazdu - 11:50. Było trochę pod wiatr, więc nie było szybko. Przyjazd - 12:13, czyli 23 minuty od wyjazdu. Tylko minutę lepiej niż w pierwszą stronę. Temperatura - 15 stopni. Nie zważyłem się więc nie wiem jaki był bilans wagi.
Podsumowując - walczyłem ze Zdziśkiem prawie do końca, ale nierówna to była walka. Kto by wygrał przy równych warunkach? Kto go tam wie. Zdzisiek wygrał w półmaratonie, więc ogólne zwycięstwo mu się należy.
Link - strona Dziwnowskiej Ligi Biegowej
Zdjęcie - organizator. Półmetek biegu.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |